13:43 / 28.10.2009 link komentarz (2) | Brudne, skołtunione, długie włosy
Duże, smutne, szkliste oczy
Małe usteczka bezgłośnie wołające o pomoc
Drobne, szczupłe, kościste dłonie
Zbyt wystające kolana, chude nóżki
Ubrudzone stópki wyzierające ze zniszczonych pantofelków
Przyciasne, obszarpane, brudne ubranie
Na twarzy wyraz zrezygnowania,
Czasami słabo skrywanego cierpienia,
Często niemego błagania
Chuda dłoń wyciągnięta w błagalnym geście
Bezdenna rozpacz w oczach
Brak miłości wyryty w każdym najdrobniejszym szczególe osobowości
Samotność wyzierająca z cierpiącej cicho twarzy.
Czy chwycisz wyciągniętą dłoń?
Czy pozwolisz przytulić się biednej duszyczce do swego ciepłego serca?
Czy zapobiegniesz zniszczeniu kolejnego życia ludzkiego?
A może przejdziesz obojętnie koło milczącego nieszczęścia?
Może nie pozwolisz wyciągnąć się z wygodnego azylu zwanego anonimowością?
Kolejna osoba przechodzi nawet nie spojrzawszy.
Nieszczęśliwe dziecko zapada się w ogarniającą beznadzieję.
Wyciąga dłoń, której nikt nie chce uchwycić.
Tak.
Dziecko.
Pod brudem, obszarpanym ubraniem, ubogością, ono właśnie się kryje.
Normalne dziecko, które pragnie szczęścia tak samo jak Twoja córeczka, Twój syn.
Dziecko, które potrzebuje miłości, potrzebuje ciepła.
Czy nie zasłużyło na to by ktoś je przytulił?
Czy nie zasłużyło na normalną, pospolitą miłość?
Czy nie zasłużyło na szczęście?
Nie pozwól by uległo zagładzie tak niewinne stworzenie jak dziecko.
Dziecko. | 13:53 / 24.09.2009 link komentarz (1) | Jesień! Kalendarzowo już tu jest, psychicznie i uczuciowo, jeszcze średnio.
A ja czekam... nie tylko na Jesień. Przez tęsknotę jestem troszkę ospała, zamyślona, czasami nie potrafię się skupić, a to dopiero przecież czwarty tydzień. Najchętniej bym przespała ten okropny okres oczekiwania, zamknęła się jak poczwarka w kokonie, aby, kiedy nadejdzie czas, móc wyłonić się, pełna kolorów i radości.
Nie umiem skupić myśli choć na moment... odliczam. | 01:02 / 12.09.2009 link komentarz (5) | Rozmawiamy... na moim policzku wykwita delikatny, słaby, drżący kwiatek rumieńca... dotykasz go wzrokiem, muskasz palcem małe listeczki radości i odrywasz powoli czerwone płatki zmieszania. Między nami pojawiają się drobne niteczki porozumienia, prawie niewidzialne, jak babie lato, ale wyczuwalne, kiedy ocierają się znienacka o czoło oplatając nas zewsząd. Twoja dłoń zbliża się do mojej twarzy, przyciągana przez ciepło promieni padających z moich radosnych, słonecznych oczu, lśniących pełnią nadziei. Z Twoich ust dobywają się słowa, przez moje uszy słyszane jako piękna, czysta muzyka. Cicha, spokojna i pełna harmonii, miła i przyjemna. Taka, która nigdy się nie nudzi.
Przytulasz mnie do siebie, a ja, zagubiona gdzieś w Tobie, poznaję smak najsłodszych, czerwonych malin, ofiarowanych mi przez los. Twój dotyk rozgrzewa mnie niczym promienie słońca, pojawiającego się niespodziewanie w zimny, wczesny poranek. Zatracam się w Tobie, pragnąc już na zawsze być otoczona tym miękkim, ciepłym, wiosennym klimatem, świeżością Twojego spojrzenia i kwiatkami radości łaskoczącymi mnie w szyję.
Niespodziewana wymiana zdań burzy nagle całą moją beztroskę. Jedno słowo stawia znak zapytania w złym miejscu. Odsuwam się gwałtownie, chłód mojego spojrzenia, pełnego niedowierzania, sprawia, że wokół nas powoli więdną kwiatki radości, znika całe ciepło promieni słonecznych. Słońce nadziei, chowa się trwożliwie za chmurami zwątpienia. Czuję, że nieubłaganie zbliża się nawałnica rozpaczy i beznadziei. Maliny odtrącone rozsypują się i upadają niezauważone.
