|
|
'Wyszedł z ziemi...
... nienawidząc. Nienawiść była mu ojcem; nienawiść była mu matką.
Dobrze jest znowu chodzić. Dobrze tak wyskoczyć z ziemi, podnieść się, mocno rozprostować zdrętwiałe ręce i spróbować głęboko wciągnąć powietrze.
Spróbował. Krzyknął.
Nie mógł oddychać. Wyrzucił ręce w górę i próbował oddychać. Nie mógł. [...] Pragnął zapłakać, ale łzy także nie chciały płynąć. Wiedział tylko, że stoi wyprostowany, ze jest martwy i że nie powinien móc chodzić! Nie oddychał, a jednak stał.
Zewsząd otaczały go zapachy świata. Daremnie próbował złowić zapach jesieni. Jesień doszczętnie spaliła ziemię. Wszędzie wokół leżały ruiny lata; rozległe lasy kwitły płomieniem, który powalał coraz to nowe drzewa na leżące już, bezlistne pnie. Dym spalenizny był obfity, niebieski i niewidoczny.
Stał na cmentarzu nienawidząc.'
[Ray Bradbury, Słup Ognia]
Właściwie nienawiść i miłość to dwie strony tej samej monety... właśnie z fascynacją studiuję kunsztownie zdobione 'N' na rewersie.
|
|
|