2002.09.21 21:44:49 link komentarz (4) |
Mialem juz tu nic nie pisac, ale jednak znowu zmienilem zdanie. Caly ja. Chyba nigdy sie nie zmienie.
W kazdym razie miedzy mna a Kizia wszystko wrocilo do normy, przynajmniej tak sie przynajmniej wydaje. Wiekszosc watpliwosci zniknela, coprawda pare pozostalo i doszlo kilka nowych ale mimo wsyzstko jestesmy w dalszym ciagu razem.
Rzecz ktora sie zmienila w ostatnich dniach to to, ze zaczalem wiecej myslec o przyszlosci. Ale niestety nie doszedlem do zadnych pozytywnych wnioskow, wrecz przeciwnie. Z kazdym dniem coraz bardziej boje sie przyszlosci. Zaczalem dostrzegac ze mimowolnie zaczynam popelniac te same bledy ktore popelnili moi rodzice a ja od zawsze obiecywalem sobie ze nie bede taki jak oni. A teraz nagle zorientowalem sie ze postepuje dokladnie tak samo i ze moje zycie za lat kilkanascie bedzie wygladalo tak jak wygladalo ich zycie jeszcze lat temu kilka, czyli beznadziejnie. Tylko ze do rodzicow, a konkretnie do ojca usmiechnelo sie szczescie, a ja nie sadze zeby mnie moglo spotkac to samo. Coraz bardziej obawiam sie ze moje zycie bedzie dzialalo na zasadzie od pierwszego do pierwszego i nic poza tym. Bedzie pasmem klotni, nienawisci i walki o przetrwanie.
Dziwna rzecz. Czlowiek cale zycie obiecuje sobie ze nie bdzie jak jego rodzice, ze nie popelni ich bledow i nagle dostrzega ze postepuje dokladnie tak jak oni i co gorsza nie jest wstanie zrobic nic by zawrocic z tej drogi a nawet zeby przestac nia podarzac. Chyba zaczne wierzyc w predestynacje, w pewne fatum ktore ciazy nad czlowiekiem i jakby sie nie staral i tak koniec koncow musi wypelnic pisany mu los. Tylko ze boje sie ze bedzie to smutny los.
No i wyszla mi kolejna wielka wypowiedz, ktora w sumie moglbym nazawac rozwazaniem na temat okrutnego przeznaczenia.
|