oto_ja // odwiedzony 946 razy // [pi_the_movie szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (5 sztuk)
18:54 / 12.08.2003
link
komentarz (0)
o marzeniach....

może jutro....
20:08 / 07.08.2003
link
komentarz (2)
ja

ja... kim jestem?... nie wiem... może nastolatką taką jak każdy szarą i stwarzającą sobie problemy... może jestem jedyna i niepowtarzalna... amoże wogóle mnie nie ma... faktem jednak jest że mam 18 lat i boję się nienawiści, pajaków, robali, wszystkiego co lata i mam tu na myśli nie tylko samoloty i ich pochodne ale także ptaki, osy, i inne latające owady i stworzenia żywe i martwe, boję się samotnosci i tego że do końca zycia będę sama bez nikogo obok siebie mimo iż samotność lubię, boję się jeździć samochodami chciaż ten lęk akurat udaje mi się przełamać i poruszam się komunikacją miejską, mam klaustrofobie, lęk wysokości, lęk przed dużą i otwartą przestrzenią, boję się ludzi i tych obcych i tych mi znanych, boję się wejść do sklepu gdy jest w nim dużo ludzi, bojęs ię rozmawiać z ludźmi, mam nerwicę, tnę się, jestem lekomanką czyli w jednej osobie mieści się wszystko co najgorszę... oto ja wg. mnie samej.... wg. innych jestem postrzegana jako ćpunka, statnistka, rastafarianka, skinheadgirl, alkoholiczka i pijaczka, pusta dziewczynka i szpanerka w tym momencie nie potrafię sobie przypomnieć innych określeń... na początku przejmowałam się tym a teraz na to leje.... skoro tak myślą to spox nie mam zamiaru tego zmieniać... faktem jest też że na to kim jestem moi rodzice mieli bardzo duzy wpływ przez nich mam nerwicę tnę się piję palę, ale oczywiście nie moge ich oskarżać to mój sposób na odreagowanie tego jacy oni są i co robią dla rodziny a raczej czego nie robią dla rodziny która de facto istnieje tylko na specjalne okazje... oto ja ... anna ..... nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć dzisiejszy wywód bo nie mam nic więcej do napisania o sobie po za tym że boję się jeszcze samej siebie i to mnie na prawdę przeraża....
14:16 / 06.08.2003
link
komentarz (0)
rodzina

właściwie to co to jest rodzina?... nie wiem... nigdy nie czułamże mam rodzinę i nie chodzi mi już o tych "najbliższych" czyli rodziców i brata ale o ciotki, babcie, dziadki, wujki itp., nigdy bie byłam z nimi blisko raczej stałam z boku i się przyglądałam i nie było by nic ciekawego do napisania w tym temacie gdyby nie zdarzenie jedno jedyne które zaważyło na moim podejściu do życia.... dziś mój dziadek jeden z dwóch miałby 62 urodziy... miałby ale dnia 26.09.2002 roku zmarł na raka.... raka który zabił go w ciągu 2 tygodni... trafił do szpitala i wciągu dwóch tygodni umarł.... w ciągu dwóch tygoddni dowiedzieliśmy się że ma raka i w ciągu dwóch tygodni straciliśmy go.... nigdy nie byłam z nim blisko..... ale brakuje mi go.... zawsze był taki kochany a czasami potrafił być surowy tak że aż się go bałam... zawsze bronił mnie przed rodzicami przed ich gniewem zawsze gdy tylko mógł i wiedział.... w ciągu dwóch tygodni poznałam szpital..... byłam tam codziennie oprócz jednego dnia dnia w którym on umarł a właściwie dnia poprzedzającego go bo zmarł w nocy ok. 1:00 26, a ja nie byłam tam 25 ....... nie zapomnę nigdy jego zmarnowanej twarzy i tego jak przytulając się do niego na pożegnanie szeptał mi do ucha " moja kochana anusia..." ...... a potem wszystko potoczyło się tak nagle wypisywanie klepsydr przeze mnie i rozklejanie ich bo nikt inny nie dał rady... pogrzeb... płacz... widok ciała... widok mojego dziadka w kaplicy w trumnie... był taki zimny... ale na twarzy malował się spokój..... a potem kursowanie między szkołą, domem moim a domem babci u której spałam bo nie umiała znieśc samotności... byli razem przez ponad 40 lat zawsze mieli siebie a teraz jest sama.... wtedy zbliżyłam się do mojej babci i obecnie jest mi bliższa niż moi rodzice.... bez wahania moge powiedzieć że kocham moja babcię... kocham mojego dziadka.... od niedawna ma pomnik... piękny pomnik na którym jest jego zdjecie.... dziś była msza ranna w jego intencji z okazji urodzin... przyjechał jego brat... miałam łzy w oczach..... jakbym widziała dzadka a jednak wiem że już nigdy go nie zobacze.... i tak o to moja babcia jest mi bliższa niż moi rodzce, moje ciotki i wujkowie mnie nie obchodzą..... są bo są...... to nie moja sprawa.....
12:40 / 06.08.2003
link
komentarz (0)
brat

