12:00 / 03.01.2005 link komentarz (8) | Tak u mnie jest, że wciąż z moich planów nici..
Pisałem, że Sylwestra miałem spędzić u Czarka z osiedla. Nie wyszło, bo gdy się u niego pojawiłem z plecakiem pełnym piwa, to kazało się, że zjechała się do niego rodzinka z Ameryki. No to ja sobie myślę, że przecież nie znam tych ludzi i siedzieć razem z nimi to tak nieco nie fair. Więc się z nim pożegnałem i pojechałem do kumpeli, z którą się wcześniej na Sylwestra zmawiałem..
Na miejscu kolejna niespodzianka - zmienili im domofon, ale jeszcze nie podłączyli wszystkich potrzebnych kabli. No tak - drzwi na głucho zamknięte, Magda ma okna od podwórka, no i jeszcze leje deszcz. Więc dobijam się do okien na parterze i nic - wszystkich gdzieś wywiało. Czarna rozpacz. W końcu poszukałem kilka małych kamyków i dalejże rzucać nimi w okna na pierwszym piętrze. W końcu jakiś młody facet wyjrzał, a ja zdzierając sobie gardło wykrzyczałem,
żeby zastukał do Magdy i powiedział jej, że nie mogę się dostać. Wreszcie - solidnie zmoczony zostałem wpuszczony, a Magda poradziła mi, bym natępnym razem otworzył sobie 'na chama'..
Zabawa była niezła - popiło się i pogadało. Przed północą poszliśmy razem na Pola Mokotowskie, gdzie oglądając pokazy sztucznych ogni i pijąc szampana przywitaliśmy nowy rok. Wracając pożegnałem się z
ludkami i poszedłem na przystanek nocnego tramwaju 640..
Ciąg dalszy imprezowania zaliczyłem w tramwaju - trafiłem akurat na miłośników komunikacji, którzy w pierwszym wagonie zrobili sobie zabawę sylwestrową. No to i ja się dołączyłem..
Do domu trafiłem koło trzeciej, ale nie chciało mi się jeszcze spać, więc poklikałem sobie na komputerze..
Sobota i niedziela - w te dni odpoczywałem, bo i pogoda (deszczowo) nie zachęcała do czegokolwiek. Zresztą i tak podle się czułem, a to za sprawą rzucania palenia, które poprzysiągłem sobie w noworocznym postanowieniu. Mam nadzieję, że nie poddam się tak łatwo..
======================================================================== |