19:44 / 04.08.2004 link komentarz (0) | Lansu lansu, blog przeniesiony na adresik:
maly-disorder.blog.pl | 16:08 / 03.08.2004 link komentarz (1) | A kolczyk z języka wykręciłam.
Kombinerkami.
Inaczej się nie dało. | 15:45 / 03.08.2004 link komentarz (0) | Agatek wybył i wrócił. Nie będzie opisywać jak było tam, opisze jak było tu, dzisiejszego ranka.
Wychodzę z domu. Brzydko, szaro, kurcze, nie ma jeziora, no trudno, to w końcu środek Warszawy.
Idziemy.
Kurcze, gdzie ja idę? Gdzieś miałam dotrzeć, ale cholera gdzie? A, przystanek. W którą to było stronę?
W prawo?
Nie, chyba w lewo.
A wcale że nie bo prosto.
O, samochód, ochlapał mnie zły on.
No tak.
Tam samochodów prawie nie było.
Chyba że trabanty.
Jedzie tramwaj. To chyba trzeba wsiąść. Nie, to nie takie proste, najpierw muszę sobie przypomnieć czym stąd do domu dojechać.
Cholera nie pamiętam.
No nieważne, spróbujmy z autobusem.
Dlaczego Ci ludzie tak dziwnie się na mnie patrzą?
Ah tak, przecież leje, a ja zasuwam tylko w spodenkach i koszulce, wszyscy wokol jakies parasole, kaptury,
chowają się pod wiatą.
Przepraszam ja to z cukru jestem?
Proszę państwa wczoraj wskakiwalam o trzeciej w nocy do jeziora.
W ubraniu.
I bylam dużo bardziej mokra.
Więc naprawdę, ten deszcz to mnie nie rusza.
Gdzie to ja jestem? Przystanek.
No dobra.
A kiedy autobus przyjeżdza?
Piwa bym się napiła.
Hmm czy ja w ogóle wiem która jest godzina? 8 rano? Południe?
Tam przeciez to nie miało znaczenia.
Czy ktoś z nas myślał o tym, że mamy północ (a może to pierwsza w nocu była?) kiedy wsiadaliśmy na rowery
i wesoło pomykaliśmy kilkanascie kilometrów dalej coby flaszkę kupić?
Nikt nie myślał.
A jak fajnie było.
A jak miło się jechało, popijąc wódeczkę prosto z buteleczki, hoho:)
Eh, tu czas podobno ważny, bo praca i jakies tam obowiązki. Cóż..
Bajka, Hal, Magda, Młody, Zamieszanie wracajmy tam już co?:) | 23:49 / 29.07.2004 link komentarz (8) | Jeżdzę na rowerze.
Śpię w środku lasu.
Popijam tanie wino.
Wracam do domu, patrzę na tych co życie mają zwyczajane i do pracy jadą zagryzająm usta i nie płaczę.
Nie szukam uśmiechu obcych.
Robię głupoty.
Kąpię się w błocie.
Oglądam ostatni koncert Republiki.
Nie tęsknie za Tobą, zapomniałam że jesteś mi potrzebny .
Latam.
Czasem robię dobre wrażenie.
I gotuję też.
Uciekam.
Wracam.
Uciekam.
Biegam po dachu.
Kłamię.
Mowię prawdę.
Ranie.
Uszczęśliwam.
Chcę skoczyć ze spadochronem.
Szukam czegoś ważnego.
I może znalazłam.
| 14:18 / 09.07.2004 link komentarz (2) | Poczułam się staro. Najmłodszy chłopak z New Kids On The Block ma 32 lata.. | 17:56 / 30.06.2004 link komentarz (2) | Obraziłam się na tego bloga, na siebie, na koty, na świat też bym się chętniej obraziła ale jakoś mi nie pozwala. Wbija mi się butami, telefonami, smsami, różnymi możliwymi sposobami i nie chce dać spokoju. Bo spokoj moja droga to ty mialas ostatnie pól roku. A teraz do przodu, szybko, byle dalej. | 18:17 / 23.06.2004 link komentarz (1) | Byłam tu i tam, robiłam to i tamto, znowu do biegu, gotowi, start. Pędzę, lecę ostatnie dni jak w przyspieszonym filmie, klatka po klatce, klik, klik, "fast forward i przyspiesza", znowu chwilami śmieję się naprawdę.
I tyle, wena znowu oknem uciekła. | 23:16 / 05.06.2004 link komentarz (1) | Najgorsze uczucie to bezsliność.
Kiedy boli tak, że już nie chce się oddychać.
Zaopiekuj się mną bo nie potrafię już wstać.
Chociaż przez jeden dzień, pozwól mi nie myśleć o niczym.
| 18:54 / 04.06.2004 link komentarz (1) | Zapakowałam do plecaka cukier, wodę, miseczkę i śmietanę. Z pokoju wyciągnęłam M. Kota nr1 ubrałam w smycz złożoną ze skrętki i starego kabla od myszy.
