|nlog.org|
|Flatline|
|historia choroby|
|z tego miesiąca| |ostatnie 20|
|wszystkie|
   
|karta pacjenta|  


gg: 2284994

flatline@poczta.fm

 

 
|oddziały|  


Cariewna
Charon
Chynaa
Galaxy
JohnyBravo
Kes
Lazeg
Ndw@nlog
Ndw@2log
Seshat
Srebrna
Szysz
2lazy2die



Pigeonhead vs Evil Kat
GaduGadu

Bar Mleczny


 

     

IE & Mozilla compatibile
design by flatline
 
concept by lazeg & flatline
of the FX  webgroup

 

 
2006.12.14 16:35:25
 
link
komentarz (2)
 

I think...

... you're gonna find - when all this shit is over and done - I think you're gonna find yourself one smilin' motherfucker. Thing is Butch, right now you got ability. But painful as it may be, ability don't last. Now that's a hard motherfuckin' fact of life, but it's a fact of life your ass is gonna hafta git realistic about. This business is filled to the brim with unrealistic motherfuckers who thought their ass aged like wine. Besides, even if you went all the way, what would you be? Feather-weight champion of the world. Who gives a shit? I doubt you can even get a credit card based on that.

Now the night of the fight, you may fell a slight sting, that's pride fuckin' wit ya. Fuck pride! Pride only hurts, it never helps. Fight through that shit. 'Cause a year from now, when you're kickin' it in the Caribbean you're gonna say, "Marsellus Wallace was right".

[All together - "Marsellus Wallace was right"]

 

 
2006.04.05 12:53:45
 
link
komentarz (1)
 

Zepsuł się...

... zupełnym przypadkiem. Ze starości i zużycia - nie zauważył. Teraz przy każdym ruchu sypał srebrnym pyłem trybików, przekładni, pasów napędowych, dźwigni, zaczepów, kół zamachowych i rurek w delikatnym sosie zużytego smaru... A małe demony, które były w nim od zawsze, by pociągać za swoje dźwigienki i naciskać guziki, uciekały teraz falami jak szczury z tonącego okrętu. Podrygiwał ostatnimi konwulsjami rozbitej mechanicznej zabawki, wraz z utratą części pozbywając się resztek świadomości...

[prawie jak życie]

 

 
2006.02.16 13:43:58
 
link
komentarz (3)
 

Nierzeczywistość...

... delikatnie opływająca minorowe istnienia w dążeniu do doskonałej imitacji życia mieni się wszystkimi kolorami zanegowanego światła. Warto trawić długie godziny w kompletnym bezruchu, chociaż drętwieją wszystkie mięśnie, ostre szpile bólu wbijają się w pięty, więc warto czekać, nieczule odrzucając próby dotarcia ekspedycji ratunkowych, których głosy niosą się wzmacniane przez pękatą pustkę... czekać, aż pojawi się to jedyne rozwiązanie, sublimat doskonałości rozsadzający wszystkie zmienne niby-istnienia i być przy tym, gdy odłamki życia dopiero rozpędzają się nabierając zabójczej prędkości, ale teraz są na tyle ospałe, by bezpiecznie smakować je niby płatki śniegu na języku.

[i don't wanna be me]

 

 
2005.11.25 02:12:04
 
link
komentarz (2)
 

Konfabulacje...

... Zmyślone wypowiedzi służące do wypełniania luk pamięciowych spotykane u osób z ciężkimi zaburzeniami zapamiętywania i przypominania powstałymi w wyniku organicznego uszkodzenia mózgu (np. w psychozie Korsakowa). Wg Berlyne'a (1972) konfabulacje są to fałszywe wspomnienia pojawiające się w stanie jasnej świadomości w związku z otępieniem na tle organicznym. W kogniwistyce, konfabulację uważa się za podstawową czynność umysłu, kluczową w procesach wnioskowania i przewidywania, jako naturalne uzupełnienie braków w wiedzy.

[nie moja rzeczywistość]

 

 
2005.11.23 01:46:41
 
link
komentarz (0)
 

Nie rozumiem...

... tych drapieżnych myśli wypływających z zamierzonych niedoskonałości plastiku, jak obezwładniający uścisk łamiących wszelką wolę... Nie potrafię zacząć przestawać utrzymywać dystansu, gdy nagły zwrot akcji wwierca się boleśnie w podstawę czaszki. Zawieszam 'nie wiem i 'może' niczym ozdoby choinkowe na nędznym szkielecie imitacji życia, by świętować nadchodzącą karykaturę wigilii konania.
 
[just another ordinary low priority life]
 

 

 
2005.10.11 21:42:53
 
link
komentarz (1)
 

Bezradnie obserwował...

... siebie. Z perspektywy stołu, zakurzonej lampy uwieszonej ze wszystkich sił na kablu pod sufitem, szczeliny pomiędzy kafelkami na podłodze, rozedrganej warstwy powietrza otulającej jego skórę. Obserwował z przyrodniczym zainteresowaniem wiekowego naukowca, który w końcu odkrył swój kamień filozoficzny... i beznamiętnie, ponad-namiętnie, szybując bezpiecznie ponad gęstą, lepką cieczą uczuć. Ogarniał zmysłami tandetnie prosekcyjną scenę, gdy lodowate ostrze nieskończonego dystansu z chirurgiczną nonszalancją rozszczepiło jego ciało i nie pozwalając na chwilę oddechu (głębokiego, uspokajającego oddechu w atmosferze okrzepłej rutyny) dotarło do tlącego się jeszcze okrucha życia... Matowym wzrokiem podążał za wznoszącą się coraz wyżej uwolnioną przed chwila iskrą, by z ponurą satysfakcją dostrzec ją w końcu zatrzaśniętą w potrzasku ordynarnej codzienności.
 
[lost my forwarding address]
 

 

 
2005.06.08 23:48:40
 
link
komentarz (3)
 

' "I'd always lived in the room,"...

... he said. "I couldn't remember ever having lived in any other room." The room's walls were yellowed white plaster. It contained two pieces of furniture. One was a plain wooden chair, the other an iron bedstead painted white. The paint had chipped and flaked, revealing the black iron. The mattress on the bed was bare. Stained ticking with faded brown stripes. A single bulb dangled above the bed on a twisted length of black wire. Case could see the thick coating of dust on the bulb's upper curve. Riviera opened his eyes. "I'd been alone in the room, always." He sat on the chair, facing the bed. The blue coals still burned in the black flower on his lapel. "I don't know when I first began to dream of her," he said, "but I do remember that at first she was only a haze, a shadow." '

[Słuchając po niewłaściwej stronie lornetki]


 

 
2005.06.04 21:11:04
 
link
komentarz (5)
 

Właściwie to byłby trzeci, ...

... 24, arytmetyka nie kłamie, no może w tym przypadku pozwala sobie na komfort niedopowiedzenia, bo jakby nie patrzeć gdzieś pomiędzy to wszystko trzeba jeszcze upchnąć jakieś życie...

[Śpiiiiiiiisz...?]

 

 
2005.05.12 00:31:20
 
link
komentarz (2)
 

Myślę kodem...

... właściwie... Kodem i?


zarastam


[a echa niosą się w nieskończoność]

 

 
2005.04.28 23:38:43
 
link
komentarz (6)
 

Pochylony nad swoją bezsensowną...

... pracą, podswiadomie odczuwał wwiercający mu się w kark wzrok. Poczuł się zwykłą papierową postacią, którą ktoś właśnie zczytuje litera po literze z kart dobrze znanej mu, nędznej powieści...

Była lekko zdziwiona, gdy wyprzedzając ją o ułamek sekundy, zadał szykowane dla niego pytanie. Punkt wyjścia rozrastając się do wypalającego oczy modelu gwiazdy zmusił go do odwrócenia wzroku na ułamek sekundy, właśnie ten, potrzebny, by dostrzec błysk rozbawienia w jej tęczówkach, na moment przed tym zanim zauważył matowy ciężar przerdzewiałej śmierci.

 
[irytujące granice rzeczywistości odbijają bezsens trwania?]
 

 

 
2005.03.08 14:49:02
 
link
komentarz (2)
 

Ciekawie jest...

... od strzępów wymagać współczucia.
 
[nuked]
 

 

 
2005.01.11 00:24:52
 
link
komentarz (5)
 

Karmię się...

... krystalicznie czystym destylatem złudzeń.

[W tym właśnie momencie powinienem postrzelić się w stopę i mieć nadzieję, że dostanę wypiskę zwalniającą mnie z frontu zwanego życiem...]

 

 
2004.12.04 00:01:04
 
link
komentarz (5)
 

Mózg puścił mu...

... jego własne życie w zwolnionym tempie... zajadając się mentalnym popcornem, z masochistyczną przyjemnością śledził zapisy swoich wielopoziomowych błędów (z różnych ujęć) zarejestrowanych z ponaddokumentalną dokładnością... 'Sehr gut', wyrwało jego obserwowane ja z odrętwienia, 'topsze szobje ratzić', będące zaplątanym w sieć własnej samooceny komentarzem do jego wątpliwych umiejętności. Miał ochotę krzyczeć do wnętrza własnej głowy, próbując przenicować uderzeniami fal dźwiękowych wszystkie komórki odpowiedzialne za pamięć, wspomnienia... wszystko.
 
[... conspiracy of one...]
 

 

 
2004.11.23 22:56:21
 
link
komentarz (1)
 

Read my lips...

    ... and speak out loud
    My fingertips are more than proud
    To touch your skin, to feel your face
    I'm drowning in y our sweet embrace...
 
[Diary of Dreams]
 

 

 
2004.11.10 01:12:38
 
link
komentarz (2)
 

Flirtując z komercją...


|Proxima|Backstage pass|


[A w Proxie było właśnie tak... znaczy się trochę bardziej beznadziejnie...]
 

 

 
2004.11.07 01:23:37
 
link
komentarz (2)
 

Otulony Mrokiem...

... szybował nisko ponad światłami Niebios.
 
[... niczym garść popiołu...]
 

 

 
2004.11.05 23:56:42
 
link
komentarz (1)
 

W jakimś zasklepionym...

... zakamarku mojego umysłu, wciśnięty gdzieś pomiędzy synapsy, stoi starannie ustawiony, wiecznie spakowany komplet walizek.

Komplet kompletny.

Jedyny.

Na specjalną okazję.

Z mosiężnymi okuciami, skórzanymi bokami, całkowicie nietknięty patyną zużycia. Każda walizka ma swoje przeznaczenie - w tej, chyba największej, poupychane są wspomnienia - najlepsze? - destylat chwil uchwyconych. Inne, mniejsze, mieszczą w sobie kolce rozczarowań, lodowe sople wściekłości, małe flakoniki pełne żrącego żalu i palącej goryczy. Jest jeszcze jedna, najmniejsza, właściwie bagaż podręczny, cała wypełniona kartonikami ze wszystkimi możliwymi odmianami słowa „żegnaj”...
 
[foolishly wishing for another chance…]
 

 

 
2004.11.04 01:14:04
 
link
komentarz (4)
 

Tysiące metrów taśmy,...

... zawierającej wywiady z samym sobą, piętrzyły się przed nim w martwym chaosie na blacie biurka. Nie potrafił już nic więcej z siebie wyekstrahować – godziny gwałtownych pytań i chwiejnych odpowiedzi zbudowały przed nim konstrukcję obnażającą każdy możliwy aspekt własnego życia, każdy możliwy zaułek jego psychiki. Szum przesuwającej się po głowicy taśmy towarzyszył mu przez... nie potrafił nawet powiedzieć jak długo poddawał się tym autotorturom. Teraz efekt kłębił się przed nim, a on czuł jak każdy milimetr tworzywa przyciąga jego uzbrojoną w nożyczki rękę. Jednak nie mógł się wciąż zdecydować. Nie mógł podjąć decyzji, od którego momentu rozpocząć ów bezsensowny zabieg przeredagowywania własnego ‘ja’...
 
[zamazane]
 

 

 
2004.10.31 20:10:23
 
link
komentarz (4)
 



[...chyba właśnie oczy...]

 

 
2004.10.31 00:24:32
 
link
komentarz (2)
 

Przez czas własny...

... przechodził już całkowicie wyjedzony. Małymi kęsami, wycinanymi za pomocą łyżeczki koktajlowej, oddawał siebie tylko po to, by pozwolić się przeżuć i przetrawić, obrazić własną lichością smaku. Odbite spojrzenie zamkniętych oczu potrafiło jedynie tropić postępującą nicość własnego jestestwa, gnębionego graniczną powolnością procesu. A gdy jedynym określeniem jego ‘ja’ pozostawały już tylko cienkie jak pergamin zarysy dawnej, ostatecznie wyżartej, formy...
 
[Szukałeś już w szufladzie?]
 

 

 
2004.10.29 00:59:05
 
link
komentarz (2)
 

... przywiązany długim łańcuchem...

... papierosów do tego przedwczorajszego dnia, zdarzającego się przed wiekami, wciąż. Z perspektywy żaru oświetlającego kości policzkowe, w niemal kompletnym mroku, można zawsze pokusić się o dystans odpowiedni nawet do ogarnięcia całej genezy własnej destrukcji, tylko po to, by szukać doskonalszego odcienia pomarańczowej czerwieni, odpowiedzialnej za mimowolne powroty wciąż tam, do tego dnia, przedwczorajszego, zepchniętego gdzieś na krańce istoty czasu. Znów rozbłysk, tak krótki jak to cięcie, które z cichym świstem smagnęło go po splocie myśli, w którym zawsze podejrzewał, że mieści się jego dusza... zabawne, jak relatywnie może się zrobić, gdy wypuścić swoje myśli niczym garść wody w warunkach kompletnego braku ciążenia, zawieszając je w naturalnej stopklatce nie-biegu nie-czasu, jak ten, który wciąż będąc przedwczorajszym, ucieka niczym najdalsze galaktyki. Ciepło żaru odrobinę bliżej palców, znane, a przecież wzbudzające atawistyczny lęk i fascynację, dokładnie tak samo jak piekąca rana, o której już prawie zapomniał na nowo, by móc odsunąć się od swojego stalowozimnego gniewu, który przez te wszystkie przedwczorajsze lata zapuścił zachłanne korzenie właśnie przez tę szczelinę w duszy, będącą wynikiem chirurgicznie precyzyjnego cięcia nienawistnej jedności, wzbudzającej w nim niemalże torsje, jak ten pierwszy pomarańczowożółty żar zbliżający się coraz bliżej do ust, wypełniający je poczuciem niezależności... W kolejnych krwistoczerwonych chwilach, nieczytelnych jak te powidoki powracające z przedwczoraj, chociaż może mają już prawo być nieczytelne, w końcu to przedwczoraj zaistniało jeszcze trochę wcześniej niż popiół, szarzejący właśnie w ostatniej drodze na dół, cześć jego pamięci, gdy przechodzi przez odcień wiśniowy w kierunku martwej czerni, a więc tam w tych chwilach wyświechtanych, niczym znoszone wspomnienia, wyciągane za każdym razem, gdy chciał się sprzedać z niesmakiem w swojej dopiero co pokancerowanej duszy, w nich właśnie zagubił się z takim przekonaniem, że sam nawet bał się odnaleźć.
 
[Twój lekarz lub farmaceuta pomoże Ci rzucić czytanie]
 

 

 
2004.10.28 22:01:40
 
link
komentarz (5)
 


 


[science?]
 

 

 
2004.10.27 09:12:04
 
link
komentarz (7)
 

A zamist serca...

...blaszany świerszcz...
 
[oczywizm]
 

 

 
2004.06.22 09:50:08
 
link
komentarz (7)
 

Desert...

... Sessions (7-8);

[... krzyżowy...]

 

 
2004.06.14 23:13:40
 
link
komentarz (2)
 

'No i żyjesz sobie...

... na tym Księżycu, całkiem wygodnie, rozumiesz, znajomi, dziewczyna, praca jak to tam - raczej lekka, czasem może trochę atmosfery brakuje, ale ogólnie standard niczego sobie, no i wyobraź sobie, że nagle okazuje się, że ten wzmiankowany już kawałek raju, czyli Księżyc, no, on wcale się nie znajduje na księżycu, tylko dajmy na to w Starachowicach, albo w innej Brazylii, tak że z dnia na dzień okazuje się, że zostałeś sam jak palec, no bo przecież cała ta wesoła ferajna, znaczy znajomi, to przecież znałeś ich z Księżyca, a nie z jakiejś nikomu nie znanej bliżej dziury, dajmy na to Warszawy jakiejś, no i wtedy okazuje się że tak jakby wszystkich znasz a nie ma do kogo gęby otworzyć... no i robota też jakby od razu cięższa...'
 
