blackswan // odwiedzony 18530 razy // [nlog/last day/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (40 sztuk)
12:20 / 19.02.2007
link
komentarz (73)


back to roots?

08:19 / 18.03.2005
link
komentarz (4)

rozchwianie emocjonalne ??


sam nie wiem co sie dzieje czy to zmiana pogody czy leki ale ostatnie dni to potworna hustwaka emocjonalna. ostatnich kilka dni to albo wyplucie z emocji - totalne warzywo, albo agresja. ehhh jakos tak dziwnie bo agresja zawsze jest wyrzucana na osoby najblizej znajdujace sie. ludzie na pietrze jakos dziwnie zaczeli mnie unikac [hahaha jakos widza co sie dzieje ze mna], ale niestety Jej tez sie troche dostalo. dzisiaj przy kawie przegladalem muzyke na dysku i wlaczylem Barry'ego White'a. fajna pozytywna muzyczka ktora troche mnie podbudowala.


a wiec poranek z Barrym Whitem i trzeba juz skonczyc wypisywac te brednie, wziasc prysznic i spadac do pracy. na szczescie za oknem wiosna i jakos latwiej bedzie na wszytsko spojrzec

20:49 / 05.02.2005
link
komentarz (0)

Dzieñ PT "NICMISIENIECHCE"


no walsnie. zona wyjechala na weeken. dawno juz tak nie bylo zebym zopstawal sam w domu. nie mam do kogo sie odezwac. komp mnie nudzi. w sieci pustki. gry sa bezsensu. filmy mi sie nudza. ksiazka dziwnie mnie dzis odpycha. normalnie napisal bym opowiadanie ale brak weny. wodka i piwa chlodza sie w lodowce ale bez sensu pic samemu.


niech ten dzien skonczy sie jak najszybciej.

11:34 / 18.01.2005
link
komentarz (0)


Halt Mich

Budząc się z bezsennej drzemki padłem ofiarą tęsknoty
Otrząsając się z dziecięcej ufności widzę moje rany niczym ziejące otwory
Póki istnieć będzie czas, a wskazówki zegara będą się obracać
Ja też wegetować będę
Lecz radość życia opuściła mnie
Życie wypala się w duszy mej, a tęsknota dzielnie czyni swą powinność

Trzymaj mnie życie, zatrzymaj mnie
Zatrzymaj mnie tu


22:10 / 15.01.2005
link
komentarz (2)
Usiadł na ławce, zapalił papierosa. Rozglądał się po pomieszczeniu. Była to stara suszarnia zaadaptowana na palarnię. Białe ściany, ławka, krzesło okno i nic więcej. Weszła znajoma. Usiadła obok niego, zapaliła papierosa.
- Co robisz? - zapytała.
Poirytowało go to. Cóż można robić w palarni. Przecież siedzi i pali więc cóż innego może robić.
- Myślę o krwi. - odpowiedział czekając na reakcję.
- O krwi? - odparła ze zdziwieniem.
- Tak! Myślę o krwi, o rubinowym pięknie zamkniętym w tak ułomnym naczyniu jakim jest człowiek.
- To znaczy o ludzkiej krwi? Takiej zwykłej, tętniącej w ciele?
- Tak. O jej smaku, lepkości, doskonałości. Dla mnie jest ona boska.
- A dokładnie co o niej?
- O tym aby jej spróbować. Napić się jej.
- Chcesz zatem spróbować "boskości"?
- Tak. Jestem Bogiem więc biorę co do mnie należy.
08:39 / 22.12.2004
link
komentarz (0)
no i czas na swieta. zycze wszystkim szczesliwego Yule.
22:22 / 16.12.2004
link
komentarz (0)

00:26 / 13.12.2004
link
komentarz (0)

23:23 / 06.12.2004
link
komentarz (2)

21:36 / 06.12.2004
link
komentarz (2)

21:20 / 06.12.2004
link
komentarz (0)

21:18 / 06.12.2004
link
komentarz (0)

21:03 / 15.11.2004
link
komentarz (4)


