wsk // odwiedzony 143227 razy // [pi_the_movie szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (591 sztuk)
01:43 / 16.08.2008
link
komentarz (0)
"Was a long and dark December
From the rooftops I remember
There was snow
White snow

Clearly I remember
From the windows they were watching
While we froze
Down below.

If You love me
Won't You let me know

So if You love me
Why'd You let me go?"


się zbliża. dzień ten. wszystko'st do bani.


22:44 / 10.07.2008
link
komentarz (0)
a gdyby tak choc raz bylo z gorki..




00:59 / 23.05.2008
link
komentarz (3)
Nie wiem, zawsze byłam po stronie 'sztuka-dla-sztuki'. Trudno jest mówić o sztuce, bo każdy ma inny gust. I trudno komuś wpajać, że coś jest piękne, gdy dla niego piękne nie jest. I tak, jak powiedziała Pani z mojego ulubionego serialu, do swojej siostrzenicy:

- nie jesteś artystką
- yy..jestem
- może jednak się zastanów. Gdybyś była prawdziwą artystką, nie oburzyłabyś się, miałabyś to gdzieś.


To straszne, co się podziało z ludźmi. Zmuszają nas, byśmy stali się częścią ich przeprawy przez szeroko pojęty okres artystyczny. Schowajcie sobie tę swoją sztukę do kubraczków. Nie pierwsza moja praca o fotoblogach. Świetnie, że się pokazujecie. Tylko czy wszyscy muszą CHCIEĆ to oglądać? Pudełeczko. Wieszaczek. Pies. Kot. Samochód. Moja dziewczyna. Mój chłopak. Wakacje. Impreza. Kaczka. Dziwaczka. Papieros. Wódka. I po chuj mi to? Powieście na ścianie. Przynajmniej mam o czym pisać. Dzięki, pseudo.


14:20 / 07.05.2008
link
komentarz (0)

"Just one of those things
When everything goes incredible
And all is beautiful

And one of those things
That used to get you down
Now have no effect at all
Cause life is beautiful"


00:51 / 19.03.2008
link
komentarz (0)
"I just feel like all I do, all day long, is just manage myself, try to fuckin' connect with people. But it's like, no matter how much energy you pour into getting to the station on time, or getting on the right train, there's still no fuckin' guarantee that anybody's gonna be there for you to pick you up when you get there."


12:11 / 13.03.2008
link
komentarz (0)
W końcu dotarłam do swojego rio. Czas pokaże, na ile ono wypoczynkowe. Kolejny semestr do przodu, kolejne rzeczy przede mną. A czasu nikt nie sprzedaje. Kupiłabym, godzinkę, za 30zł. Albo pogodę bym kupiła. Może dyplom. Może posadkę. Może bym tak wygrała w totolotka? No, mogłabym, choć raz. Wygrać życie. W kolorze.






13:03 / 28.12.2007
link
komentarz (0)

"I want You between me and the feeling I get when I miss You
But everything here is telling me I should be fine
So why is it so, above as below,
That I'm missing You every time

I got used to You whispering things to me into the evening
We followed the sun and its colours and left this world
It seems to me that I'm definitely
Hearing the best that I've heard

So throw me a rope to hold me in place
Show me a clock for counting my days down
Cause everything's easier when You're beside me
Come back and find me
Cause I feel alone

And whenever You go it's like holding my breath underwater
I have to admit that I kind of like it when I do
Oh but I've got to be unconditionally
Unafraid of my days without You

So throw me a rope to hold me in place
Show me a clock for counting my days down
Cause everything's easier when You're beside me
Come back and find me

Whenever I'm falling You're always behind me
Come back and find me"







07:06 / 10.12.2007
link
komentarz (0)
Bo to jest tak, że najlepsze przed nami. Że nie wszystko stracone i nie wszystko odzyskane. Że nie trzeba nam smucić się i płakać. Tylko czekać nam trzeba. Zrobiłam się pani-cierpliwość, w jednej płaszczyźnie na pewno. To poczekam, nie?

Wstałaś?
Kiedyś będę Cię budzić kawą..

bożesztymój.





14:50 / 22.11.2007
link
komentarz (1)
"sharpen my body like a pen"

Zima i po? Wszystko to ciężka sprawa. Chodzenie jest trudne, bo nie sypią piaskiem. Uczenie się jest trudne, bo nie ma z czego i kiedy. Jedzenie jest trudne, bo się go robić nie chce. Jeżdżenie jest trudne, bo niezapłacone. Wolontariat jest trudny, bo taki już jest. Bo pani, po wyprowadzce byłego już męża, zostanie tylko łóżko, stolik, telewizor i dwoje dzieci.


