sinuhe
komentarze
Wpis który komentujesz:




portugalska impresja



rano prezes zatrzymał Józefa w kuchni. Jeden z dwóch współwłaścicieli
firmy. Czarnowłosy niczym Argentyńczyk. Bardziej żywiołowy. Stanowczy.
Będąc dużo mniejszym od pana K. budzi respekt.

Samiec alfa przygląda się uważnie lewemu oku Józefa. Odstępuje dwa kroki.
Mówi, obserwując Józefa bacznie : Portugalczycy byli oczarowani panem ...

przychodzi chwila kiedy zdajesz się docierać do własnej tożsamości Józefie.
Byłeś ostrożny przez wiele lat. Ale poczciwy pan Józef K właśnie wymiękł.
Jeszcze się uśmiecha melancholijnie

Chyba mówi pan o jej żeńskiej części ? - ale jedynie zdolny jest potwierdzić
treść pozwu. Szef wybucha rwanym, demonicznym śmiechem. Młodzi pracownicy
nie trafiają szynką na starannie posmarowane masłem Łomża kanapki. Dzieje się coś
czego nie pojmują : Prezes prowokuje dobrodusznego dinozaura. Pan asystent od
spraw nieokreślonych bliżej, tymczasem stawia kubeczek na stalowym, długim blacie
tuż obok dużego zlewozmywaka. Sypie na wyczucie Kronung Jacobs Gold.
Zalewa wrzątkiem z czajnika. Starannie dobiera cztery nie utracone kosteczki
cukru w kształcie trefli ...

ale tuż obok pojawia się Halszka z sensowną szklaneczką w wisienki. Nie sposób
nie popatrzeć na Halszkę z gór. Halszkę ciemnowłosą, smukłą, w której oczach
szarych nieraz przepływa mgła znad turni. Niech tylko usiądzie kącikiem
na skórzanej sofie. Niech się zamyśli

dziś przez przez zwarte ciało kozicy przebiega jednak dreszcz. Po piegowatej
buzi rozpełza się rozbawienie, jątrzy już nieomal oczy, i szkli długie rzęsy

... Józefie, mnie same spojrzenia nie wystarczą. Ja sobie jeszcze lubię pogadać ...
zaczepnie wtrąca i przesuwa się za stojącego przy blacie stażystę, który
zdumiony patrzy na mnie. Czuje jej obecność nieomal na plecach. A jeszcze
szef tokuje : Całe przyjęcie wspominali , K

oo, Sophii, coś kwili pojednawczo w piersi. Ale asystent Józef K. odpowiada
Halszce szarmancko : Ależ ja lubię patrzeć jak Halszka mówi do mnie. Lubie
ten pojawiający się koniuszek języka niby u Beyonce. I teraz Halszka strzela
błyskającymi oczami. Pokazuje koniuszek w tej wycofywance już za ekspres do
kaw, a lodówkę, jak by to ucieczka między krzakami agrestu. Czyli - myśli K – cała
Górna Galeria wie. A szef niby się śmieje, ocenia ile wart jest basior, i czy mu
przypadkiem nie wydusi pisklaków

ach, to musiało kiedyś nastąpić. Uprzedzał Józefa jeden życzliwy komentator
wczoraj, że brak snu może odwadniać jawę. I jest to jak malowanie na jesionie.
Materiał pęka i w szparze pojawia się rzeczywisty błysk

pan K. zauważył Ją we wtorek. Ktoś miał przyjechać z Lizbony dopiąć
produkcję. Pierwsze ostrzeżenie przyznajmy, wychynęło z z zaciekawionego
oblicza Korsykanki Marcieline, gdzieś w połowie zeszłego tygodnia. Ale Francuzi
z natury są ciekawi i bezpośredni. Ona zaś wiotka , śniada, o udzie jak patyczek.
A Sophie jest dziewczęca. Nieduża o kruczych włosach i nosku w orzełka.
Usta wywinięte namiętnie oczy ciemne. Ciepłe. Niby wywar granatu jej zapach
niepokojący

zobaczyli się z Józefem od razu. Ona tym ułamkiem zwłoki w rozmowie,
przesłała spojrzenie, a kiedy mówi jej buzia nie jest jedynie okrągła i niewinna.
Jej wargi czynią się wymowne. Zachłanne. Jakby głębokousta, a a błona
wewnątrz ciemniejsza, wabiąca niewiadoma jaką obietnicą. Tak, że asystent
Józef K. zwyczajnie się zapomniał. Zrzucił sandałki. Włożył buty
i przyczesał
włosy woda zimną. Dodał kolońskiej. I krzyżowały się te spojrzenia
wzajemne szczodrobliwości do wczoraj wieczór. Bezkarne. Coraz bardziej
wymowne. Bowiem widzimy w sobie wzajemnie ostatnią nowa komórkę.
Film Tarantino o którym trzeba się utwierdzić również z tymi z Lizbony. Plastyk
widzimy nie kobiety. Zimowe opony

