15:37 / 20.11.2010 link komentarz (8) |
Sławomir Różyc - Ballada o żurawiu wieżowym
rozkręcili
poukładali na wielkich ciężarówkach
i wywieźli mój ukochany biały dźwig
bez uprzedzenia
to było w czwartek
a dzisiaj na dywanie siedzę
wszędzie twoje uśmiechnięte zdjęcia
porozrzucane i robione ukradkiem
oboje nie mamy gdzie się podziać
w te spadające na nas weekendy
nad wina lampką
nauczyłam się dla ciebie malować usta
a rano aktówkę ramionami obejmuję tak
że coś się w tobie przeciąga i unosi brew
w tej windzie
ale najbardziej
wieczorami byłeś obecny
światła miasta rzucały twój cień po ścianach
mocne żebra i i prawdomówne kąty ramion
tak – powiedziałam sobie – On jest tym dźwigiem
dyskretnym
tak pragnę
abyś zawsze zaglądał przez okno
kiedy o siódmej wybiegam z kąpieli
spóźniona
i bez potrzeby gubię ręcznik przed lustrem
ty
który za moim oknem ze szwedzkiej stali jesteś
i jeśli się nauczyłam sztuki z opadającym ramiączkiem
jeśli na początku kariery przebudziłam się
w moim pierwszym apartamencie
z myślą
zaraz tutaj ktoś wejdzie
i wydrze się
Dlaczego nie sprzątam ?
nie musisz wcale zaprzeczać
mój chłopcze w żółtym kasku
że świat nie zbałamuci już upartych kobiet
a tam na stole leży projekt Jodłowe Wzgórza
możesz sobie być wysportowany i rozpięty
możesz drwić
z życzliwości okazywanej mi przez miejscową société
ale kiedy na Jodłowe Wzgórza zwołuje ptaki
to szminka jedynie podkreśla
warg mych zapach
nie wolno
zimnym metalem wypełniać usta
bo jeśli kobieta pośród drzew na urwisku staje
to wiatr wplata w jej włosy odwieczne słowa matek
i nie dla siebie znaczy zielone zbocze w powietrzu
ciepłym palcem
nie dla siebie znosi
te wszystkie sztuczki
z łamiącym się ramiączkiem
nikt się nie dowie
jak bardzo mi stwardniały sutki
kiedy zaglądałeś tutaj ostatni raz
mój cieniu w światłach przejeżdżających aut
wysmukły
potem
rozkręcili cię śrubka po śrubce
poukładali na wielkich ciężarówkach
i wywieźli mój ukochany biały dźwig
jak ich prosiłam
byli taktowni
nagle jestem mniejsza o cień
o żółty kask w słońcu
wiesz
nakarmię teraz na Jodłowych Wzgórzach sikorki
powiem im :
Że nas chciałeś
to było w zeszły czwartek
dziś już nic
nie zasłania mojego okna
w morden, przetrwałem masakre ...
***
|