Na moich włosach pojawia się cienka powłoka szronu, ale Ty nie odsuwasz swojej dłoni. Mimo tego, że moja twarz stopniowo sinieje, chłód odbiera jej rumiany kolor radości, zastępując go śmiertelną bladością strachu, Ty trwasz w tym koszmarze razem ze mną. Nie chcę byś i Ty ucierpiał podczas tej okrutnej, szalonej zimy mojego serca, ale nie potrafię odsunąć Twojej dłoni, tak bardzo jesteś mi drogi. Tak bardzo boję się Ciebie stracić.
Mimo wszystko, to jedno, niepewne dla mnie słowo, blokuje całą wiosenność moich uczuć, radosne, niegdyś, kwiatki, leżą zwiędłe wśród poplątanych nitek babiego lata. Czekam nie mogąc wykrztusić ni słowa.
W końcu, zdawałoby się, po latach sekund czekania, wyciągasz dłoń i podnosisz delikatnie moje małe radości, odplątujesz stopniowo niteczki babiego lata, przywracając balans między nami, by porozumienie znów mogło tu zagościć.
Dotykasz moich włosów, pod opuszkami Twoich palców, skorupa szronu wreszcie się roztapia i ciepłe już, strugi strachu spływają na ziemię, by wsiąknąć w ziemię u Twoich stóp.
Gdzieś dawno rozsypane maliny, znów znajdują swoje przeznaczenie, przynosząc mi ponownie radość, zrozumienie i ukojenie mojego smutku. Smakuję je powoli, uspokajając się i pozwalając nadziei znów wkroczyć w moje serce. Obserwuję, jak zza chmur znów wynurza się z powrotem słońce i cieszę się w duchu, że to nieporozumienie jest już przeszłością. Ukrywam twarz w Twoim miękkim swetrze i śmieję się cicho.
Jak dobrze, że jesteś. Jak dobrze, że dzięki Tobie zima moich uczuć nie trwa długo. | 17:20 / 05.09.2009 link komentarz (3) | Jestem. Zjawiam się czasami niewidoczna, by coś skomentować, ujawnić kilka ze swoich myśli. Potem znikam na jakiś czas, nie ma mnie dla nikogo. Prawie.
Na razie jestem, dla Ciebie, jeśli tylko chcesz. Wiesz co robić by mnie zaciekawić, by przykuć moją uwagę. Jestem.
Czasami tak cicha, zamknięta w świecie swoich własnych fantazji, czasami szalona, pozwalająca na zbyt wiele, wręcz prowokująca. Taka jestem, dziwna, ponoć czasami zimna i niedostępna, chociaż serce zawsze wypełnione gorącymi uczuciami. Po prostu czasami ciężko jest im się wydostać, ujawnić swoją moc.
Z utęsknieniem czekam na Jesień... wreszcie koniec wakacji, za niedługo lato też dobiegnie swojego końca, a ja powoli liczę dni. Taka już jestem, jesienna dziewczyna.
Chcę poczuć jej zapach, gdy przyjdzie, w wodospadzie opadających liści. Chcę zanurzyć twarz w listopadowej mgle, zobaczyć całą skalę Jesiennych szarości. Chcę dotknąć melancholii, skrytego częściowo, dalekiego słońca, odbijającego się w kałuży. Chcę ukłuć się kolcem kasztana, podczas wieczornego spaceru, myśli mając wypełnione dawnymi wspomnieniami, ludzikami z żołędzi i zapomnianymi już prawie, przyjaciółmi z odległego, dawnego świata. Chcę usiąść na ławce i wtulona w NIEGO móc odczuwać te wszystkie emocje, słyszeć tę muzykę duszy, czuć wszystkie te zapachy, aż do zaparcia tchu. Chcę zespolić się z tą Jesienią całym sercem, razem z wiatrem, radośnie porywać ostatnie liście spadające z drzew, a z deszczem spadać z furią na ziemię. Razem ze słońcem wyglądać nieśmiało zza chmur i połyskiwać figlarnie w kałużach i w zegarkach przechodniów.
Wezmę ze sobą aparat, a w końcu, zamyślona, zauroczona tym pięknem, tym spokojem i delikatnym smutkiem melancholijnej Jesieni, zupełnie o nim zapomnę, skazując się na kolejne miesiące tęsknoty za odczuwaniem. Za moją niepowtarzalną Jesienią. |
|