2009.05.30 20:42:16/ link |
"Narzeczona zdradza - seta, nie ma na buty - sto pięćdziesiąt, cenzura zdejmuje książkę - pół litra, przyjaciel zakapuje - półtora, nasi przegrywają z Ruskimi w nogę - trzydniówka - o tym, jak się piło w PRL, opowiada Janusz Głowacki..." |
komentarz (0) |
2009.04.04 23:45:17/ link |
Ku własnej przestrodze, pozwolę sobie zacytować po fachu kolegę: P. 23:38:35 no taki wizerunek psychologa -zwal na niego, obarcz go a on jest wielki i w 10 minut da Ci na kartce spisane co masz zrobić i zostaniesz królem świata |
komentarz (0) |
2009.03.24 23:27:25/ link |
Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród, istnieje jednak kilkadziesiąt powodów dla których, pomimo ryzyka pogięcia płaszcza i bęcków od Lufthansy, nie marzę o niczym innym jak tylko o tym, by w lipcu dostać się na Melt! festival; parę pewniaków: Berlinetka Trentemoller Apparat Modeselektor Henrik Schwarz Dj Koze James Holden Ryszard Mateusz Tiga / Digitalism (z uwagi na remix liczy się podwójnie) ...und viele mehr! Niecałe 100 ojro za 3 dni radochy. Jedźmy, nikt nie woła! (na pewno nie Ziółkowski) |
komentarz (1) |
2007.09.20 00:17:09/ link |
Nie ma co się oszukiwać, praca w szpitalu pogarsza własny dobrostan psychiczny. Z początku śmiałam się nawet, że wchodzę tam w białym fartuchu lecz wyjdę stamtąd w białym kaftanie. Nie było jednak tak źle. Teraz nawet brakuje mi tego miejsca, a właściwie to niektórych pacjentów. Poczucia, że ktoś obdarzył cię zaufaniem tak naprawdę za darmo, satysfakcji z faktu, że możesz komuś choć odrobinę pomóc przes samo wysłuchanie go i rozmowę oraz myśli, że głupią grą w ping ponga sprawiasz, że twój partner na chwilę zapomina, za jaką sprawą doszło do tego, że wasze życiorysy w ogóle przecięły się w tym właśnie ponurym, okratowanym budynku. |
komentarz (1) |
2007.09.20 00:01:38/ link |
Większość pacjentów trafia na oddzial zamknięty po próbie samobójczej, często już którejś z kolei. Są to zarówno pacjenci afektywni jak i psychotyczni, starzy i młodzi, z miasta i ze wsi itd. Nie ma reguły. Wydawałoby się, że odebranie sobie życia nie jest trudne, wystarczy zamknąć drzwi i odciąć dopływ krwi. Najczęściej jednak sam czyn to tylko zwieńczenie długotrwałego procesu, zachodzącego bezgłośnie w ich umysłach, którego początku bywa, że nawet nie pamięteją. Owszem, zdarzają się prawdziwe 'wilki stepowe' o wielkim formacie zagubienia. Spotkasz tam ofiary dramatów, o jakich zwykle czytasz jedynie w prasie. Ale sporą grupę stanowią także zwykli znudzeni monotonią życia symulanci i to z nimi właśnie jest najtrudniej. Starania zakończenia swojej egzystencji, nierzadko z obiektywnie błahych powodów, to 'spektakl' mający na celu zwrócenie na siebie uwagi. Kolejne pobyty w szpitalu stanowią ich sposób na życie, którego wcale nie zamierzają zmieniać. Bardzo łatwo stracić do takich ludzi cierpliwość. Myślisz, że potrzebny im tylko mocny kop na rozpęd a nie worek antydepresantów i godziny psychoterapii lecz obowiązuje cię okazywanie tolerancji i zrozumienia. Cholernie trudne, choćbyś nie wiem jak empatyczną był osobą. |
komentarz (0) |
2007.09.11 11:24:18/ link |
Z wywiadu z kolejną młodą alkoholiczką: - A jakie ma pani zainteresowania kulturalne? - Makijaż lubię sobie robić. Zobaczę coś w gazecie i zaraz też muszę to mieć. Dlatego nie mogę żyć bez marketów i nie będę mieszkać na wsi. Ja lubię kosmetyki. Alkohol to przyjemność, nie? Kosmetyki to też przyjemność, więc jak nie mogę pić, to lubię się ładnie umalować. - Dobrze, ale jakieś zainteresowania o charakterze kulturalnym? - No, makijaż lubię sobie robić... artystyczny. *here's what's left vs. memories are here to stay |
komentarz (0) |
2007.09.07 08:00:41/ link |
Obchód zaczynamy od sali obserwacyjnej, gdzie umieszczani są nowo przyjęci pacjenci. Wczoraj zastaliśmy tam młodą dziewczynę. Nie chciała rozmawiać z lekarzem, spała. Przebudziła się koło południa. Przyszła na zajęcia z arteterapii, na których pacjenci wykonują prace plastyczne na zadany lub dowolny temat. Usiadła naprzeciwko mnie, wzięła do rąk bryłę z masy solnej, ugniotła ją w placek i zaczęła dziubać w nim jakieś wzorki. Po chwili ogólnej rozmowy zapytałam, jaki jest powód jej pobytu w takim miejscu. Odpowiedziała, że delirium tremens. Śniły jej się potworne koszmary, w których jej albo komuś innemu działa się krzywda. Na jawie widziała