a kiedy tak stanęła przy ekspresie wzdłuż całej długości blatu patrzyli
na siebie z Józefem. Na kubki do kawy. Aż zaczęła drobić stópkami w miejscu. Zrozumiał.
Zatoczył okrąg lewą nogą po parkiecie.
Lewą dłoń oparł
na biodrze. Prawą wyprostował z opuszczona dłonią niby dziobem żurawia.
Czekałem. Nie liczył się czas. Czy ktoś nadejdzie. Zrozumiała. Stanęła wyprostowana
bokiem. Przysłoniła podbródek i usta wyprostowana dłonią niczym wachlarzem.

Opuścił dłoń na czoło. Zakreśliłem jej wczorajsza twarz na swojej. Potem
opuścił nieco czoło, aż jej dzisiejsze włosy opadną. Palce sunęły delikatnie
pod tymi włosami, a dochodząc przedziałka pochwycił je wyobraźnią,
między dłonią i kciukiem, odtrącał niesforne, jak Sophii to czyni

noc miał na palcach, kiedy znaczyłem powieki. Piwonie na wargach.
Kalię otworzył dłoń na piersi, odrzucił jak przeczytane strony na jaśniejący
dziś dekolt. Westchnęła głęboko. Potem paznokciem na kciuku przeciął
dolna wargę. Czekał. Krople krwi zebrała na chusteczkę. Powąchała
zachłannie i ze zrozumieniem czarnych oczu szepnęła : Flamenco ...

odwróciła się i drobiąc jak dziewczynka ratowała się projektem

pan K. nie wie, co z tego wyniknie. Nie wie jak bardzo zmieni się jego wizerunek
w firmie. Ona będzie pamiętać Warszawę z sentymentem. Nie jest dużym
i barczystym orłem. Nie jest pięknym i pewnym siebie sokołem. Jest małym
i płowym jastrzębiem, który czasem pragnie poderwać się nocą. Jednym
z ostatnich. Tym tańczącym ...


... i szlag trafił nadzieje na ambitny log, ostatecznie ...



***








Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
kjuik | 2009.11.22 09:05:58

w gazete sie owija cos innego osttanio...:)

mieta | 2009.11.21 21:29:15

Oj przestań że! ;p

sinuhe | 2009.11.21 21:22:20

mieta.czy przyjęła byś przewodniczącego samorządu z zewnątrz ?

mieta | 2009.11.21 19:00:36

Widocznie wtedy byłam bardziej samorządna , niż teraz jestem , to chyba jedyny mozliwy wniosek nie?

sinuhe | 2009.11.21 15:29:47

wiele jest do odrobienia. Ale da się radę

soluska | 2009.11.21 15:22:46

owszem widzialam.

sinuhe | 2009.11.21 14:45:29

kjuik. towar zawsze owija sie w apetyczny papier a nie gazetę po rybach. Mam sposób i umiem go przekazać

kjuik | 2009.11.21 14:32:46

to ne jest odpowiedz na moje zastanowienie;)

soluska | 2009.11.21 13:28:16

nie mi zrdecydowanie niedobrze dzis.;p

ciekawosc to nie problem

sinuhe | 2009.11.21 13:17:18

soluska. Tobie i może dobrze, a mnie pozostaje ciekawość

soluska | 2009.11.21 12:49:49

to chyba dobrze.;)

kot poskladany.

sinuhe | 2009.11.21 00:20:11

metek. nie tyle zagmatwany, co prawdziwy. Tylko sztuka jest przejrzysta

sinuhe | 2009.11.21 00:19:08

mieta. kiedyś potrafiłaś się ze mną drzaźnić Jeszcze pomyślę, że samorządna już nie

metek | 2009.11.20 23:30:32

zagmatwany wpis. ciekawa zapowiedź, czekam

mieta | 2009.11.20 23:23:26

Zygu zygu???? : D

sinuhe | 2009.11.20 21:24:05

makao. niebawem poswiecej sprawom korporacji i mnie w korporacji, cały wpis

sinuhe | 2009.11.20 20:56:38

antidote. jak taurus moja droga, bo spod takiego jestem znaku

antidote | 2009.11.20 17:50:36

płodnyś, sinuhe.

makao | 2009.11.20 17:35:59

zygu zygu :D:D

sinuhe | 2009.11.20 16:20:02

mieta. nie demotywuje ( co za pokrętne słowo ) ja robię Ci zygu zygu ...