Luz.
M. wysłałam po truskawki a kota puściłam na trawkę w celu wiosnennego zaznajamiania się z naturą.
Luz.
M. Wróciła, przyrządziłyśmy boską potrawę z truskawek, śmietany, cukru. Kot wącha kwiatki. Zapomniałyśmy łyżeczek. Jemy palcami.
Luz.
Kot w tym czasie podejmuje próby spojrzenia na swiat z perspektywy 40 centymetrowego płotu. Każda kończy się artystyczym *jeb* na ziemię. Luz.
Jedzenie łapkami bywa przyjemne ale owocuje totalnym uświnieniem całego człowieka i wszytskiego w okolicy. Nagle Kot postanawia urządzić maraton.
Nie wiedziałam że jest taki szybki
Nie wiedziałam że jestem niezla w biegu przełajowym przez płotki.
Człowiek uczy sie całe życie.
Wyścig zakończony pod wielkim iglakiem.
Kot odrobinę zestresowany, wyciągniety.
Nie wiem kto go uczył rozładowywania napięcia, wlasciwie niezły sposób. Dla niego.
Mam rozorane plecy i brzuch do krwi.
Luz.
Miła wycieczka. | 20:21 / 03.06.2004 link komentarz (3) | Dopadła mnie
tak zupełnie bez sensu
ochota
na cynamon. | 00:33 / 02.06.2004 link komentarz (4) | No dobra.
A teraz poprosze żeby ktoś mnie wziął za rekę i wyprowadził z tego w czym tkwię i nie umiem, no cholera nie umiem sie wydostać | 20:38 / 01.06.2004 link komentarz (3) | Coś się kończy coś się zaczyna.
Starzeję się. W zakamarki mojej jakże beztroskiej łepetyny zaczyną wdzierać się pewne nowe i zupełnie nie moje myśli. Powoli zaczyna docierać świadomość nieodwracalność pewnych zmian, głupota i coś tam i coś tam jeszcze (nie bądzmy dla siebie za surowi,0) Proces ten bywa bolesny, a zwą go czasem dorosłością. Nie podniosę już pewnie nigdy łba wysoko i nie oznajmię całemu światu, że niczego w życiu nie żałuję. Żałuję, a i owszem.
A że charakterek i usposobienie mam dość wygodne, powoli zbieram się do zamknięcia pewnego etapu w życiu i budowania wieży z klocków od nowa.
Chociaż, przydało by się gdyby ktoś trzymał czasem za rękę.
No i jeszcze na koniec - gratlulacje. :,0) | 14:31 / 13.05.2004 link komentarz (1) | Mialam sen.
W tym śnie chodziłam po jakiś podziemiach z których nie miałam jak sie wydostać. W tym śnie byla koleżanka i kolega w dredach. Kolezanką i ja strzelałyśmy w kolegę prezerwatywami, a kolega powtarzał:
Wyprowadzę was z stąd tylko NIE ZOSTAWIAJCIE TU DRUKARKI LASEROWEJ!.
A kolczyk w języku zrobiłam aby móc nim rytmicznie uderzać o zęby w takt muzyki.
Innego powodu doszukać się trudno. | 22:30 / 26.04.2004 link komentarz (2) | Strasznie lubię jak ta druga z którą mieszkam
się smieje. Sama. U siebie w pokoju. Tak, że koty
oburzone raczą nawet otworzyć każde po pół oka.
(Co razem daje całe oka półtora,0)
Na parę godzin cofnęliśmy się dziś pare dobrych
lat wstecz.
7 rano. Każdy normalny człowiek śpi. Normalny człowiek
usnął dwie godziny wcześniej. Bo spać z różnych
powodów w nocy nie lubi.
Budzi mnie coś w stylu pukania do drzwi. No, może walenia. Głośnego. Bardzo.
No do jasnej cholery co jest?
Słonko, otwórz proszę.
Slonko zawija się w ręcznik i dzielnie otwiera.
Zdążyłam zasnąć.
Słonko wchodzi w ręczniku do pokoju i obwieszcza mi
ze złośliwym uśmiechem "ktoś do ciebie".
Ubieram coś na siebie, kaptur na głowę. Wlosy mi porozstawiały się w różne strony. Taki kaptur to się
wtedy przydaje.
Otwieram drzwi. Za drzwiami dwóch smutnych panów.
Z jakąś skrzynką.
- Dzien dobry proszę PANA, niech mnie PAN rachunki za pront pokaże.
Udałam że nie słyszę.
Rachunki? K* mać, jakie rachunki, człowieku, rachunki to ja trzymam w różnych tajemniczych miejscach. Ostatnio jakieś znalazłam w doniczce. W szafce w łazience też by się pare znalazlo.
