18:59 / 03.05.2005 link komentarz (3) | Jednak
uzaleznienie bierze gore. Nie moge tak siedziec i nic
nie napisac.
W skrocie wiec bedzie:
w piatek przycisnelam I. do muru dosc rozpaczliwym emailem. Niech sie wreszcie zdecyduje, ja nie moge w nieskonczonosc czekac.
W sobote odbylismy rozmowe...bardzo straszna i bolesna.
Przyznal sie, ze co prawda bardzo mu na mnie zalezy
i ze mnie kocha, ale wszystko jest nie tak. Ze to z nim
jest problem, a nie ze nie jestesmy good match.
Coz. Pochodzi z naprawde popieprzonej rodziny i owa
przewspaniala rodzinka niestety wywarla na nim
paskudne pietno, ktore sie ciagnie odtad w jego zyciu.
Nie umie okazywac emocji, boi sie zaufac zeby znow
go ktos tak nie zalatwil jak jego rodzinka.
Probowalam go przekonac, ze prubojac to zmienic
nic nie traci - w najgorszym razie znajdzie sie w punkcie wyjscia. W najlepszym - poprawi sobie zycie i to znacznie.
Probowalam mu wytlumaczyc, ze problem sam sie nie rozwiaze. Ze z takim podejsciem co ma to z zadna kobieta, nawet nalepszym match nie zbuduje zwiazku...
bo zadna tego nie wytrzyma...
Niby zrozumial, ale jakos nie bardzo. Stanelo na tym, ze przemysli sobie wszystko... i podejmie jakas decyzje.
Nie wiem, ile czasu mu zajmie... jak narazie 4 dni zero kontaktu.
Boje sie, ze zrejteruje i zaproponuje przyjazn (tia..)
Czekam i spalam sie. |