monah // odwiedzony 3883 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (20 sztuk)
17:51 / 01.12.2002
link
komentarz (0)
zrobiłam sobie mocną kawę, łebek mnie troszkę boli, ale tak to jest, gdy wraca się do domu w godzinach wczesno rannych właściwie, a wstaje we wczesno popołudniowych, czy ja się dzisiaj chciałam uczyć?
mam parę planów, przede wszystkim dowiedziałam się, jak można skuteczniej szukać pracy – w urzędzie jest taki specjalny pokój, z napisem pośrednictwo pracy, zawsze mnie nęcił, ale jako że pierwszy raz jestem bezrobotna, to nie bardzo orientuję się w tej nawigacji. mam też genialny prawie pomysł, zamieszczę ogłoszenie o korepetycjach z francuskiego, pisaniu wypracowań i zadań różnorakich, to pewnie prędzej przejdzie, kto by się chciał dokształcać z jakiegoś śmiesznego języka, skoro można zlecić napisanie? to jest właśnie mój plan na najbliższy tydzień.

rozmawiałam wczoraj z moim kolegą, znam go już bardzo długo i tak samo go lubię, choć kontakt mamy znikomy. pogmatwało mu się, nie powiedział wprost, ale ja i tak wiem, o co chodzi, miasto do największych nie należy, zresztą o tej sprawie powiedział mojej funfeli, a ona mnie. krótko mówiąc, będzie ojcem dziecku, szkoda mi go, był przybity i dość smutnawy; będzie pracował, drugi rok z rzędu nic nie robi, a w tej sytuacji na studia chyba już nie pójdzie, tak sobie myślę.
życzę mu z całego serca wyjścia na prostą albo chociaż lepszego humoru. przejęłam się tym maksymalnie, właściwie to tą rozmową i jego widokiem…

kompletuję/wklepuję różne słowa, tworzę pliki, myślę nad swoją stroną, próbuję gdzieś dostać "mechaniczną pomarańczę", zapominam o tym, co miałam zrobić, przynieść, pożyczyć, ciągnie mnie do fajek.
mam też mega spieprzony monitor, wesoło jest.
17:52 / 27.11.2002
link
komentarz (4)
mam chyba słabą wolę, ale tak to już jest, gdy nad wyraz się sobie ceni dobrą zabawę, nie mówiąc o tym, że piątek to jeszcze nie jest grudzień, a dopiero w grudniu robię sobie knajpiany detoks (za wyjątkiem jednego weekendu, ale to już prawie styczeń będzie,0). nie mogę też się oprzeć sprawdzeniu sytuacji na tzw. froncie - pewien pan myśli chyba, że będę wykonywać sceny zazdrości, z mrużeniem oczu, prychaniem i wyrzutami. źle myśli. ja już nigdy nie zmrużę na niego oczu, za późno, mój panie. złośliwa nadal będę, ale to mi się nigdy nie zmieni. ten pan chyba nie przywykł, że można go potraktować jednorazowo, tak jak i on to robi z innymi osobami. ten pan chyba myśli, że nadal mam feblik dla niego. źle myśli. ja już dawno znalazłam sobe inną ikonkę, co najważniejsze - wartą tego.
basta.

nadal nie mam pracy, w związku z czym funduszy na angielski. a może by tak jakiś własny biznes? program pierwsza praca i te sprawy. tylko jaki biznes? ja się znam tylko na drinkach, a knajpy padają szybko tutaj. no, jakby nie było się durną babą, to już dawno nauczyłoby się htmla...
22:28 / 04.11.2002
link
komentarz (3)
ja to mam pecha. jakby wszystko nie mogło być prostsze.
nie mówiąc o tym, że nigdy przenigdy nie zrozumiem facetów.
a najbardziej nie lubię w sobie właśnie przejmowania się tymi facetami. jakbym miała 15 lat. albo mniej. jak jakaś cholerna podfruwajka.
powinnam być mądrzejsza, w końcu przeczytało się parę książek, wyciągnęło parę wnisków i co? kupa.

i nie, nie mam okresu!
15:09 / 25.10.2002
link
komentarz (0)
- Niech pan nigdy nie kocha nic dzikiego, panie Bell - doradziła mu Holly. - To był błąd doktorka. Zawsze przywłóczył do domu jakieś dzikie stworzenia. Jastrzębia z uszkodzonym skrzydłem. Raz całkiem wyrośniętego rysia ze złamaną łapą. A nie wolno oddawać serca dzikiemu stworzeniu. Im bardziej je kochasz, tym ono staje się mocniejsze. Aż wreszcie jest dość silne, żeby uciec do lasu. Albo pofrunąć na drzewo. Potem na wyższe drzewo. A potem w niebo. I tak pan skończy, panie Bell, Jeżeli pan sobie pozwoli kochać dzikie stworzenie. Skończy pan na patrzeniu w niebo."