Skapitulowałam od razu.
A nie dało by się proszę szanownego pana, żeby pan jednak tych kabelków nie tegez?
Nie dało by się PANI szanowna, ja tu pracę wykonuję.
Drugi pan, zlośliwym błyskiem w oku (widać wyraźnie, że lubi swoja pracę,0) wyciągnał dziwne coś. Zajrzał do skrzynki, pouśmiechał się, pohymał i nagle, bez ostrzeżenia zrobił CIACH.
Aż mnie zabolało.
To CIACH.
Uśmiechnęli się i poszli.
A ja rachunki znalazłam w pojemniku na kadziedłka.
5 minut później.
Tak. Zrobiłam awanturę. Sporawą.
Tak, oczywiście pierwszy raz od kiedy tu mieszkam,zabrałko też ciepłej wody. Bo tego żółtego czegoś co na mnie strasznie pluło nazwać wodą nie mogę.
Pointa jutro.
Tak.
| 16:11 / 25.04.2004 link komentarz (0) | staroć się odnalazł. O kotach. Moich.
Dziś kotów wiecej. O sztuk jeden.
W planach czwarty. Rudy. Będzie komplet.
:,0)
http://nlog.org/view.php?user=dwakoty
| 02:56 / 25.04.2004 link komentarz (1) | Napisałabym coś ładnego. Ale mimo WSZYSTKO, to wszytsko, te koty, ciszę, pusty materac (wyprany, brawo ja,0), pustą paczkę po papierosach, resztkę coli, to wszystko i jeszcze trochę, dużych takich i mniejszych spraw też. Smutek uciekł oknem.
Więc nie napisze nic. | 18:02 / 23.04.2004 link komentarz (1) | Jest coraz lepiej. Ograniczam zbędne potrzeby.
Mam wrażenie, że już za parę dni do szczęśliwego życia wystarczą mi fajki. No i cola. | 00:45 / 23.04.2004 link komentarz (0) | Najłatwiej jest niewidzić ludzi, których skrzywdziliśmy. | 22:08 / 22.04.2004 link komentarz (1) | Musk mi wyparował razem z kacem. Ojakmitegobylotrzeba. Ale dlaczego boli mnie nos?! | 11:44 / 21.04.2004 link komentarz (0) | Wiosna przecieka mi między palcami.
Nie zdąże się napić piwa na ławce. | 20:07 / 20.04.2004 link komentarz (3) | dzisaj malo i nie wiem jak.
Halny wieje, dlatego pewnie znowu sni mi si? smierc, tak to dobre
wytlumaczenie.
--
Na plucach uwalila mi sie jakas czarna plama, oddychac nie moge. Fajki nie
pomagaja
--
"Bo ty i ja to samotnoscia naznaczeni jestesmy"
Chcialam sie objac muzyka. Ucieka. I pewnie dlatego dotykam wlasnej twarzy,
glaszcze po rece, i kule ramiona. Sama.
--
Wyssalam z Ciebie nadzieje na lepsze jutro, ukradkiem schowalam pod kurtka,
nie chcialam zebys patrzyl jak Cie okradam, w domu schowalm do pudelka,
wyciagam czasem tylko kiedy wbijam sie ze strachu w bialy kat pokoju, wtedy mnie
ogrzewa.
--
Zapotrzebowanie sie urodzilo, roslo i uroslo i znalazlo.
Zapotrzebowanie chcialo zoltego koloru. Duzo. Znalazlo przyszla narzute na
materac za 11.29, ladna.
Lubie prac biale ciuchy, mozna nastawic pralke na 60s, przynajmniej im
cieplo.
Wiosna idzie, wypiore sie szczotka ryzowa od srodka bo czas juz przyszedl
najwyzszy.
--
A jak u mnie? A dobrze proszę pana, dobrze. Szczerzę wie pan, zeby, w tym,
no. Uśmiechu. Do słońca. Tak, do słonca. Tak, tak. W dzień proszę szanownego
pana, to mi się zdarza nawet piosenki głośno śpiewać. Aha. Tak. Śpiewam
sobie wesoło i sobie radośnie podskakuję. A Pewnie, czemu nie. A co mi tam.
A energii ile mam, to hoho. W życiu by pan nie powiedział panie szanowny że
tak można, tyle energi, no serio serio. Wiem, aż trudno uwierzyć. Ale prawda
taka jest jaka jest. Fajna ta prawda.
Ale...nie powie pan nikomu? Coś na ucho opowiem. Tajemnica to jest, bardzo
przeraźliwa. Tak. Nie boi się pan. Dobrze. To ja opowiem.
W nocy, wie pan, kiedy to slonce sie chowa, ciemno się robi
to na poduszce widzę takie małe coś. Nie wiem co to za stwór proszę ppana jest.