[O_o]
 

 

 
2004.06.13 23:49:08
 
link
komentarz (1)
 

Dystans...

... przydaje atrakcyjności. Wzrok staje się niewolnikiem lokalnego środka ciężkości mikrowszechświata, który niczym czarna dziura absorbuje całą możliwą uwagę, do czasu aż... Niekontrolowany lot ku nowoodkrytemu słońcu zostaje brutalnie przerwany przez pierwsze guzy i siniaki nabite o przezroczystą taflę, jak zawsze niepozwalającą na ostatni krok.
Zaparowana przez oddech szyba zmienia rodzącą się gwiazdę w dogorywający ogarek swiecy...
 
[Walking after you?]
 

 

 
2004.06.13 05:40:28
 
link
komentarz (3)
 

... to słowa powtarzane...

... po tysiąckroć, niczym życiodajna mantra, jedyny sens. Wiara przychodzi z czasem, gdy powtarzany w nieskończoność wzór głosek wypali w najwrażliwszych komórkach mózgu niezacieralną ścieżkę, zalaną szarym ołowiem całkowitego przekonania. A potem...
 
[znam na pamięć kolejną bezsenną noc]
 

 

 
2004.06.08 09:46:48
 
link
komentarz (5)
 

 

 
2004.06.04 22:04:54
 
link
komentarz (4)
 

Coraz częściej czuł się...

... jak podglądacz, który obserwując innych przez okno swojego życia potrafił jedynie zazdrościć. Namacalnym dowodem na to, że sam istnieje, stawało się codzienne, niemalże rytualne udowadnianie sobie możliwości zniszczenia innych... dzień po dniu, metodycznie, bez zniechęcenia czy zmęczenia, bez chęci odmiany, musiał. Musiał, chciał, konsumował łańcuszki drobnych zdarzeń udowadniających zależność fragmentów otoczenia od niego... Rozbijając rzeczywistość na coraz mniejsze odłamki, z których każdy musiał nosić ślady jego gnijącego dotyku, zgubił ostatni moment odwrotu...
Miałkie odbicie świata wciągnęło go, wypluwając gdzieś na ostatnich przedmieściach wszechświata, zamarźniętego, otoczonego brokatową mgiełką nieżywych wspomnień.
 
[metrowa dziesięciominutówka]
 

 

 
2004.06.04 06:12:27
 
link
komentarz (4)
 

Komu chce się życ...

... o 6 rano...?
 
[... gdy późny barok bezowocnej nocy chyli się ku upadkowi...]
 

 

 
2004.06.02 20:56:44
 
link
komentarz (1)
 

Poobijane do krwi kostki pięsci...

... raz po raz bezładnie okładały betonową ścianę. Stał naprzeciw swojego nieczułego na ciosy przeciwnika starając się przelać na niego bladoniebieską wciekłość piętrząca się za szkłem całkowicie przezroczystych oczu... znowu opadł z sił... osuwając się po pionowej powierzchni niczym marionetka, której ktoś w przypływie litości przeciął sznurki, w ostatnim przebłysku świadomości oślepłymi ustami błagał...
 
[pieką... oczy...?]
 

 

 
2004.06.02 00:24:14
 
link
komentarz (2)
 

Stary poobijany Wostok...

... z niewyobrażalnym mozołem odmierzył kolejną sekundę. Ciche "cyk" dotarło do jego uszu, gdy miało już siłę fali uderzeniowej. Strząsnął z siebie pył, który posypał się z pęknięć w ścinach i z napięciem wpił wzrok spowrotem w zetlały cyferblat. Nie patrząc sięgnął po kolejnego papierosa - zapalając go, prawie poparzył sobie palce... Siedział tak już trwające wieczność 13 sekund i prawdę mówiąc nie mógł doczekać się następnej. Początkowo było mu żal starego chronometru, który przesuwał wskazówki z takim trudem, jakby miał za chwilę oddać duszę demonom czasu... pozwolił sobie nawet na chwilę odejść, by znaleźć jakies narzędzie, dzięki któremu mógłby dotrzeć do werku i... właściwie nie wiedział co, nigdy nawet nie próbował sobie wyobrazić jak działa zwykły, normalny mechaniczny zegarek. Gdzieś w okolicach 7 sekundy miał już na tyle dość, że ruszył na poszukiwania narzędzia o wiele mniej subtelnego - młotka, aby szybko i sprawnie zakończyć męki mechanizmu. Teraz jednak, po upływie setek tysięcy lat zamkniętych w 6 sekundach, wiedział już, że ten przedmiot jest mu tutaj jedynym towarzyszem i rozrywką, więc...
Przymrużył tylko oczy, by osłonić je przed pyłem, gdy kolejny fragment czasu odprysnął pod siłą wskazówki i z rykiem samolotu przekraczającego barierę dźwięku przemknął mu tuż nad lewym uchem...
 
[... następny pusty, tylko nie oglądaj się...]
 

 

 
2003.12.01 17:35:34
 
link
komentarz (3)
 

You can stand all night


    At a red light anywhere in town
    Hailing maries left and right
    But none of them slow down
    I seen the best of men go past
    I don't wanna be the last........
 
    
 

 

 
2003.11.26 01:02:25
 
link
komentarz (4)
 

Zycie znów zaczęło odłazić...

... od rzeczywistości niczym farba od bardzo dawno pomalowanej ściany. Gdy zagląda się w tworzące się szczeliny, ma się wrażenie czegoś niesamowitego, pulsujący rytm odsłoniętej rzeczywistościany hipnotyzuje zmysły, zaprasza by smakowac go dotykiem... Ile trzeba czasu by zrozumieć, że to tylko bezwład emocji, chaos myślenia...? Sama inercja istnienia już nie wystarczy, by utrzymać się chociaż gdzieś blisko powierzchni...
 

 

 
2003.11.25 00:33:43
 
link
komentarz (3)
 

Ciężkie buty zachrzęściły...

... na żwirze pobocza, gdy odchodził od samochodu. Mgła, która pojawiła się jakiś czas temu, gęstniała coraz bardziej. Uśmiechnął się do siebie - natura zadbała o odpowiednią oprawę... byłoby to problemem, gdyby musiał polegać jedynie na swoich oczach, ale to miejsce go w jakis sposób przyciągało... przyciągało od bardzo dawna, zawsze było jasne niczym gwiazda, po prostu dawniej nie umiał odczytać specyficznego sygnału. Teraz, będąc już tak blisko, paradoksalnie, pozostawał całkowicie spokojny, więcej nawet, zadowolony, że dzieje się to właśnie tu i teraz, w taki a nie inny sposób... Doszedł do resztek niewysokiego muru, dziś ledwie gdzieniegdzie wystającego ponad trawę. Bez trudu odnalazł miejsce, gdzie dawniej znajdowała się brama. Wiedział, jak ważne jest, by przekroczyć granicę właśnie w tym miejscu. Przed jego oczami zamajaczył, niczym tandetne holo w salonie gier, obraz zrobionej z grubych prętów kraty, zabezpieczonej potężną kłódką... jeden szybki ruch ręką rozwiał iluzję. Mgła przerzedziła się, ukazując mu niską trawę i metodycznie powyłamywane nagrobki. Przez chwilę zastanawiał się, dlaczego ktoś zadał sobie tyle trudu, by połamać grube kamienne płyty tuż przy nasadach, zamiast je po prostu poprzewracać, po chwili dopiero uświadomił sobie co to mogło oznaczać... po tylu latach, spóźniony? Jednak parę sekund wystarczyło, by odetchnął głęboko, by do głowy napłynęła myśl, że ten akt desperacji tak naprawdę nie odegrał żadnej roli, że mogłby być 2 tygodnie wcześniej, albo pięć lat poźniej i i tak przybyłby akurat o czasie... Mgła zniknęła zupełnie, a on, przechadzająć się pomiędzy resztkami nagrobków, ogrzewał się ciepłem wspomnień... wspomnień swoich oraz tych, które właśnie poznawał, przesączających się do jego pamięci... lata... jego 'ja' rozciągało się teraz na więcej niż kiedykolwiek był w stanie sobie wyobrazić. Tuż przed świtem był gotów. Położył się na trawie, w miejscu, o którym wiedział, że nie jest przez nikogo zajęte.
 
Nadeszli.
 

 

 
2003.11.23 01:04:14
 
link
komentarz (1)
 

fabryka_04



 
[No time Toulouse...]
 
 

 
2003.11.12 00:07:55
 
link
komentarz (2)
 

Throw away my dreams


    This fight for my life isn't getting behind me
    And I've been told to scream
    Where no one can hear me, it doesn't mean nothing

    So make me believe
    Just take me away from this hell I've created
    And I'm afraid
    I'm breaking my own vows knowing I'll go down in flames

    I know this can't be right
    There's got to be something more that I can live for
    And I can only hide
    Inside of this sickness for so long again

    [...]

    Make me believe
    Just take me away from temptation that's calling me
    And I'm afraid
    I'm breaking my own vows knowing I'll go down in flames

    Running in circles
    Confusion is calling my name
    Hiding inside of this poisoning madness again
    I'm tired, I'm broken
    I'm walking along with the dead
    Will I ever feel like I once did?

    [...]
 

 

 
2003.11.05 23:42:01
 
link
komentarz (7)
 

Papieros wolno dopalał się...

... tkwiąc bezużytecznie pomiędzy jego palcami. Od dłuższego czasu siedział w całkowitym bezruchu, o czym świadczył coraz dłuższy słupek popiołu... Siedział na brzegu niezaścielonego łóżka, w obskórnym pokoju, w którym każdy z niewielu przedmiotów pokryty był patyną rys świadczącą o długim i intensywnym użytkowaniu. Szafka, łóżko, obtłuczone lustro, zdewastowana łazienka, kalekie krzesło... Na początku był rozczarowany - nie spodziewał się, że tu będzie tak... tak zwyczajnie. Potem był wściekły, bo okazało się, że prawie wszystko tu jest niemożliwie statyczne i ograniczone. Krzesło bez jednej nogi dawało się przesunąc, nie wiedzieć czemu, tylko o parę centymetów w lewo, zaścielenie łóżka było niemożliwe (pościel w nieładzie, ale jakby była przynitowana,0), a przejście przez dwoje drzwi zawsze prowadziło do punktu wyjscia. Stracił rachubę czasu, stawał się dokładnie taki jak otoczenie... Papieros poparzył mu palce. Ze złością rzucił go na podłogę, wykonujac przy tym pierwszy od dłuższego czasu energiczny ruch. Nie był w stanie znosić tego dłużej... Położył sie na beznadziejnie niewygodnej, zesztywniałej pościeli, zacisnął mocno powieki i wraz z ostatnim wdechem zatęchłego powietrza wyobraził sobie rzeczywistość...
 

 

 
2003.11.04 01:32:10
 
link
komentarz (4)
 

Białe ściany, białe...

... kafelki antypoślizgowe na podłodze, białe kitle, zabielone do połowy okna... Siedział gdzieś w kącie, specjalnie tak go usadzili, żeby nie rzucał sie w oczy, nie denerwował pacjentów i personelu. Na drżące ramiona ktoś narzucił litościwie gruby koc. W rozdygotane ręce włożono mu do połowy wypełniony kubek z jakąś ciepłą cieczą. Wiedział dlaczego tylko do połowy - gdyby była choć kropla więcej, zaraz zostałaby wychlupana - pośrednio z powodu wstrząsających nim dreszczy. Ale po co ten płyn...? Aha, ktoś nawet położył zgrabny zestaw pigułek do połknięcia... pedantycznie ułożone na serwetce, od najmniejszej do największej... pamiętał nawet słowa: "Proszę teraz to połknąć, a zaraz ktoś się panem zajmie". To "zaraz" trwało już dobre paredziesiąt minut. Gdyby komuś się chciało, mógłby się zastanowić dlaczego kubek z płynem wciąż paruje, a trzymająca go postać wciąż dygocze...
 
Zniknął.
 
Nie - wyszedł - właśnie zniknął. Zauważyło to tylko powietrze, z cichym odgłosem implozji zajmując opuszczoną przestrzeń, i koc, jakby niechętnie poddający się prawu grawitacji, obrażony, że ktoś odebrał mu sens bytu. Kubek załapał sie na przejażdżkę...
 

 

 
2003.11.02 22:28:11
 
link
komentarz (6)
 

Ostatni oddech i...

... ledwo zauważalnym ruchem, dyskretnie stanął obok siebie. Przyglądał się przez chwilę swojej teoretycznie zrelaksowanej twarzy wiedząc, że gdzieś tuż pod tą maską spokoju kryją się głębokie bruzdy nigdy do końca nie zagojonych ran. Kolejny płytki oddech. Podszedł bliżej, stając ze sobą twarzą w twarz, patrząc w swoje zamknięte oczy. Drgnięcie gałki ocznej pod powieką wystarczyło, by się zdecydował. Szybkim krokiem obszedł półleżącą postać, ustawił się za nią. Wypielęgnowane ręce spoczęły na głowie jego alterego. Nie mógł sobie pozwolić na zwłokę... dlugimi palcami zaczął przesuwać myśli, wspomnienia, refleksje w swojej własnej głowie, starając się uzyskać, niczym w dziecinnej układance ten jedyny pożądany obraz... jego ruchy stawały się coraz szybsze, bardziej nerwowe a mniej pewne. Czas doganiał go w zastraszającym tempie, już, już zaglądał mu przez ramię... Ostatnim ruchem, w ostatniej chwili, tylko przez własną nieuwagę, zburzył całą misterną, prawie już skończoną budowlę.
 
Obudź się!
 
[Tylko zły sen, tylko sen, zły sen, nic więcej tylko sen, zły, tylko...]
 

 

 
2003.09.22 22:38:17
 
link
komentarz (9)
 

Stali naprzeciw siebie.

    On i Burza. Ona oplatając go swymi piorunami, on starając się w szaleńczym tańcu kropli deszczu odnaleźć ludzką twarz.
 
[rozmowy zamarynowane]
 

 

 
2003.09.19 18:21:38
 
link
komentarz (4)
 

Siedział stukając...

... jednym kieliszkiem o drugi. Oczy, bładzące gdzieś w okolicy głowy, szukały znajomych nieprawidłowości w powierzchni rzeczywistości. Bezwładnie opadająca ręka z łoskotem zahaczyła o przepływające obłoki... wywołał deszcz chwil, rozpryskujących się na momenty o blat biurka. Czas zaczął spływać nieregularna strużką, która w kontakcie z 'teraz' zapłonęła zielonkawym płomieniem. Gdy dopłyneła do jego stopy... już wiedział...
 
[zmiany są tworzywem życia]
 

 

 
2003.08.27 02:35:33
 
link
komentarz (5)
 

Zimne światło sodowej latarni...

... sączyło się przez okno, prześwietlając jego głowę i rzutując jego fantasmagorie na przeciwległą ścianę. Z czoła płatami schodziła mu skóra, głupkowaty, zezowaty uśmiech nie chciał odpaść mu od twarzy... Niczym wąż zjadający swój własny ogon, chłonął swe wizje, dostając jednocześnie impuls, by tworzyć następne... sprzężenie zwrotne zawzięcie walczyło z resztkami świadomości. Wypalił się nad ranem, tuż przed wschodem słońca.
 
[niesenność z wdziękiem trzymająca za gardło]
 

 

 
2003.08.26 00:21:33
 
link
komentarz (1)
 

Wyglądając z pudełka...

... myślami smakował odległe niebo. Jedyny widok, gdy leży się na plecach, dobrowolnie zgadzając się na poczwórne ograniczenie. Wystarczało. Widoki zapierałyby dech w piersi, jednak jemu szkoda było czasu na oddychanie. Przyspieszał i spowalniał, pieścił swoje zmysły modulowanymi kształtami o fantastycznych barwach... wszystko przepływało gdzieś pod stropem jego myśli i nad podłogą jego uczuć... Ale nienawidził, gdy ktoś bezceremonialnie "... niebo robi się już jesienne... " odbierał mu spokój kontemplacji. Karmił się najczystszą sztuką spod ręki Natury... rosnąc w siłę, czuł, że mógłby... mógłby nawet spróbować... prawie na pewno mógłby opuścić swoje drewniane więzienie. Wstać.
 