11:10 / 31.10.2007
link
komentarz (0)

Przepraszam blogasQ, że tak długo z Tobą nie pisałam, ale mam dużo w głowie i na głowie. I będzie coraz więcej. Poza tym i wanna die, i hate my life, czy coś.



09:26 / 17.09.2007
link
komentarz (0)
Gdyby ktoś pytał, jak było..

Belfast 2007

Ostatnie chwile w Polsce spędziłam z Pedzikiem i Ewą. Dobrze, że były ze mną do końca, bo oczywiście przy odprawie pojawił się problem. Otóż, płacąc za dodatkowy bagaż, zapłaciłam tylko za torbę, a nie za jej zawartość. Mogłam zapłacić ponad 130zł za nadbagaż, albo przepakować się. Drużyna E musiała zakupić dodatkową torbę, abym mogła skorzystać z tańszej opcji nr2. Odprawiona zostałam jako niemal ostatnia. Pierwszy lot? Forfucksake, z młodym pilotem, albo z zezowatym pilotem, albo z jakimś innym jeszcze, co to nie potrafił wylądować. Podchodził 3 razy i dopiero za owym trzecim udało mu się trafić z pas. Amen. Byłam biała ze strachu. Ludzie się modlili. No bo może raz się nie udać, ale żeby dwa? Nie nie.

Przywitał mnie deszcz, albo raczej ulewa. Schodziłam z pokładu też jako jedna z ostatnich, bo sporo czasu zajęło mi znalezienie mojej extra torby. I co? I zostałam zatrzymana będąc dwa schodki od irlandzkiej ziemi. Pani kazała mi stać. No to stałam, z ciężką torbą, torebką też bogato wyposażoną, w deszczu. Pani się rozmyśliła i poprosiła, żebym się cofnęła i wyszła innym wyjściem. To dużo wrażeń jak na pierwszy lot. Za dużo. Plus kierownica nie na swoim miejscu.

Na samym początku mieszkałam z kuzynką i jej współlokatorką, która po dwóch dniach przeniosła się do Dublina, wraz ze swoim super rozrywkowym chłopcem. Wieżowcowy budynek, długi i wysoki, z windami, które wydawały odgłosy niczym z amerykańskich filmów. Słychac było ich agonię, z każdym piętrem coraz wyraźniej. Proszę pamiętać, że palę, czyli musiałam się bać dość często. Schody były, ale na zewnątrz budynku, tylko w razie pożaru. Po krótkim czasie kuzynka się wyprowadziła,a ja zamieszkałam z jej przyjacielem, A. Pierwszy raz mieszkałam z dorosłym, obcym facetem. Ba, pierwszy raz mieszkałam z kimkolwiek poza domem;) Oj, jak dobrze, że go poznałam. Potem przenieśliśmy się do innego mieszkania. A. tylko na jakiś czas, ja teoretycznie też, ale zostałam tam do końca. Kiedy A. się wyprowadził do swojego nadmorskiego mieszkanka, zostałam sama. Sama, w mieszkaniu z trzema sypialniami na piętrze, z dużym salonem, z tłustym krzyżakiem w ogródku - sama! Ale za śmieszne pieniądze, czym się zawsze pocieszałam. Tym i kieliszkiem, na lepsze spanie. A po uśmierceniu jakiegoś pająka w mieszkaniu (zatęskniłam za naszymi kątownikami, czy jak im tam) musiałam wypić ze trzy kielichy żeby zasnąć. Nigdy nie zabijałam pająków, bo się bałam, ale tam nie miałam innego wyjścia. Brr..

Początki w mieście typowe. Dużo latania, załatwiania. Kolejki, numerki, aplikacje, katolik czy protestant, na stałe a jak nie to pa. Wszędzie Polacy. Nawet w agencjach rekrutacyjnych. Ludzie mili, bardzo pomocni i życzliwi. Oczywiście nie mam na myśli rodaków.
Podczas pracy szukania dopuściłam sie zwiedzania i bardzo szybko miasto okazało się być proste. Sporo ciekawych budynków. Nasuwają mi się analogie z Wiedniem, ale nie pootrafię powiedzieć, jakie i czemu.

Pracę udało mi sie dostać w przedziale 'całkiem nieźle', czyli do dwóch tygodni. Kuchnia, czyli umyj, obierz, pokroj, pozamiataj. Nie narzekałam, bo za takie pieniądze to ja mogę kible sprzątać. Atmosfera w pracy w porządku. Irole uczyli się nawet polskiego, więc nie byłam z rana witana angielskimi zwrotami, lecz prostym polskim 'siema', 'obisz cebula'. Z miejsc, w któryc zostawiłam ślad, nikt nie zawdzwonił, aż do końca sierpnia, dlatego też zostałam w kuchni do końca. Później, na ostatnie dwa tygodnie poszłam do obozu pracy, czyli do hurtowni. Tam pracowalam od 7 do 15, potem leciałam do restauracji. Tak, wstawałam o 5. Zaspałam trzy razy. Belfast z rana jest chłodny, ale przyjemny.