Truman Capote, Śniadanie u Tiffany`ego
14:29 / 04.10.2002
link
komentarz (2)
najlepsze jest to, że za cholerę nie mogę się dodzwonić i zrezygnować z tych studiów.

hahaha.

zaraz mnie szlag trafi.
15:34 / 02.10.2002
link
komentarz (3)
pieniądze są po to, żeby je wydawać. zasady po to, żeby je łamać.

[rzuciłam te pseudo studia w cholerę. spróbuję na filologię norweską, moje marzenie, na które nie było naboru w tym roku. muszę zrobić wszystko, żeby się dostać. zrobię.]
00:12 / 22.09.2002
link
komentarz (2)
oglądanie zdjęć jerry'ego cantrella to zdecydowanie nie jest dobry pomysł. nie żeby on był taki przystojny...

będę studiować. zaocznie. ciekawe, czy mnie przepuszczą na dzienne, w końcu 3200 rocznie to całkiem miła rzecz.
16:09 / 16.09.2002
link
komentarz (6)
byłam sobie w warszawie, jechałam burżujskim pociągiem i przy okazji wydałam na to kupę forsy - ale dostałam herbatę i batonika, i chusteczki, i miałam ubaw ze spikera.
samej stolicy nie widziałam, ale nie miałam takiej potrzeby. widziałam ludzi znanych jedynie z neta.
nawet mamy to na filmie!
i ja mam na webcamie, ale niestety, nie mogę dotrzeć. samodzielnie ją podłączyłam, ale - jak się okazuje - to nie wszystko. nie poddam się jednak, odzyskam moje foty!
pocieszyłam się - zgodnie stwierdzono, że na żywo wyglądam zupełnie inaczej, czyt. lepiej.

przyjechałam wczoraj, poszłam spać o 21. (wcześniej pocieszałam funfelę, która znowu trafiła na buraka i jamochłona. tekst, na jaki łapie panny - "twój ojciec jest złodziejem. ukradł wszystkie gwiazdy z nieba i umieścił je w twoich oczach",0). wstałam dziś o 13.
było fajowo.
23:39 / 02.09.2002
link
komentarz (1)
jednak my, baby, to jesteśmy naiwne.

wiem, że jestem durna do bólu, co jednocześnie nie przeszkadza mi w chodzeniu z rogalem na buzi.

zobaczymy, babo, jak długo. i kiedy znowu trafi cię szlag.

[czy to normalne, że będąc w euforycznym stanie wypatruję katastrofy?]
00:17 / 30.08.2002
link
komentarz (2)
przez przypadek natknęłam się na moje stare listy, te pisane przeze mnie, z jakichś powodów nie wysłane, zresztą nie wiem, może pisałam sama do siebie.
przeraziłam się. dość.
miałam 14 lat i niezłe jazdy, depresje i takie tam. bagno, po prostu. pamiętam, że miewałam jakieś doły i doliny, ale teraz już nie wiem, czy sama siebie nie nakręcałam. trochę mi łyso, bo jakoś w tamtym czasie poznałam osobę, z którą koresponduję do dziś, a moje ówczesne listy musiały być w takim chorym klimacie.

dziś jestem kimś zupełnie innym, choć nadal mam swoje jazdy.
wniosek - trzeba obserwować 14 letnie, mimo wszystko, dzieci, bo czasem im odbija.
na szczęście nie robiłam jasełek z próbami samobójczymi.
02:24 / 25.08.2002
link
komentarz (3)
wczoraj były dwie imprezy, na których się nie pojawiłam, z przyczyn chyba już podanych. I ODWALIŁAM KUPĘ, ponieważ reszta rodziny bawiła się dziś świetnie, a więc zdobyła na to fundusze.
nic to, I TAK BYM NIE POSZŁA!!! :,0),0),0)
bo miałam swoje chytre plany, całkowicie zrealizowane :,0) [no dobra, nie poszłam się opalać, już nie pamiętam, dlaczego, ale nie jest to istotne].
obcowałam sobie sam na sam z samym fuentesem, zaczęłam też żałować odwalenia jeszcze większej kupy, tzn nie dostania się na studia (w tym przypadku mam na mysli fil. hiszpańską,0), ale, jak to mawia mistrz vonnegut - ZDARZA SIĘ.
jednocześnie pragnę uspokoić wszystkich martwiących się moim DOBRYM BAWIENIEM SIĘ, że w alkoholizm nie popadnę z przyczyn finansowych. A KOMPA NIE PRZEPIJĘ NIGDY!!!! poza tym, i love rock'n'roll, więc chyba wszystko jasne?? ? ;,0),0),0)
18:25 / 22.08.2002
link
komentarz (2)
I poszłam niewinnie na wykłady, ale z maja grupa to nie ma tak niewinnie... chyba się trochę spiłam....