Bał się. [...] .
 
 
 
 "- .. sierpnia o 15.... (...,0) protracil samochod.."
 "- niestety skutecznie..."

 

 

 
2003.08.12 08:38:46
 
link
komentarz (1)
 

"Skoncentrował się więc, by zapisać w źrenicach...

... tę na wpół odsłoniętą tajemnicę, która stała sie jego obsesją; przeczucie najkrótszej zmiennej chwili, w której może kryje się wyjaśnienie wszystkiego. Tu jest sekret, sekret widoczny, ledwie maskowany oczywistością. Inną sprawą jest wydobycie go i zrozumienie - wiedział jednak, że nie będzie miał na to czasu, bo w każdej chwili pijani, kapryśni bogowie, nie wiedzący o tym, ze kiedy śnią, stwarzają rzeczywistość, obudzą się, ziewając, i wszystko to zniknie, jakby nigdy nie istniało."
                                                [Arturo Perez-Reverte, Cmentarzysko zaginionych statków]
 

 

 
2003.07.19 19:52:25
 
link
komentarz (2)
 

He lost one...

... of his few good eyes. Again. The good thing was that he gained another 3 fingers...
 
 
 
    His spectral cloak was spreading into the night...
 
[... into apathy...]
 

 

 
2003.07.09 01:10:24
 
link
komentarz (4)
 

Naciągając na ramiona sztruksową kurtkę...

... zgarnął ze stolika kluczyki. Juz po chwili biały Challenger zawracał na podjeździe, by po paru sekundach zniknać za zakrętem. Rozpędzał się coraz bardziej, pomimo tego, że był jeszcze na terenie miasteczka. Niemalże automatycznie znalazł zjazd na autostradę. Z rykiem silnika przyspieszał, omijając nieliczne o tej porze samochody... Próbując dogonić horyzont...

* * *

    Przy tej prędkości wszystko zostawało za nim nadzwyczaj łatwo... gdzieś na samym początku zgubił swój cel. Pęd powietrza pozbawił go dystansu, punktów odniesienia, moralności... przez chwilę u ramion łopotał mu sens, lecz i on uleciał w wieczorne niebo... chwilę później dołączyła do niego nadzieja... Kolejne fragmenty jego 'ja' znaczyły przejechaną droge niczym zetlały materiał. Ścigał się już tylko z własnymi majakami, wciąż jednak zostając w tyle... W pewnym momencie, po raz pierwszy od dłuższego czasu, zauważył kogoś jeszcze na drodze... Motocyklista na chopperze lakierowanym w kolorze bezksięzycowej nocy wydał mu się dziwnie znajomy. Dopiero, gdy wyprzedzając go zrównał się z nim na chwilę i spojrzał w oczodoły, w których gdzieś w nieskończoności płonęly lodowate iskierki...
 
[... struggling with voices...]
 

 

 
2003.06.26 23:37:36
 
link
komentarz (3)
 

'Właściwie staram się nie utrzymywać...

... kontaktów z żywymi' - odpowiedział dyplomatycznie, po czym, intonując jakąś niemelodyjną pieśń, nad wyraz spokojnie powrócił do przyzywania demonów...
 

 

 
2003.06.24 23:03:53
 
link
komentarz (1)
 

   'Szła, nie patrząc, dokąd idzie.

    Chór głosów wciąż krzyczał w jej głowie, zagłuszając wszystkie inne dźwięki. Głosy bezustannie zmieniały ton i natężenie - rozkazywały, groziły, nawoływały, pocieszały - ale ich już nie słuchała. Nie miało to najmniejszego sensu.
    Szła, obojętna na wszystko i nie zaczepiana przez nikogo, przez tłum i pustkę, przez mgłę. W końcu usiadła w bramie jakiegoś domu. Patrzyła na przechodzących ludzi. Wszyscy bez wyjątku spieszyli się dokądś, a ich twarze wydawały się identyczne - wszystkie jednakowo szare i pozbawione wyrazu.
    Głosy przycichły, lecz ona nie zwróciła na to uwagi.
    Tłum przechodniów przerzedzał się stopniowo. Wreszcie ulica opustoszała. Dziewczyna została sama. To też nie miało dla niej znaczenia.
    Mżył deszcz. Drżała z chłodu. Bandaże na dłoniach zamokły, boleśnie ocierały i drażniły skórę.Zamknęła oczy i starała się je ignorować.
    Zapomnieć o bólu, zapomnieć o...
    Zapomnieć.'
 
    [... tylko czytam...]
 

 

 
2003.06.22 22:33:17
 
link
komentarz (3)
 

'Nie zastanawiałeś się,...

... co by się stało, gdyby Czas nie był tylko Przestrzenią skręconą pod kątem prostym?'
 

 

 
2003.06.22 00:15:45
 
link
komentarz (3)
 

Stał lekko pochylony pod naporem słów,...

... opływających go z każdej strony. Potok wyrazów sięgał mu już do kolan, a on, walcząc, by utrzymać równowagę, nie mógł wciąż wyłowić znaczenia...
 

 

 
2003.06.17 22:22:20
 
link
komentarz (5)
 

Here, under the Lionstone,...

... lies Great Modulus, Master of all Carrier Waves...
 
[Zaraz mi odjebie... ]
 

 

 
2003.06.16 21:21:54
 
link
komentarz (7)
 

'Uciekłem z tej komnaty...

... i z tego pałacu, zdjęty strachem. Burza jeszcze szalała w całej pełni, gdy wkroczyłem w starą aleję. Znienacka dziwne światło padło na drogę i odwróciłem głowę, aby zobaczyć, skąd mogła wytrysnąć jasność tak osobliwa, ponieważ za sobą miałem tylko obszerny pałac wraz ze wszystkimi jego cieniami. Brzask pochodził od pełni księżycowej, która zachodziła, krwawo purpurowiejąc, i przeświecała teraz jaskrawo poprzez zaledwo ongi widoczną szczelinę biegnącą, jak nadmieniłem, zygzakiem wzdłuż budynku od dachu aż do podstawy. Gdym się przyglądał, szczelina owa rozszerzyła się szybko. Raz jeszcze nadbiegł wicher, raz jeszcze zakłębił się wir szalony - i cały krąg księżyca zalśnił mi nagle w oczy. Doznałem zawrotu głowy, gdym ujrzał, jak potężne mury rozpadły się na dwoje. Zahuczało coś przeciągle, zagrzmiało głucho jak odgłos tysiąca wodospadów - i głęboki spleśniały staw, u stóp mych tkwiący, posępny w milczeniu zawarł swe fale nad szczątkami Domu Usherów.'
                                                               [Edgar Allan Poe, Zagłada Domu Usherów]
 
[Boże, jak ja uwielbiam taką pogodę...]
 

 

 
2003.06.15 02:40:47
 
link
komentarz (9)
 

Ta sesja zdawała się...

... nie mieć końca. Wokół walały się puste piankowe kubki po kawie, dwa z nich wypełnione niedopałkami, które powoli nasiąkały resztkami płynu. Siedział w wypełnionym połmrokiem pokoju, nisko pochylając się nad stołem. Masywne słuchawki zakrywały mu uszy, a on raz po raz zaciągajac się papierosem, uważnie wsłuchiwał sie w słowa. Właściwie jedyne, co pozwalało mu jeszcze pracować, to utrwalona przez lata rutyna. Wychwytywał cały czas właściwe słowa w tekście, zastępując je aktualnie poprawnymi... Z tego co wiedział, miał od 30 do 60 sekund wyprzedzenia względem transmisji, która szła już z jego korektą.... 'Popraw: "zasługą wszystkich" na "naszą zasługą"' wymamrotał cicho do mikrofonu. Jego talent polegał na tym, że bezbłędnie wychwytywał niepożądane słowa, właściwie nie potrzebując znać kontekstu, i potrafił błyskawicznie dobrać zamienniki tak, że nie tylko konkretne zdanie było sensownie i spójne, ale tez, dzięki delikatnemu modelowaniu, cały tekst mógł zyskac zupełnie inne znaczenie... 'Powiększ przewagę do 120 000' - poprawka kosmetyczna, ale ludzie ją zapamiętają - 'Dodaj: "przewaga sił wynosiła więc 5 do 1"' - łatwiej utrwalają się okrągłe liczby... Powiedzieli mu, że jest jednym z kilkudziesięciu wykonujących taką pracę. W jakiś sposób to pozwalało mu łatwiej znieść to, że uczestniczył w budowaniu gigantycznego kłamstwa. Może jeszcze to, że nie musial sam słuchac swoich produkcji... Każdy robi to, co umie najlepiej... dzięki takim prostym dewizom jednostki czuły sie ważne... On czuł się po prostu na swoim miejscu - jak inaczej mógłby wykorzystywac swoje umiejętności?... Teraz jednak, gdy zmęczenie dawało mu się coraz mocniej we znaki, chciał po prostu skończyć. Wyjść z tego ciasnego, obskurnego pomieszczenia, zdjąć z głowy słuchawki... przestać kreować zewnętrzny świat... ciekawe czy ludzie wiedzą, ze ktoś z tak wielkim poświęceniem wyzwala ich od trosk, mogących potencjalnie stać się ich udziałem, czy wiedzą, że komuś tak bardzo zależy... Normalnie słowa były jego narzędziem pracy, nie miał problemów z ich doborem, teraz jednak ostatnie słowo nie chciało się pojawić. Takie krótkie, proste olśnienie. Był realistą, nie wierzył, że ktos mógłby sobie zadac aż taki trud, tylko dla 'dobra ludzkości'... Wyświechtana fraza, której sam użył już dziesiątki razy. Przestał się koncentrować na tekście, gorączkowo dopasowujac strzępki informacji. Był prawie pewien, że... Papieros wypadł mu ze zdrętwiałych palców, nawet tego nie zauważył... Proste pytanie: czy jego korekta tez jest sprawdzana? Jeśli nie, miał szansę, jeśli tak... cóż musiał spróbować... Wybrał na ślepo jedno ze zdań tekstu, po czym jednym tchem powiedział: 'Zamień na "Mój fałsz jest waszą prawdą"'... Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał był odgłos wielu biegnących ludzi, coraz bliżej...
 
[jak kraść, to tylko od najlepszych...]
 

 

 
2003.06.11 18:49:02
 
link
komentarz (5)
 

W jakiś mało wyszukany...

... sposób uwięziłem się w rzeczywistości, której wciąż nie mogę stawić czoła.
 
[... i znowu... i znowu...]
 

 

 
2003.06.09 22:03:49
 
link
komentarz (6)
 

... pozwala zorientować się,...

... jakie są możliwe formy odwzorowań wejściowego zbioru sygnałów X na dyskretny zbiór decyzji {0, 1}. Jak widać może on realizować wszystkie te odwzorowania, w których wystarczy wydzielenie podobszaru przestrzeni X mającego formę otwartej półprzestrzeni odgraniczonej hiperpłaszczyzną...
 
 
Taaaaak.
 
[sesja]
 

 

 
2003.06.07 22:58:26
 
link
komentarz (1)
 

I stand alone...

    ... on the cliffs of the world
    No one never tends to me
    Sitting alone covered in grease
    Somethings are, so my mind can breathe

    The waiting is hard, fucking takes so long
    Draped in sun, hands in sand
    Earth acid cleanses me, cleanses me clean
    But the world, it never comes
    It never comes

    It never comes
                [Kyuss, Space Cadet]
 

 

 
2003.06.06 21:12:47
 
link
komentarz (5)
 

Zabawne,...

... Czarny Kot, który boi się komukolwiek przeciąć drogę...
 

 

 
2003.06.05 12:46:04
 
link
komentarz (6)
 

To proste.

    Nienawidzę swojego organizmu. Jakież inne uczucia mógłbym mieć w stosunku do czegoś, co próbuje mnie codziennie nad ranem udusić.



Mięso. :|

[alergie rulez]

 

 
2003.06.04 01:52:28
 
link
komentarz (2)
 

On the edge, ...

    ... windowsill
    Ponders his maker, ponders his will
    To the street below, he just ain't nothin'
    But he's got a great view, and he sinks the needle deep, yeah
    Oh, can't touch the bottom
    In too deep, yeah...oh, can't touch the bottom

    Oh, on the edge of a know-nothin' town
    Feelin' quite superior, the aged come
    To the sky above him just ain't nothin'
    But he's got a great view, and he sinks a burning knife deep, yeah...
    Ooh, can't touch the bottom
    In too deep, yeah... can't touch the bottom
    In too deep...
                [PJ, Deep]
 

 

 
2003.05.31 00:47:20
 
link
komentarz (9)
 

Szczelniej owinął się płaszczem, jakby...

... chciał ochronić się przed chłodem. Cala jego postura wyrażała skrajną arogancję i lekceważenie... Nisko pochylona głowa prawie nie pozwalała dojrzeć błąkającego się na wargach uśmiechu. Chude ciało wydawało się pochodzić spod ręki niewprawnego karykaturzysty... i jeszcze te ciemne okulary... w środku nocy? Dłoń mierzącego w niego policjanta nieznacznie drgnęła... raz... drugi... Niedorzeczność; spotkał już szaleńców nakręcających się własną pewną śmiercią. Ale ten był inny - zachowywał się tak jakby to go nie dotyczyło. Postać w płaszczu bacznie obserwowała drgnięcia lufy, wydawało się, że każde z nich minimalnie poszerza jej rekini uśmiech. Nagle szybkim ruchem uniosła rękę. To wystarczyło, by nerwy funkcjonariusza przeszły do automatycznego wykonywania wyuczonych odruchów. Huknął strzał, potem drugi, po którym powinna nastąpić fontanna krwi, kości, mózgu... zamiast tego z obezwładniającym przerażeniem obserwował stale zbliżający się, coraz szerszy krwiożerczy uśmiech...
 

 

 
2003.05.29 00:04:52
 
link
komentarz (1)
 

Ostatnie krople płynnego czasu...

... zostały przez niego prawie przyswojone. Spływały wzdłuż rdzenia, rozprowadzając się po całej strukturze. Powolna migracja znów zakończona sukcesem... tylko, że nikt nie miał nawet specjalnie szans mu pogratulować. Niepewnie rozejrzał się po znajomym pomieszczeniu, przypieczętowując każdy przedmiot, jakby była im potrzebna specjalna aprobata z jego strony. Pierwsze ruchy od razu uświadomiły mu, że prawa i lewa strona jego ciała są nie w pełni zsynchronizowane. 'Trzeba będzie Im to przekazać', pomyślał, 'Chociaż i tak pewnie stwierdzą, że to jego wina...'. Szybko jednak przywołał się do porządku... musiał ruszać, na jałowe refleksje będzie miał czas później. Być może dziś dotrze do skrzynki na listy, może nawet do słupa ogłoszeniowego... Starając uspokoić swe myśli ostrożnie ruszył w kierunku windy. Już po kilku krokach uświadomił sobie, ze przez dekoncentrację stracił cenne sekundy - doskonale wiedział, że jego decyzja, jego pierwszy krok zepsuł windę, zatrzymał ją ponmiędzy trzecim a czwartym piętrem. Schody. Musiał się skupić. Karygodne błędy... ale czego się można spodziewać... zamienił tamto wszystko na dwie garści krzemu, setkę rekinich uśmiechów i obietnic. Co mu po tym, że będzie pierwszy, jeśli nie będzie komu nawet rozsypać jego prochów? Właściwie jakich prochów? Uderzenie przywróciło mu poczucie rzeczywistości... dziś pewnie zatnie się na jakimś półpiętrze, jeśli tak dalej będzie filozofował. Spróbował jeszcze raz, tym razem ostrożniej. Właściwie, co to jest 'dziś'? Dla niego równie puste słowo jak 'ja' czy 'życie'... O mało nie wpadł na skrzynkę, dziwiąc się jednocześnie, że w takim stanie zaszedł aż tak daleko. Jednak sukces był mirażem - skrzynka była pusta. Nawet gdyby była wypchana papierami, on i tak nie miał klucza... musiałby ją chyba rozbić. Nie zwlekając ruszył dalej... Ledwo unikając drzwi, wyszedł. To na prawdę nie zdarzało się często... w pierwszej chwili był tak zdezorientowany, ze chciał zawrócić, wbiec, modląc się by drzwi go oszczędziły raz jeszcze i przytulić się do znanej materii schodów. I tam trwać. Otrzeźwił go dopiero widok słupa. Właściwie Słupa. Tam mogły być Słowa, których tak bardzo pragnął i tak beznadziejnie nie mógł poznać. Niepewnie zaczął się zbliżać, powoli rozróżniając kształty. Jego uwagę od razu przyciągnęła Kartka, jakby niedbale przyklejona, zabazgrana nieczytelnym charakterem pisma... jeszcze krok, może trzy... i zacznie czytać, a wtedy...
    Świat ciężko zwalił się na bok, pociągając go za sobą, przeklinającego wszystko i wszystkich, wszystkie próby i chybione pomysły...
    Z plątaniny przewodów i rurek wystawała ręka. Bezwładna. Jednak na tą krótką chwilę zacisnęła się na metalowej poręczy, miażdżąc ją niemalże całkowicie. W samym środku dyskretnej ciszy. Ciszy wypełniającej kolejne piki miarowego EKG.
 

