12:35 / 12.12.2002 link komentarz (3) | Co ja robię??? Sama już nie wiem. Wczoraj powiedziałam znajomemu, że nie chcę już nigdy więcej z nim rozmawiać. W gruncie rzeczy to miałam prawo się zdenerwować. Ta osoba denerwowała mnie od dłuższego czasu. Nie skutkowały słowa, czasem nawet dobitnie wypowiedziane, które miały na celu zmienić jego zachowanie. Są już tacy ludzie, którzy nie rozumieją co się do nich mówi, dopiero gdy już jest bardzo źle... wtedy się budzą i chcą zmienić swoje postępowanie. Tak się nie da. Dlaczego o tym piszę? Bo mimo wszystko mam wyrzuty sumienia. Może postąpiłam zbyt pochopnie... sama już nie wiem. Tak czy inaczej może teraz, on coś w końcu zrozumie. Pod ostatnim wpisem widziałam komentarz pewnej osoby, która stwierdziła, że jestem nie sprawiedliwa. Co do tego, że rozstaliśmy się z Tomkiem, było to chyba najlepszym rozwiązaniem jakie możnabyło wymyślić. Długo było źle... momentami nawet fatalnie. Nie sądzę, żebym myślała wtedy tylko o sobie. Kochałam tego faceta. On jednak ostatnimi czasy, nie okazywał mi żadnych uczuć. Czułam się jak coś niepotrzebnego w jego życiu. To nie było takie proste... | 08:15 / 04.12.2002 link komentarz (2) | Cześć... wróciłam. Już bez Tomka, bez mojej kochanej psiny... żyję sobie spokojnie. Z Tomkiem stało się coś dziwnego. Nie mieliśmy nawet okazji o tym porozmawiać. Jest teraz bardzo zajęty, a to z powodu tego wypadku... Tak, z jego ojcem nie było zaciekawie, dlatego zamieszkał z nim i chyba się nim opiekuje. Tylko tyle wiem. Prosił mnie żebym zaczekała... dała mu trochę czasu, żeby się otrząsnął. Wolałam być przy nim, w jakiś sposób mu pomóc, ale skoro to odrzucił... No ale powiedzcie: ile czasu można czekać? Po ponad 2 tygodniach, kiedy w tym czasie rozmawialiśmy tylko przez telefon, spotkaliśmy się. Powiedział, że ten czas nie wystarczył mu. No nieee, wtedy już nie wytrzymałam. Powiedziałam mu papa i tak się skończyło to co było między nami. Było długo pięknie, jednak nic nie trwa wiecznie. To tyle z mojej przeszłości. Cieszę się, że mój blog już działa bez zarzutów. | 08:14 / 04.12.2002 link komentarz (0) | telefon, (2002-08-28,0)
Wieczorem dzwonil Tomek. Zapytal, dlaczego ostatnim razem tak nagle zniknelam. Czy on nie jest troche dziwny? Albo juz nie pamieta co robi. Nie lubie jak moj chlopak nie zwraca na mnie uwagi... a wrecz nie widzi mojej obecnosci, tego ze pragne mu pomoc. Nie widzielismy sie od wtedy, ale ja mam cicha nadzieje, ze po tym telefonie jest juz lepiej. Obym sie nie mylila. Pytalam go o samopoczucie ojca i stan jego zdrowia. Odpowiedzial tylko, ze ojciec ma sie dobrze, ale postepow nie ma zadnych, bo to jeszcze za wczesnie. Ciekawe kiedy sie wkoncu zobaczymy? Nie zaproponowal spotkania... nawet o tym nie wspomnial. Byloby milo gdyby przyjechal. Gdyby powiedzial chocby slowo - pojechalabym do niego, ale skoro nic nie mowi, to ja nie bede sie narzycac. A moze poprostu chce pobys sam? Nie mam pojecia. Pozostawie sprawy do rozstrzygniecia losowi, tzn. bedzie jak bedzie. Nie jak ma byc, bo nikt nie wie jak ma byc. A co by nie bylo, nigdy tak do konca nie bedzie wszystko OK.