Samotnosc Ostrza

Obudzil sie z silnym bolem glowy. Kac byl niznosny. Rozgladal sie po pokoju. Nie spal u siebie – tego był pewny. Jego umysl nadal ciezko pracowal. Zona otworzyla drzwi od pokoju i wpuscila kota. Piekna, filigranowa kotka podeszla do niego caly czas mruczac przygladala mu sie poczym polozyla sie obok niego. Przysneli, a moze tylko mu sie tak zdawalo? Wstal w koncu z lozka. Ubral sie. Glowe nadal rozsadzalo mu od srodka. Sniadanie. Papiros. Kot. Wyszedl z domu. Wsiadl do autobusu. Zaczely w nim rosnac rzadze. Na przemian agresja i rzadza krwi. Wysiadl z autobusu, wlozyl reke do kieszeni kurtki i namacal noz. Sprezynowy noz który dostal od zony na urodziny. Otworzyl go, przygladal sie ostrzu. Wydawalo mu sie piekne, lecz samotne i spragnione. Skierowal sie w strone parku. Idac alejkami zobaczyl mloda dziewczyne siedzaca na lawce. Przystanal. Papieros. Bol. Podszedl do niej i zapytal o godzine, dyskretnie wyjal noz, otworzyl go i bez mrugniecia okiem wbil jej go w szyje. Przyjzal sie znowu ostrzu. Teraz wygladalo lepiej. Dziewczyna nie wydawala juz zadnych dzwiekow. Zblizyl usta do jej szyi. Wysunal jezyk i zaczal muskac zwloki po szyi jakby chcial sprawic im przyjemnosc. Skierowal sie w strone przystanku. Papieros. Autobus. Ludzie. Przystanek. Papieros. Dom. Sen.
Obudzil sie poznym popoludniem. Glowa juz nie bolala tak bardzo. Tylko jego wzrok był dziwny i bolaly go oczy. W mieszkaniu czul sie jak zaszczute zwierze. Nie potrafil znalesc sobie miejsca. Matka jego zony przygotowala kolacje. Zjadl ale tylko po to by nie byc glodnym. Jedzenie stracilo dla niego sens. Przyjechala siostra zony i zapalal nagle kolejna rzadza. Zniszczyc ja. Podszedl do niej i kiedy zaczela zachowywac sie wulgarnie wymierzyl jej siarczysty policzek. Zamurowalo ja. Chciala cos powiedziec a on wymierzyl nastepny. Zaczal ja okladac po twarzy. Systematycznie i bez emocji. Upadla. Kopal ja. Wyjal z kieszeni noz który znowu wydal mu się „smutny” i wbil jej go prosto w serce. Zlizal krew z noza. Zapalil. Slyszal krzyki wokół siebie. Wyszedl do lazienki. Zamknal drzwi na klucz. Bol oczu byl dla niego nieznosny. Spojrzal po raz ostatni na ostrze noza. Zblizyl je do ozcu i przymknal powieki. Kiedy je otworzyl wbil koncowke ostrza najpierw w jedno a nastepnie w drugie oko. Kiedy siedzial tak oparty plecami o wanne przez otwor w drzwiach wszedl kot. Zobaczyl go? Tak...

13:35 / 28.10.2004
link
komentarz (0)