 

 
2003.05.28 06:58:42
 
link
komentarz (4)
 

Leniwy szum projektora...

... doprowadza do białej gorączki. Podobnie jak miarowe pulsowanie światła szatkowanego kolejnymi klatkami filmu. Jednak...

Jednak dym z papierosa, unoszący się pod sufit w stożku światła, szukający wyjścia z sytuacji, jest i tak najlepszym z nieśmiertelnych. Hipnotyzuje. Pociąga za sobą, delikatnie za same koniuszki palców, niczym wprawny tancerz kryształowych sfer. Zmiana...

Zmiana akcji rozgrywającej się na ekranie. Jedna pustka przechodzi w drugą, opisaną wyblakłymi obrazami z odklejającymi się kolorami. Retoryka. Amerykańska dokumentacja. Powoli...

Powoli zbiera sie na wymioty, gdy wisi się w rogu sufitu, w tak nienaturalnej pozycji. Nagle dystans do piekielnej maszyny, bluzgającej światłem i dźwiękiem staje się łatwiejszy. Łatwiejszy do uchwycenia. Z odrazą. Pomiędzy kciuk i palec wskazujący, wszystko by ograniczyć kontakt. Zapewne...

Zapewne możnaby obejrzeć to wszystko jeszcze raz, zapełniając luki własnego domysłu protezą fotograficznego zapisu, ale wrzaskliwy przejazd pociągu po perforowanym brzegu filmu staje się...? Czym...?
 

 

 
2003.05.18 23:12:27
 
link
komentarz (5)
 

Przy całej elokwencji...


... na jaką mnie stać: ojajebie!
 

 

 
2003.01.15 00:57:57
 
link
komentarz (4)
 

A jednak cały czas...


... jest gdzieś miejsce, w tej całej objętości zdarzeń, natłoku bodźców, pytanio[p]odpowiedzi, na próżnię doskonałą.

[1,2,3, próba klawiatury... zardzewiało cholerstwo ;,0) ]
 

 

 
2002.12.13 12:48:42
 
link
komentarz (3)
 

...powoli...


...przeradza się to w ponury rytuał...

...tylko rozczarowanie, jak po uniknięciu nieuchronnego zderzenia...

[Nieciągłość Upadku, etap 4]

 

 
2002.12.12 23:58:06
 
link
komentarz (1)
 

I've got...


    ... a little black book with my poems in
    Got a bag with toothbrush and a comb in
    I'm a good dog they sometimes throw me a bone in
    I got elastic bands keeping my shoes on
    Got those swollen hand blues
    I've got 13 channels of shit on the T.V. to choose from
    I've got electric light
    And I've got second sight
    I've got amazing powers of observation
    And that is how I know
    When I try to get through
    On the telephone to you
    There'll be nobody home

    I've got the obligatory Hendrix Perm
    And the inevitable pinhole burns
    All down the front of my favourite satin shirt
    I've got nicotine stains on my fingers
    I've got a silver spoon on a chain
    Got a grand piano to prop up my mortal remains
    I've got wild staring eyes
    And I've got a strong urge to fly
    But I've got nowhere to fly to
    Ooh Babe when I pick up the phone
    There's still nobody home

    I've got a pair of Gohills boots
    And I've got fading roots...
        [Pink Floyd, Nobody Home]

Każde słowo...
 

 

 
2002.12.12 02:23:15
 
link
komentarz (5)
 

Nie poznaję...


... swoich oczu, twarzy, rąk... zmiana bardzo subtelna, ledwie wyczuwalna, ale juz na tyle znacząca, by spowodować, że nie poznałbym siebie w tysięcznym tłumie, złożonym z moich odwzorowań w każdej sekundzie mojego życia... Nieobserwowalne... wiem, że zmieniły się szczegóły szczegółów, rejestruję to... jakościowo... więc pozostaje to tylko przeczuciem... drobne przesunięcie fazowe płaszczyzny rzeczywistości... i wystarcza, by [nie] być sobą, jedocześnie [nie] będąc nim...
 

 

 
2002.12.10 08:11:38
 
link
komentarz (4)
 

Najgorsze poranki...


... gdy wyciągnięta dłoń trafia w próżnię... można jeszcze uchwycić resztki ciepła...
  

 

 
2002.12.09 23:43:44
 
link
komentarz (6)
 

Coś było zdecydowanie...


... nie tak. Rozejrzał się wokół, nie znajdując jednak powodu swojego niepokoju. Nie tu... po chwili zastanowienia wiedział już... Miał pewność właściwie, ale nie mógł uwierzyć. Uniósł swoje dłonie, dłonie o palcach pianisty, do oczu i nie poznał ich. Wyglądały jakby któs, chcąc nadać im odpowiedni kształt, wykonał je z twardego drewna, z grubsza tylko ociosując je jakimś umiarkowanie ostrym narzędziem... Jak...? Czy można takimi rękoma... wychwycić esencję, wyczuć fakturę... znaleźć mikroskopijny otwór, przez który należy przełożyć nić przeznaczenia...? Palce były bardzo nieposłuszne, ciążyły, przeszkadzały. Każde zgięcie, każdy ruch był walką z opierającą się, bezwładną materią. Nieporadnie próbował manewrować swoimi, własnoręcznie wykonanymi, narzędziami... Nic. Nic, po stokroć nic... Coraz większa rezygnacja... cicha... spokojna... rezygnacja... Nie był w stanie... takimi rękoma? Nie... nie potrafił... pozostało mu tylko błagać o przebaczenie...
 
[I just couldn't find any of my own words... must have lost'em while speaking...]
 

 

 
2002.12.08 22:34:18
 
link
komentarz (2)
 

Cholerne...


... dziesięć minut... cholerne dziesięć minut... cholerne dziesięć minut... powtarzam sobie, że już nigdy więcej nie przegram z przypadkiem, ale... czasem nawet się nie staram. Tak czy inaczej, moje sztuczki z czasoprzestrzenią przegrywają z jego sztuczkami... i zawsze jest to... cholerne dziesięć minut...
 

 

 
2002.12.07 01:20:45
 
link
komentarz (2)
 

Delikatna...


... faktura skóry... palce przeczesujące włosy... zamknięte oczy...


 ?

...godziny...

...by stracić...

...chwilę nadziei...
 

 

 
2002.12.06 02:05:59
 
link
komentarz (4)
 

Wiedział, że kiedyś,...


... wcześniej lub później jest mu to pisane. Wiedział, że był dobry, najlepszy, jedyny, najbardziej godny.
    Przemiana zaczęła się od nieznacznych zgrubień w okolicy łopatek. Zgrubienia przeszły w pulsujące bólem guzy. Tego się nie spodziewał... Nie podejrzewał, że był to dopiero wstęp do męczarni, które miał przejść. Ból zaczął promieniować na całe plecy i ramiona. Guzy powiększały się, napinając skórę... Jednak świadomość jaki wynik przyniesie transformacja pozwalała znosic mu cierpienia... Aż którejś nocy [gdy ustał ostatecznie jego oddech] skóra na plecach pękła, odsłaniając wilgotne jeszcze, ociekające krwią skrzydła. Skrojone z tej samej materii co sny i nadzieja... Nie musiał uczyć się ich używać, od zawsze miał tę umiejętność ukrytą głęboko w nieużywanym zakamarku mózgu. Nim wyschły, wzbił się w wieczorne niebo... coraz wyżej... oglądał świat z perspektywy Świadomości... wyżej... już niemalże stoi u bram... wyżej... ledwo dotknął stopą swego wyśnionego raju... N i e ! Dlaczego, o Panie, dlaczego?!?
    Wszystkie jego słowa, czyny, którymi przebili mu duszę... nie mógł się ich wyprzeć, nie mógł zaprzeczyć... Przeczuwał, że będzie długo spadał... Zachował skrzydła, jednak teraz skrojone były z grzechu i cierpienia... Czuł też już kolejną transformację... Dwa niepozorne zgrubienia na czole...
 
[...you have seen hell... but try to live for our paradise...]
 

 

 
2002.12.04 00:04:52
 
link
komentarz (2)
 

Stygnące ciała...


... w poczekalni życia o bladoniebieskich ścianach. Czekające na poblask przedświtu... niknące oddechy krystalizują w nieskończone fraktalowe formy, od płuc przez usta - dalej... Gdy pojawią się pierwsze promienie, tysięczne odblaski zatańczą w lodzie, drobiny światła opadną na zamknięte powieki...

Za późno.
 

 

 
2002.12.01 20:03:02
 
link
komentarz (5)
 

 

 
2002.12.01 00:35:06
 
link
komentarz (7)
 

Jak zwykle...


... rozmienił swoją twarz na garść bilonu o różnych nominałach. Doskonale wiedział dlaczego to zrobił, jednak łudził się, ze tym razem uzasadnienie będzie inne... Dla niego Horyzont Zdarzeń nie tylko przestał być nieosiągalny, ale i zawinął się w perfidny sposób. Całe szczęscie, ze Horyzontu nie obchodziło to, co działo się w jego głowie... Zastanawiając się, jak wyrwać się z tego przeklętego kręgu, nieświadomie, zgodnie z utrwalonym przez lata odruchem, zaczął używać poszczególnych monet zgodnie z ich jedynym możliwym przeznaczeniem... A gdyby tak... jeśliby tylko właściwie zgrać wszystko w czasie... umiejętnie i delikatnie zdjąć z siebie znacznik 'centrum uwagi'... Rutynowe czynności doprowadziły go do tego, że jak zwykle rozmienił...
 

 

 
2002.11.29 22:27:56
 
link
komentarz (5)
 

Jeszcze jedną...


... babeczkę z nadzieniem podprogowym, drogi wicehrabio?
 

 

 
2002.11.28 23:28:51
 
link
komentarz (12)
 

Jedynie dalekie...


... szumy i trzaski w radiu. Telefon - to samo. Za oknem konająca cisza... Nic... Tylko wiatr wyjący pomiędzy blokami, szelest jesiennych liści przemieszanych ze śmieciami. Brak świateł, uporządkowanego ruchu, zgiełku cywilizacji... Żadnych oznak. Życia. Jeśli dobrze się wsłuchać, to możnaby usłyszeć odgłos chmur sunących po niebie...

[now, when I made myself the last man on earth... will you answer the phone?]
 

 

 
2002.11.28 02:01:00
 
link
komentarz (3)
 

Właściwie...


... dla samej tylko przyzwoitości powinien, po upadku z tej wysokości, chociaż zemdleć albo złamać sobie przynajmniej niektóre kończyny... a jednak... jednak szedł dalej... Tak jakby nie dotyczył go ostrzał prowadzony przez doborowe jednostki antyterrorystyczne. W jego kierunku leciał coraz gęstszy grad kul. Jego ciało od dawna już wysyłało mu sygnały... 'Hej, stary... stary, mam ważną sprawę... widzisz, możesz sobie odpuścic, bo... nie żyjesz... nie żyjesz i już. Kropka. A trupy nie chodzą...' On jednak w sobie tylko znany sposób ignorował swój organizm. Tylko coraz mocniej zaciskał szczęki... I parł naprzód. W gasnących oczach widać było echa odległego celu... Pchała go tam. Ona. Wyższa Konieczność.
 

 

 
2002.11.27 01:46:25
 
link
komentarz (7)
 

'Co się stało?'


... obraza kryjąca się w tym zdaniu musiała być tak ciężka, że spadając stłukła chwiejną równowagę rzeczywistości... miliony, miliardy drobnych błyszczących kawałków...

[wystarczyły 2 kwadranse]

 

 
2002.11.21 23:07:09
 
link
komentarz (2)
 

Idealny produkt...


... czasów. Typ złamanego zwycięzcy, uczestnika wyścigu szczurów, ze stemplem 'przyszła/aktualna ofiara' widocznym na czole. Garnitur, krawat, na to windstopper, obok aktówka. Okulary, nerwowo oblizywane wargi. A właśnie w tej chwili się dobrze bawi... czyta wydruk jakiegoś biurowego posta, czyta niemalże głośno, poruszając wargami [nawyk wyniesiony z kursu czytania ze zrozumieniem?]. Co chwila uśmiech, odsłaniający zęby [białe, zadbane, drobna wada zgryzu], uśmiechają się tylko usta, oczy są w innym świecie... Powracanie do tych najzabawniejszych fragmentów... znów uśmiech, każde zdanie obraca w myślach, wyciska z niego cały humor, już, teraz, potem będzie już za późno, nieaktualnie, nie będzie powrotu, bedzie inne, lepsze, kolejne, bardziej godne uwagi. Skończył, schował papiery do teczki. Przez chwilę jeszcze półgłosem powtarza te zdania, które najbardziej zapadły mu w pamięć, jeszcze sie uśmiecha... ostatnie krople [przydadzą się, kupi, sprzeda, zamieni] spływają do czary. Usiadł. Schował okulary do teczki. Wyjął okulary z teczki. Wyjął coś. ? Minialbum ze zdjęciami... Ona... zawsze go ze sobą wozi.. album jest już mocno zniszczony... Zna go na pamięć, właściwie nie przegląda go, on go przeżywa... Rozmawia.. z Nią, odpowiada na Jej uśmiechy, gdyby mógł cofnąć czas... gdyby...Ten prosząco-przepraszający wyraz ust, oczu, całej twarzy... Nie miał wyjścia, nie mógł... Jest młodym, dobrze zapowiadającym się... Zdjęcie za zdjęciem, każdemu towarzyszy fala niemalże namacalnej tęsknoty i bólu, gaszona przez realizm... nie, tak, rachunek... zysk i strata... znów Ona, na plaży... przeniknął przez zdjęcie, dosięgnął Jej w swoim własnym piętnastominutowym śnie na jawie... Powrót do rzeczywistości. Album - do teczki. Zamknąć. Otworzyć. Okulary - do teczki. Zamknąć. Wysiadł.
 

 

 
2002.11.20 21:52:16
 
link
komentarz (11)
 

Rozhermetyzowana skorupa.


    Jego ostatnie słowa... 'Widziałeś zakapturzone cienie... w... za... ?' Ze zgasłych oczu doczytałem... 'to ja i moja Śmierć tańczyliśmy Tango Straceńców...'
 

 

 
2002.11.19 21:09:21
 
link
komentarz (5)
 

'Nie wiesz...


... co to znaczy żyć w takim domu.'

    Nie wiem?

    Trzymać się jedynej ocalałej z katastrofy statku belki... w oczekiwaniu na kolejny sztorm... w każdej chwili nie spodziewać się ataku dzikiej furii, bo... kląć tę belkę, ponieważ jest się na nią skazanym... 'jesteś nikim, zginiesz beze mnie'... a jednocześnie kurczowo trzymać się tej jedynej szansy pozostania na powierzchni.

    Nie wiem. Najwyraźniej. Nie znam słów.
 
[bo przehandlowałem wolność za parasol?]
 

 

 
2002.11.18 20:28:25
 
link
komentarz (9)
 

Przestałem...


... jeść nabiał. I owoce. Mięso. Jeść w ogóle. Przestałem bywać... i tam też... Przestałem rozmawiać. Zabierać głos. Czynnie uczestniczyć. Liczyć nacięcia na osi czasu. Przestałem niedosypiać. Nie sypiam w ogóle.

Więcej palę.

[zaraz, 21?]
 

 

 
2002.11.14 23:22:53
 
link
komentarz (1)
 

'... what's with all...