Mały taki, wyglada na
złośliwego. Bo wie pan, ja mu zęby w uśmiechu, a on mi kły pokazuje. Bo wie
pan, ja go to pogłaskać chce, nakarmić może, bo głodny pewnie,a on warczy i tylem się
odwraca.
Czy zwariowałam?
PAnie kochany! On na prawde tam jest! Z krwi i
kości, czy z czego to tam zbudowane być może.
No i prosze sobie wyobrazic...prosze sobie wyobrazić że kiedy już sie kładę,
bo słonce jak mówiłam wcześniej to zaszło, a człowiek to spac jednak musi.
Choćby się nawet bał. To kiedy już przyłożę głowę do tej poduszki, do tej
samej na której to coś male siedzi, to od razu zapominam jak trzeba się
uśmiechać. Normalnie zapominam. Jakbym nigdy tego nie robila.
Straszne co?
I co pan o tym? No wlaśnie, ja też nie wiem. Ale to początek dopiero jest.
Wiesz ty pan co dalej się dzieje? Dalej to jest jeszcze dziwniej.
Bać się zaczynam. Bać wszystkiego co wokół mnie jest. I ścian nawet. Tych
samych do których w dzień ja te swoje ząbki. A one to niegroźne przecież są.
Te ściany, no niegroźne Ale
wtedy to ja o tym już nie wiem. Bać tak strasznie, że z tego strachu, to
łzy same lecą. A jak się to małe wtedy cieszy. Jak się cieszy...wystawia
swój jęzor paskudny taki, siny, i spija z twarzy mojej te lzy. Więc ja się
panie szanowny chowam przed nim. Chowam się w sobie. Tak jak potrafię
najlepiej, wie pan pewnie jak. No, kolana pod brodę najmocniej rękami głowę
tulę, glaszczę się po buzi. Czuję smród tylko taki paskudny, z paszczy tego
małego co tam obok mnie siedzi. Ale trochę lepiej jest.
I wie pan co dalej się dzieje? Nie? To słucha dalej. Ja opowiem, bo muszę.
Musze opowiedzieć, może on, ten potworek z sinym jezykiem to się przestraszy
jak o nim przy słoncu takim pięknym opowiem.
No i zamykam oczy. Bo wiadomo, każdy kiedyś senność poczuje i nie na nią
mocnych. Śpię sobie, miłe rzeczy do głowy wtedy przychodzą. A o czym? O różnych rzeczach. Delfiny śnia się czasem. One ładne. Miłe też. Nie to co
tam na poduszce siedzi, nie nie.
Ale wie pan...zawsze, każdej nocy, od dawna...tak samo jest. Najpierw
tak miło, pewnie nawet już lzy nie kapią. I to małe pić co nie ma. Ale ja sie
tym nie przejmuję. Dobrze mu tak. Prawda?
Ale zawsze...To coś, to ono chyba silniejsze jest ode mnie. Chyba macki ma
takie cienkie, bo wchodzi mi w głowę, wchodzi w głowę. I śni mi sie. Co się
śni? Panie, nie chcesz pan wiedzieć. Na prawdę. Nie opowiem. Bo teraz to
słonce, bo ptaszki, a one to by sie też przestraszyly pewnie. A ptaszki na
prawde miłe są. Lubię je. I tak ładnie śpiewają. Prawda że ładnie?
Nie ważne co do głowy w nocy przychodzi, nie dobrze się z tym czuję.
Bardzo niedobrze.
Chwilę to trwa tylko, bo umiem już walczyć, bo wiem jak uciekać, w którą
stronę się odwrócic żeby to zniknęło.
Tak, tak to nie jest trudne. Dzisaj na przykład drogi panie paznokcie w
swoją skórę zatopiłam. Do krwi, mocno. Tu trzeba siły żeby wygrać. To nie
jest zabawa dla mięczaków, z takim stworem. Albo ja albo on. Kiedy indziej
rzuciłam głową, też mocno. O ściąnę uderzyłam. Tą samą której sie boję.
Głupia jestem co? Boję się tej ściany która pomaga mi uciec od złych rzeczy.
Wtedy wymiotowałam dużo. Chyba Jemu pomyliły się drogi i do żołądka uciekł,
to go wyrzygałam. Dobry sposób co? Wiem prosze panaa, wiem, ja to może nie
wyglądam ale sprytna jestem.
No. I budzę się. Oczy owtieram. Tego, Koszmar go nazwałąm, pasuje chyba? Nie ma.
A za oknem, znowu to samo słoneczko, ptaszki, zielono się już robi wie pan?
I dobrze mi znowu i znowu zęby w uśmiechu szczerzę. I tylko skóra trochę boli i ręcę lekko mi się trzęsą.
Ale co tam.
Dalej się smieję.
|
|