Nawigacja: wszystkie notki ostatnie 20 ostatni miesiąc 

2008.07.31 22:34:13 link

I nastał shutdown czyli rozluźnienie. Przerwa letnia w fabryce w Gliwicach i nie tylko, w związku z czym w biurze snuje się tylko kilka osób głównie z naszego działu oraz kilka z działu WFG i ME odpowiedzialnego za rozbudowę naszego zakładu w czasie letniej przerwy produkcyjnej. Siedzenie w biurze przypomina siedzenie w konserwie, budynek jest blaszany i rano przychodząc do pracy jest już ciepło bo nie zdążyło się wywietrzyć w nocy. Około 13-14 w biurze jest już tak ciepło, że człowiekowi odechciewa się wszystkiego, co za tym idzie o 16:00 wychodzę do domu zmęczony mimo iż de facto w pracy się niezbyt namęczyłem patrząc na to, że praktycznie w ogóle nie mam teraz żadnych obowiązków. Wszystko teraz funkcjonuje w myśl zasady brak produkcji = brak reklamacji = brak problemów.

Następny tydzień w pracy będzie krótki. Od poniedziałku do środy na życzenie żony wziąłem urlop. Jutro w nocy udajemy się nad nasze polskie morze i wracamy we wtorek. Jakoś niespokojny jestem jeśli chodzi o ten wyjazd bo w przeciwieństwie do reszty towarzystwa jestem jedynym malkontentem, którego nie bawią niezaplanowane wyjazdy. Co ja zrobię, że taki jestem, to znaczy jakoś odgórnie muszę mieć wszystko zaplanowane. Wtedy to życie wydaje mi się być łatwiejsze i zaraz bardziej przyjemne. Jedziemy więc nad morze i nie wiemy nawet gdzie i jak będziemy spać. Bierzemy namiot jako alternatywę spania w namiocie tylko idąc dalej nie wiem gdzie w tym namiocie spać będziemy tj. gdzieś na dziko w lesie, na plaży, na parkingu pod jakimś supermarketem? Czasami właśnie w takich chwilach jak teraz przeszkadza mi to, że muszę mieć wszystko zaplanowane i uprzednio wcześniej przemyślane. Ktoś powie, że spontaniczność jest fajna, owszem ale spontanicznie to ja mogę wyjść do kina albo na piwo do pubu. Od biedy spontanicznie mogę pojechać gdzieś na jeden dzień na wycieczkę ale nie na parodniowy wypad w nieznane.

Ostatnio czuje się jak samochód bez benzyny. Mam wiele pomysłów ale jakoś brak tego czegoś co pchnęłoby mnie do ich realizacji. Jestem po prostu kurwa jakiś wymięty. Czuje się jakbym toczył non-stop dziwną walkę z niewidocznym przeciwnikiem, który zadawałby niewidzialne ciosy, których nie sposób uniknąć. Potrzebuje czegoś co dałoby mi power i chęć do działania...

I don`t know what more to ask for…