Jeśli chodzi o rozrywki to niewiele miałam czasu na nie. A. zabierał mnie na wycieczki w każdy dzien wolny, czyli poniedziałek. Robił to bezinteresownie. Ani raz nie prosił abym się dorzuciła do benzyny czy cokolwiek, a zrobiliśmy w cholerę mil tym jego samochodzikiem. Pokazał mi spory kawałek Northern Ireland.
Po knajpach nie chodziłam. Kiedy mieszkałam z A. zdarzyło nam się wyjść parę razy na drinka do pubu. Raczej piliśmy w domu. Tutaj kluby zamykane są o 1,2.
Raz bylam w gejowskim Kremlinie. Niewiele pamiętam, ale chyba właśnie tak sobie wyobrażałam kluby na Zachodzie (bo tu na Wschodzie to kiszka).

Oglądałam dużo telewizji, bo fajne czasem puszczali nonie? Dużo czytałam. Przebrnęłam przez dwie grubaśne książki po angielsku. Wydałam więcej niż przywiozłam. Zawsze przez popołudniową zmianą szłam do centrum i wracałam z ciuszkiem;)

Poznałam przeróżnych ludzi, co daje mi porównanie z polskim społeczeństwem, które kiepściutko wypada w tej rywalizacji. Polacy szerzą rasizm w obcym kraju, Irole Polaków nie lubią. Oczywiście, to nie reguła. W każdym razie, nie pozamykałam wszystkich kanalików, mam kontakty, mam znajomości łał, mam gdzie mieszkać, toteż proszę się spodziewać notatki "UK 2008" tudzież z wyższą cyferką.

Dziękuję tym, którzy nie pozwalali mi zapomnieć o tym, że muszę wracać;) :*



22:37 / 23.06.2007
link
komentarz (0)

Jeszcze 5 dni i trzeba mi będzie wszystko opuścić. Spakować się, pomachać komu trzeba. A tu jeszcze takie gówno przede mną. So-called mikroshit. Opisy współcierpiących powodują, że coraz bardziej zaczynam liczyć na szczęście. Taka ilość czasu do przygotowania się to dla mnie za dużo. I tak wszystko zostało przeniesione na leniwą niedzielę. Nie mam już siły. Nic do mnie nie dociera, bo docierać powinny mikroshity, a te z kolei nie docierają, bo chcę, by docierało wszystko inne. Jeszcze ta pogoda. No kto to wymyślił, żeby codziennie były burze?! Nienormalni jacyś.

Mikro, Belfast, mikro, Belfast, mikro, Belfast, mikro, Belfast.. A moje Lowe? :(


09:26 / 13.06.2007
link
komentarz (0)

"Na ranne zajęcia nie chodziłam, bo były za wcześnie". Przygotowanaś? Poniekąd. Jak sesja? Poniekąd dobrze. Jak poprawka? Poniekąd dobrze. Poniekąd, poniekąd, poniekąd, a Asiowe ściągi poniekąd mojego wzrostu..

Jest strasznie gorąco. Jest sesja. Jest stres. Już tak niewiele.. c.d.n.




















17:34 / 03.06.2007
link
komentarz (0)

dziękuję za uwagę wszystkim literom eM.

poza jedną, tą na zakręcie..





17:06 / 27.05.2007
link
komentarz (0)

Lowe-andrucik taki duży już. Może pomieścić dużo alusi. Alusia tęskni za swoim Andrucikiem. Ma takie bu-bu:(

Możemy na balkoniku, na stoliku, na plaży, w samochodzie. Tak dobrze się zasypia..


18:15 / 16.05.2007
link
komentarz (3)


wciąż tylko w jednej.

powiało burzą. a gdzie słońce? wyemigrowało :|


18:03 / 06.05.2007
link
komentarz (5)

jesteśMY jakby tylko w jednej przestrzeni.


17:30 / 18.04.2007
link
komentarz (10)

Gdy na dzisiejszym wykładzie pani profesor zapytała o nasze ojczyzny prywatne (według typologii S. Ossowskiego), mnóstwo było górek, dolin, wiosek, lasków, bo tata stamtąd, bo tam dzieciństwo, bo dziadek, bo kolonia. A ja? Połowa dzieciństwa w JotGie. Górki, laski i polanki nie są mi więc obce. Co z resztą? No i choćby kogut zapiał po raz pierwszy, Huty wyprzeć się nie mogę. Tak, to moja ojczyzna prywatna. Tutaj się urodziłam, tu wszystko robię i nic nie robię. Jest tak beznadziejna, że aż cudowna. I piękna zarazem. Mówię o tej starej-mojej części, Nowej zaś nie uznaję w stu procentach.

