mumik // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca | wszystkie
2000.08.21 04:01:00
link
komentarz (1)
   Zarzekałem się niejednokrotnie, że nie czytam książek po raz drugi i ponownie jest z filmami. No bo po co próbowac przeżyć coś po raz drugi - to wbrew naturze i rozsądkowi. Po co próbować poznać nowe treści skoro pamiętam każdy szczegół. Ale jednak znalazłem dziś wyjątek, nie wykluczone, że nie jedyny. Pewien film Ridleya Scotta jest takim wyjątkiem nie dlatego, że występuje w nim Harrison Ford (akurat to mnie zupełnie nie rusza,0), nie dlatego, że są w nim wspaniałe zdjęcia i efekty specjalne nawet jak na dzisiejsze kino, a co dopiero na czasy, kiedy był kręcony. Nie dlatego też, że jest popularny, bo nie przypominam sobie żeby ktokolwiek przy mnie się nim zachwycał, co najwyżej zamieniłem na temat tego filmu ze dwa zdania. Nie będę mówił, że jest to coś nieuchwytnego, bo nie pozwoliła by mi na to duma konesera gatunku ;,0) Poza tym doskonale wiem, co w tym filmie sprawia, że warto go było obejrzeć raz jeszcze. Jeden - precyzja szczegółów, którymi reżyser nie mający pasji tworzenia własnego świata nie przejąłby się wcale. Dwa - złożoność tego, co tam tak naprawde się dzieje, nie tego co jest powiedziane i pokazane, ale tego, co mogę wyczuć, że dzieje się w umysłach bohaterów. To jest najważniejsze, bo to sprawia właśnie, że film jest bogatszy z każdym zdobytym w rzeczywistości doświadczeniem. Takich zakamarków, które musi wypełnić życiowe doświadczenie jest w "Łowcy Androidów" mnóstwo. Wybaczcie mi, ale nie mogę tego powiedzieć o wielbionym przez wszystkich "Matrixie".
   A Chyna i Warp są do siebie niesłychanie podobni. Co najmniej jak rodzeństwo, ale może nawet bardziej. Mają prawie identyczne oczy: ciemne, ostro obrysowane. Oboje żyją muzyką. To łatwo zauważyć. Ale jest jeszcze coś. Dokładnie taki sam sposób w jaki wypowiadają pewne kwestie, niemalże ten sam dźwięk. Podobieństwo takie, że aż jeży włosy na karku. Tylko o czym mówili w ten sposób???
   Dziś stwierdziłem kolejny autosabotaż. Owoce dwóch lat pracy zmagazynowane niegdyś w pękatym katalogu... frrrrrrrrrrrru! To musiało się zdarzyć po ostatnim back-upie. To są najniebezpieczniejsze chwile, kiedy jestem spokojny o dane, które spokojnie powinny sobie siedzieć na płytce i energicznie wymiatam wszystko na dysku. Tyle że potem na płytce znajduję same śmiecie. Kiedy ty się wreszcie nauczysz cierpliwości przy sprawdzaniu, matolku?