mój brat jest o dwa lata starszy ode mnie, kiedyś tak bardzo go nienawidziłam za to że rodzice zwracają na niego większą uwagę.. wydawało mi się że kochają go bardziej niż mnie... ale z czasem zrozumiałam że oni kochają tylko swoje pieniądze.... mój brat..... zawsze musiałam się czegoś wyrzekać żeby mógł mieć on to co chce... nie mogłam chodzić na lekcje angielskiego bo on musiał brać korki z matematyki i angileskiego na maturę " za rok" powiedziała mama, minął rok a on dalej brał korki a ja znów usłyszałam "za rok", zdała maturę poszedł na studia, nie moge uczyc się angileskiego bo rodzice dają na studia marcinoi i znów usłyszałam "za rok", ale teraz przeszło mi i nie pytam czy ten rok bedzie tym obiecanym rokiem bo i tak wiem co usłysze... zawsze wydawało mi się że jemu na wszystko pozwalają a mi nie dlatego że jestem dziewczyna a on chłopakiem.... oni tłumaczyli to wiekiem ale przeciez gdy on był w moim robił co chciał... ja nie mogę muszę się pytac.... musze ale tego nie robię... i w sumie mam tak jak on robię to co chcę... no prawie... z tym że bez zgody moich rodziców.... nie wiem co więcej mam napisać o moim bracie... nie mam nic do powiedzenia o nim... tak prawdę mówiąc nawet go nie znam... nie wiem czy mój brat ma laskę czy nie.. nie wiem gdzie znika, gdzie jest jak go nie ma... jakich ma znajomych, nie wem o nim nic... w mieszkaniu trzypokojowym mieszkają 4 osoby, podobno rodzina... tak naprawdę każdy sobie żyję, każdy dla siebie... niby razem a jednak osobno... rodziną stajemy się wtedy gdy trzeba się gdzieś pokazać.. ktoś przyjeżdża tudzież my gdzieś jedziemy, jakieś uroczystości, święta itp..... ale czy tylko ja tak mam?... czy ty czytając to nie odnosisz wrażenia że znasz to o czym pisze? z własnego doświadczenia? a może jest koło ciebie osoba która tak myśli czuje i taką ma sytuację? a może jesteś w tej szczęśliwej sytuacji że jeszcze nie zdałes sobie sprawy że twoja rodzina już rodziną nie jest i wolisz życ złudzeniami? a może jesteś tym jednym z niewielu i masz prawdziwą rodzinę?.... kim jesteśmy?.... nikim ... małym punktem nic nie znaczącym... jednostką która można poświęcić dla ogółu.. nikt nie liczy się z nami, z naszym życiem i my też z nikim się nie liczymy....
12:40 / 06.08.2003
link
komentarz (1)
rodzice

za 18 dni skonczę 18 lat... odkąd pamiętam moi rodzice nie okazywali mi miłości... wyznania typu "kocham cię córeczko.." czy " jestem z ciebie taka dumna.." i tak dalej znane mi są tylko z opowieści tudzież filmów czy książek.... nigdy też nie byłam przytulana, a za ciepło rodzicielskie miały mi starczać pluszaki a później pies.... nie potrafię kochać... nikt mnie tego nie nauczył.. na każde okazane mi teraz uczucie reaguję zimnem... śmiechem.... odrzuceniem.... nigdy też nie czułam się przywiązana do moich rodziców.. całe dnie spędzone najpierw samotnie później z psem to była dla mnie norma... i podczas gdy ja siedziałam tak sama w domu moje koleżanki razem ze swoimi mamami uczyły się piec ciasta, rozmawiać o swoich problemach, kochać ludzi.... a ja siedziałam i spędzałam całe popołudnia po szkole na czytaniu książek, oglądaniu telewizji... z czasem nawet przestałam zauważać jak moi rodzice wracają do domu... byli mi już niepotrzebni.... teraz patrząc z perspektywy czasu wiem że tak bardzo chciałam aby mnie przytulili, wystarczyło czasem aby powiedzieli że mnie kochają.... ale nie nie usłyszałam tego nigdy.... no może jak miałam 2-3 latka... potem już nie..... zawsze miałam wrażenie że potrzeby mojego brata są ważniejsze niż moje... że on musi mieć wszystko co chce a ja to co potrzebne... on był przytulany a ja stałam i patrzyłam z zazdrością... zastanawiałam się co on takiego ma czego ja nie mam... nienawidziłam go wtedy tak bardzo.... więc chciałam być od niego lepsza w czymkolwiek... i byłam... przez wszystkie 8 lat podstawówki uczyłam się o wiele lepiej od niego od czwartej klasy każdy rok kończyłam z wyróżnieniem i czerwonym paskiem... ale to i tak nie spowodowało żadnej zmiany.... a ja zamykałam się coraz bardziej przed nimi.... gdy oni w trójkę siedzieli razem w pokoju ja wolałam sobie siedzieć u siebie i oglądać telewizor, czytać książkę lub po prostu leżeć i gapić się w sufit.. byle by tylko ich nie słyszeć.... gdy poszłam do liceum nie było już tak pięknie z tą nauką .. i nie jest do dziś... wiem że nawet jak będę miała najlepsze stopnie w całej klasie to i tak pozostanę z boku w cieniu mojego brata.... i uczę się tak byle zdać... teraz już nie żywię takiej urazy do brata.. lubię go i już..... wiem że to nie jego wina że rodzice tak mnie traktują... zawsze przed zaśnięciem marzę o swoim własnym domku gdzieś daleko od nich... w moich marzeniach nie ma dla nich miejsca... oni w nich niewystępują...... czasami gdy siedzę i patrzę na nich mam ochotę podejść i sie przytulić... ale to zaraz mija... swoją miłośc próbowali zastąpić poprzez dobra materialne... nie udało im się... jedyne co zrobili to zabrali mi najważniejszą rzecz w zyciu każdego dziecka - rodzinę.....