Kiedy tak wspomnę wyczytane opisy XIX-wiecznych miast europejskich, no nic, tylko Huta. Smród, tłok, błądzacy ludzie, menelskie pogawędki, ludzie, którzy robią, a jednak niczego zrobić nie mogą, ludzie, którzy kończą życie na ulicy, przeskakiwani przez innych. Z tą tylko różnicą, że kanalizacja i większa anonimowość. Plus wzmożona emigracja, poczynając od tej do centrum miasta. W centrum śmierdzi turystami i usilnym pragnieniem zaistnienia. Biała dama, Szeratony, Smok (tego podmienili; jak byłam mała, był ogromny..), dziesiątki knajpek i żarłodajni, zabytki, tabliczki, wielcy Polacy i inne cholery. A ja mam tutaj swoje kominy, które zawsze pozwalają mi z łatwością zlokalizować moje okolice. Długie, ogromne, w barwach narodowych słupy. Z nich unoszą się opary, woń, zapach palonych pieniędzy i wszelkich nadziei na nieskażone powietrze. Jest jeszcze jeden. Ten - szerszy i niższy - będący ekspresją uczuć elektrociepłowni, miał zostać niegdyś przyozdobiony malowidłami ukazującymi chmurki. Niestety, projekt nie wypalił i coś tam pojawiło się ledwie na połowie jego powierzchni. Mam też swój plac centralny, bezsensownie nazwany niedawno PC R.Regana. Z PC zdjęto jakiś czas temu (teraz nieźle by na tym zarobili) pomnik Lenina. Chciałabym, by został zwrócony. Niedoczekanie moje, skoro Pałac Kultury chcą rozbierać, bo z komunizmu zbudowany.Są łąki-bagna,z planami przyszłego zagospodarowania (tak, liczę na tę obiecaną kolejkę linową).

I wreszcie, ukochana i przerażająca, Huta pana Sendzimira. Gmach administracji architektonicznie zachwyca. Miałam kiedys okazję udac się w głąb tego potężnego tworu, jakim jest Huta T.S., starą Ładą z panem Henrykiem-pedofilem (czy jak mu tam było). -Tylko uważajcie na głowy, bo czasem z dachu coś spada. Za świetny wrecz uważam pomysł organizowania Sacrum Profanum w jednej ze starych hal. W tej nic na głowy nie spada.Jest natomiast niesamowity klimat. Jakby się na historii siedziało. Gdy chodzimy po krakowskim rynku, mało kto pomyśli, że tędy niegdyś królowie przejeżdżali, bo przecież w ciągu tych lat poziom płyty podniósł się o 2m bodaj. A w Hucie? Czuć jeszcze w tych opuszczonych gmachach zapach metali, gorąca, słuchać stukanie, tłuczenie (polecam tu Zgniatacza dźwięku w Łaźni Nowej, aby usłyszeć, co mam na myśli).

To moje najukochańsze miejsce, buzibuzi dla chłopców-kibicowców i pań na straganie.

"I nie ma przyszłości już innej,
ta pokój i dobro nam śle.
A będziesz na Hucie* ze swoją dziewczyną
i słysząc piosenkę wiedz, że:

O Nowej to Hucie piosenka,
o Nowej to Hucie melodia,
a taka jest prosta i piękna
i taka najmilsza z melodii.

O Nowej to Hucie piosenka,
o Nowej to Hucie są słowa,
jest taka prosta i piękna
i nowa jak Huta jest Nowa."


*teraz już się nie mówi 'na'. Mówi się 'w';)


22:24 / 07.04.2007
link
komentarz (19)
wsk (22:15)
a co gol
Martyna (22:15)
oc?
wsk (22:15)
ogl
Martyna (22:15)
ic
wsk (22:16)
cmu
Martyna (22:16)
bo gadam
wsk (22:16)
kim
Martyna (22:16)
z ludzmi


psst.. ;p





11:51 / 19.03.2007
link
komentarz (21)

brumbrumbrum



Straszna wydaje się być istota ludzka. Gdziekolwiek spojrzeć - widać jej porażkę. Fatum? Raczej popieprzoność natury ludzkiej. Mama antycypuje, dziecko od razu odczuwa idiosynkrazję, akcja - reakcja. Niemal zawsze odwrotna. Wszędzie dysonans. A przecież wszystko jakby tworzone ad hoc.

Czyż nie pięknie wygląda niegdyś najbardziej zakorkowana ulica Krakowa, na której obecnie korek tworzą pojazdy "bezpańskie"?