20:49 / 19.10.2009 link komentarz (4) | Jak Lee stał się morsem
Lee biega od wiosny. Biega Lee tak dla zdrowia regularnie po lesie słuchając Callana na MP3. Na początku szło dość trudno. Bezdechy, kolki, bóle w stawach. Ale jakoś wszystko minęło i organizm się dostosował. Lee stara się codziennie wybiegać jakieś 40 minut i wygadać do siebie ze 4 lekcje. Lee ma 3 trasy. Ok 3km, ok 5km i ok 8km. Do wyboru w zależności od pogody, czasu i samopoczucia. Wszystkie kończą się nad brzegiem rzeczki dzikiej i cienistej, opodal starego dębu co ma 300 lat. Cisza tam i spokój od ludzi i tylko bobry się chlupią i kaczki. Kiedy rozgrzany, zlany potem Lee dociera w końcu w pobleeże rzeczki, ogarnia go przemożna ochota by do niej wskoczyć dla ochłody. Natychmiast! teraz, już! w ubraniu nawet. Bardziej cudowne są jednak kąpiele na łonie natury bez ubrania :) Zupełnie bez. Latem codzienne praktyki Lee, były całkiem rozsądne i nawet jakby się działo inaczej to trzeba byłoby się puknąć w głowę, że facet ma takie luksusy i nie umie z nich korzystać... No ale lato się skończyło i pewnego dnia pluskając się jak zwykle w wodzie Lee zobaczył, że pada śnieg.
Uśmiechnął się więc do siebie i trochę do bobrów co zbudowały obok wielkie żeremie.
- Panowie chyba zostaliśmy morsami :) - rzekł. |