sdp // odwiedzony 44499 razy // [nlog/Cena Twoich uczuć/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (109 sztuk)
23:29 / 06.02.2005
link
komentarz (5)
Na peronie trzecim gęstniał tłum oczekujących.
Ludu, jaka zbieranina typów! Ile bagaży! Nie mogłam sobie wyobrazić żeby to całe bogactwo mogło zmieścić się w jednym pociągu. Niektórzy to mieli toboły nawet trzy razy większe od naszych.
- Czy ci wszyscy ludzie to handlarze i przemytnicy? – zagadnęłam głupio do idącej obok mnie Kasi.
Jakaś baba wyglądająca na chłopkę zmierzyła mnie od stóp po czubek głowy. Usłyszała co mówię? Rozsiadła się jak kwoka, zasłaniając pasiastą spódnicą dwa monstrualnych rozmiarów kartony. A niech sobie słucha!
- Dziewięćdziesiąt dziewięć procent na pewno – zarechotała Kasia widząc wojowniczą minę kobiety.
- A co wyglądają może na turystów? – parsknął Lesio
- No chyba nie?
- Od kiedy Polska podpisała z Węgrami umowę na bezwizową wymianę turystyczną, każdy może próbować swych sił w handlu międzynarodowym – wyjaśnił mi Lesio - Rozpoczął się prawdziwy bum. Pewnie zaskoczyło to wszystkich? Zwłaszcza wszechwiedzące komuszki.
- A Czesi też tak do Polski jeżdżą i na Węgry? – zapytałam.
- Ależ skąd! Im do nas wolno tylko na zaproszenia. Nam do nich z resztą też.
- No to jak, na Węgry musimy przecież jeździć przez Czechy? Nie mamy już wspólnej granicy z Węgrami, jak przed wojną - Przypomniałam sobie przedwojenną mapę Europy. Tę wiszącą w gabinecie historycznym naszego Ścipiórkowskiego LO.
- Oczywiście czeskim komuchom niezbyt podobają się masy Polaków przewalające się codziennie przez ich kraj, ale łaskawie godzą się na bratni tranzyt. Z resztą dobrze na tym zarabiają. Ich koleje mają prawdziwe żniwa.
- No a Węgrzy?
- Przyjeżdżają, ale mało. Do nas nie ma przecież po co jeździć. Sklepy puste, wszystko na kartki...
- No ale turystycznie mogą, zwiedzać albo co?
- Najpierw to ktoś musiałby pomyśleć żeby zapewnić im warunki. Chociaż noclegi na jakim takim poziomie, no i wyżywienie.

Na szczęście ekipa Czarka rozlokowała się w pobliżu wejścia na peron. Inaczej moglibyśmy pomarzyć o ich odnalezieniu w tłumie oczekujących. Dorzuciliśmy nasze bagaże do ich hałdy. Nasi mężczyźni natychmiast rozpoczęli naradę dotyczącą strategii wsiadania do pociągu. Kiedy ekspres wjedzie, Lesio z Czarkiem mają za zadanie wskoczyć w biegu i jak najprędzej zająć dwa przedziały. Najlepiej jakby udało się zarezerwować je na wprost miejsca w którym się zatrzymaliśmy. Marzenia ściętej głowy. Sibi i Anka mają ich śledzić z peronu, a potem powiadomić nas, które przedziały zostały zajęte, dopiero na końcu mogą pomóc nosić i podawać bagaże. Oczywiście będziemy wrzucać je przez okna jak w Poznaniu. Ale to nie będzie już takie proste jak tam. W środku pociągu będą ludzie z Gdańska i Warszawy. W ogóle nie wiadomo czy znajdą się wolne miejsca dla nas. Jazda na korytarzu jest oczywiście wykluczona. Za duże ryzyko wpadki na granicy.
A ja głupia myślałam, że chodzi o wygodę podróżowania! Dopiero Kasia uświadomiła mnie, że chodzi o celników. Podobno strasznie się denerwują kiedy, hołota zabarykaduje przejście. Trzepią wtedy bez opamiętania. Trzepią, czyli ryją, czyli węszą, czyli robią kipisz, czyli totalną rozpierdziuchę he, he... Uczę się szybko ich kminy. Wtedy oczywiście przychodzi doświadczyć tak zwanej wpadki. Brrr... Co to jest wpadka na razie lepiej może nie pisać. Żeby nie zapeszać i w ogóle żeby, przed podróżą nie denerwować się niepotrzebnie.