05:11 / 18.11.2004 link komentarz (7) | Praca
jakos wysysa ze mnie wiekszosc sil witalnych. Zwlaszcza, ze po powrocie do domu juz ciemno, a moj kubik nad wyraz obrzydliwy - te swietlowki nad lbem, swietlowki ktorych wylaczyc nie moge dobijaja mnie zupelnie i powoduja, ze po godzinie juz jestem senna i szkla kontaktowe sie odklejaja.
Takze, pisac mi sie nie chce, ale odnotowac trzeba:
miala miejsce wielkopomna rozmowa (poprzez maila) z I. na temat naszej przyszlosci tak zwanej. Zarzucilam wedke: moge z nim wspolnie wziac kredyt na chalupe. Nie, ze zaraz bede brac czy w ogole mam do tego warunki (bo nie mam), ale tak kontrolnie zarzucilam coby wybadac teren.
I coz sie okazalo. Jak zwykle na wszystko za wczesnie i trudno powiedziec, ale widze wielki postep. Jako, ze pracy nowej o ktora sie staral nie dostanie (wstrzymali zatrudnienie), zostaje w firmie w ktorej jest. Prawdopodobnie dostanie jakas podwyzke i moze awans pod koniec roku. Wobec powyzszego od stycznia bedzie szukal se lokum do kupienia - jakies dwubedrumowe condo, bo na wiecej go nie bedzie stac - i jak juz kupi, to sie tam ZE MNA przeprowadzi.
Postep, nie? Oczywiscie to wspolne mieszkanie razem to w ramach eksperymentu. Posnul tez plany na dalsza przyszlosc, co zakrawa niemalze na cud. Jako, ze poruszylam temat pozyczki i wspolnego kupowania czegos to stwierdzil, ze w takie cos nie bedzie sie angazowal, poki nie sproboje jak to sie ze mna mna mieszka i czy w ogole bedzie nam ze soba dobrze etc. i musi tez poczekac na to, az sie moja sytuacja z praca ustatkuje, uzyskam stale zatrudnienie, lepsze kwalifikacje etc.
Rozsadne o tyle, ze w wypadku zaciagnietej pozyczki i bezrobocia to sie chujowo robi, kiedy nie ma z czego splacac kredytu.
Wlasciwie to rozsadne podejscie a ja przeciez nie chcialam nic wiecej jak wlasnie to. Niemniej, smiac mi sie nieco chce. Bo wyglada na to, ze klasyczne taktyki negocjacji sprawdzaja sie i w takiej materii.
Zaczelam od wiekszego pulapu, nie liczac nawet na jakiekolwiek pozytywny sukces w tem wzgledzie a zyskalam to, na co dokladnie liczylam.
Pewnie jakbym zaczela od wspolnego mieszkania jedynie, to zaraz bylaby cala armata argumentow przeciw wytoczona.
he.
smisznie.
Tylko jakos na sama mysl o przeprowadzce niedobrze mi sie robi. Matko. Tyle juz sie razy w zyciu przeprowadzalam, ze mie na raz kolejny mdli.
Ale nic, bede sie ewentualnie martwic w styczniu. Do stycznia jeszcze sie moze duzo wydarzyc. |