16:24 / 19.06.2008 link komentarz (2) |
Poranek w sklepie, czyli jak zawsze przed pracą zachodzę do osiedlowego po śniadanie, czyli papierosy i Red Bulla.
Pan X (kupując wodę i nie mogąc porozumieć się ze sprzedawczynią w języku angielskim, zaczepia mnie- proste, najbliżej stojąca osoba bo za nim): Gazowana?
Ja: Tak
Pan X: To nie chcę.
Kupił wodę jaką chciał w czym mu pomogłam, po czym przeglądając polskie gazety (nie zna polskiego) stał sobie nadal w sklepie. Gdy wyszłam wybiegł za mną pytając się skąd tak dobrze znam angielski. No i zaczęła się rozmowa. Przystojny, wyższy brunet, opalony (raczej pochodzenia arabskiego może?), co się okazało Francuz. 15minutowa rozmowa na chodniku i jego pytanie kiedy się zobaczymy, więc od razu czerwona lampka (to my się zobaczymy?!). Wymiana telefonów no i się zobaczymy. Słodko.
Następnie rozmowa z chłopcem w wieku lat 27 na przystanku, który nie może sobie załatwić dowodu, jest bezdomny itp. Dzisiaj przekroczyłam dzienny limit słów o jakieś 10 000 znaków, więc wystarczy tego i wracam do pracy.
|