obudzil sie z samego rana, slonce swiecilo mu w twarz przez zasloniete zaluzje, czul sie nieswojo, po raz kolejny dzien co do ktorego mial obawy, zalozyl ubranie, umyl sie szybko, schowal do kieszeni papierosy, telefon i noz - jego przyjaciela, nieodzowna zabawke. wyszeld na klatke jak zwykle brudna, w zakurzonych oknach promienie slonca wygladaly dziwnie. zbiegl po schodach, zapalil papierosa i zalozyl ciemne okulary. wzial kilka machow papierosa i poszedl w kierunku miatsa, jak to zwykle w szarym miescie nic sie niedzialo, tu ktoss dostal w twarz, tu ktos mdleje na srodku chodnika i nikt nie zwraca na taka osobe uwagi. caly czas nachodzily go natretne mysli, cos sie mialo dzis wydarzyc, cos odrodzic badz zginac i to wszytsko mialo dotyczyc wlasnie jego. kolo poludnia wszedl do podrzednej knajpki gdzie zjadl szybki obiad poparty kawa i kolejnymi papierosami. wyszedl z knajpy, zapalil kolejnego papierosa i udal sie w strone uliczki szumnie zwanej deptakiem doszedl do rynku i wykonal kilka telefonow, wiedzial ze popoludniu ma pojsc do ojca ktory lezal w szpitalu. spojzal na zegarek i doszedl do wniosku ze ten czas zbyt szybko mu ucieka jakby godzina ktora ma cos w jego zyciu zmienic miala nadejsc jak najszybciej. obszedl rynek ogladajac wystawy sklepow zapalil kolejnego papierosa. skad tyle papierosow? czyzby nerwy?? poszedl w strone szpitala, jego umysl zaczal sprawiac mu klopoty, obraz zrobil sie rozmyty, a przeciez nic nie bral. dotar do terenu szpitala - wielki park a posrod niego stare budynki szpitalne, spojrzal na mape zamieszczona kolo bramy, znalazl budynek do ktorego mial sie udac, skrecil w prawo w kolo niego pelno dziwnych ludzi. widac ze jest na terenie psychiatryka, podchodzi do budynku, otwiera drzwi wielkie drewniane drzwi z ogromna metalowa klamka, idzie schodami w gore, dociera na 2 pietro na oddzial psychosomatyczny, dzowni do drzwi ktore po chwili otwiera pielegniarka i po krotkiej rozmowie wpuszcza go do srodka. kiedy wszedl na tzw swietlice uderzylo go cos nagle, zaczal tracic kontakt z rzeczywistoscia, rozum podpowiadal mu aby wyszedl ale jego natura kazala mu isc dalej, w koncu musial stwarzac pozory ze odwiedza ojca. przeszedl kolo dyzurki pielegniarek, i dwoch pokoi dochodzac do kolejnego poczul kolejne uderzenie i kolana zaczely sie pod nim uginac, czul cos dziwnego, caly oddzial byl tym przesiakniety, mozna to bylo wrecz wciagnac w nozdrza. przeszedl z trudem obok tego pokoju gdyz w nastepnym byl jego ojciec. na cale szczescie na sali bylo pelno odwiedzajacych i byla rowniez jego matka, rozmawiaja chwile, pytaja ojca jak sie czuje i czy wyjdzie z nimi na papierosa. ojciec zgodzil sie i poszli do toalety, podeszli do zakratowanego okna na ktorym rozwieszony byl koc, koc ktory w jego mniemani byl dziwny jakis jaskrawy swietlisty, podszedl do niego zaczal mu sie przygladac po czym wciagnal powietrze najmocniej jak tylko mogl, poczul cos dziwnego co usiluje dostac sie doj ego wnetrza, jakas niesprecyzowana energie, otworzyl sie na to co mialo sie stac wciagnal to wszytsko zapalil papierosa. rozmawiajac z ojcem dowiedzial sie ze tego dni zmarla pewna kobieta, ktora do konca chciala zyc i ze koc ktoremu sie przygladal nalezal do niej. czyzby wciagnal jej dusze w siebie? czyzby mial kolejny raz byc aniolem smierci? pal±c papierosa spojzal przez kraty w oknie i zobaczyl wielkiego kota ktory zajzal mu gleboko w oczy, przeciagnal sie i odszedl spokojnie dalej, dzien toczyl sie nadal ale jego juz nie bylo, odszedl razem ze smiercia jako jej poslaniec, ze smiercia pod postacia kota.

22:36 / 24.10.2004
link
komentarz (1)


BlackSwan niezyje. Ta tozsamosc wypalila sie, runal jego swiatopoglad, zbyt wiele spraw go dopadlo z ktorymi przestal sobie radzic.


Umarl aby sie odrodzic pod nowa postacia.


Veehal d'Haema

00:37 / 27.06.2004
link
komentarz (2)


Ona jest chora. Nie wiem co robic tak do konca. Staram sie jak moge. Moze maly "zastrzyk" pomoze ? zobaczymy

01:12 / 06.05.2004
link
komentarz (1)

"Fetysz"




Czy wiesz jak zgubić się, by nie czuć już nic.
Przed nami ktoś już chciał zagubić się w tym.
Miodu smak na języku mam,
Chcę polizać twoją płeć.
Wstydzę się, by odczuwać coś.
Zapamiętać Twoją krew.
A ten sen zaprowadzi nas do anielskich bram,
Może tam czeka mnie, nietykalny stan u podnóża bram.
Kiedy tam dotknie mnie strumień świętych słów,
Ukojenie dusz.
Może tam czeka mnie.
I lepi się do pełnych ust. Pajęczyn Twych splot.
napij sie czegoś złego znów.
Mój fetysz to Ty.
A ten sen zaprowadzi nas do anielskich bram.
Kiedy tam dotknie mnie strumień świętych słów,
Ukojenie dusz.
Może tam, czeka mnie, na roztoczach piękny dzień.
A gdy tam, przejdzie mnie, przez czakramy błogi dreszcz.
Chaos budzi się, a na świeci długa noc.
Karma obrzędem smaga mnie
Ludzi los.
Dla pogardy więcej nie chcę już żyć.
A to co niczym jest, nich stanie się tym.
A gdybym przyrzekł gdzieś, zruzumieć bez słów.
Ludzi los. Czakramy.
Chaos budzi się, demon rodzi się.
Ludzi los.

