Juz jakis czas czekalem na odpowiedni moment zeby oficjalnie zakonczyc pisanie nloga, bo i tak z obawy przed urazeniem tych ktorzy go czytali (zwlaszcza Kizii,0) nie zawsze bylem w stanie napisac to co naprawde czulem czy co mnie bolalo. Dziasiaj wkoncu nadszedl ten dzien kiedy koncze pisanie nloga przynajmniej w takiej formie w jakies prowadzilem go do tej pory, czyli czegos w rodzaju e-pamietnika.
Dlaczego akurat dzis?
Dlatego ze i tak juz od pewnego czasu nie aktualizowalem wpisow a dzisiejszy dzien wiele zmienil w moim zyciu i mysle ze to jest dobry moment.
Po 6 miesiacach budowania sobie swojego nowego swiata, w ktorym chyba pierwszy raz w zyciu poczulem sie bezpieczny, szczesliwy i potrzebny, okazalo sie ze ten swiat przypomina raczej domek z kart niz urzeczywistnienie moich marzen. Moze to przesada, moze nie jest tak do konca ale ten moj (a wlasciwie nasz, dwuosobowy,0) swiat okazal sie miec tak silnych fundametow jak sie spodziewalem i wystarczyl jeden "podmuch wiatru" zeby takie podstawy jego budowy (i egzystencji,0) jak szczerosc, zaufanie, czy poswiecenie zachwialy sie.
A na dodatek dostalem jeszcze dzisiaj zaproszenie na slub znajomego (nie T.C.,0). Nie wiem czemu ale podlamalo mnie to troche, chociaz powinienem sie cieszyc jego szczesciem, ale jakos teraz nie potrafie. Moze dlatego ze jeszcze kilka dni temu sami z Kizia planowalismy nasza wspolna daleka przyslosc mimo ze mialem pewne watpliwosci, a dzis... a dzis watpliwosci mam o wiele wiecej i nie wiem jak bedzie wygladalo moje zycie za dni kilka a co dopiero za kilka czy kilkanascie lat.
To by bylo tyle, na tym koncze. Juz raczej nie napisze jak sie zakonczy ta historia (chociaz mam nadzieje ze pozytywnie bo glupota byloby przekreslac najlepsze pol roku zycia jednym dniem,0). Jesli wogole cos bede tu pisal to beda to raczej jakies zlote mysli ludzi madrzejszych ode mnie, albo jakies moje prace (takie krotsze,0).
Dziekuje tym ktorzy to wogole czytali zwlaszcza ze nie bylo was wielu.