20:51 / 29.11.2004 link komentarz (2) | Facet
zgadza sie od reki zamontowac nowy alternator.
Cholerny kosmiczny fuks!
Jedziemy go szukac - to nastepne malutkie miasteczko. Zostawiamy samochod, idziemy na jakies zarcie (pierwsza po poludniu wybila). W calej okolicy tylko jeden bar - otwarty. W srodku ciemno jak u murzyna w dupie, przy piwie siedza white trashes i gadaja o strzelbach i polowaniu. Patrza na nas spode lba. Barman mowi, ze zarcie serwuja dopiero za godzine...
Idziemy do drugiego otwartego przybytku - sklep typu mydlo i powidlo. Serwuja na lunch jakies kanapki - dokonujemy zakupu i siadamy na lawce na zewnatrz w celu konsumpcji.
Czuje sie dziwnie: jakas pipidowa, gdzie psy dupami szczekaja i smiecie przewalaja sie po ulicy. Slonce swieci, wiatrzysko wieje.. a ja siedze i jem kanapke jakby nigdy nic. Tak zupelnie, z boku zycia i na marginesie. Zastanawiamy sie z I. z czego zyja ci ludzie tutaj i jak w ogole mozna w takim miejscu zyc???
Mechanik zadziwia nas jeszcze bardziej: mowi, ze przeprowadzil sie tutaj pare lat temu z Bay Area. Matko. W tym swoim garazu-szopie ma lazienke z prysznicem (totalna ruina i syf, bylam umyc rece) i pokoj z lozkiem. I. zgadza sie ze mna, ze gosc musi zyc samotnie, bo jaka baba zgodzilaby sie egzystowac w takich warunkach?
No nic. Wazne, ze w miare szybko i fachowo naprawia nam samochod i jest calkiem mily. Zostawiamy mu spory napiwek i w droge. Kiedy opuszczamy Placerville jest druga po poludniu. Jeszcze tylko trzy i pol godziny jazdy i jestesmy w domu.
Uff....
Tak jest. Tesknisz za przygoda? To wybierz sie dziesiecioletnim samochodem w gory, kiedy zanosi sie na potezna sniezyce. Niezapomniane przezycia gwarantowane :))) |