mumik // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca | wszystkie
2001.12.23 04:23:10
link
komentarz (1)
Cały dzień był świetny! Przede wszystkim dlatego, że miałem wciąż konstruktywne zajęcia i to fizyczne. Niewątpliwie dobrze mi też zrobiło pyszne śniadanie z moim tatą. Tata uwędził łososia i szynkę i wyszło mu to wybornie :,0),0)
Poza tym kupowanie prezentów i małe porządki w pokoju połączone z szybkim przemeblowaniem - odcinek większej całości porządkowej.
No i fajnie było spotkać się z kolegami na wigilii klasowej. Z niektórymi dawno tyle nie rozmawiałem. No i fajnie wysłuchać plotek ze świata - kto znów sie oświadczył, kto spodziewa się dziecka, i.t.p.
Fajnie :,0)
Tylko wieczorem opadło mnie na chwilę przygnębienie. Może to po prostu zmęczenie i to, że poszli ulubieni koledzy? A może chwilowe zwątpienie w siebie.

Bo to jest tak: ja zdaję sobie sprawę, że nie osiągnę takich sukcesów jak moi koledzy. Bo mam inny charakter. Bo wychowywałem się tak a nie inaczej i pewnych rzeczy już nie da się nadrobić. Zdaję sobie sprawę, że mam niewiele charyzmy i w grupie znajomych nigdy się nie przebiję z tym co mam do powiedzenia, więc po prostu mówię nie przejmując się, że słucha mnie tylko jedna osoba, a reszta olewa. OK. Ja dla siebie jestem fajny i to jest najważniejsze.

Tylko to przekonanie o własnej fajności nie może istnieć samoistnie. Tego sobie nie można wmówić. Chyba, że ktoś ma zdolności do okłamywania siebie samego - ja w tym jestem antytalenciem. Nie jestem w stanie uwierzyć w coś na co nie mam dowodów. W kwestii fajności takim dowodem, oparciem dla dobrej samooceny jest ocena innych ludzi. Nie tylko dla mnie - dla większości ludzi. Niektórzy mają dziedzicznie wysoką samoocenę, ale to już inny temat.

Pozytywna ocena innych musi być dostarczana za każdym razem, kiedy jest potrzebna. Potrzebna jest wtedy, kiedy się myśli o swojej wartości. Może być na zapas. Ponieważ ja myślę ogólnie o wszystkim prawie non stop, więc o swojej wartości także często(bo ten temat mnie osobiście bardzo silnie dotyczy,0). W większości myślę podświadomie. Zatem i pozytywnej oceny potrzebuję często. I to nie chodzi o to, że ktoś powie "fajny jesteś, hej!" a potem idzie sobie gdzieś, bo widać, że to nieprawda. Pozytywna ocena czasami wyraża się "tylko" przyjaznym spojrzeniem, czy serdecznym uściskiem dłoni.

Ja przyzwyczaiłem się, że z ogólnego otoczenia nie dostanę takiego wsparcia - skoro nie mam siły przebicia, to nie dostanę poparcia od grupy. Dlatego nie zależy mi na tym, żeby każdy znajomy uznawał mnie za wartościowego, nie zależy mi na dużej liczbie przyjaciół, którzy chcą się ze mną koniecznie spotkać. Moja potrzeba wsparcia skupiona jest do jednego - potrzebuję, żebym dla jednej osoby był najważniejszy i najlepszy, muszę być dla niej ideałem. Dla osoby, która jest najważniejsza dla mnie. Muszę być o tym przekonany, żebym się nie mógł wahać. Bo wahanie na temat własnej wartości boli i wszystko psuje. Z tym poparciem, z pełną stałą akceptacją jednej jedynej osoby mógłbym dokonać bardzo wiele. Ze sobą i dookoła.

"(...,0)Bez Ciebie jestem niepełny, jak czegoś ćwierć, albo pół,
Bez Ciebie jestem zupełny bałwan, ciamajda i wół (...,0)
Przy Tobie w jednej osobie atletą będę ja, bądź
strategiem, mędrcem(...,0)"

To nie jest dokładny cytat, podaję z pamięci. I w tym przypadku apostrofa nie jest do nieistniejącej pięknej blondyny, a do akceptacji i wiary w moje siły. Bo bez wiary i z sił nici.

***