|
|
Przez czas własny... ... przechodził już całkowicie wyjedzony. Małymi kęsami, wycinanymi za pomocą łyżeczki koktajlowej, oddawał siebie tylko po to, by pozwolić się przeżuć i przetrawić, obrazić własną lichością smaku. Odbite spojrzenie zamkniętych oczu potrafiło jedynie tropić postępującą nicość własnego jestestwa, gnębionego graniczną powolnością procesu. A gdy jedynym określeniem jego ‘ja’ pozostawały już tylko cienkie jak pergamin zarysy dawnej, ostatecznie wyżartej, formy...
[Szukałeś już w szufladzie?]
|
|
|