07:01 / 27.09.2005 link komentarz (2) | Dlaczego
wszystko prędzej czy później się rozpierdala? Co sprawia, że ludzie
kochający się ranią się nawzajem i nie potrafią dłużej ze sobą być?
Czy naprawde nie ma nic pośredniego między ślepym, furiackim zakochaniem z jednej a poczuciem obowiązku z drugiej strony?
Plus ewentualnie przyjaźń: na spokojnie, na dystans, bo każdy ma własne życie - jak gniazdo, które trwała obecnosć drugiej osoby może tylko skalać...
Dziwne to wszystko. Koniec końców nie zostaje nic poza samotnością i to taka, o ktorej pisał Łysiak: taka, co wyżera tkankę z mózgu i odkłada się słojami zgorzknienia.
Nie byłabym z as szczęśliwa, nawet gdyby nie posiadał rodziny, nie
pochodził skąd pochodzi i żyłby pod bokiem.
Bo w nim zdusili emocje. Nie umie kochać i nie chce. Zimny intelekt.
Idź już, bo się ściemnia....
.. bez emocji nie urodzi się nigdy żadna sztuka. Bez niej świat byłby nudny a my nie bylibyśmy ludźmi.
Idź. |