vincent // odwiedzony 48020 razy // [znowu_cyan nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (110 sztuk)
22:09 / 01.06.2002
link
komentarz (3)
Dziś pojechaliśmy do starego domu w jednej z podwrocławskich miejscowości. Dom pachnący węglem, drewnem i starociami; tak przytulny, że prawdziwą przyjemnością było spędzić w nim burzę, która szybko przeszła nad miasteczkiem. Przedyskutowaliśmy wyższość herbaty nad kawą lub na odwrót i różnice w zwyczajach związanych z ich piciem w różnych miejscach świata. Wróciliśmy szybko, ale do końca dnia będę się czuć przesiąknięty atmosferą tego miejsca.

Nawdychawszy się zapachu drewna zaczynam marzyć o wakacjach i o jednej z tych pozbawionych właściciela drewnianych chatek w górach, opuszczonych, stojących w miejscach znanych wtajemniczonym turystom. Poza zwyczajnymi atrakcjami życia bez cywilizacyjnych udogodnień, nigdy nie wiadomo, czy ktoś ich już nie zajął; nie da się tego sprawdzić inaczej, jak idąc tam. Zwykle ktoś już jest, ale ktoś gościnny. Powstaje tymczasowa komuna - obcy ludzie stają się na kilka dni czymś na kształt altruistycznie dzielącej się rodziny, a potem zwykle się już więcej nie spotykają. Krótkie zaspokojenie pragnienia pierwotnej wspólnotowości, dostatecznie krótkie, by nie było czasu się nim znużyć i mieć dość.

Idę zagrać z Acherontem w Scrabbla. Wczoraj wygrał dziewięcioma punktami, czym rozbudził we mnie ambicję.