2lazy2die // odwiedzony 520903 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (1313 sztuk)
02:25 / 03.12.2003
link
komentarz (1)
Jose Rodriguez Montoya drżąc stał na wietrze plaży. Drobiny uderzały w ciało drapieżnym przymusem. Przymusem wiatru na plaży w Kadyksie.
To już jesień, właściwie zima. Jeszcze wczesna, poranna właściwie. Ale zima.
Jose wyprostował się świadomie. Naciskał na wiatr. On zmuszony wyprostowaniem Jose, ten wiatr skręcał i w lewo, i w prawo. Można powiedzieć, że nawet opływał Jose jesiennie. Późnojesiennie. Porannie i drobinowo. Zimowo. Jose Rodriguez Montoya po dniach lekkiego siebie niezauważenia w piachu, bo przecież spał tyle dni, po dniach niezauważenia siebie w piachu, wstał. Lekko wstał. Bez wysiłku wstał. Po co się wysilać przy wstawaniu. Leżeć. Łatwiej leżeć. Jeśli wstawanie kosztuje więcej niż leżenie... Tak myśłał, gdy wstawał. Wstał. I stał.
Drobiny wiatru atakiem ocierały pory roku. Tak właśnie jest na plaży w Kadyksie. Na zmianę jest.
Jose, jeszcze lekko nieprzytomny, Jose jeszcze lekko zdezorientowany, jeszcze lekko nie tu, Jose zobaczył dziurę w nogawce spodni. Dziura nad kolanem. Niewielka dziura. Taka normalna - z zahaczenia o gwoźdź. O gwóźdź albo o siatkę boiska szkoły podstawowej, która jest wcale niedaleko.
Jose dziurę palcami rozszerzył. Najpierw jakością dziury, najpierw mocą dziury. Potem klasycznie - dookoła uda.
Nogawka odpadła.
Drugą oderwał świadomie, bez dziury. Palcami.
Spojrzał w dół.
- Stoję na nogach - szepnął zachwycony, bo spojrzał w dól.
A po chwili ciszy, po chwili fascynacji, po chwili zachwytu dodał już świadomie:
- Przecież ja stoję gołymi nogami.



.