Ubawiło mnie to setnie ;-,0) cycata z bloga, cudzego ,rzecz jasna.
Natchnęło mnie to nieco nostalgicznie i pesymistycznie, uświadomiłam albowiem sobie, że NIESTETY omija mnie właśnie życie studenckie, nie jest to może aż taki problem, ale znikają mi KOMPANI DO PICIA i to jest problem większy. sama nie pijam, jeszcze.
Ale nie jest aż tak źle, jutro jest impreza, na którą chyba się nie wybiorę z przyczyn bardzo prozaicznych – no money no happy no honey. Znalazłam właśnie przed chwilą jakieś miedziaki w kubku z Edmuuundem (to mój żółw, taki kolorowy do wanny, prezent na 18-te urodziny, które były …jakiś czas temu,0) i musiałam oddać ;(. Żałować jednak nie ma czego, miedziaki są mi niepotrzebne, bo impreza jest droższa deczko, ALE mnie się i tak nie podoba, bo NIE LUBIĘ DYSKOTEK !!! zanosi się więc na to, że łykend spędzę sobie spokojnie w zaciszu mojego uroczego pokoju. Nie powiem, przyda się odpoczynek, bo ostatnio jakoś tak radośnie oddaję się alkoholizmowi – dlatego też nie mam forsy ;-,0)
[ a ta dyskoteka dysponuje bogato zaopatrzonym barkiem, który kusi mnie martini bianco i malibu]
01:46 / 22.08.2002
link
komentarz (2)
no bo to jest tak...
nie chce mi się wychodzić z domu. a jednocześnie - poszwendałabym się.
ale teraz to się boję. moje małe miasto wcale nie jest bezpieczne, jak się dziś okazało.

i co się stało z księżycem??

wracając do szwendacza - moja znajoma ze szwajcarii (taa, lubię się chwalić, że znam pół świata,0) pojechała sobie swego czasu do londynu. miała 18 lat i była całkiem sama.
też bym pojechała. gdybym miała forsę na tę imprezę.

mjuzik na dziś i wczesne godziny jutra: portishead i reszta.
a po głowie chodzi mi taki kawałek: she says i am the one. but her kid is not my son.
14:27 / 20.08.2002
link
komentarz (3)
moje marudzenie to sztuka dla sztuki.
a jednak mam kogoś do spełniania moich słodkich zachcianek.
bardzo pozytywne uczucie.
i to w dodatku kobieta jest!
dziękuję :-*****
00:28 / 20.08.2002
link
komentarz (2)
smutno.
mam zły humor.
"zły humor to moje hobby."
nie mam nikogo do przyniesienia mi czegoś dobrego, koniecznie słodkiego. jestem kobietą, mam swoje zachcianki.
mam dwa złote, na cukier. hm...też jest słodki.

oczywiście nie ma mowy o wywalaniu zdjęć. pffff...:->
15:21 / 19.08.2002
link
komentarz (2)
kotański nie żyje.

ja jestem cała i zdrowa. znaczy, mam się świetnie. zawieram netowe znajomości i to z ludźmi z końca świata.
nie ma nikogo bliżej?
16:45 / 17.08.2002
link
komentarz (5)
Nienawidzę, kiedy mnie ktoś próbuje do czegoś zmusić. Mnie nie można zmusić do niczego. Nakłonić do zrobienia czegoś, na co nie mam ochoty jest łatwiej, ale ostatecznie i tak pokażę pazury. I podrapię. I wtedy będzie to naprawdę bolało.
Tak jak dziś. Człowiek, który wie, że nic z tego nie będzie, wie to od samego początku. Dziś znów spróbował, udając, że to nic poważnego. I że przesadzam. Że to nic nie znaczy.
Podrapałam.
20:12 / 16.08.2002
link
komentarz (0)
Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział, że ona nigdy nie będzie twoja.

tako rzecze mistrz marquez.
i ma cholerną rację.
16:02 / 16.08.2002
link
komentarz (4)

"this corrosion" lambchop. mmmmrrrrr....

wyjazd jest już raczej nieodwołany.
tymczasem kroi się wyjazd kolejny, mniej ekstremalny. jutro.

17:10 / 15.08.2002
link
komentarz (0)
czuję się świetnie.
bilans dnia:
jeden psychol szukający kontaktu z funfelą przeze mnie;
mętlik we łbie spowodowany mnogością agencji i różnorodnością ich warunków;
nieuporządkowane uczucia (cholera,0);
--> choć i tak wyjadę
niespodziewana wizyta a. - to było miłe ;-,0)

yeah, drink and bang your head for satan!