[Rozmiar: 29777 bajtów]
2008.01.12 00:09:59 link komentarz (0)



Dwa tysiące siedem to był dobry rok dla mojej skłonności, był całkiem niezłym rokiem dla mojej aktywności towarzyskiej, kurde on nawet okazał się ciekawym rokiem dla mojej sfery miłosnej. On był (chyba jak każdy) ale chyba najbardziej przełomowym rokiem, okazał się niestety parszywym rokiem dla wątroby. 2007 był cholernie pokręcony, działo się w Nim tak wiele, że biorąc pod uwagę szczegóły, notatnikom brakłoby stron i to tym komputerowym notatnikom.
Nim będę to wszystko zbierał, mianował, wspominał, muszę opisać jak zwykle ostatnią imprezę roku: Sylwester 2007/2008.

A tu działo się co najmniej tak samo dużo, że aż muszę to zawężać i lekko skracać, ale mniejsza. Przejdźmy do godziny gdzie dozwolona jest emisja reklam alkoholowych, razem z moim kuzynem Maciejem po rozbiciu flaszki na pół, udaliśmy się gdzieś hen – ho w sumie to chyba już nie Łódź, mój stan wskazywał: 'mogę dużo', Maćka: 'lej mniejsze', ale chłopak trzymał fason i w pełni kulturalnie weszliśmy na piękny salon bogatego domu. Ludzi było sporo, ale lokal na tyle duży, żeby było jeszcze sporo luzu aby potańcować, jednak o tyle różnica między chałupą, a ludźmi że u Nich luzu brakło już przy porodzie, więc nawet procentami nie szło go wybudzić. Przyznaje miałem już dobrą fazę, pomyślałem rozbujam to stado sztywniaków więc naganiałem tempo z 0,7 Luksusowej, naganiałem jak się dało, praktycznie wszyscy kantowali: omijali kolejki, wlewali wodę, szli akurat do kibla, albo zwyczajnie nie pili, PRAKTYCZNIE, bo po mojej lewicy siedział przyczajony Maciek i rypał każdą kolejkę w tempo, w końcu to rodzina więc było to dla mnie zrozumiałe, jednak martwiła mnie jego kondycja, chyba się powtarzał, nie, o mówił w kółko to samo, pewnej chwili wymknął się na fajkę i na długo zniknął.
Ja miałem akurat stan wszelako-zapoznawczy, czyli poważny, przygarnąłem kolejne 0,5 Bolsa i zakontaktowałem się z dwiema koleżankami, Maciek zaś miał stan wszelako-nicniewiedzący, czyli extream, o północy zaliczył już rów, zderzenie z posadzką, a najlepiej wychodząca mu czynność - to leżenie, o równowadze można było pomarzyć.
Wpakowali go do fury, później wpakowałem się ja, samochód się rozpędził, a Maciek rozrzygał, ja rozgadałem i jechaliśmy, było koło pierwszej. 'Wcześnie' – pomyślałem - -jak na Sylwestrową noc, wbijam na drugie party'. Oklepałem trochę Maćka, potrafił przy czyjeś pomocy stać, z betonu zrobił się worek, ale to był już milowy krok w stronę jego trzeźwości. Spotkałem Karolinkę z Ewą i ruszyliśmy do drugiego domku, jak dziś o tym myślę to musiałem mieć już dosyć alkoholu, ale natłok zdarzeń i powiew zimnego powietrza potęgował chłód, a nie upojenie, więc chciałem pić jeszcze dużo pić, Maciek jakiś czas spał sobie spokojnie, ale widząc jego drgawki postanowiłem przemieścić go już ostatecznie – do domu. Przy pomocy Szczepsa nie było to już tak męczące, wbiliśmy na kwadrat chłop runął jak kłoda i zasnął. Szczeps zaporządził comeback do Bąbla, więc kierunek - przystanek, środek – autobus, cel – zwiększyć ilość promili. Przy drugim podejściu nie było już o tyle zabawnie co przy pierwszym, aczkolwiek biorę pod uwagę wyłącznie siebie, bo zdaje sobie sprawę że reszta towarzystwa miała solidny ubaw, kilka miarek z różnych alkoholi, a na koniec piwo i przypominam Maćka, mało tego robię śliczny haft na dywanie i nie wiedzieć czemu ubliżam koledze, bilans tak fatalny jak samopoczucie na drugi dzień, do domu przyciągnięto mnie w ósmą godzinę Nowego Roku.
Ten Sylwester to naprawdę gruby melanż, finału szczerze się wstydzę i ofiary mego zachowania przepraszam, a jednej osobie dziękuję niezmiernie za nerwy i cierpliwość, nie wiem co począłbym gdyby nie obecność Karolinki.