mieta | 2009.11.20 16:01:50

Żaden szlag , nie demotywuj się :>

+ Chyba jednak chciałeś spytać , czy działam w samorządzie. ;p
Tak działam , aktywnie ;d

sinuhe | 2009.11.20 15:38:50

anioł. pomagam jednemu bardzo zdolnemu poecie. jest w podobnym wieku. Czyni postepy

aniol | 2009.11.20 15:05:49

chciałabym umieć tak pisać...

sinuhe | 2009.11.20 14:49:52

klementyna. raczej przejrzyste jak pstrągi w górskich potokach

sinuhe | 2009.11.20 14:48:40

kjuik. jeśli już piszę piszę całym sobą

klementyna | 2009.11.20 13:58:41

jedno spojrzeni i od razu jasne się staje

kjuik | 2009.11.20 08:35:41

albo jestem cakliem zboczona, albo zawarles w tym mase erotyzmu;)

sinuhe | 2009.11.20 08:35:22

makao. pracuję w jednej z nich. W jednej z trzech najlepszych w swojej branży. Byłem gdy powstawała.

sinuhe | 2009.11.20 08:26:34

soluska. widziałem Angelę

makao | 2009.11.19 23:02:59

ech ponury obraz korporacji mi sie rysuje przed oczami wyobrazni. choc sam nigdy nie \'pracowalem\' (tak jestem arogancko dumny z tej swej pozornej wolnosci) w potocznym tego slowa znaczeniu, na etat, jako szczurek, to znam ten obraz, widzialem na wlasne oczy. kiedys, w sumie nie tak znowu dawno (wszak jestem jeszcze mlody), moja mama byla szczurkiem, i to takim szybko przechodzacym kolejne czesci labiryntu. jako samotna matka nie majaca oparcia w rodzinie zabierala mnie w delegacje - zwykle dwa dni odbebniala panszczyzne a potem przenosilismy sie do innego hotelu, zostawalismy na weekend i mielismy male wakacje. zjezdzilem tak w sumie calkiem mily kawalek europy, zyskalem troche obycia, przydaje mi sie to czasem^ no ale do rzeczy, zabierala mnie zwykle na takie luzniejsze, bardziej towarzyskie kolacje, wiesz, przyjezdza wycieczka z polski, komitet powitalny, wysylaja ci 3-4 srednio-wysoko postawionych pacholkow i opowiadacie sobie nawzajem rozne dziwne historie usmiechajac sie kurtuazyjnie i czekajac az minie regulaminowe dwie godziny zeby w koncu wrocic do hotelu i zasnac po ciezkim dniu. no i,pomimo ze niektore byly naprawde swietne, zwykle bylem wprost proporcjonalnie zauroczony co zasmucony losem tych ludzi. dajmy na to mediolan (piekne miasto, wracam tam jak tylko moge, naprawde polecam), dwie piekne wloszki, jedna szczegolnie; wygladala na gora trzydziestke, ale mala zmarszczka tu i tam zdradzala wprawionemu obserwatorowi, ze pozory myla; idealna przedstawicielka swojej generacji. pracuje do 19, w tym samym dziale co narzeczony. kochaja sie w przerwie na lunch, bo w domu nie maja czasu. oddaja swoja dusze korporacji w zamian za kilka euro premii, sluzbowy samochod i opieke medyczna w pakiecie. to naprawde nie jest zycie godne czlowieka. to jak bycie malpka w zoo. naprawde swietni ludzie, mogliby cos zrobic, odkryc, czegos dokonac, czegos naprawde prawdziwego. nie tylko wcisnac troche wiecej zlomu japonczykom niz to wynika z planu. bylem wtedy w liceum, obserwowalem ich tak, rozumiejac troche wiecej niz to licealista powinien. i caly czas widzialem w nich pieknych ludzi pod tym makijazem kurtuazji. czas mija, ludzie wspinaja sie po szczebelkach albo z nich spadaja. co tam, za kilka lat nawet ta mala iskierka w oczach zniknie.
chyba troche nie na temat. co tam, ot taka dygresja.

soluska | 2009.11.19 23:01:26

pewnie taaaak.:)

sinuhe | 2009.11.19 22:32:40

soluska i kaisu będzie się podobać takie malowanie ?

sinuhe | 2009.11.19 22:30:28

będzie się nazywał Flamenco na placu Astromeri ...

kaisu | 2009.11.19 22:24:05

przyjemnie się to czytało ^^

soluska | 2009.11.19 22:16:24

sinuhe jastrzebie lowia kurki jakie tylko sobie upodobaja.:))