19:10 / 27.04.2004 link komentarz (2) | Codzienna rutyna.
Praca, zarcie, odpoczynek (najczesciej za pudlem z butelka piwka albo innego ulubinonego alkoholu,0), spac. I znow, praca, zarcie, spac.
Jak sie od tego uchronic? W roznych ksiazkach (np. Coelho,0) i filmach bebnia do usrania, zeby byc soba, nie rezygnowac z marzen, robic to co sie chce i tak dalej.
Tralala.
Swiat jednak ustawiony tak, ze sie nie da. Wezmy np. mnie. Jak raz to, co chcialabym robic, to mozna miedzy hobby wlozyc, nie placa za to, a nawet jak placa, to takie gowniane pieniadze, ze trzeba miec druga robote, z ktorej daloby sie poplacic rachunki, nalac benzynki do samochodu etc.
Zeby do czegos dojsc - do etapu, w ktorym juz wcale nie musowo pracowac albo sie martwic o prace zarobkowa, to trzeba albo sie bogatym urodzic albo zapierdzielac z nosem przy ziemi niewiadomo ile lat (czyli, nastepna rutyna,0).
I co?
Prawda niestety jest nader smutna: jakiekolwiek badz spoleczenstwo promuje, wychowuje i na sile urabia osobnikow skrajnie konformistycznych i oportunistycznych. Praca, rodzina, maly domek, pieseczek i koteczek, siedziec cicho, nie bulgotac, nie burzyc zastanego porzadku, chodzic glosowac na naszych kandydatow, placic podatki, wreszcie umrzec. Uf.
A niech sie ktos sproboje wychylic: bedzie tepiony poczawszy od szkoly podstawowej a na sasiadach konczac.
Oryginaly nie maja lekkiego zycia.. oj nie.
Takie mnie smutne refleksje naszly po obejrzeniu wczoraj American Beauty. Ludzie, ktorzy sie buntuja, albo koncza swoje zycie w mniej lub bardziej spektakularny sposob, albo sa przeganiani z kata w kat i istnieja na obrzezach spoleczenstwa, a nieraz cywilizacji. Czy warto?
Jakos nie jestem o tym calkowicie przekonana... |