souvenir // odwiedzony 5256 razy // [pi_the_movie szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (11 sztuk)
17:25 / 13.04.2004
link
komentarz (0)
Jeszcze tylko pomyślała „Poszukuję ciszy, tej drugiej, lustrzanego odbicia mojej ciszy. Bo lustro czasami oszukuje, i z zewnątrz te cisze wcale się nie różnią, tylko w środku jedna taka niespokojna i strwożona, a druga piękna w swym spokoju. Potrzebuje spokoju, ciszy, lustrzanego odbicia mojej ciszy, bo straszna to jest cisza.”

19:17 / 28.03.2004
link
komentarz (1)
Lubił kiedy miała na sobie jego koszulę. Tylko jego koszulę. Jej ciało wyglądało ślicznie kiedy owijał je delikatny materiał, tak tajemniczo i tak słodko... Wtulił się w jej talie i biodra, i delikatnie chwyciła za dłonie. Poczuł na ustach jej włosy, miała ich tak dużo. Podczas seksu cudownie głaskały jego ciało. Zadłużył się w niej. Wiedział, że teraz już nic go nie wyciągnie, nic nie poradzi, jest tylko jej. ‘Niewolnik’ pomyślał, cieszyło go to. Kiedyś tak strasznie bał się chwili kiedy nie będzie mógł zapanować nad samym sobą, kiedy jego mózg odmówi mu posłuszeństwa. Myślał, że to nastąpi dużo później, a właściwie to dopiero na starość. Właściwie to bał się tego wręcz panicznie. Tylko z tego powodu postanowił popełnić samobójstwo w odpowiednim wieku - gdzieś koło czterdziestki. Wiedział, że powoli jak będzie osiągał ten wiek, to będzie to coraz trudniejsze, ale to było coś więcej. Na to postawił swoje całe życie. A teraz nagle jest w środku burzy, której tak bardzo chciał uniknąć. nie sądził, że może być tak szczęśliwym. Śmiał się z siebie samego, przecież jak jakiś głupek uciekał przed największym szczęściem życia. ‘Tchórz ze mnie’, kurczowo trzymał ją w biodrach.
Stali przed oknem i patrzyli na ścieżkę wiodącą do lasu. ‘Myślisz, że czeka Nas jakaś przyszłość?’ spytał, sam nie wiedząc czy dlatego, że dawno nie słyszał jej głosu, czy dla odpowiedzi. ‘Nie myślę o tym a ty paskudo dobrze o tym wiesz, myślę tylko o Teraz, bo to wydaje mi się najpiękniejsze’ – zwykły, prosty głos w którym się zakochał. W jej ciele nie było choćby najmniejsze cząstki, którą by nienawidził. Kochał bezgranicznie. Ogarnęło go przerażenie.

10:26 / 21.03.2004
link
komentarz (2)
W jej oczach widział tylko lustro wody. Słonej, niedostępnej, gorzkiej i zarazem pięknej. Była piękna jak płakała. Smutek pasował do jej twarzy dużo bardziej niż złość czy gniew. Wtedy ją kochał, i jednocześnie nienawidził siebie za to, że kocha ją tylko wtedy, gdy ona płacze. Wtedy robiła się jak maskotka, rosły jej mięciutkie włoski i chciał ją tulić. Jej oczy nagle stawały się pełne, a usta wywijały się na zewnątrz.
Nie mógł oderwać od niej oczu i tak bardzo bał się, że to ją w końcu zirytuje. Chciał na nią patrzeć. Dotykać ją. Głaskać i pieścić. Być z nią.

Uchylił drzwi i wyszedł.


