'No i żyjesz sobie... ... na tym Księżycu, całkiem wygodnie, rozumiesz, znajomi, dziewczyna, praca jak to tam - raczej lekka, czasem może trochę atmosfery brakuje, ale ogólnie standard niczego sobie, no i wyobraź sobie, że nagle okazuje się, że ten wzmiankowany już kawałek raju, czyli Księżyc, no, on wcale się nie znajduje na księżycu, tylko dajmy na to w Starachowicach, albo w innej Brazylii, tak że z dnia na dzień okazuje się, że zostałeś sam jak palec, no bo przecież cała ta wesoła ferajna, znaczy znajomi, to przecież znałeś ich z Księżyca, a nie z jakiejś nikomu nie znanej bliżej dziury, dajmy na to Warszawy jakiejś, no i wtedy okazuje się że tak jakby wszystkich znasz a nie ma do kogo gęby otworzyć... no i robota też jakby od razu cięższa...'
[O_o]
|