adamo // odwiedzony 30283 razy // [technics1200 szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (74 sztuk)
17:54 / 26.07.2009
link
komentarz (9)
Jeszcze dziś po południu, jakiś czas temu, potrafiłem zdołować się tym, że modlę się, a nie widać skutku. Martwiło mnie to, że zostałem dzisiaj w domu i - co tu dużo mówić - dużo czasu poświęciłem na modlitwę, a po niej.. wpadłem w dół lęku i niepokoju, poczułem się bardzo źle.

Najpierw odezwała się mama. Rozmowa z nią mocno mi pomogła. Przypomniała mi pewne rzeczy, co do których w sumie w pełni się zgadzam, ale które dość łatwo mi uciekają. Że potrzebuję ludzi, że potrzebuję z nimi być. Nie jest przypadkiem, że najgorsze stany ogarniają mnie, kiedy zostaję na cały weekend sam w domu.

A potem wróciłem do Pana Boga i kwestii rzekomego milczenia z Jego strony. I pomyślałem sobie, że może właśnie Jemu nie chodzi o to, żeby bezpośrednio mi pomóc jakimś jednym cudem niczym chirurgicznym cięciem, ale żebym też sam zaczął sobie pomagać, żebym zrobił to, co mogę - żebym wychodził do ludzi. Że moje dobro w tej sytuacji, moja droga jest w tym, żebym zaczął żyć normalnie, żebym otworzył się na innych (tu ukłon w stronę bezcukru, której wczorajsza notka traktuje o podobnych sprawach i która - co tu dużo mówić - wczoraj wieczorem miała dla mnie spore znaczenie). Myślę, że On właśnie tego chce. Widocznie jest to dobre, bo On chce tylko dobra. A mi nie pozostaje nic innego, jak przyjąć te warunki.

Przypomniałem też sobie, co przeczytałem rano w rozważaniach zapodanych w gazetce parafialnej: "Jezus udziela pełni życia i ufa nam, że będziemy się nią sprawiedliwie dzielili. Usuwa się, żebyśmy sami nie odsunęli się od bliźniego."

Cóż, po prostu genialne. Po raz kolejny nastąpiła sytuacja, w której najpierw zwątpiłem i byłem już skłonny pytać, gdzie tu jest Pan Bóg, żeby po jakimś czasie zobaczyć, zrozumieć.. i z głębokim przekonaniem pomyśleć: "Szacun". Bo sorry, ale to mnie ujmuje i chyba nie ma zresztą innej opcji, kiedy patrzę, co Bóg robi z moim życiem. A robi w nim taką robotę, że nie pozostaje nic innego, jak tylko spojrzeć z głębokim uznaniem i pomyśleć czy powiedzieć właśnie coś w rodzaju tego słowa - "szacun". Cóż, znowu głęboko mnie ujął. :)

Dzięki, Panie Boże, jesteś naprawdę Kimś. Byłeś i jesteś. I tylko shame on me, że często w moim zaślepieniu tego nie dostrzegałem i jeszcze miałem do Ciebie pretensje. Przepraszam.