| 08:14 / 04.12.2002 link komentarz (0) | coraz gorzej, (2002-08-27,0)
Dawno tutaj nic nie pisalam a to z powodu mojego chlopaka. Jest ostatnio jakis dziwny... Od wypadku, kiedy jego ojciec otarl sie o smierc i cierpi na te straszliwa chorobe, z ktorej nie bedzie mu tak latwo wyjsc, Tomek jakby o mnie zapomnial. Codziennie jezdzi do szpitala, czasem mnie ze soba zabiera, ale nawet wtedy czuje sie jakas niepotrzebna tam. Rozumiem go... ojciec mogl nie przezyc tego wypadku, jednak przezyl i jakos to bedzie... Jak widac dopiero kiedy cos sie stanie, ludzie do siebie sie zblizaja. Wszystko OK! Do jednych sie zbliza ale czy to powod by innych odtracac? Czuje sie niczym papierek wyrzucony na wiatr i noszony przez niego gdzie tylko sie da. Te hustawki humoru Tomka doprowadzaja mnie do szalu. Nie wiem co bedzie, jezeli to sie w najblizszym czasie nie zmieni. Chcialam z nim wczoraj o tym porozmawiac, ale jak to ostatnio bywa nie mial czasu. Nie to nie - poszlam sobie do domu i dzis sie juz nie widzielismy. Moze poczekam kilka dni i wtedy zobacze jak bedzie? Porozmawiam z nim na ten temat, ale kiedy znajdzie wkoncu czas i odzyska wmiare normalny humor. Jak na razie nie poznaje go...
| 08:11 / 04.12.2002 link komentarz (0) | uczucia, (2002-08-24,0)
Tomek ma dola i nie dziwie sie. Taka straszna choroba spotkala jego ojca... Nigdy za nim nie przepadal, bo zostawil jego matke. Twierdzil, ze nie obchodzi go co sie z nim stanie, ale po tym wypadku okazalo sie co naprawde czuje. Nie wiem czy uda sie lekarzom cos wskurac w sprawie ojca Tomka, ale... hee nie napisze bede sie o to modlic, bo nie mam do kogo (nie wierze w nic,0)... bede trzymala kciuki, jak to sie mowi. Nie znam za dobrze tego goscia, dlatego nie przezywam tego jakos hm... gdyby to byla matka Tomka to zupelnie co innego. Ja bardzo lubie, mozna nawet powiedziec, ze pokochalam ja na swoj sposob. Jest dla mnie druga matka i gdyby cos jej sie stalo przezywalabym to o wiele bardziej niz w obecnej sytuacji. | 08:10 / 04.12.2002 link komentarz (0) | aleksja, (2002-08-24,0)
Utrata zdolnosci rozumienia jezyka pisanego. Pacjent nie zdradza objawow zaburzen mowy, tzn. mowi normalnie i rozumie to co sie do niego mowi. Moze nawet pisac poprawnie, spontanicznie i pod dyktando, lecz nie potrafi przeczytac tego, co napisal, gdyz "zapomnial" znaczenia napisanych slow. 'To szczegolne uposledzenie percepcji spowodowane jest uszkodzeniem mozgu usytuowanym na poziomie pol okoloprazkowych, otaczajacych bruzde ostrogowa.'
Dzis dowiedzialam sie, ze wlasnie na to cierpi ojciec mojego chlopaka. Ale wszyscysmy sie tego dzis dowiedzieli. Mial wypadek 2 tygodnie temu i lekarz twierdzil, ze to normalne po takim wstrzasie, ale dzis specjalista orzekl diagnoze. To straszne. Jak taki czlowiek ma teraz zyc... uczyc sie czytac od "0"?... i tak nie wiadomo czy za chwile nie zapomni wszystkiego, bo ta choroba juz taka jest :(. | 08:10 / 04.12.2002 link komentarz (0) | No tak... a starych wpisów tu nie ma. Były na innym blogu. Zaraz się tu znajdą. | 11:58 / 23.08.2002 link komentarz (2) | Może jednak ktoś to jeszcze czyta?
Dobrze nam
Zbyt dobrze by
Naprawde
To dzialo sie
Tesknie juz
Choc jednym wciaz
Sa
Nasze ciala
Kochanie nie badz na mnie zly
Ja musze isc
tak
tak
tak
Dobrze nam
Pieklu z rak
Wyrywam
Wydartym
Z zyciem skloconym
Nie chce myslec co byloby
Gdybysmy sie na czas
Nie spotkali
Kochanie nie badz na mnie zly
Ja musze isc
tak
tak
tak
Nikt nie zastapi Ciebie mi
Ciebie tylko mam...
To tekst piosenki Edyty Bartosiewicz. Uwielbiam ja, choc nie lubie sie rozstawac z moim chlopakiem. Wczoraj zdawal sie byc niezadowolony, ze tak wczesnie ide. Byl u mnie, lecz pozniej pojechalismy na plaze. Mmm... cudownie jest spacerowac wieczorem po plazy i patrzec na zachod slonca, potem wpatrywac sie w gwiazdy. Do tego wszystkiego bylismy we dwoje... zadnych innych par w poblizu :,0). Nie kazdy, tak jak moj, chlopak ma takie romantyczne pomysly. Pozniej pojechalismy do niego, ale wkoncu musialam wrocic do domu :( i wtedy prosil mnie bym u niego zostala... Niestety gdybym tak zrobila, pewnie dzis nie byloby mnie o tej porze w domu tylko u niego a obiecalam cos matce. Tak wiec odwiuzl mnie, ale udawal obrazonego :PP.
