23:55 / 16.05.2005 link komentarz (7) | O pierdolniku uwag kilka
ktos znajomy kiedys po powrocie z USA dziwil sie, ze
przecietny Amerykanin ma skladowisko rupieci i syfu
na podworku za chalupa.
Faktycznie, maja a jakze, tyle ze teraz to ja ich juz
doskonale rozumiem. Za wywalenie czegokolwiek, co sie
do malutkiego smietnika nie miesci trzeba zaplacic.
I tak na przyklad tu gdzie mieszkam przecietna cena za usuniecie starej wanny waha sie od 100 dolcow - pod warunkiem
ze sami wlasnymi silami i transportem zawieziemy to
na wysypisko smieci - do kilkuset wiecej, jesli musimy wynajac kogos do taszczenia oraz ciezarowke.
Nowa wanna, gleboka, z jacuzzi dla przykladu kosztuje ok. 600 dolarow.
I tak ze wszystkim. Jesli ma sie na swojej posesji na przyklad duze drzewo i grozi oblamaniem galezi na cudzy (albo wlasny) dach, to cena za wyciecie owych galezi plus ich usuniecie waha sie od 2500 do 3500.
Wszystko kurwa takie drogie. Tzn. materialow wszelakich i dobr jest pod dostatkiem i sa tanie jak w barszcz, ale robocizna.... boze, robocizna!
Obrotna "zlota raczka" moze sobie calkiem duzo dorobic, zwlaszcza jesli ma prezna siec znajomych.
Przecietny Amerykanin nie umie w domu zrobic nic; inna sprawa, ze przy byle gownie (np. montowaniu swiatel w suficie) trzeba spelniac wymogi prawa budowlanego i w razie najmniejszej pomylki (czytaj zwarcia gdzies) wlasciciel posesji w ktorej mieszkamy nie dosc, ze wywali na zbity leb to jeszcze poda do sadu o milionowe odszkodowanie i prawdopodobienstwo ze wygra bedzie bardzo duze.
I ja tutaj mowie o mieszkaniu, ktorego jestesmy wlascicielem. W wypadku wynajmowanego takich rzeczy robic w ogole nie wolno. Nawet dziury w scianach trzeba pozatykac i pomalowac, jesli sie np. zamontowalo polki na scianie..
To jest zaprawde ciezko przeregulowany kraj.
|