2002.11.12 05:05:33
link
komentarz (1) |
tekst zainispirowany wpisem dora2:
hmm.. coz mozna teoretyzowac o milosci; zwykle opisywanie jej urokow jednym przynosi rozczarowanie niespelnieniem we wlasnym zyciu, innych pobudza do
zycia, wnosi wen radosc; kazdy na swoj sposob jej szuka; ja znalazlem i myslalem, ze to sen
byla intensywniejsza niz ta ze snu
pozniej przyszla chwila bolu, a za nia kolejny jeszcze glebszy sen
gdy myslalem juz, ze dalej sie nie da zajsc okazywalo sie, ze przyszlosc niesie kolejny sen i kolejny i kolejne coraz silniejsze porcje bolu
az do czasu gdy przyszlo przebudzenie..
dalej juz nie dalo sie narazac na bol; zadzialal rozsadek
po przerwie okazalo sie, ze niewiele umarlo
lepsze zrozumienie milosci nie usunelo wszystkiego co tak nazywalem
pozostala czastka, najczystsza, wciaz byla czyms najsilniejszym czego doswiadczalem
wtedy przyszlo kolejne rozczarowanie, najtrudniejsze
kolejny bol, kolejny rozwoj
proba szukania czegos innego, kolejny rozwoj
z tego wszystkiego zostalo mi doswiadczenie i sprawdzone w zyciu reguly:
-wszystko co przynosi bol nie jest miloscia
-kochac mozna wiele osob, choc ta pierwsza pamieta sie najlepiej
-prawdziwa milosc nie zna slow posiadac, zazdroscic
-"milosc" do kogos wyidealizowanego, odleglego jest tyle warta co ta uluda
-jesli nie kochamy siebie, nie jestesmy w stanie kochac kogokolwiek; podobnie otwierajac sie na nienawisc tracimy umiejetnosc kochania
-Hawajczycy mowia: Aloha, co znaczy: ciesze sie, ze jestes tu (ze mna; teraz!,0),
bardzo latwo zamienic milosc w kompulsywna obsesje, chec posiadania drugiej osoby, czy ulec lekom, ktore przez wzbudzenie tesknoty dadza nam poczucie milosci
ale milosc to cos glebszego..
|