19:29 / 27.07.2005 link komentarz (0) | Zapomnialam dodac,
ze nie bez znaczenia zapewne w calej tej sytuacji
jest fakt popierdalania w pracy jak maly samochodzik.
Przychodze o 9.30 (wczesniej sie nie da, zebym sie
zesrala i nastawila budzik na szosta, po prostu
zawsze jakos tak wychodzi ta 9.30) wychodze po siodmej.
W tzw. miedzyczasie jem lunch siedzac za komputerem i kontynuujac prace.
Jak juz do chalupy dotre to jestem zuzyty flak i nic
mi sie nie chce.
W piatek jest deadline na GA release i boze spraw, zeby
ten deadline nie zostal przekroczony, bo zaprawde -
jeszcze tydzien takiej pracy i zaczne chodzic po scianach.
|