... that noise in your brain today?'
    'Must be a loose wire...'
 

 

 
2002.11.14 00:02:44
 
link
komentarz (4)
 

Brak.


    Nieobecność. Mam prawo mieć nadzieję, ze wyciągając dłoń nie przebiję na wylot zetlałej materii czasoprzestrzeni...
 

 

 
2002.11.11 23:24:09
 
link
komentarz (6)
 

Bezsilność,...


... której nie mogę znieść. Pochylona głowa, ręce wzdłuż ciała, wzrok gdzieś obok, ponad łokciem... Milczę, słucham... z ... na końcu jezyka... ale milczę...

Patrzę jak ulatuje kolejny odprysk duszy. Jej duszy.
 

 

 
2002.11.09 22:50:49
 
link
komentarz (12)
 

Nie ma się co oszukiwać:...


... będę denatem. Zapakowanym w estetyczne drewniane opakowanie. Pójdę na spotkanie ze stwórcą właśnie tak: od zewnątrz ładnie wykończone dechy, wnętrze elegancko wyściełane atłasem albo jakimś innym materiałem... standard w tej niebiańskiej windzie... Jednak będę jednocześnie swoim księdzem który wygłosi natchnioną mowę prosto z oficjalnej książeczki, będę swoim jedynym żałobnikiem, grabarzem, lekarzem, który wystawi akt... Będę swoim nekrologiem, który osobiście zignoruję na przedprzedostatniej stronie lokalnej gazety, i swoim epitafium na nagrobku... Będę swoją śmiercią z długą, ostrą kosą i swoją nieodwracalną klepsydrą... Będę swoim aniołem stróżem i diabłem-kusicielem. Będę swoją definicją i swoim zaprzeczeniem...
Będę...?
Jestem.
 

 

 
2002.11.06 23:01:59
 
link
komentarz (3)
 

... to rzekłszy...


... Diabeł wbił pazury w swą pierś. Trysnęła ciemna krew, a on powolnym ruchem, z grymasem bólu na twarzy, rozdarł mięśnie, rozłamał mostek... W ziejącej ranie widać było miarowo bijące, ciemne, skórzaste serce... jednak... diabelnie ludzkie serce...
 

 

 
2002.11.06 22:44:16
 
link
komentarz (6)
 

Sedno
 
 

 
2002.11.05 07:23:29
 
link
komentarz (3)
 

Szedł szybkim krokiem...


... a jego śladem, w szalonym tańcu, wirowały jesienne liście...

    Uciekał czy wracał?
 

 

 
2002.11.04 00:25:37
 
link
komentarz (5)
 

Syndrom...


... odstawienia.
 

 

 
2002.11.03 11:00:27
 
link
komentarz (3)
 

... w pewnym sensie...


... różnimy się jak Czerń i Mrok...
 

 

 
2002.11.02 22:08:21
 
link
komentarz (4)
 

Zmierzwione...


... zakończenia nerwowe. Moje. Czuję przez skórę... wystają i podrażnia je chropowata rzeczywistość. W oczekiwaniu... nie jakaś tam Wielka Niewiadoma, ale zwykła... mała, prywatna... zmienna, wyczuwalna jako lokalne zgrubienie czasoprzestrzeni. Kiedy...?
 

 

 
2002.11.01 20:39:50
 
link
komentarz (4)
 

Necropolis.


    Opary hipokryzji gęste niczym Czerń.

... jak zwykle...
 

 

 
2002.11.01 02:04:58
 
link
komentarz (6)
 

W takiej chwili...


... kocham, nienawidzę, odwracam się na pięcie i odchodzię zostajac w miejscu, mówię tysiąc niepotrzebnych, koniecznych słów milcząc, zawieram w sobie cały swój kosmos, będąc jednocześnie jego elementarną drobiną, przez wieczność w ciągu ułamka sekundy...

zawsze...

obserwuję...

siebie z boku...

zatrzymuję...

podchodzę, poprawiam...

puszczam w ruch...

dalej...

[Spotkanie, część pierwsza, Dopracowywanie Rytuału]

 

 
2002.10.29 05:40:16
 
link
komentarz (1)
 

[...]


    'Hello?
     Is there anybody in there?
     Just nod if you can hear me.
     Is there anyone at home?
     Come on, now,
     I hear you're feeling down.
     Well I can ease your pain
     Get you on your feet again.
     Relax.
     I'll need some information first.
     Just the basic facts.
     Can you show me where it hurts?

     There is no pain you are receding
     A distant ship, smoke on the horizon.
     You are only coming through in waves.
     Your lips move but I can't hear what you're saying.
     When I was a child I had a fever
     My hands felt just like two balloons.
     Now I've got that feeling once again
     I can't explain you would not understand
     This is not how I am.
     I have become comfortably numb.

     O.K.
     Just a little pinprick.
     There'll be no more aaaaaaaaah!
     But you may feel a little sick.
     Can you stand up?
     I do believe it's working, good.
     That'll keep you going through the show
     Come on it's time to go.

     There is no pain you are receding
     A distant ship, smoke on the horizon.
     You are only coming through in waves.
     Your lips move but I can't hear what you're saying.
     When I was a child
     I caught a fleeting glimpse
     Out of the corner of my eye.
     I turned to look but it was gone
     I cannot put my finger on it now
     The child is grown,
     The dream is gone.
     I have become comfortably numb.'
          [Pink Floyd, Comfortably Numb]
 

 

 
2002.10.27 20:05:08
 
link
komentarz (4)
 

... czas, czas, czas...


... na krawędzi

p
   o
l
   a

widzenia wykonał

zgrabnego

 m  e  m  n 
i   m  l   a  a    ledwo
unikając zderzenia z moim uchem...

za moją
         głową?
nim się odwróciłem,
                      by spojrzeć,



upłynął
 

 

 
2002.10.26 03:55:54
 
link
komentarz (5)
 

Życie...


... w światłocieniu. Kontrastowe. Ostre. Przerysowane. Chwilowe?

Ale za to tło w technikolorze.
 

 

 
2002.10.25 02:42:14
 
link
komentarz (6)
 

A co...


... jeśli Wittgenstein miał rację?
 

 

 
2002.10.22 03:20:14
 
link
komentarz (3)
 

Kształty...


... zaczynały wypełniać się cieniami i mgłą... wysiłkiem woli zmuszał je do przybierania coraz to konkretniejszych form. Kolejne aproksymacje. Tworzył... tworzył sobie towarzyszy, wojsko, sługi, wszystko po to, aby nie czuć się samotnym w tej zapadłej dziurze, litościwie nazywanej światem... Robił tak odkąd pamiętał, przerzucany z rzeczywistości do rzeczywistości, jednak zatracił już dawno swój cel. Jego projekcja snów o potędze, karykaturowana przez realia wymiaru, w którym się akurat znalazł. Czy też - w który został wstrzelony. Jednak ten był inny niż wszystkie, w których do tej pory gościł... Czuł to, chociał nie mógłby określić, co było takie inne, niezwykłe. Przeczucie?... Chyba... Co? Chwila dekoncentracji wystarczyła, by częściowo stracił kontrolę nad swoją kreacją... ale... nie mógł się zdecydować, by ja zniszczyć, zacząć jeszcze raz... Coś zdecydowanie go w nie pociągało... fascynowało... Te kolory, których ani cień, ani mgła nie mogły dać... Teraz już kompletnie nie panował nad procesem...


Czyżby...?


Czyżby przez nieuwagę stworzył sobie... duszę?
 

 

 
2002.10.21 01:10:57
 
link
komentarz (8)
 

... a uparte...


... życie toczy się dalej, popychane siłą bezwładności, wlokąc mnie po osi czasu... dokładnie tak to wygląda - najpierw ono, z wzrokiem zogniskowanym gdzieś w nieskończoności, a potem ja, poobijany Przypadkami i Okolicznościami...

[Rozwarstwienie 'ja' i 'mnie'?]
 

 

 
2002.10.20 01:40:35
 
link
komentarz (4)
 

Kolejna...


... bezsenność wypełniona nocą...
 

 

 
2002.10.19 23:15:36
 
link
komentarz (1)
 

... w jakiś dziwny sposób...


... nie potrafię...
 

 

 
2002.10.05 04:17:44
 
link
komentarz (1)
 

... jego mózg...


... wysyłał wszelkie możliwe sygnały alarmowe. Ta niewielka część, która pozostała pod jego kontrolą, metodycznie je ignorowała. Nie reagował, pracując zawzięcie. Jeszcze tylko chwila, parę zdecydowanych ruchów i... W końcu dopuścił do siebie wycie syren alarmowych, odgłos tłumu ludzi w ciężkich butach wbiegających po schodach, bełkotliwe wezwania przez megafony. Ale teraz... teraz nic już go nie mogło powstrzymać. Nagle ogarnął go spokój, uczucie, którego nie smakował od bardzo dawna. Usiadł na jedynym w pomieszczeniu krześle tak, by widzieć drzwi. Kroki coraz wyżej... jeszcze pół minuty... dziesięć sekund... wiedział, że musi mu się udać.
W tym samym momencie, w którym drzwi rozleciały się w drzazgi, potężne eksplozje zaczęły rozrywać fundamenty rzeczywistości. Rozpoczęło się. Najpierw opadły drobne szczegóły, detale, półcienie. Potem przyszła kolej na kolory, potem powierzchnie. Pozostały już tylko umowne ramy Wszechświata. Ostatnia eksplozja i został sam, zawieszony w próżni, bez tła, bez kontekstu. Mruknął do siebie bezgłośnie 'Tyle zachodu, by zacząć od nowa', po czym zmęczonym krokiem odszedł w nicość...
 

 

 
2002.10.04 02:09:24
 
link
komentarz (4)
 

How...


... to build a Universe that doesn't fall apart two days later?
 

 

 
2002.10.03 03:29:21
 
link
komentarz (4)
 

Strata...


... tym boleśniejsza, że zmiażdżyła garść kryształków nadziei... za dużo zbiegów okoliczności. Zdecydowanie. Unikam.
 

 

 
2002.10.02 04:14:33
 
link
komentarz (4)
 

Wspomnieniem,...


... moim wspomnieniem. Chyba tylko moim... to smutne. Co? Czas rozpuszczający się w kroplach deszczu, rozbijających się o szybę. Mojej paranoi, jej schizofrenii? Naszego więzienia.

[Dzisiaj chyba rozminąłem się ze sobą o ładnych parę kilometrów. No i dowiedziałem się, ze jestem dziwny... U-ro-cze]

 

 
2002.09.30 03:23:41
 
link
komentarz (5)
 

'Wyszedł z ziemi...


... nienawidząc. Nienawiść była mu ojcem; nienawiść była mu matką.
    Dobrze jest znowu chodzić. Dobrze tak wyskoczyć z ziemi, podnieść się, mocno rozprostować zdrętwiałe ręce i spróbować głęboko wciągnąć powietrze.
    Spróbował. Krzyknął.
    Nie mógł oddychać. Wyrzucił ręce w górę i próbował oddychać. Nie mógł. [...] Pragnął zapłakać, ale łzy także nie chciały płynąć. Wiedział tylko, że stoi wyprostowany, ze jest martwy i że nie powinien móc chodzić! Nie oddychał, a jednak stał.
    Zewsząd otaczały go zapachy świata. Daremnie próbował złowić zapach jesieni. Jesień doszczętnie spaliła ziemię. Wszędzie wokół leżały ruiny lata; rozległe lasy kwitły płomieniem, który powalał coraz to nowe drzewa na leżące już, bezlistne pnie. Dym spalenizny był obfity, niebieski i niewidoczny.
    Stał na cmentarzu nienawidząc.'
           [Ray Bradbury, Słup Ognia]

    Właściwie nienawiść i miłość to dwie strony tej samej monety... właśnie z fascynacją studiuję kunsztownie zdobione 'N' na rewersie.
 

 

 
2002.09.23 02:56:35
 
link
komentarz (8)
 

Wreszcie.


    Ale z iście marsjańskim poślizgiem w czasie...
 

 

 
2002.09.22 00:35:27
 
link
komentarz (4)
 

   'Just a castaway


    An island lost at sea
    Another lonely day
    With no one here but me
    More loneliness
    Than any man could bear
    Rescue me before I fall into despair

    I'll send an SOS to the world
    I'll send an SOS to the world
    I hope that someone gets my
    I hope that someone gets my
    I hope that someone gets my
    Message in a bottle

    A year has passed since I wrote my note
    But I should have known this right from the start
    Only hope can keep me together
    Love can mend your life
    But love can break your heart


    I'll send an SOS to the world
    I'll send an SOS to the world
    I hope that someone gets my
    I hope that someone gets my
    I hope that someone gets my
    Message in a bottle

    Walked out this morning
    Don't believe what I saw
    A hundred billion bottles
    Washed up on the shore
    Seems I'm not alone at being alone
    A hundred billion castaways
    Looking for a home
    
    [...]
            [The Police, Message in a Bottle]
 

 

 
2002.09.17 19:53:22
 
link
komentarz (9)
 

Retrospekcja?


     Przejrzałem ostatnio swoje wpisy... i gdzieś z tyłu głowy zaczęła krążyć myśl... 'Potrzebuję pomocy specjalisty'? Właściwie nie ja. Mój mózg. Wyślę go tam. Chyba. Znaczy do specjalisty. Znaczy mózg. W słoiku.

[Cienka herbatka z tej mojej psyche]

 

 
2002.09.17 00:46:07
 
link
komentarz (2)
 

'Moneta potoczyła się po blacie, ...


... zabrzęczała, znikła w jakiejś szczelinie. Umieram, pomyślał, w każdym razie śmierć musi wyglądać podobnie. Ogarnął go paniczny strach. Chciał coś powiedzieć, lecz usta nie poruszyły się. Pojmany w ciszy. Tylko nie to, pomyślał.
    [...]
    To znowu mi sie przydarza.
    Wózek z parasolem rozpadł się w wirujacym słonecznym pyle. Molekuły. Widział bezbronne cząsteczki bez właściwości, trzepoczące w jałowym powietrzu, drgające w strumieniach popołudniowego słońca. Widział rzeczy jak gdyby na przestrzał, patrzył przez drzewa, przez pagórki i przez niebo. Widział jak wózek z parasolem rozsypuje się wraz ze sprzedawcą, kasą, beczką lemoniady, pojemnikiem na colę i ciemne piwo, skrzynką z lodami, opiekaczami do hot-dogów, tubkami musztardy, rzędami okrągłych, cieżkich metalowych pokryw, osłaniających bańki z bitą śmietaną i napojami.
    Zauważył jakiś papierek leżący tuż przy jego ręce. Rozwarł dłoń, przykrył świstek, pochwycił i podniósł do oczu. Wykaligrafowany napis: L E M O N I A D A.
    [...]
    Włożył rękę do kieszeni i wymacał metalową kasetkę. Przystanął, otworzył skrzyneczkę, spojrzał na karteczki, które już od dawna tam spoczywały. Dołożył jeszcze jedną.
    Razem sześć.
    Sześć razy.'
        [PKD, Czas poza Czasem]
 

 

 
2002.09.15 12:47:43
 
link
komentarz (15)
 

Uwielbiam...


... mieszkania w blokach. I Centralny System Sterowania Centralnym Ogrzewaniem...

Idę się ogrzać. W lodówce.
 

 

 
2002.09.13 10:10:09
 
link
komentarz (2)
 

Boję się.


    Boję się, że się rozleci na milion drobnych kawałków... Że zdarzy się to w drodze tam, albo spowrotem, albo w wydziale komunikacji, gdziekolwiek... sceneria nie ma znaczenia, czas gra istotną rolę... c z e k a n i e. W końcu jej chwiejna równowaga pęknie jak bańka mydlana. A ja z dala od epicentrum będę czekał na powiew fali uderzeniowej...
 

 

 
2002.09.11 01:41:21
 
link
komentarz (1)
 

Bezsensowny...


... wysiłek. Zawsze był rozciągnięty pomiedzy czasoprzestrzeniami. Jedną ręką kurczowo wczepiony w teraźniejszość, drugą starając się dosięgnąć do nieuchwytnej przyszłości. Jego prawdziwe 'ja' utknęło gdzieś między świadomością i podswiadomością... Dualizm fałszywej duszy. Wyrobionego werku zegarka.
 

