07:52 / 25.02.2005 link komentarz (5) | Dolowania chalupowego ciag dalszy
Doprawdy, skad Ci ludzie biora kase na te wszystkie chalupy???
Rodza sie bogaci? Spadki dostaja? A moze zarabiaja na swoim geniuszu? Bo jakos w oszczedzanie metoda grosika do grosika to nie wierze...
Anyway.
Z tym kupowaniem to schiza totalna. Sprawa ma sie tak: bank najpierw ustala zdolnosc kredytowa tj. na ile moze udzielic pozyczki. Bierze sie
pod uwage rzecz jasna zarobki (jak ktos kontraktor to sie moze pocalowac w dupe
no chyba ze ma za ostatnie pare lat zarobki szesciocyfrowe), historie
kredytu etc.
Powiedzmy, ze pozwola wziac kredyt na 400tys. dolcow. Ok.
Narazie szafa gra.
Teraz co do kupowania: wspominalam juz, ze wiecej jest kupujacych
niz sprzedajacych - czyli na kazde mieszkanie przypada kilka/nascie ofert. Najczesciej wybierane sa te co oferuja najwyzsza cene, normalka.
Dobra, Jasio se wiec pomyslec moze, ze ok. Moge wziac kredyt na 400tys. nie jest zle.
Zainteresowywuje sie mieszkaniem o cenie wywolawczej np. 300tys.
z mysla, ze zlozy oferte na 380, przebije konkurencje i bedzie mial
wymarzone locum.
I co. DUPA prosze panstwa, DUPA. Zanim bowiem dokona sie zakupu, bank musi zweryfikowac oferte i wyjsc z wlasna tzw. appraisal value.
Jest to wycena za konkretny dom ustalana przez niezaleznego eksperta
tak zwanego. No i jesli nasza oferta przekracza appraisal value to bank nie udziela zgody na pozyczke!
Czujecie blusa? Przy odpowiednio duzej ilosci zainteresowanych, ktorzy sa w stanie przebic nasza oferte ponad appraisal value nigdy
nie kupimy chalupy, bo bank po prostu nie udzieli pozyczki.
Cymus miod malina KURWAMAC. Pozostaje pytanie, skad sie biora ci,
co kupuja za takie horrendalne ceny? Ano z worka z gotowka.
Tj. roznice miedzy cena koncowa a appraisal value pokrywaja ZYWA
gotowa.
Stawiam flache 3 litrowej wodki temu, kto mnie oswieci, jak obejsc
ten durny system. Tylko prosze nie skladac rad w stylu "wykombinuj ta gotowke" , bo opluje albo skopie. |