Dobrze nam
Zbyt dobrze by
Naprawde
To dzialo sie
Tesknie juz
Choc jednym wciaz
Sa
Nasze ciala
Kochanie nie badz na mnie zly
Ja musze isc
tak
tak
tak
Dobrze nam
Pieklu z rak
Wyrywam
Wydartym
Z zyciem skloconym
Nie chce myslec co byloby
Gdybysmy sie na czas
Nie spotkali
Kochanie nie badz na mnie zly
Ja musze isc
tak
tak
tak
Nikt nie zastapi Ciebie mi
Ciebie tylko mam...
To tekst piosenki Edyty Bartosiewicz. Uwielbiam ja, choc nie lubie sie rozstawac z moim chlopakiem. Wczoraj zdawal sie byc niezadowolony, ze tak wczesnie ide. Byl u mnie, lecz pozniej pojechalismy na plaze. Mmm... cudownie jest spacerowac wieczorem po plazy i patrzec na zachod slonca, potem wpatrywac sie w gwiazdy. Do tego wszystkiego bylismy we dwoje... zadnych innych par w poblizu :,0). Nie kazdy, tak jak moj, chlopak ma takie romantyczne pomysly. Pozniej pojechalismy do niego, ale wkoncu musialam wrocic do domu :( i wtedy prosil mnie bym u niego zostala... Niestety gdybym tak zrobila, pewnie dzis nie byloby mnie o tej porze w domu tylko u niego a obiecalam cos matce. Tak wiec odwiuzl mnie, ale udawal obrazonego :PP.
| 22:30 / 22.08.2002 link komentarz (0) | Przeniosłam swojego bloga na http://blogi.bajo.pl, gdyż tutaj bardzo dużo ludzi nie mogło wchodzić na niego, w tym ja. Teraz jego adres to: http://blog.bajo.pl/dziewczyna_dealera - zapraszam tam. | 22:03 / 22.08.2002 link komentarz (0) | Mam przyjaciela... jednak zrozumiałam, że pomimo tak długiej znajomości my się w ogóle nie znamy. Dziś dowiedziałam się zupełnie przypadkowo, od osób trzecich, że Jarek był, a może lepiej, jest adoptowany. Nie mogę mieć do niego pretensji, że nic mi o tym nie powiedział, gdyż nigdy nie poruszaliśmy tego tematu a nie było wcale miło mu o tym mówić. Ale... ja nawet nie przypuszczałam Nigdy... nawet słowem nie wspomniał a może powinnam powiedzieć - nie zdradził się. Bo to wygląda trochę jakby to ukrywał... nie wiem czy przed wszystkimi, ale przede mną. Nie mam pojęcia dlaczego, on także nie potrafi mi wyjaśnić czemu tak postąpił. Teraz wiem, że nie miał lekkiego życia jako dziecko. Jego rodzice... aż nie chce się w to wierzyć. Kiedy miał 2 latka, nie pamięta więc ich, wyjechali... nie wiem dokąd, nikt inny też nie wie. Po prostu nawiali. Zostawili go u babci. Kiedy kończył 6 lat babcia zmarła. Wtedy trafił do domu dziecka. Była rodzina, która od razu po stracie babki chciała go wziąć do siebie. Byli to sąsiedzi (babci mojego przyjaciela,0). Lecz ta cholerna biurokracja... Musiał spędzić 1,5 roku w domu dziecka, zanim była możliwa adopcja... rzecz jasna przez te wszystkie śmieszne formalności. Wreszcie znalazł się u wcześniej wspomnianej rodziny. Przebywa u nich do dzisiaj. Pani Dorota jest dla niego matką, zaś jej mąż - pan Sławomir - ojcem. Miałam okazję ich poznać - bardzo mili państwo. Nigdy nie powiedział o nich złego słowa... zawsze zazdrościłam mu takich rodziców. Podziwiałam go za to..., bo chociaż nie pozwalali mu na wszystko (jak to każdy rodzic, w trosce o swoje dziecko,0) nie zawsze się zgadzał z ich zdaniem, to ani razu na żadne z nich nie narzekał i nie pytał bezsensownie – „dlaczego ja mam takich rodziców?”. Teraz wiem jak mu było ciężko. Ale oni go nie opuścili NIGDY! A biologiczni starzy? Jaką mu krzywdę wyrządzili. Może myślicie, że jego starsi wcale nie zostawili go, tylko zaginęli...? Też tak pomyślałam. Ale Jarek dostał kilka razy list od matki... wszystkie były płytkie i w żaden sposób nie wyjaśniające powodu ich zniknięcia. Typowe... żadnego adresu, numeru telefonu, chęci nawiązania kontaktu. Czy to jest matka? O ojcu już nie wspomnę... Jak w ogóle śmiała do niego pisać, po tym wszystkim?