 

 
2002.09.09 12:01:31
 
link
komentarz (6)
 

... w rzeczywistości...


... zmieniły się [tylko] punkty odniesienia...

    Dzwonek do drzwi awansował na podpułkownika? 'Wyglądasz [...]' powiedziało lustro i powiesiło się na ścianie... Moje żelazko zaczęło wydawać odgłosy rozpędzającego się silnika odrzutowego. Nie szkodzi, zatrzyma je kabel. Stoję trochę za blisko i borowanie żołądka murowane...

Właściwie

c
z
a
s

przestał mieć znaczenie. Zwłaszcza od kiedy leży jako czerwona taśma od przedpokoju do kuchni. Bezwzględnie muszę odcinać dziesięciominutowe kawałki. Ukradłem dwa i schowałem. Na kiedyś. Są miętowe w dotyku...

Trzeba to spłukać. Woda... tylko w granulkach. Krzykiwe opakowanie - maczkiem skład [... aromat identyczny z naturalnym... emulgator - lecytyna... Uwaga! Zachować szczególną ostrożność - zawiera wodę w stężeniu - Lektor czyta płaskim głosem].

S t u l e t n i a maszyna

do pisania

poczuła się młodo i weszła na ścianę. Teraz czyści sobie czcionki. Z apetytem myśli o kwestionariuszu Prousta. To wiem. Potwierdzone być może. Za darmo...

Ostatnie
         informacje
                    z bębna przesuwają się pod czytnikiem. Dźwięk osiągnął stan niewypełnionej przezroczystości. Tylko. Manipulacje poklatkowe...

[Pepperminded, fantasmagoria wariant IIB]

 

 
2002.09.06 22:42:21
 
link
komentarz (2)
 

Widziałem...


... to już nieraz. Więcej, doświadczałem tego już. Zasada kamienia wrzuconego do wody. Stać tak blisko epicentrum tego mikrowybuchu, że fale przez niego wywołane stają się gigantami? Powinienem był wesprzeć... pomóc... być...
Tylko, że czasem... czasem... więcej nie.

[Świeży kac moralny i wściekłość. Wstrząśnięte, nie mieszane. :| ]

 

 
2002.09.06 02:20:25
 
link
komentarz (1)
 

Kolejny wieczór.


    Bliźniaczo podobny do poprzednich. Droga wyryta w pamięci... niedługo będę z wszystkimi kanarami na 'ty'. Ostatni fragment po kostce brukowej starego miasta, ostatnie sztachnięcie się papierosem... Wszystko tylko po to, by po raz kolejny budować domek z kart w niebiezpiecznie zmniejszającym się oku cyklonu... Podczas spaceru, jazdy niskopodłogowcem, przejścia po leżącej drabinie. Dwa razy. 'Tam' i 'z powrotem'.

Potem można już [trzeba?] wrócić do domu.
 

 

 
2002.09.05 00:37:10
 
link
komentarz (8)
 

'Gdy wy sądzicie,...


... że człowiek jest na ogół taki, jak się objawia na zewnątrz w swoich postępkach lub słowach, ja sądzę, że jest on nieustannie zniekształcany w całym objawieniu swoim; gdy wy sądzicie, że żyje on własnymi uczuciami, własne ma myśli i poglądy, w moim przekonaniu nie ma on nic całkowicie własnego, nic czysto swojego [...], ponieważ urzeczywistnia się w starciu z rzeczywistością zewnętrzną; gdy wy sądzicie więc, że jednak gdzieś w głębi świat człowieka jest prawdziwy i autentyczny, dla mnie jest on z istoty swojej fikcją, kłamstwem, deformacją; i gdy wy, dopuszczając wpływ innych ludzi na człowieka, ujmujecie ten wpływ w sposób raczej abstrakcyjny jako wpływ społeczeństwa, narodu, środowiska, dla mnie człowiek „rozstrzyga się” i „stwarza" przede wszystkim w konkretnym, przypadkowym zetknięciu się z ludźmi [...]'
      [Witold Gombrowicz, Trans-Atlantyk]
 

 

 
2002.09.04 01:51:43
 
link
komentarz (8)
 

Firmowy...


... krawat i garnitur, firmowe mieszkanie, samochód, telefon, firmowy gust, firmowa nienawiść... firmowa śmierć. I pogrzeb.

- ... więc czuję się w obowiązku poinformować pana dyrektora, iż jutro nie stawię się w pracy, gdyż zamierzam podjąć udaną próbę samobójstwa.
- Obawiam się, że w tej sytuacji będziemy musieli pana zwolnić...

[...]

- ... ponieważ mieszkanie, które pan zajmuje, należy do firmy i prawdopodobnie zostanie przydzielone pańskiemu następcy, prosiłbym o ciche, spokojne i rzekłbym dyskretne załatwienie sprawy... sam pan rozumie remont też kosztuje...

[...]

- A czy pan, panie dyrektorze... ?
- Nigdy. Nigdy w ten sposób... zawsze w sposób naturalny... Podobno tak można odzyskać więcej z utraconej energii, ale...

[...]

- ... a po zmartwychwstaniu radzę panu zgłosić się do nas. Jestem pewien, że znajdziemy dla pana odpowiednią posadę...
 

 

 
2002.09.03 03:49:15
 
link
komentarz (12)
 

Noc...


... jest męczarnią. Nagle staje się kompletnie cicha, tak cicha, że pochłania nawet odgłos oddechu. Wtedy mózg produkuje biały szum myśli, wiedziałeś?

    Przerażajacy bezład splątanych, nigdy nie słyszanych melodii tworzy jeden rozpoznawalny ton szaleństwa wwiercający się w bębenki. Od wewnątrz. Głos powielony nieskończonym echem śpiewa niezsynchronizowaną pieśń bez słów, niosącą odwieczny sens ucieczki. Fala adrenaliny niesie tak silne pobudzenie, że obezwładnia, przykuwając do łóżka i...

    Wiedziałem. Taki trik z neuronami, nie?
 

 

 
2002.09.02 02:09:13
 
link
komentarz (7)
 

Dół.


    Na dwa metry głęboki. Metr na dwa.

    Lecimy proszę państwa... załoga życzy przyjemnego odlotu. Wznosimy się coraz wyżej [proszę zapiąć pasy], zawsze tylko po to, żeby spaść na pysk. Ale to za mało. Wiec jeszcze raz... radosne podskoki na dnie własnej jamki. Na twarz... jeszcze raz. Ale z uśmiechem. Z gracją. Słonia na wybiegu. Przecież jest nadzieja... jest nadzieja, że spadniemy inaczej. Na przykład na dupę. Zajebiście.
 

 

 
2002.09.02 01:00:50
 
link
komentarz (8)
 

Po czterch godzinach...


... siedzenia w sali prób coś na osłodę, przywracającego do życia...

Uczciwa wymiana - za chęć pomocy i zrozumienie - sarkazm i ironia. Już można klaskać. Bisów nie będzie.

I jeszcze formułka, którą naprawdę uwielbiam: 'to nie jest rozmowa na telefon'...
 

 

 
2002.09.01 02:27:43
 
link
komentarz (3)
 

Obracał w wychudłych rękach...


... przemijający dzień myśląc o nim jak o którejśtam kolejnej kserokopii rzeczywistości. Jutro... Jutro mieli mu pozwolić spojrzeć w lustro. Jutro... Doskonale wiedział co zobaczy - człowieka bez twarzy. Sam zamazał ją poprzez wielokrotne i metodyczne badania. Tyle razy starał się jej nauczyć dotykając jej swoimi palcami, że starła się jak tandetny makijaż.
Czas.
Teraz spacer: 4 kroki, 6 roków, 4 kroki, 6 kroków... Podczas tego obchodu, jak codzień, z uporem graniczącym z manią szukał drogi ucieczki. Od dawna. Najmniejszego peknięcia w murze, obluzowanego pręta w kratach... Nagle uświadomił sobie, że przez tyle lat mógł wyjść niemalże w każdej chwili... po prostu wcześniej tego nie zauważył... Stojąc po kostki w poświacie księżyca uśmiechnął się do siebie. Ostatni rzut oka na celę, której każdy centymetr znał tak dobrze... Początkowo chwiejnie, ale z każdą chwilą coraz pewniej, zaczął się wspinać ku wolności. Po kruchym jak lód promieniu księżyca...

[forbidden state of stolen mind]

 

 
2002.08.31 11:54:01
 
link
komentarz (2)
 

***


    'Well, I try to cross the edge.
     Well, who, who can find me there?'
                    [Kyuss, Mondo Generator]
 

 

 
2002.08.31 02:03:59
 
link
komentarz (2)
 

'Oh sunshine,


     The loving beauty,
     Pass me by,
     Should I waste my time
     In your valley,
     Beneath your sky?

     Aah
     Aah
     Aah
     Aah, I am home
     [...]'
                 [Kyuss, Whitewater]
 

 

 
2002.08.30 01:49:12
 
link
komentarz (7)
 

Fałszywy oryginał?


    Udawany uśmiech,
    Udawane gesty,
    Udawane kroki w zaułku,
    Udawana pasja,
    Udawany dotyk,
    Udawane uczucia,
    Udawany oddech...

    Leżę w mroku z szeroko otwartymi oczami, udając że istnieję.
 

 

 
2002.08.27 02:34:44
 
link
komentarz (4)
 

Dym...


... zwijający się w barokowe w swym kształcie spirale. Wyżej - proste. Pod palcami czuję przesuwający się czas... między kciukiem i palcem wskazującym można schwytać teraźniejszość. Blednący powidok na siatkówce.

Czy...?
Nie.
 

 

 
2002.08.26 00:14:10
 
link
komentarz (6)
 

Próżnia.


    Prawa Jedności zostają zawieszone.
 

 

 
2002.08.23 20:43:20
 
link
komentarz (13)
 

Dziwne...


... powiedziałem Słowo, a Niebo wciąż jeszcze wisi mi nad głową zamiast spaść i roztrzaskać się u moich stóp...
 

 

 
2002.08.22 11:32:50
 
link
komentarz (6)
 

Aneks


    Powróciła... Wystarczyła jedna rozmowa. Nie ma to jak dobrze rozpoczęty dzień...

Do zapamiętania:

Chęć pomocy ustawia jako pierwszego w kolejce na linii strzału.
 

 

 
2002.08.22 00:55:12
 
link
komentarz (6)
 

Złość...


... wyparowała. Chociaż może powinna zostać? Z pewnością pozostanie odprysk tkwiący gdzieś w zaułku świadomości... Kolejna bolesna, bezwartościowa błyskotka...
 

 

 
2002.08.21 02:34:05
 
link
komentarz (2)
 

'Nightswimming...


       ...deserves a quiet night.
      The photograph on the dashboard, taken years ago,
      turned around backwards so the windshield shows.
      Every streetlight reveals the picture in reverse.
      Still, it's so much clearer.
      I forgot my shirt at the water's edge.
      The moon is low tonight.

      Nightswimming deserves a quiet night.
      I'm not sure all these people understand.
      It's not like years ago,
      The fear of getting caught, of recklessness and water.
      They cannot see me naked.
      These things, they go away, replaced by everyday.

      Nightswimming. Remembering that night.
      September's coming soon. I'm pining for the moon.
      And what if there were two side by side in orbit
      around the fairest sun?
      That bright, tight forever drum could not describe nightswimming.
      You, I thought I knew you. You, I cannot judge.
      You, I thought you knew me.
      This one laughing quietly underneath my breath.
      Nightswimming.

      The photograph reflects,
      every streetlight a reminder.
      Nightswimming deserves a quiet night,
      deserves a quiet night.'
            [R.E.M., Nightswimming]
 

 

 
2002.08.20 00:33:11
 
link
komentarz (4)
 

Za często...


... bywam...
... za rzadko jestem...
 

 

 
2002.08.19 01:57:32
 
link
komentarz (4)
 

Tych kilka chwil,...


... wartych zachowania, sprało się w nawale nicości...

[brak punktów zaczepienia]

 

 
2002.08.18 11:54:57
 
link
komentarz (11)
 

Świat...


... nabrał kolorów. Hadesu.
 

 

 
2002.08.16 12:06:18
 
link
komentarz (7)
 

Chwilami...


... gitara zaczyna śpiewać w moich rękach... wtedy siadam sobie obok i... patrzę, słucham... i widzę, że daleka przede mną droga...

[izmy, centryzmy i inne ego... ]

 

 
2002.08.14 20:43:42
 
link
komentarz (4)
 

Ciemnia fotograficzna


    Kto by pomyślał, że wdychanie chemikaliów przy burdelowym światełku jednak bywa zabawne... powoli ukazujący się obraz na skrawku papieru - sposób pozwalający na utrwalenie chwil... prawie tak, jak chwycenie oburącz za wskazówki zegara w celu zatrzymania czasu...
 

 

 
2002.08.14 02:01:56
 
link
komentarz (4)
 

'...taką obsługę'...


... powiedział. Wstał i cisnął na stolik garść monet, po czym, ku zdziwieniu współwięźniów, zdezintegrował się własnoręcznie.
 

 

 
2002.08.13 14:46:32
 
link
komentarz (1)
 

Powtórki...


... tej samej sytuacji zaczynają mnie męczyć... Zawsze ten sam początek, miotanie się przez dłuższy lub krótszy czas [zależnie od woli sadysty losu], prowadzące do niezmiennego, powielanego z magiczną precyzją końca...

[pętla czasowa, na której się kiedyś zapewne powieszę]

 

 
2002.08.12 14:46:10
 
link
komentarz (4)
 

Siedziałem...


... na ławeczce w parku. Owiewał mnie Czas... przypieszał, zwalniał, czasem w ogóle się zatrzymywał...

[zmarzłem]

 

 
2002.08.12 01:10:40
 
link
komentarz (2)
 

Klik, klik, klik,...


... dźwigienki przeskakują w kolejne połozenia. Każda pozycja to inna myśl, inne połączenie: apatia, nienawiść, miłość, szary, lot... Malutkie demony w mojej głowie uwijają się bez przerwy, by nadążyć, ustawić koła tej wielkiej Enigmy. Nieskończenie wiele kół. Cały czas wypróbowują inne kombinacje, by trafić na tę jedyną - odpowiednią - znaną od dawna... dającą możliwość odkodowania rzeczywistości. Klik, klik, klik. A kiedy to nastąpi...

PATRZ!

... przeciążą się wszystkie kanały wejściowe...

DOŚWIADCZAJ!

... złamany kod da 'wszystko', będące w istocie 'niczym'...

POCHŁANIAJ!

... demony uciekną w popłochu, tylko po to by spróbować jeszcze raz, gdzie indziej...

MILCZ!

... rozgnieciony na krwawą miazgę przez zrozumienie...

GNIJ!

... czy śmierć ciała wyprzedzi śmierć duszy?

|game over|insert coin|?|

 

 
2002.08.11 15:53:26
 
link
komentarz (1)
 

'Jesteśmy stworzeni...


... z tej samej materii co Sny...'
                           W.Shakespeare
 

 

 
2002.08.10 21:35:02
 
link
komentarz (5)
 

Starannie dobranymi...


... słowami przekształcał otaczającą go rzeczywistość.
 

 

 
2002.08.04 00:38:22
 
link
komentarz (6)
 

Chciałbym...


... prostego, przaśnego, ordynarnie pospolitego szczęścia... i to nawet nie dla siebie... czy to aż tak wiele?
 

 

 
2002.08.03 00:37:48
 
link
komentarz (2)
 

Żyję sobie...


... ze Skrajnością... siedzi w mojej głowie, nie dając o sobie zapomnieć, nie pozwalając na chwilę wytchnienia... a ja w tej samej chwili potrafię ją kochać i nienawidzić...

czasem myślę:

jeszcze

tylko

jeden

r
a
z
.
.
.
 

 

 
2002.08.02 17:56:53
 
link
komentarz (6)
 

Co to?...


... Dzizas, tak dawno tego nie widziałem, ze zapomniałem jak to się nazywa... Dy... De... D E S Z C Z! W końcu! Pada... ale fajnie... chwila, co jest? Już się skończył?

Idę pisać reklamację...
 

 

 
2002.08.02 02:46:08
 
link
komentarz (4)
 

Twój wynik oznacza,...


... że zarówno świat zewnętrzny jak i siebie samego, swoje emocje, potrzeby i postępowanie postrzegasz jako niezrozumiałe, nieuporządkowane, niespójne i niejasne. Przyszłość wydaje Ci się nieprzewidywalna.