ABRAXAS "Czakramy"

19:48 / 22.03.2004
link
komentarz (3)


Still I bask
In the glow of your eyes
My fear
Still lingers by my side
Still you dwell in my mind
You open my eyes
And breathe your life
Into my mouth
But still
You cannot take away my fear
Crumpled sheets
Reminders of the night
Words drift in silence
Clocks tick away the time
And I'm afraid
To spread my wings and fly
My mortal fear
Still lingers by my side
You are unaware
It's winter in my eyes
You kiss my freezing lips
I'm Death in Love's disguise

Fading Colours "Still"


04:10 / 12.03.2004
link
komentarz (0)

ANKIETA NA TEMAT MIŁOŚCI
(1929,0)


Jeżeli istnieje jakaś idea, która po dzień dzisiejszy oparła się wszelkim próbom redukcji i stawiła czoło największym pesymistom wcale nie narażając się na ich gniew, to sądzimy, że jest idea miłości, jedyna idea, która potrafi każdego człowieka choćby na chwilę pogodzić z ideą życia.
Słowo „miłość”, które w marnych dowcipach starano się wszelkimi sposobami uogólnić i wypaczyć (miłość synowska, miłość boska, miłość ojczyzn itd.,0), rozumie się samo przez się, że kładziemy tutaj to słowo w jego sensie ścisłym, grożącym istocie ludzkiej całkowitym uwiązaniem, w sensie opartym na bezwzględnym uznaniu prawdy, naszej prawdy „w duszy i w ciele”, które są duszą i ciałem owej istoty. W poszukiwaniu prawdy tkwiącej u podstaw wszelkiej wartościowej działalności idzie o nagłe porzucenie systemu bardziej lub mniej cierpliwych badań na rzecz i korzyść oczywistości, która nie zrodziła się z naszych wysiłków, ale się tego a tego dnia wcieliła tajemniczo w takie a takie rysy. Mamy nadzieję, że to co tu mówimy, odstręczy specjalistów od „przyjemności”, kolekcjonerów przygód, amatorów rozkoszy, którym zwykle wystarczy lirycznie przystroić swoją manię, jak również obserwatorów i „uzdrawiaczy” tak zwanego szału miłosnego oraz wiecznie zakochanych z urojenia.
Oczekujemy odpowiedzi na kilka pytań ankiety od kogo innego, od tych, którzy mają prawdziwą świadomość dramatu miłości (nie w sensie dziecinnie bolesnym, ale w patetycznym sensie tego słowa,0)
1. Jaki rodzaj nadziei pokładasz w miłości?
2. Jak ujmujesz przejście od idei miłości do fakty kochania? Czy poświęciłbyś dla miłości, chętnie lub niechętnie, swoją wolność? Czyś ją poświęcił? Czy zgodziłbyś się poświęcić sprawę, której dotychczas broniłeś, jeśli w twoim przekonaniu byłoby to konieczne, aby stać się godnym miłości? Czy zgodziłbyś się nie zostać tym, czym mógłbyś zostać, jeśli za tę cenę miałbyś osiągnąć całkowitą pewność w miłości? Jak oceniłbyś mężczyznę, który by się posunął do zdrady swoich przekonań, aby spodobać się kobiecie, która kocha? Czy taka cena może być wymagana, czy może być otrzymana?
3. Czy przypisałbyś sobie prawo pozbawienia się na pewien czas obecności ukochanej osoby, wiedząc, do jakiego stopnia rozłąka sprzyja miłości, ale też zdając sobie sprawę z mierności takiego wyrachowania?
4. Czy wierzysz w zwycięstwo wspaniałej miłości nad plugawym życiem czy plugawego życia nad wspaniałą miłością?

22:40 / 10.03.2004
link
komentarz (0)

"***"



wspomnienia, rozczarowania, choroby, samotnosc, bol, tesknota, panika, strach, bol, upodlenie, wyniszczenie, bol, zalamanie, bol, samobojstwo ...