Jestem naprawdę zdziwiona tą całą historią. Jarek jest dla mnie naprawdę bardzo ważny. W swoim życiu nie spotkałam drugiego takiego z kim rozumiałabym się tak świetnie i nie mogę zrozumieć jak można tak postąpić ze swoim dzieckiem... po prostu nie umiem. | 15:38 / 22.08.2002 link komentarz (2) | Nadszedł nowy dzień. Nie mam specjalnych planów na przedpołudnie, chociaż właściwie ono już minęło. Mamy 13.26 i jak do tej pory nie wychodziłam z domu. Mogłam jechać do miasta z bratem, ale zapomniałam, że mam coś do kupienia. Zresztą takie zakupy najlepiej robić z Tomkiem. Przynajmniej wtedy wiem, co mam włożyć aby był zadowolony. Zresztą on nie ma specjalnych wymagań co do mojego ubioru, tzn. chyba lubi mój styl i jest ok. Gdyby mi mówił w czym mam chodzić... Nie poprostu nie mogłabym ubierać się nie w swoim stylu. Noszę to co lubię, to w czym dobrze się czuję i to co mi się podoba... a mała podpowiedź z jego strony nigdy nie zawadzi, podkreślam: mała podpowiedź. No nic nie pojechałam, trudno. Zrobię zakupy jutro. Jeżeli Tomek będzie miał czas to pójdzie ze mną. Nie mam pojęcia gdzie on teraz jest... i co mnie to obchodzi. Pewnie znowu sprzedaje towar jakiemuś gówniarzowi... wkońcu jutro piątek, chcą się najebać na dysce... Poczekam na niego u siebie. Mogę przecież iść do niego do domu... mam klucze, ale po co? Tam, czy tu... i tak będę sama. Jak przyjedzie, pewnie pod wieczór, pojedziemy na miasto albo gdzieś się przejdziemy... Teraz muszę się zadowolić towarzystwem psa. | 11:41 / 21.08.2002 link komentarz (7) | Witam!
Tak więc zaczynam pisać wirtualny pamiętnik. Na początku powiem kilka słów o sobie...
Jestem dziewczyną raczej kumatą. Lubię ostrą jazdę, w najróżniejszym słowa tego znaczeniu. Nie mam oklepanego hobby jak większość 'zbierania znaczków'... to nie w moim stylu. Co tydzień w piątek bawię się na parkiecie, w resztę dni tygodnia wieczory spędzam z chłopakiem. Co o nim mogę powiedzieć? Jest 4 lata ode mnie starszy. Niektórzy twierdzą, że to dużo, zbyt dużo byśmy mogli być razem, ale ja mam to w dupie. Nie dbam o to co inni myślą o naszym związku. Zaangażowałam się... i nie mogłabym teraz tak poprostu odejść od niego bez powodu... przecież nie chcę. Czym on się zajmuje? Jest dealerem... Sprzedaje dragi, tablety, białe, ...dużo by tu jeszcze wymieniać. On sam nie bierze... ja zresztą też nie. Nie o takiej jeżdzie mówiłam na początku. Nie wiem czy mnie kocha, ale skoro jest ze mną już jakiś czas... myślę, że coś do mnie czuje. Dobrze nam ze sobą i cieszę się, że nie róznimy się zbytnio. Spotykamy się prawie co dzień. Ńie ma on swojego mieszkania... mieszka razem z matką, którą nawet lubię. U mnie jesteśmy także często (także miezka z rodzicami, ponadto mam 2 braci,0). Mój chłopak nie jest biedny... nie, wręcz przeciwnie. Jak się pewnie domyślacie narkotyki nie są tanie a prowizja ze sprzedażt też nie jest niska. Tzn. wszystko zależy jak się kręci interes. Tomek (tak ma na imię mój partner,0) nie siedzi w tym od dawna, ale idzie mu wyjątkowo dobrze. OK nie będę już o tym pisać, bo nie należy to do najciekawszych tematów. Czy to wystarczy na pierwszy wpis? Hmm... może jeszcze dodam, że mam na imię Kasia. Teraz to już wszystko. |
|