Wróćmy do oceny 2007. Segment imprez w plenerze zmartwychwstał, wakacje przyniosły mirady imprez, które fundamentalizują model perfekcyjnego melanżu, później zapisują się w kanonie, a na końcu przez lata wspomina się je jako legendy. Dwu tysięczny siódmy ma całą talię imprez wysokich figur, tych które później królują na językach, nie tylko w Naszym wąskim gronie.
Liczby, tych popijaw nie idzie zliczyć, nie było sensu kronikować, nikt o nich nie będzie mówił, ale wciąż się nimi gra, wciąż są nieodłącznym elementem talii jak i mojego życia.
Walety, to te przeciętne, schematyczne i nie odgrywające nic szczególnego, mające jakąś tam niewielką przewagę nad liczbami – bo lokal, bo ludzie, bo muzyka, imprezy waleciarzy rzadko kronikuję bo nie ma o czym w Nich pisać, pewnie kilkukrotnie można zaliczyć w to spontaniczne bale w Opium, przereklamowanego C-Bool'a i dużo innych. Jednak Walety wciąż mają miejsce w talii i mimo zawodu jakie często przynoszą, nie ma bez nich melanżowego-pokera.
Damy to już mocne figury, a imprezy mocno wysoko figurujące w tym podsumowaniu, mieści się w nich spora część osiemnastek, tych kilka imprez u mnie na kwadracie, jak i na innych kwadratach, Studniówka też jest karcianą lady. Damy zazwyczaj mają klasę, niosą dobre wspomnienia i to na tyle, brakuje im rozmachu i świeżości, brakuje omnipotencji, choć w parze mogą konkurować z niejednym królem.
Króle, postanowiłem się rozdrobnić, nie muszę chyba tłumaczyć krzepkości tej figury, to swego rodzaju podium, w królestwie tej królewskiej statuy karcianej królowały wyjazdy, Nielat udowodnił że pamięta jeszcze jak w to się gra, Majówka zagrała z moimi wnętrznościami w ostry dyżur, Opium udowodniło, że jeszcze jestem kiepskim graczem, ale Monarchowie będą rządzić w mojej głowie, będą suwerenami dla pamięci, niosą haust świeżości i wypychają melanżowy bagaż doświadczeń.
Asy, zwyczajnie zwycięzcy, triumfatorzy roku, imprezy o których jeszcze nie raz się wspomni, to już nie figury, to rzeźby, kształtują kanon mojej pijackiej kariery, to późniejsza historia, nasza melanżowa historia. As trefl – Funaberia z Kasią I Karolinką. As kier – Karwia 2007. As pik – Majówka z Nielatem i Markiem. As karo – Impreza u Karolinki. I Znajdź analogię.
Joker, o Nim wkrótce, wiedz że jest jeszcze i siłą zmiata wszystkie cztery asy na raz.

I to chyba na tyle w kwestii biesiadnej roku 2007, pewnie uciekł mi ogrom spraw w tym podsumowaniu, ale czy to ważne, ważne abyśmy zdrowi byli.

A.R.T.D
To się kręci już trzy lata na pełnej kurwie.



'...gdyby w melanżowanie grało się na olimpiadzie, to był bym tam z orłem na piersi w pierwszym składzie...' - Pierrot





Archiwum