Jeśli już próbujesz przewidywać przyszłość, jawi Ci się w czarnych barwach. Lękasz się, że najprawdopodobniej nie będziesz umieć poradzić sobie z problemami, jakie może przynieść życie. Nie wierzysz w to, że wszystko ułoży się dobrze, przeciwnie - obawiasz się, że życie może stać się nie do zniesienia. Nie dość, że sam sobie z nim nie radzisz, ale także nie spodziewasz się znikąd pomocy, bo uważasz, że nie możesz liczyć na nikogo.

Nie masz także motywacji do działania. Nie czujesz, by życie miało sens, ani, by przynajmniej część problemów, jakie niesie życie, warta była wysiłku, poświęcenia i zaangażowania. Problemy zniechęcają Cię do życia, spostrzegasz je jako piętrzące się przeszkody nie do przebycia, a nie jako wyzwania, które warto podejmować.

Podsumowując, świat jest dla Ciebie nieprzewidywalny i niezrozumiały; wymagania stawiane przez życie wydają się nie do spełnienia; zaś próby spełnienia tych wymagań nie wydają Ci się warte wysiłku i zaangażowania.

Twoja postawa wobec życia może owocować niską odpornością na choroby, a także może mieć negatywny wpływ na długość Twojego życia. Oprócz większej podatności na choróby somatyczne, istnieje także duże prawdopobieństwo, że cierpisz na zaburzenia psychiczne, takie jak depresja, czy nerwica.
Jest wysoce prawdopodobne, że prowadzisz niezdrowy tryb życia. Być może nadużywasz alkoholu, używek (kawa, herbata,0) leków lub innych substancji psychoaktywnych, niewłaściwie lub nieregularnie się odżywiasz, palisz papierosy i nie uprawiasz żadnego sportu dla zdrowia.

Jeśli powyższa interpretacja jest trafna, zachęcamy Cię do poszukiwania pomocy psychologicznej.

Już?
 

 

 
2002.08.02 00:03:21
 
link
komentarz (7)
 

Przytłacza mnie...


... opór materii świata... Próbuję tworzyć z gliny zwanej życiem, jednak wszystko rozpada się w pył będący nicością...
 

 

 
2002.08.01 01:32:10
 
link
komentarz (5)
 

Jak zwykle...


... nie odważyłem się spojrzeć w oczy. Prawdzie. Chociaż to takie proste [podobno].

[Trudne wybory nie mogą mieć remisu jako wyniku.]

 

 
2002.07.31 03:54:34
 
link
komentarz (5)
 

...był niekłamanym sobą,...


... całe wieki temu... - to wszystko, co odczytał ze swojej pamięci, gdy zobaczył swoje odbicie w szklanym blacie stołu. Ile trwała jego wieczność?

[What is this place? Do they sleep here?]

 

 
2002.07.30 19:39:50
 
link
komentarz (21)
 

Wyjątkowo cienka...


... granica pomiedzy wywołaniem u kogoś szczęścia a uszczęśliwieniem na siłę. Jest.
 

 

 
2002.07.30 03:00:54
 
link
komentarz (4)
 

Kolejnej...


... nocy przyglądam się szeroko otwartymi oczami...
 

 

 
2002.07.30 02:10:52
 
link
komentarz (4)
 

Gdy...


...słyszę milczenie w słuchawce.

[Sprzedaję fragmenty siebie w zamian za Jej szczęście?]

 

 
2002.07.30 00:31:50
 
link
komentarz (1)
 

Trzydzieści lat...


... Jestem pod wrażeniem. I odkad pamiętam związek jest silny i jednocześnie, hmmm, świeży. Gratuluję.
 

 

 
2002.07.29 01:54:38
 
link
komentarz (6)
 

Zastanawiał się...


... dlaczego to on stał się ośrodkiem zainteresowania. W zasięgu jego wzroku energicznie krzątali się strażacy i lekarze. Pewnie i profesjonalnie. I dziennikarze. Dużo. Obiektywy skierowane na niego, a właściwie na jego klatkę piersiową. Zauważył, że w każdym może odczytać wypisany tłustym drukiem tekst 'Brawura młodego kierowcy przyczyną wypadku'. Zdobył się na odwagę i spojrzał tam gdzie skierowane były obiektywy. No tak. Stalowy pręt dość dokładnie przybił go do siedzenia. To pewnie z tej cięzarówki. Jeszcze parę błysków fleszy i dziennikarze zaczęli się rozchodzić. Dlaczego nikt nie wyjął tego pręta?
Dopiero teraz dotarło do niego, że akcja ratunkowa nawet się jeszcze nie zaczęła. Ekipa ratunkowa chciała pewnie dobrze wypaść w 'Wiadomościach'... stąd to pokazywanie sprzętu do rozcinania, technik reanimacyjnych, tyle biegania, pozowanie na tle jego byłego samochodu...
Lekarz patrzył na niego z politowaniem... Strażacy, skończywszy palić, bez entuzjazmu wzieli się za wycinanie go z wraku... Zanim zaczeli, podszedł policjant i z bezczelnym uśmieszkiem włożył mu mandat za to, co zostało z wycieraczki.
 

 

 
2002.07.29 00:56:36
 
link
komentarz (1)
 

Trochę za często...


... zaglądam Śmierci w oczodoły. Dziś wieczorem też. Czai się w nich malutkie światełko otoczone czernią... będącą właściwie całkowitym brakiem koloru. Ale trzeba przyznać, że dzisiaj to było na własne życzenie.
 

 

 
2002.07.27 02:40:46
 
link
komentarz (2)
 

...do gwazd'...


... odpowiedział. Po chwili podniósł się i zdecydowanym krokiem zaczął sie wznosić. Długo jeszcze stałem z zadartą głową... to był chyba jedyny znany mi astronauta amator...
 

 

 
2002.07.26 03:08:30
 
link
komentarz (4)
 

Czuję się...


... uchwycony pomiedzy dwoma dniami... zawieszony gdzieś pośrodku nocy... niezdolny do jakiegokolwiek ruchu, z przepełnionymi białym szumem zmysłami. Zabawne, to jest chyba właśnie ten moment, kiedy istnieje tylko 'wczoraj' i 'jutro', a 'dziś' nie ma racji bytu...
 

 

 
2002.07.26 02:50:40
 
link
komentarz (1)
 

'The Ren & Stimpy Show'...


... kolejna powalona kreskówka, którą będę notorycznie oglądał... Akurat na bezsenność... Typ humoru podobny jak w 'Cow & Chicken', ale jeszcze bardziej chory... Co ja w tym widzę?!?
 

 

 
2002.07.25 02:27:25
 
link
komentarz (10)
 

Śledząc...


... dym z ostatniego dzisiaj papierosa, zastanawiam się... czy taki właśnie ulotny dym nie jest najlepszym modelem duszy?

[Rozdajemy jej fragmenty na prawo i lewo, nawet o tym nie wiedząc, a potem zostajemy puści niczym skorupa]

 

 
2002.07.24 16:47:35
 
link
komentarz (6)
 

Motto dnia


   '...ALE MOŻE MÓGŁBYŚ SIĘ BARDZIEJ POSTARAĆ'

Dzięki. Wielkie, qrf, dzięki.
 

 

 
2002.07.23 21:47:06
 
link
komentarz (1)
 

Fragment...


... kosmicznej pustki. Doskonale zimny... niedoskonale pusty. Wieje tam lodowaty wiatr, wyjąc wszystkimi możliwymi tonami... a drobne kryształki lodu zderzają się w nieskończoność... zamknięty we mnie? Aż dziwne, że nie zostałem jeszcze gościem honorowym implozji. :/
 

 

 
2002.07.22 22:57:12
 
link
komentarz (6)
 

Jak streścić...


... 'kocham' [albo 'nienawidzę', w sumie jeden pies] w 200 [lub mniej] słowach?
 

 

 
2002.07.21 15:35:18
 
link
komentarz (5)
 

Ile razy...


... można zaczynać dzień? Jak na razie cztery. Budzę się [znów] - chwila na zastanowienie gdzie jestem - włączam muzykę [znów], zapalam papierosa [znów]... deja vu?

Czas na kawę... znowu?!?
 

 

 
2002.07.21 15:11:21
 
link
komentarz (1)
 

- Nie mogę...


... spać...
- Weź jakiś środek, będziesz spał jak dziecko.
- Nie chcę. Gdy śpię to mówię. A jeśli nie mówię to myślę. Myśli pędzą tak szybko, ze nie jestem w stanie żadnej z nich uchwycić. Gdybym mógł tylko zwolnić ich bieg... z drugiej strony i tak wiem, co to za kołowrotek:
bliscy... dom... praca... nauka... bliscy... dom... praca... nauka... bliscy, dom, praca, nauka, bliscy, dom, praca, nauka, bliscy, dom, praca, nauka bliscydompracanaukabliscydompracanaukabliscydompracanaukabliscydompracanaukabliscydompracanaukabliscydompracanaukabliscydompracanauka TILT TILT TILT TILT TILT TILT
 

 

 
2002.07.21 02:15:18
 
link
komentarz (1)
 

Unoszę się...


... jeszcze na powierzchni wody... podziwiając, niewidzącymi już oczami, zachód słońca w technikolorze.
Dla tego widoku warto było umrzeć... tylko czy warto dla niego również żyć?
 

 

 
2002.07.20 16:54:23
 
link
komentarz (9)
 

Nie ma...


... jak satysfakcja z kawałka dobrze spierdolonej roboty...
 

 

 
2002.07.19 21:08:43
 
link
komentarz (3)
 

Właściwie...


... nigdy nie przepadałem za Kornem... ale ten tekst jakoś ma sens... zwłaszcza teraz... :|

     'Something takes a part of me.
      Something lost and never seen.
      Everytime I start to believe,
      Something's raped and taken from me... from me.
      Life's got to always be messing with me. (You wanna feel alive,0)
      Can't they chill and let me be free? (So do I,0)
      Can't I take away all this pain. (You wanna feel alive,0)
      I try to every night, all in vain... in vain.
      Sometimes I cannot take this place.
      Sometimes it's my life I can't taste.
      Sometimes I cannot feel my face.
      You'll never see me fall from grace
      Something takes a part of me.
      You and I were meant to be.
      A cheap fuck for me to lay
      Something takes a part of me.
      Feeling like a freak on a leash. (You wanna feel alive,0)
      Feeling like I have no release. (So do I,0)
      How many times have I felt diseased? (You wanna feel alive,0)
      Nothing in my life is free... is free'
         [Korn, Freak on a Leash]
 

 

 
2002.07.19 10:53:51
 
link
komentarz (11)
 

Po nocy


Czy można czynić nie-prawdę?
 

 

 
2002.07.18 19:47:52
 
link
komentarz (1)
 

"I thought...


... I saw something, when I got here. A city down the beach. But yesterday it wasn't there. You ever seen that?"
He yanked his zipper up and tore at the impossible knot in his shoelaces, finally tossing the shoes into the corner. She nodded, eyes lowered.
"Yeah. I see it sometimes."
"You ever go there, Linda?" He put his jacket on.
"No," she said, "but I tried. After I first came, an' I was bored. Anyway, I figured it's a city, maybe I could find some shit." She grimaced. "I wasn't even sick, I just wanted it. So I took food in a can, mixed it real wet, because I didn't have another can for water. An' I walked all day, an' I could see it, sometimes, city, an' it didn't seem too far. But it never got any closer. An' then it was gettin' closer, an' I saw what it was. Sometimes that day it had looked kinda like it was wrecked, or maybe nobody there, an' other times I thought I'd see light flashin' off a machine, cars or somethin' ...." Her voice trailed off.
"What is it?"
"This thing," she gestured around at the fireplace, the dark walls, the dawn outlining the doorway, "where we live. It gets smaller, Case, smaller, closer you get to it."
 

 

 
2002.07.17 20:10:15
 
link
komentarz (7)
 

Uciekam,...


... uciekam tak daleko, że nie jestem już w stanie siebie rozpoznać.
 

 

 
2002.07.17 13:38:45
 
link
komentarz (13)
 

Jeszcze jeden...


... papieros na pusty żołądek...

[za Konwickim]

 

 
2002.07.17 01:34:56
 
link
komentarz (5)
 

Czy...


... nie możesz [nie zawsze, czasem tylko] pozostawić swoich lęków, nerwic i paranoicznych wizji za drzwiami? Widzę jak wyziera to z Twoich oczu, jest w Twoich ruchach... - powiedziałem patrząc sobie w twarz...
 

 

 
2002.07.16 01:26:53
 
link
komentarz (9)
 

'Ze stojącego...


... w living roomie regału zdjął książkę, Ilustrowany podręcznik miłości fizycznej. Otworzył ją na chybił trafił [...] i powiedział na głos, jakby czytał z tej książki, jakby cytował jakiegoś słynnego, niezwykle cwanego starożytnego filozofa (co oczywiście nie było prawdą,0):
- Każdy człowiek widzi tylko drobny ułamek całej prawdy i bardzo często, a właściwie nieprzerwanie i celowo oszukuje się również co do natury tego niewielkiego, lecz bezcennego ułamka. Część jego jaźni obraca się przeciwko niemu i zachowuje się jak inna osoba, zwalczająca go od wewnątrz. To człowiek w człowieku. Człowiek, który jednocześnie nie jest człowiekiem.'
 

 

 
2002.07.14 21:05:10
 
link
komentarz (5)
 

Dziwnie...


... jest czasem odnaleźć zapomniany przez Boga i ludzi zakątek swojej własnej duszy...
 

 

 
2002.07.14 02:02:34
 
link
komentarz (1)
 
 

 
2002.07.13 02:43:05
 
link
komentarz (11)
 

Życie...


... to rzemiosło, umieranie to sztuka.

[Nagle część rzeczy zmieniła się diametralnie... a zauważyłem jedynie jedną dwuznaczność... nadszedł czas by zacząć się bać...? :| ]

 

 
2002.07.13 00:17:31
 
link
komentarz (3)
 

Błądzenie...


... we własnych omamach pozwala mi na luksus wulgarnego ignorowania rzeczywistości.
 

 

 
2002.07.12 02:17:25
 
link
komentarz (1)
 

Kolejny...


... raz stoję na torach, na przejeździe kolejowym... Dróżnik z upiornym uśmiechem [trudno o inny, jeśli nie żyje się od 2 lat] poinformował mnie, że zaraz nadjedzie pociąg. Jedyną moją reakcją było wzruszenie ramion. Już słychać miarowe dudnienie kół, bardziej czuję niż słyszę, że się zbliża. Daleka poświata to reflektory lokomotywy... Staram się zostać na miejscu - nawet po tylu próbach nie jest to łatwe. Oni nigdy nawet nie hamują, po prostu nie ma to sensu; zawsze jest za późno. Już widzę zarysy odcinające się od mroku nocy. Mój wzrok skupiony na tym punkcie rzeczywistości. Coraz głośniej, coraz bliżej, coraz jaśniej... Reflektor mnie oślepia, w ostatniej chwili zauważam zdziwienie na twarzy maszynisty i...............................................................................................
QRF! A niech to jasna cholera! ZNOWU POCIĄG WIDMO...
 

 

 
2002.07.11 03:17:35
 
link
komentarz (9)
 

[...]


'Ludzie zawsze chcieli zatrzymać przeszłość, uczynić ją przekonującą. (...,0) Bez tego pozbawieni bylibyśmy ciągłości trwania,mielibyśmy jedynie chwilę bieżącą. A pozbawiona przeszłości chwila - teraźniejszość - ma niewielkie znaczenie, jeśli w ogóle znaczy cokolwiek'
[PKD, A teraz zaczekaj na zeszły rok]
 

 

 
2002.07.11 02:34:04
 
link
komentarz (2)
 

Wyjątkowo normalnie :]


Przeglądając nloga, natknąłem się na wpis Galaxy... Uświadomiłem sobie coś, po raz nie wiem który - ciągle zapominam o rzeczach najprostszych... To natomiast uruchomiło różne obszary mojego mózgu, niekiedy bardzo zakurzone... loteria wspomnień... Tego było mi potrzeba. Dzięki, Galaxy :]
 

 

 
2002.07.10 03:42:49
 
link
komentarz (1)
 

Błądzę...


... po ciemku w labiryncie świateł...
Gdy nie ma Ciebie, świat jest jeszcze bardziej obcy niż zwykle...