22:34 / 06.03.2004
link
komentarz (1)
Coś się zacięło w czasoprzestrzeni. Czuł w powietrzu każdą unoszącą się sekundę. Każde małe drgnięcie zegara stanowiło krzyk bólu. Tak nie dało się żyć. Pytania kotłowały się w głowie. Wciąż niewiadomo czemu powtarzały się, jakby ktoś włączył guzik „repeat”. Jedno nakładało się na drugie, tworząc ogromny hałas. Myśli stawiały niesamowity opór. Zanik jakiejkolwiek twórczości. Umysł pewnie by spał, gdyby nie te pytania. W brutalny sposób przedstawiały rzeczywistość.
Ołówek już dawno był częścią ręki, należał do niej. W tym było coś oczywistego. Nikt nawet nie próbowałby ich rozdzielać. Odruchowo rysował tylko kasztany, teraz na kartce pojawiła się twarz. Kreska po kresce, cienie, oczy, doły w policzkach, włosy... Smukła twarz kobiety. Wyrazista, dość przejrzysta, żadne arcydzieło, jednak miało styl.
Kobieta należała do tych, które od pierwszej chwili wyglądają groźnie. Ciemne, kasztanowe włosy. Brązowe, wielkie oczy. I charakterystyczna dziurka w brodzie, mały ślad, blizna. Skończył wrysowywać nos, w momencie gdy drzwi rozwarły się na pełną szerokość. Łuna światła oparła się o jego prawe ramię. Ołówek automatycznie wypadł z ręki - więc jednak nie były całością...
Ręka dotknęła czerwonej ściany, głowa przybliżyła się do ręki, aż w końcu oparły się o siebie. Na twarzy kobiety z portretu pojawiła się pierwsza łza. Powoli, powolutku jej twarz, kobiety z portretu, zaczęła się rozmazywać.
Czas przekazał kolejną ważną wiadomość – kolacja. Czas zawsze miał swojego posłannika, w tym wypadku był to jego brat. Czas wiedział kiedy nadejść. Nie wchodził, gdy był nieproszonym gościem. Nie był zbyt nachalny, ale kiedy wiedział już, że ma wejść, to żadna siła oporu nie była dla niego problemem. Czas przychodził na kilka sposobów. Czasami wybierał sobie posłanników. Czasami znów dawał tylko znaki, więc o zamknięciu oczu, choć na krótką chwilkę można było tylko pomarzyć, bo zawsze można było przeoczyć coś naprawdę istotnego. Do tego czas informował o wszystkim, nie segregował wiadomości na ważniejsze i mniej ważne. To należało do nas; odczytać, posegregować, zrobić.

Podniósł kartkę z kobietą i położył na stole. Teraz twarz miała zupełnie rozmazaną i trudno było zobaczyć na niej jakiekolwiek szczegóły. Potem podniósł ołówek i dopiero wtedy usiadł pod czerwoną ścianą. Kiedy widział ją w takim stanie musiał czuć się podle, bo nie miał bladego pojęcia jak ją pocieszyć, co powiedzieć, jakie jęk z siebie wydać tym razem.

18:12 / 01.03.2004
link
komentarz (2)
Konać. Śnić. Kolejny szereg słów z którego próbowała wyłowić uczucia. Sen... sen... straszny, pamięta za dobrze. Może. Morze. Zimno. Chłód przecierał się we wszystkim. Każdy oschły gest. Sztuczna radość. Syntetyczne zapiekanki, syntetyczny świat. Męcząca rzeczywistość. Kolejna prośba o trochę prawdy. Jakiejkolwiek, choćby zawartej w milczeniu. 'Gryź, gryź lecz nie dziw się, gdy zamiast łez usłyszysz śmiech'. Wstyd gryzie za mankiet. Ciągnie się za nią coś nieobliczalnego. Nie ma pojęcia kiedy zaatakuję. Ciągła gotowość. Męczy. 'Czy jesteśmy przyjaciółkami, nie wiem, jeszcze jemy sól, z dużej brązowej beczki zjadłyśmy pół'. Nie. Nie. Nie. Ale przynajmniej kolejność prawidłowa. Najpierw wszystkie myśli skondensować w paru zdaniach, później wyprzeć się wszystkiego. Jakie to łatwe. 'Tego dnia upadł duch, wygięła się do wewnątrz bezpowrotnie elipsa ma, obrastam w siłę'. Pusto. Słowa. Piosenka. Koncert. Smutek. Węzeł na szyi. Łza na policzku. Wszelkimi siłami hamowana, nieupilnowana. Słabość.
Szła ulicą. Podniosła oczy. Rzadko to robi, uważała, że ludzie nie mogą jej zdziwić. Cokolwiek by nie zrobili mogą ją ewentualnie przestraszyć. Zdziwiło ją co innego, rozmazany obraz, którego już nie była w stanie uregulować. Szybki postęp cholernego choróbska. Zabawne jak człowiek z dnia na dzień obserwuje zmiany. Nawet można powiedzieć, że codziennie bardziej bolą. Lubiła się katować. 'Ogarnia mnie strach bo wiem, bo wiem, ile minęło, ile minęło, a nie wiem, nie wiem, nie wiem, ile zostało, a ja nie chciałabym tak, po prostu, po prostu przeminąć'. Wątłe życie na pograniczu dwóch światów; rzeczywistości i jej własnego światka. Wolałaby zatrzymać się u siebie. Wypić herbatę, zjeść kawałek ciasta. /'W mojej kuchni stoi sosna, przebrana za kuchenny stół, na półkach kilogram śliwek, w słoikach udaje powidła, w lodówce pocięta w plastry, puszcza do mnie oko krowa, a kurczak pobija rekord, na czas nurkując w rosole'/. Pomylić się i nie czuć się winną. Poczuć życie, nie grę. Jeśli masz wspomnienia złe, używane kupisz tu za grosz, bywam tam każdego dnia, tracę wzrok pośród drewnianych skrzyń*. Zatraciła gdzieś sens. Ciągła gra na czas. Na słowo. Fałsz. Nie ma prawd. To też fałsz. Biegnij. No już! To jest inne biegnij niż: „run Forrest, run...” i „biegnij Lola, biegnij”. Bardziej pokopane i bardziej przemawiające. W końcu tyczy się wszystkich. Za dużo rozumie jak na małą dziewczynkę. Za często jej się oczy szklą.

