02:16 / 25.04.2005 link komentarz (4) | .
Znow dopadly mnie watpliwosci. Niewiele trzeba, wystarczy
krotkie refleksyjne opowiadanie z Fantastyki, caly dzien siedzenia w domu...
... i nagle owa rzeczywistosc za oknem przestaje miec sens.
Sznury majestatycznie sunacych SUV, lexusow, hond...
elegancko przystrzyzone trawniki, automatyczne rozpylacze
wody do trawy.. to wszystko okupione praca od rana do wieczora a czesto i w weekendy. Chcialoby sie rzec: i wakacje Na Hawajach, ale ci ludzie nie maja czxasu na wakacje.
Warto? Ja uwazam, ze nie. Lepiej miec mniej i musiec mniej, niz na odwrot.
I. siedzi juz drugi dzien i pracuje. Dzis nawet wstal o siodmej rano, siedzi juz ponad 9 godzin. Po co?
Firma ma wazny projekt do oddania jutro czy pojutrze.
Boi sie, ciagle sie boi, ze z jego winy nie zdaza - ale tak wlasciwie to co by sie stalo? Swiat sie od tego nie zawali. Nawet pewnie z pracy by nie wylecial - bo wszyscy wiedza, ze robi robote za dwoch tylko ciagle nie maja jakos czasu zatrudnic nikogo nowego, zeby go odciazyc.
Sam musi dojsc do tego, ze z takiej harowy gowno wynika. Jeszcze sie nie rozczarowal, jeszcze ma zludzenia. Jeszcze za malo mu bylo, kiedy w tym roku po performance review okazalo sie, ze ani go nie awansuja ani nie beda placic wiecej. Bo pracowal w takim zapomnianym przez Boga i Firme biurze, nikt nie wiedzial co robil, nie mial ukladow, nie domagal sie glosno o swoje. Polityki nie uprawial. Chyba jeszcze sie ludzi..
No coz. A ja? Ja tez nie lepsza. Niby wiem, co zroobic, zeby tzw. "kariere" popchnac do przodu. Siedziec po nocach, douczac sie, pracowac po 60 godzin tygodniowo. Zeby pokazac - o rozwijam sie, o zobaczcie, jakiego bedziecie mieli fajnego wola roboczego.
Nie chce mi sie po prostu.
Kiedys ludzie mieli zycie prostrze, bardziej niebezpieczne, marli jak muchy... ale z drugiej strony sprawy zajmujace ich kazdego dnia mialy wiekszy sens. Walka o przezycie, o dzieci, ich wychowanie. Kontakt z przyroda, rodzicami i dziadkami. Kazdy byl swiadkiem odwiecznego cyklu narodzin i smierci, mial to dookola na codzien, w postaci takiej, jak sie zdarzalo.. bez sztucznych sterylnych barier szpitali, hospicjow domow starcow czy super-hiper nowoczesnych serwisow pogrzebowych gdzie nie trzeba sie nawet dootknac do niezywego juz ciala.
Teraz problemy codziennosci dotycza tak glebokich i wielkich rzeczy jako to co bedzie w kolejnym odcinku jakiegos-tam serialu, co powiedzial jakis pustak w wieczornym dzienniku... jaki byl wynik meczu, czy kupic ta boska bluzke czy nie, komu sie podlizac zeby dstac awans itd. itp.
Calkowity mialki belkot.
Ciezko w tym zyc, ale jeszcze ciezej sie wyrwac. |