[TĘSKNIĘ :( ]

 

 
2002.07.10 00:04:47
 
link
komentarz (1)
 

Krzyk...


... złączył się z wyciem syren nadjeżdżających karetek, policji...[widziałem, widziałem ciało bestialsko ale i metodycznie zmasakrowane, od rozpłatanej głowy po rozszarpany brzuch] Był rozdzierający, nieludzki, nieskończony, związany z nicością, wypełniający całą dostępną przestrzeń. Dopiero po długiej chwili zrozumiałem, że to ja krzyczę całym sobą, nie mogąc się ruszyć... [przestałem krzyczeć dopiero wtedy, gdy młody policjant wyjął mi z rąk Narzędzie Zbrodni]
 

 

 
2002.07.09 11:49:34
 
link
komentarz (1)
 

Wczoraj...


... przez godzinę stałem jak idiota i patrzyłem w okna odjeżdżających wagonów metra. Co chwila wydawało mi się, że umyka mi coś nieuchwytnego a jednoczesnie znanego od zawsze. Szukałem odprysków rzeczywistości...
 

 

 
2002.07.04 02:17:05
 
link
komentarz (10)
 

Oczami paranoika


Widzę pęknięcia w osnowie rzeczywistości. Widzę linie, wzdłuż których mogą przebiegać przyszłe rozwarstwienia. Zauważam niespójności w budowie świata. Mam świadomość, której nie mają inni, przechodzenia jednych form w inne, o wiele bardziej obce, niepokojące. Widzę twarz Boga, ale Boga drwiącego, okrutnego, umarłego... Szóstym zmysłem rejestruję podziemne pulsowanie, świadczące o tym, ze TO się już zaczęło... już się zaczęło...

[Za dużo P. K. Dicka, za mało słońca :,0) ]

 

 
2002.07.03 03:46:36
 
link
komentarz (1)
 

Zdecydowanie...


... dzisiaj mam jakąś synchronizację z tekstami Doorsów... Ten też pasuje...

     'At first flash of Eden we raced down to the sea,
      Standing there on freedom's shore
      Waiting for the sun, waiting for the sun,
      Waiting for the sun

      Can't you feel it, now that spring has come
      That it's time to live in the scattered sun
      Waiting for the sun, waiting for the sun,
      Waiting for the sun, waiting for the sun

      Waiting, waiting, waiting, waiting,
      Waiting for you to come along;
      Waiting for you to hear my song;
      Waiting for you to come along;
      Waiting for you to tell me what went wrong
      This is the strangest life I've ever known'
         [The Doors, Waiting for the Sun]
 

 

 
2002.07.03 02:24:40
 
link
komentarz (11)
 

Znowu...


... mówię nie swoimi słowami. Czy wynika to z tego, że nie mam własnych? Zabieram je [kradnę?] znajomym, autorytetom, artystom... ludziom... Czyżbym był tak szablonowy, ze mogę wyrazić się w pełni tym, co inni już powiedzieli? Czy też po prostu wszystko zostało już wypowiedziane?
 

 

 
2002.07.02 22:37:44
 
link
komentarz (1)
 

Back to the roots


Dużo czasu już minęło jak się z Doorsami rozstałem... Ale jak widać nie do końca. Dziś muzyczny wieczór pod tytułem 'Back to '60 & '70'...

     'Now, run to the mirror in the bathroom
      Look!
      I can't live thru each slow century of her moving
      I let my cheek slide down
      The cool smooth tile
      Feel the good cold stinging blood
      The smooth hissing snakes of rain . . .

      Once I had, a little game
      I liked to crawl back into my brain
      I think you know the game I mean
      I mean the game called 'go insane'

      Now you should try this little game
      Just close your eyes forget your name
      Forget the world forget the people
      And we'll erect a different steeple

      This little game is fun to do
      Just close your eyes no way to lose
      And I'm right there I'm going too
      Release control we're breaking thru'
         [The Doors, fragment Celebration of the Lizard]
 

 

 
2002.07.01 23:21:43
 
link
komentarz (8)
 

Dziś,...


... będąc Odważnym i Dzielnym, używając Siły i Godności Osobistej zwyciężyłem Biurokrację. Biurokracja miała 1,50 m w kapeluszu i baaaaaaaardzo wysokie mniemanie o sobie... Jej poroże będzie zdobić moją komnatę łowiecką. :]
 

 

 
2002.07.01 02:31:26
 
link
komentarz (4)
 

Jak...


... funkcjonować w takich momentach? Nie mieć nic własnego w głowie, przestroić się całkowicie na na myśli, odczucia swojego drugiego 'ja'. A jednocześnie być tą osobą, która wie, umie powiedzieć z przekonaniem, że życie jednak może być piękne.

[Sorx, chaos kompletny, ale tak właśnie dzisiaj jest w mojej biednej mózgownicy]

 

 
2002.06.30 01:53:17
 
link
komentarz (3)
 

'Kocham'


jest takie kruche. Jeden gest, jedna myśl niepomyślana, jedna chwila niedopełniona powoduje pęknięcie, peknięcia... Siedzę i staram sie zetrzeć te rysy. Choćbym nie wiem jak się starał, nie jestem w stanie ich usunąć. Nie mogę... bez Twojej pomocy...
 

 

 
2002.06.30 00:48:46
 
link
komentarz (2)
 

Ze wszystkich sił...


... walczę z normalnością. Nie ufam im... Nie biorę leków. Ukrywam swoje prawdziwe myśli. Hamuję napady lęków i furii. Mówię psychiatrom to, co chcą usłyszeć. Naiwni. Lekarz twierdzi, że już niedługo osiągnie pełen sukces...
 

 

 
2002.06.25 13:36:25
 
link
komentarz (14)
 

Sen...


... jest zbędnym luksusem. Kradnie cenny czas.
 

 

 
2002.06.24 17:51:09
 
link
komentarz (6)
 

Metropolia.


Z całą swoją infrastrukturą, telekomunikacją, środkami transportu... A można się minąć z człowiekiem o 2 metry albo o 2 minuty. Qrf!
 

 

 
2002.06.24 01:25:04
 
link
komentarz (5)
 

Znów


udało mi się pożyczyć 'Binaural' by Pearl Jam... Heh, kupić w końcu czy skopiować?

     'Don't feel like home...he's a little out.
      And all these words elope...it's nothing like your poem.
      Putting in, inputting in...don't feel like methadone.
      A scratching voice, all alone...is nothing like your baritone.

      It's nothing as it seems. The little that he needs...it's home.
      The little that he sees is nothing. He concedes...it's home.

      One uninvited chromosome...a blanket like the ozone.

      It's nothing as it seems. All that he needs...it's home.
      The little that he frees is nothing, he believes...

      Saving up a sunny day...something maybe two-tone.
      Anything of his own...a chip off the cornerstone.
      Who's kidding? Rainy day...a one way ticket headstone.
      Occupations overthrown...a whisper through a megaphone...

      It's nothing as it seems. The little that he needs...it's home.
      The little that he sees is nothing. He concedes...it's home.
      And all that he frees...a little bittersweet...it's home.
      It's nothing as it seems. The little that you see...it's home.'
       [Pearl Jam, Nothing As It Seems]


 
 

 
2002.06.23 21:34:29
 
link
komentarz (5)
 

Ostrze,


na którym stoję, rani moje stopy. A najgorsze jest to, że niezależnie od podjętej decyzji, upadek na każdą stronę będzie równie bolesny i równie bezcelowy...
 

 

 
2002.06.23 11:06:00
 
link
komentarz (4)
 

Siedzę...


... cały w bandażach, poparzony przez dzisiejszy świt. Już pierwsze promienie spowodowały niewysłowiony bół. Słońce spaliło większość skóry na moim ciele, a teraz ukrywa się za warstwą chmur. Dziwne... okna mam od północnej strony.
 
[Niecierpię, gdy ktoś nie chce powiedzieć czegoś wprost i ucieka się do żałosnych wybiegów.]

 

 
2002.06.22 23:29:27
 
link
komentarz (2)
 

Otwórz oczy


'Ależ nie chcę zabierać Ci czasu, jedź do siebie' powiedziała.
'Nie zabierasz mi go' odrzekłem, 'Po prostu mogłabyś go docenić' dokończyłem już w myślach. :|
 

 

 
2002.06.22 14:45:20
 
link
komentarz (15)
 

Potrzeba...


... mi spokoju. Muszę się wyciszyć, ponieważ... jak zwykle niebo zwaliło mi się na głowę... i znów uciekam w muzykę...

     'Smooth stones beneath me
      Cool air surrounds
      Soft and saviourey
      You can take me to god
      You can take me to god

      No it doesn't take your will to set your brace on me
      I never doubt your possibilities
      Please let go of my sleeve'
         [Kyuss, Catamaran]


Ten kawałek idealnie się nadaje... jak się komuś chce poszukać, to polecam [niełatwo znaleźć...]
 
 

 
2002.06.22 10:54:45
 
link
komentarz (9)
 

'Myślę...


... więc jestem'. Czyż nie tego uczą nas starożytni filozofowie?
 
[specjalnie dla Ciebie, alouette]

 

 
2002.06.22 03:44:16
 
link
komentarz (9)
 

Uwaga!


Pragnę poinformować wszystkich odwiedzających, że po pierwsze jesteśmy już w Unii Europejskiej od jakiegoś czasu, a po drugie wszystkie szkoły w naszym kraju wciskają kit o naszych granicach. Wygląda na to, że przypadkiem dowiedziałem się, kto wygrał IIWW. Źródło: http://www.adgar.co.il/
 

 

 
2002.06.22 02:43:32
 
link
komentarz (5)
 

Telefon


Kolejna runda, myśli goniły jak oszalałe; co powiedzieć? co powiedzieć? Jak nie spieprzyć? Właściwie dlaczego nie spieprzyć? To byłoby rozwiazanie problemu... n+1 słów jak szybkie, czyste ciosy wytrącające z równowagi. A potem tylko pusta, szumiąca słuchawka starego ebonitowego aparatu.
 

 

 
2002.06.21 22:45:38
 
link
komentarz (3)
 

Rozrywka entelektualna


Tak jakoś trafiłem na tę grę... najpierw sam, a teraz znów ją u kogoś na logu odnalazłem... Jeśli ktoś ma trafione poczucie humoru, to proponuję konkurs :] I wała zwyciężonym...
 

 

 
2002.06.21 16:40:45
 
link
komentarz (1)
 

...


He was just killing time until the main event, but he was killing it in such exquisite ways. Time, and sometimes, people.
 

 

 
2002.06.21 02:58:54
 
link
komentarz (8)
 

Me kom sej...


Coś, co dotarło do mnie od Laszla, a rozwaliło mnie po prostu: Pigeonhead vs Evil Kat
 

 

 
2002.06.21 01:46:12
 
link
komentarz (1)
 

Każdy...


... mógł mieć figurkę przedstawiającą jedyny słuszny obraz Boga, od kiedy zwiadowcy odkryli Jego jedenastokilometrowe ciało orbitujące w próżni kosmicznej wokół Jowisza.
 
[inspired by P. K. D.]

 

 
2002.06.21 00:10:22
 
link
komentarz (1)
 

Śmierć


Pociąga, przeraża, uwodzi, odrzuca...
Jest tylko odrobinę młodsza niż świadomość gatunku homo sapiens. Jest najbardziej ludzka z demonów, które wymyśliliśmy, zapełniających nasze głowy, życia, szafy... Jest wszędzie. W każdym z nas. W naszych narodzinach, życiu. W naszych snach. W spojrzeniu drugiego człowieka. W czarnym kocie przebiegającym naszą drogę. W tym co jemy, w każdym oddechu. W każdej niezniszczonej sztuce broni, każdym narzędziu. W każdym wytworze naszych rąk. W naszej naturze, w świadomości. Czasem przyczajona czeka, aż będzie mogła zawładnąć wyobraźnią. Jest nieprzekupna. Jest cierpliwa, bo wie, że czas każdego jest dokładnie odmierzony, i gdziekolwiek, kiedykolwiek przybędzie zawsze będzie o czasie. Jest jedną z najbardziej stałych rzeczy w naszej wizji świata...
Więc dlaczego wszyscy się jej boją, szamoczą się, pomimo podświadomej wiedzy o bezsensowności takiej walki???

Ja się boję tylko jednego... że gdy nastąpi, wyląduję w tym samym bagnie, w którym jestem teraz... ale za to nie mogę już jej winić... :]
 

 

 
2002.06.20 16:44:21
 
link
komentarz (12)
 

Nadając z lodówki


Hmmm... Hmmmmmm... Fajne opakowanie... Co to? Nie przypominam sobie, żeby... Z masłem czosnkowym po burgundzku... Chwila, skład... WINNICZKI?!?
 

 

 
2002.06.20 01:58:46
 
link
komentarz (1)
 

Do: Bóg, Niebo;
Od: Zarząd Firmy, Siedziba Zarządu;


   W związku z licznymi i wielokrotnymi skargami klientów dotyczącymi skandalicznej jakości usług, a także powtarzającymi się prośbami Zarządu o uregulowanie spraw z tym związanych, zmuszeni jesteśmy nalegać na złożenie rezygnacji z powierzonej funkcji kierowniczej. Rezygnacji złożonej w Siedzibie oczekujemy w terminie 3 dni.

Zarząd
 

 

 
2002.06.20 01:29:15
 
link
komentarz (4)
 

Bezwład


Nie, chyba jednak nie tyle... Właśnie siedzę o chorej porze przed monitorem, znów udając przed samym sobą, że robię coś konstruktywnego... Przez dziwny ciąg skojarzeń znów dochodzę do wniosku, genialnego w swej oczywistości: nie mam bladego pojęcia co chce/mógłbym/będę robił w swoim życiu. Banał. Może trochę mniejszy, jeśli przyjrzę się inercji z jaką kroczę [TOCZĘ SIE] przez życie... Udało się? Świetnie! Nie udało się? OMG niebo mi się na głowę nie zwali. Nic nie jest w stanie skupić mojej uwagi na sobie na dłużej ['Ma okres skupienia krótszy niż komar (...,0) ' P. K. Dick albo może W. Gibson]. Heh, lekarz stwierdził kliniczny zgon ambicji, woli walki itp. itd.

cdn

[ta notka zaliczyła wylot przez przypadek, ale już jest spowrotem... Oryginalnie z godziny 1:25, 19.06.2002]

 

 
2002.06.20 00:28:17
 
link
komentarz (3)
 

'Już od tylu lat patrzę w Twoje oczy
Ty wiesz, że mnie niczym nie zaskoczysz (...,0)'
[kult, 6 lat później]


Dlaczego odkurzyłem ten cytat? Właśnie przed chwilą dowiedziałem się, że kumpel rozszedł się ze swoją kobietą... Po 3 i pół roku związku. Wiem, takie rzeczy się zdarzają, ale... Znam tych ludzi, wiem że było im ze sobą dobrze. I się skończyło - tak po prostu... Bez żadnych znaków na niebie i ziemi. Nie wiem czy to rutyna, czy zazdrość, czy jeszcze coś innego zabiło w nich uczucie.


      'Nowy dzień się zaczyna i słońce wschodzi
       Uważajmy, by się nie rozłączyć
       I nowe rzeczy w sobie teraz odkrywamy
       To nieprawda, że do końca się znamy
       Czasem bardzo niewiele czasu jest potrzeba
       By zburzyć wszystko i wszystko pogrzebać
       Zrozumieć trzeba, jak groźne są pozory
       Przecież nie ma miłości bez pokory'


Ogólnie chyba jest sezon na kryzys w związkach. Chyba najwyższy czas zacząć się bać :|

 

 
2002.06.19 16:56:01
 
link
komentarz (2)
 
Talia kart. Wybierz jedną, jakąkolwiek....
 

 
2002.06.19 03:30:08
 
link
komentarz (4)
 
"You dead awhile there mon."
"It happens," he said. "i'm getting used to it."
"You dealin' wi' th' darkness, mon."
"Only game in town, it looks like."

[jestem pewien: W. Gibson 'Neuromancer']

Taaaak, póki co jest to słowo na niedzielę. :]
 
 

 
2002.06.19 02:55:47
 
link
komentarz (2)
 

?


No i się zaczęło... Co z biednym mózgiem może zrobić przeciążenie zwojów. Tyle.