przerażające obrazy, ludzi zalanych krwią, ludzi bez ust, z wężami zamiast włosów itp. Słyszała w głowie głos, który mówił jej, że umrze. Czasem przemawiały też do niej jakieś przedmioty, np. na ulicy wołał ją nadjeżdzający tramwaj. Twierdziła także, że często odwiedzał ją duch kolegi zmarłego z przedawkowania narkotyków i zachęcał ją, żeby do niego dołączyła. Stany takie pojawiają się u niej od ponad dwóch lat. To jej trzecia hospitalizacja. Zawsze zgłasza się sama, gdy czuje, że jest już bliska zejścia, gdy zaczyna się dusić z lęku przed tym co widzi i słyszy. Po opuszczeniu oddziału wraca jednak do tego samego towarzystwa i tych samych zwyczajów. Pije od 12 roku życia. Zaczęło się od tego, że miała problemy z nadwagą. Alkohol w jej odczuciu świetnie je rozwiązywał- pijanej nie chciało jej się jeść. W międzyczasie poznała również 'dobrodziejstwo' amfetaminy. Od 16 roku życia zaczęła pić różnego rodzaju wynalazki, do diety włączyła też m.in heroinę. Uciekła z domu, ponieważ matka nie akceptowała jej ubioru, fryzury, heavy metalu a przede wszystkim jej 'paczki'. Ona sama za to nie akceptowała ojczyma. Z miasta na południu Polski przeniosła się do Warszawy. Od kilku lat funkcjonuje tu tułając się po różnych squotach, czasami trafiając do Monaru, kilku ośrodków pomocy i szpitali. Parę dni przed przyjściem na nasz oddział wyszła z więzienia, gdzie spędziła jakieś dwa tygodnie. Spotkała się tam z dużą agresją ze strony innych kobiet, dlatego po wyjściu potrzebowała to szybko odreagować przy pomocy kilku piw i spirytusu ze stadionu X-lecia. Wkrótce pojawiły się halucynacje, dostała nawet ataku padaczki alkoholowej i w końcu zadzwoniła po pogotowie. Ma wielu znajomych 'po tamtej stronie', których wykończył alkohol, narkotyki, aids. Za dwa miesiące obchodzić będzie 22 urodziny. Jej dziecko ma teraz niecałe trzy lata. Widziała je tylko raz, po porodzie oddała je do adopcji. Po zakończeniu poprzedniej hospitalizacji myślała o tym, by zmienić swoje życie. Planowała powrót do domu rodzinnego. Zmieniła jednak zdanie, gdyż uznała, że nie zniesie wtrącania się matki do jej spraw, a teraz jest przynajmniej wolna. Z setek wydziubanych w placku kreseczek wyłoniła się zaskakująco piękna głowa konia, otoczona kilkoma zdobnymi ornamentami. Zapytałam dziewczynę, czy starała się gdzieś te swoje zdolności rozwijać. Odpowiedziała, że uczęszczała kiedyś na dodatkowe zajęcia plastyczne, które bardzo jej się podobały. Po chwili dodała, że chciała nawet iść do szkoły plastycznej, ale nikt z jej znajomych się tam nie wybierał. |
komentarz (1) |
2007.09.05 07:45:48/ link |
Dopijam mocną kawę, która musi szybko postawić mnie na nogi. W tle Banksiwo kończy właśnie śpiewać 'when you lost the nurses I found you a doctor, in me'. Zaraz wybiegnę z domu w kierunku przystanku, gdzie moknąc w deszczu powkurzam się, że autobus znowu się spóźnia. W końcu dotrę do tego miejsca, gdzie wpuści mnie jedna z kobiet w białych fartuchach i białych chodakach, w pośpiechu chwycę swój biały fartuch i dołączę do przemieszczającej się już po oddziale procesji białych fartuchów, ustawiających się według hierarchii stanowisk. Za następne pół godziny zbierzemy się wszyscy w jednej sali wraz z liczniejszą od nas grupą różnobarwnych piżam i szlafroków. Utworzymy krąg z niewygodnych krzeseł, usiądziemy w nim i przez najbliższe dwie godziny będziemy wzajemnie siebie wysłuchiwać. A w zasadzie to my 'biali', panowie sytuacji, będziemy słuchać i bacznie obserwować ich 'kolorowych', zawieszonych między naszą rzeczywistością a swoją własną. Sprowadzenie ich do nas na stałe nie jest do końca możliwe. Cel, jaki muszą przy naszej pomocy osiągnąć, to zmniejszenie częstości tych zawieszeń. Relacjonują przeżywane przez siebie stany, o których my mamy jedynie książkowe pojęcie. Toczą wewnętrzne walki. Są nieprzewidywalni, przy tym fascynujący. Wszystko, co pojawi się w tym wątku, należy odbierać jak majaczenie. To, co rzeczywiście widziałam i usłyszałam mam powinność zachować tylko dla siebie, obowiązuje mnie tajemnica. Tu trafi jedynie to, co przepłynie przez mój umysł, co ubarwi lub wybieli moja wyobraźnia i zapisze moja klawiatura. Bez prawdziwych imion, chronologicznego układu, kurczowego trzymania się faktów. W przypadku innych wątków, stricte wypływających z mojego umysłu... założenia te właściwie też obowiązują:) |
komentarz (1) |