07:16 / 20.10.2004 link komentarz (3) | No
i oczywiscie jak juz sie otworzylo te butelke wina, to trzeba ja skonczyc, nie? A butelka tania, dwa dolce, za to dobra partia sie trafila. W takiej sieci sklepow ze zdrowym zarciem mozna dostac wino paru rodzajow, popularnie zwane two buck chuck - bo butelka kosztuje dwa dolce. Trik polega na tym, ze to wino swierze, z tegorocznych zbiorow i czasami partia jest znakomita, smakuje jak winko za trzydziesci dolcow, a czasami jest dodupna. Wobec czego co bardziej przedsiebiorczy ludzie wypracowali nastepujacy system: kupuja jedna butelke, ida do samochodu na parkingu, otwieraja i proboja. Jak dobre, to biora dwie skrzynki a jak nie to czekaja na nastepna dostawe.
I pomyslec, ze do niedawna wydawalam na wino kilkanascie dolcow za butelke...
Inna sprawa, ze przyzwoita wodka tutaj kosztuje niebotyczne pieniadze jakies (wiadomo, import), z kolei ja whiskey ani tym bardziej burbonow i innych takich syfow nie pijam...
Tak. Im wiecej wypijam, tym wiecej mi sie zbiera na gadki, a ze nie mam sie komu wygadac (Z. w Polsce, A. zagoniona jak pies, I. leci przez rece) to se klepiej tutaj.
Mocne postanowienie na dzis: kanapki na jutro na lunch zrobie DZISIAJ. W ten sposob zaoszczedze pol godziny. Bede mogla sie powpatrywac w belkowany-bejcowany strop i posluchac znow deszczu. I pomarzyc, ze MOZE, kurwa MOZE dnia ktorego nie bede musiala wstawac do pracy i zarazem nie bede sie musiala martwic o mamonke.
|