szaraw // odwiedzony 22636 razy // [|_log.chyna nlog7 v02 beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (49 sztuk)
17:09 / 22.07.2002
link
komentarz (3)
....Taaak – Martwe Morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr. Pisać dalej, nie pisać, pisać nie pisać,pis... Truman – mój osobisty legwan zielony zamyka oczy a Tobby pręgowany podrzutek już umieścił się w koszu z palmowych liści. Pamiętam jak wstałem rano czując na sobie warstwę oblepiającej mnie soli. Nad wodą wisiał ciężki mglisty opar, gdy szedłem pod prysznic. Jarek zapalał papierosa a jego ręka błądziła w poszukiwaniu browca. Cvika na parkingu kończył zakładać koło – skąd zdobył gumę do dziś nie wiem.
Popijając kawę z „helem” czyt. kardamonem patrzyłem w budzącą się w pierwszych blaskach słońca pustynię. Poszarpane wiatrem skały rozświetlały się po kolei różnymi barwami od fioletowej przechodzącej w czerwień i złoto, po prawie białą gdzie słońce świeciło już pełnym blaskiem. Nad nami widać było zarysy twierdzy Massada, która zdobyta podczas oblężenia przez Flawiusza Silwę przez długi czas pozostawała w zapomnieniu.
Wyjdziemy tam jutro jak zapowiedział Cvika. Dzisiaj jedziemy odkrywać Nachal David.
Pakujemy się więc do Malibu obciążeni sprzętem fotograficznym i zapasem wody chociaż nie będzie nam potrzebna aż w takich ilościach – śmieje się Braha.
Tuż przed 8:00 jesteśmy na miejscu, strażnicy parku ( szmira ha teva ,0) właśnie otwierają bramy i jako pierwsi wchodzimy na szlak. Kamienista ścieżka prowadzi nas do pierwszego zakrętu i oczom ukazuje się spora kępa zieleni złożona z Tamaryszków i drzew chlebowych.
Idziemy dalej wspinając się coraz wyżej, skąd dochodzi nas szum wody. Kanion którym idziemy zamienia się powoli w porośnięta zaroślami bambusa dżunglę, której dnem płynie wartki strumień ginący jednak przed ujściem do morza pod ziemią. W przeciwieństwie do okolicy tu roi się od ptactwa, pomiędzy głazami dostrzegam zwierzątko podobne do afrykańskiego góralka. Przeciskamy się pod kolejnymi nawisami skalnymi i oczom ukazuje się piękny wodospad który opada z wysokiego na jakieś 30-40m skalnego nawisu. Panuje tutaj przyjemny chłód. Natychmiast korzystamy z możliwości kąpieli. Ściany kotła pokrywają piękne mchy i paprocie oraz pęki typowo południowoamerykańskiej paproci selaginelli o delikatnych listkach. Miejsce tak bajkowe że aż kiczowate mając na względzie że w odległości kilkuset metrów każda kropla wody wchłaniana jest przez pustynię. Delektujemy się wodą wystawiając plecy na naturalne bicze wodne. Jest tak przyjemnie że chciało by się pozostać tu na dłużej. Zajadamy pity z humusem, thiną i napchane kulkami falafla, wypijamy też pifko póki jeszcze zimne i wyruszamy w górę wodospadu. Dokąd pędzisz bracie, dokąd gnasz... CDN...