02:34 / 01.07.2005 link komentarz (3) | Robie postepy towarzyskie
Party na koniec quarter (trzymiesieczny okres rozliczeniowy obowiazujacy w sales i marketing) w duzej kuchni w firmie bylo.
Zstapilam tam przez przypadek i dobrze. Znakomite wino, autentyczny szampan i port. Jezu. I sery francuskie!
Ale najlepsza byla rozmowa z jednym takim z marketingu. Juz z nim wczesniej rozmawialam, mieszkal w Belgii pare lat i dlatego latwiej mi sie z nim dogadac, ma szersze horyzonty. Mlodszy ode mnie ale nic to.
Zgadalismy sie ta raza na temat nieruchawosci i malorozrywkowosci przecietnych Amerykanow. Wypslo mu sie, ze od czasu do czasu jezdzi imprezowac w wiekszej grupie do San Francisco.
A co mi tam, walnelam z grubej rury: jesli nie masz nic przeciwko to czy moglabym sie do was dolaczyc nastepnym razem?
- jasne, nie ma problemu.
Ma mi dac znac, kiedy beda sie wybierac.
Przy okazji miedzy wierszami dowiedzialam sie, ze nie ma kobiety.
Uh-ah. Nie zebym sie na goscia zaraz rzucala, nie. Ale jesli chociaz raz uda mi sie z jego towarzystwem wyjsc gdzies to jest szansa, ze wyjde i raz nastepny, poznam nowych ludzi i generalnie poszerze horyzonta w zakresie towarzyskim.
Na moje narzekania odnosnie geekow-eng co to sie nie umieja zyciem cieszyc zaprosil mnie do czestrzego odwiedzania dzialu marketingu i brania udzialu w ich imprezach.
Wniosek: z Amerykanami trzeba prosto jak z krowa na miedzy. Chcesz cos - ZAPYTAJ SIE. Nie rob podchodow, zadnych cudow wiankow - po prostu wyartykuluj.
To dla nas takie obce. Te wszystkie watpliwosci - a moze sie narzucam, a moze to za bezposrednie, a moze jestem grubianska...
Rany. Ze tez wczesniej nie zdobylam sie na takie walenie miedzy oczy bezposrednie...
To sie nazywa ASERTYWNOSC.
Wielu ludzi dostaje gesiej skorki na samo haslo - ale coz, taka tutaj kultura... wlazles czlowieku miedzy wrony to kracz jak one.
Bede, poki nie dostane tego czego chce.
Taka sie cyniczna zrobilam. O!
|