Niekończąca się historia

ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca | wszystkie

Warto zajrzeć -> Leninowa   Poziomka   Lavinia   Lazeg   Mrówcia   Gwiazdka

Osoby

alfabetycznie

Ba. - Lubi śpiewać. I nieprzeciętnie dobrze jej to wychodzi. Nie tylko śpiewanie zresztą.

Em. - Informatyk, amigowiec, ostatnio trochę kluturysta ;-).

Kk. - Dobry kolega z pracy, znamy się jeszcze ze studiów.

Ma. - Sąsiadka, ale Wy wszyscy, którzy pomyśleliście "aaaaaa, sąsiaaadka..." wrzućcie na luz ;-).

Mr. - Pokazała mi jako pierwsza, ile kobieta może znaczyć w moim życiu, a potem pokazała mi co to znaczy to wszystko stracić.

Sz. - Biznesmen podobnie jak Li. ale znacznie bardziej wytrawny i zahartowany. Niejeden rząd już przetrzymał.

2003.06.14 15:36:20 · link · komentarz (0)

Lesio rządzi dalej. Chociaż czy on jeszcze czymkolwiek rządzi? No ale ta banda drobnych pijaczków, którą żeśmy wybrali jako reprezentację narodu, tak zadecydowała. I ciekawi mnie na ile ta reprezentacja faktycznie pokazuje jacy jesteśmy. Bo jeżeli pokazuje, to ja się dziwię po co Niemcy i reszta chcą nas w tej Unii. Chyba żeby sobie teren wziąć... W rozmowach ogólnie jakoś nie czuć tego unioptymizmu. Wręcz przeciwnie, nawet media jakby na przekór wynikom referendum teraz pokazują nam w co żeśmy wdepnęli. Tak czy inaczej pozostaje się jedynie poprzyglądać, co ta grupa cieciów z Warszawki teraz zrobi. "Obywatelu zrób sobie dobrze sam, przecież najlepiej wiesz o co w tym życiu chodzi" - słowa kabaretowej piosenki zadziwiająco pozostały aktualne, choć pochodzą z epoki zupełnie innej. A ja postanowiłem sobie coś napisać, ot tak zupełnie z wewnętrznej potrzeby.

Tadeusz od niechcenia strącił popiół z tlącego się papierosa. Szary pył miękko opadł na surową betonową podłogę upstrzoną gdzieniegdzie ciemnymi, tłustymi plamami oleju. Ciągnący dołem zimny podmuch pochwycił szare drobinki, aż zawirowały w zimnym, migoczącym świetle jarzeniówek wiszących pod sufitem. Podziemny parking jakich wiele w tym mieście. Ze względu na późną porę tylko kilka rzadko rozstawionych samochodów odbijało refleksy w szybach. Tadeusz rzucił okiem na zegarek, już druga, nie ma sensu dłużej tu tkwić i czekać na coś, co najprawdopodobniej i tak nie nastąpi, pomyślał. Niedopalony papieros z cichutkim pacnięciem spadł na beton. Po chwili dało się słyszeć chrzęst buta rozduszającego starannie niedopałek. Mężczyzna poprawił na sobie płaszcz i wolnym krokiem ruszył w stronę jednego z samochodów. Po chwili ożyły reflektory ciemnozielonego lanosa, który ruszył miękko i powoli lawirował między grubymi betonowymi podporami upstrzonymi sprejowymi napisami. Wyjechawszy na główną alejkę parkingu Tadeusz płynnie dodał gazu, światła stopu błysnęły jeszcze czerwienią, gdy samochód wchodził w skręt przy wyjeździe. Niebawem ucichł szum silnika. Leżące na podłodze resztki papierosa wydawały się być jedynym śladem bytności Tadeusza M. w tym nieprzyjemnym surowym miejscu. Ale czy na pewno?