03:30 / 17.08.2004 link komentarz (3) | Poniedzialek
Przeczytal, no prosze. I nawet znalazl czas na odpowiedz, hohoho.
Walnac faceta w dupe i udawac, ze ma sie go gdzies (tj. chce zerwac) a od razu leci jak pies za kielbasa. Ha Ha.
Email wczorajszy dotyczyl tego, jak ja sie czuje (chujowo, na szczescie dzis mi sie polepszylo); email dzisiejszy tj. moja odpowiedz jest w tonie "misiek, jak tobie sie wydaje, ze ja bez ciebie zyc nie moge i ze bede plakac po katach i blagac o cos, to sie gleboko mylisz".
Owszem, poradze sobie bez niego. Owszem, jakby co bedzie mnie to kosztowac iles tam wylanych lez i nastepne poklady zgorzknienia, ale jedno jest pewne - podniose sie bardzo szybko, byle cala sytuacja nie ciagnela sie jak glut z nosa.
Owszem, jest mi ciezko kiedy nie mam z kim pogadac i ulzyc sobie i wylac zalow, ale to da sie przezyc. Oczywiscie, jako efekt pozostaje znacznie mniejszy kredyt zaufania i oddalanie sie od siebie - ale ujako zywo, nie czuje sie ani troche winna.
Bo niby co? Mam sie cieszyc i skakac na uszach, jak moj luby sobie jedzie zagramanice odwiedzic przyjaciolke, wiedzac ze ja wlasnie znowu jestem bez roboty, od dawna chcialam z nim gdzies razem pojechac (7 miesiecy jestesmy ze soba), ba, liczylam na to - a on tak by default, nawet sie mnie nie pytajac o zdanie oznajmia, ze jedzie? Bo niby ja i tak nie moglabym? No prawda, ze nie moge opuscic granic tego panstwa (i wrocic legalnie narazie) - ale moze by tak chociaz ZAPYTAC?
Nie znosze, kurwa nie znosze, jak ktos za mnie decyduje. obojetne kto i w jakiej sprawie, mam na to ciezka alergie. Juz mu az powiedzialam, ale chyba nie za bardzo dolecialo.
No to teraz doleci albo sie rozleci. Jeszcze bedzie za mna biegal. |