02:29 / 07.12.2004 link komentarz (3) | Jose Rodriguez Montoya doszedł do perfekcji w wyrażaniu uczuć.
Po prostu na plaży Kadyksu wstał, otrzepał się z piachu. Wydrapał ziarna z oczu, palcami potarł palce. Wygładził koszulę. Podciągnął spodnie. I strzepnął. Włosów nie dotykał, bo wiedział, że nie ma sensu wyskubywać ziaren. Same odlecą przy pokłonach. No więc,nikogo nie było na plaży, bo to przecież plaża Kadyksu jeszcze na kilka chwil przed wschodem słońca.
Tedy wstał, otrząsnął się i ukłonił.
Ukłonił się.
Ziarna spadały, jak przewidział.
Ukłaniał się.
Milcząco.
Nikogo nie było na plaży, ale czuł, że wszyscy są zachwyceni.
. |