Powiedz mi o co ci w ogóle chodzi, powiedz mi po co ci te kombinacje, nie musimy się katować*.

***teksty piosenek he[Y]:
·HO
·Wodolanki
·To Co Czujesz
·Czas spełnienia
·O Drugim Policzku
·Zakryty Mam Wstyd
·Kłamałam
Więcej grzechów nie pamiętam
I tak najlepsza jest Katasza

13:58 / 25.02.2004
link
komentarz (1)
Co robiliśmy jak było na smutno? Przytulaliśmy się do drzewa. To jest smutne....

14:13 / 24.02.2004
link
komentarz (1)
Czy kropla wody potrafi zabić, konkurować, kłamać, krzyczeć, dręczyć, miażdżyć, gnębić, bać się, czuć, wiedzieć, myśleć, zabijać siebie, używać żyletki, kraść, płakać... (w nieskończoność,0) ... nie... Kropla deszczu tego nie potrafi, więc skoro ona istnieje i w cale tego nie potrzebuje, to po co nam to wszystko?!

przecież nas to kiedyś zniszczy.... a ona nadal będzie trwać....

19:27 / 23.02.2004
link
komentarz (5)
Sceneria nie wyglądała pięknie. Strugi lodowatej wody lały się z nieba. Ona stała przed drzwiami z kapturem zaciągniętym na głowę. Była cała przemoknięta. Po twarzy spływały całe rwące potoki, podobnie jak z kaptura i kurtki. Padał deszcz, a ona wcale nie miała siły tańczyć. Nagle cała potężna moc tętniąca w niej jeszcze przed chwilką gdzieś umknęła. Stała ze spuszczoną głową i modliła się. ‘Otwórz’. Nie miała siły podnieś ręki i zapukać. Stała z sinymi ustami, trzęsąc się z zimna i patrząc w okno domu, z którego płynęło rozgrzewające ciepło. ‘Otwórz, proszę...’- jej głos nikł w muzyce burzy. Czekała...

16:06 / 22.02.2004
link
komentarz (2)
‘Nie krzycz, bo obudzisz ją.’ Mężczyzna, który wszedł był jeszcze chłopcem, jednak coś sugerowało, żeby nazywać go mężczyzną. ‘Niech jeszcze śpi. Popatrzymy i pośmiejemy się.’. ‘A pamiętasz jak była mała?’. ‘Pamiętam’. I ten szeroki uśmiech na twarzy tego, co dopiero wszedł. Niewiadomo po co czynili przeogromne wysiłki, żeby nie wybuchnąć śmiechem. ‘A pamiętasz jak.....?’. ‘Pamiętam’. Wyszli, oboje. Po cichu podnieśli się i opuścili pokój. Zapadła cisza. Dziewczyna usiadła po turecku i pozwoliła, by łza spłynęła spokojnie, przedzierając się przez mikroskopijne włoski na policzku.

23:27 / 21.02.2004
link
komentarz (7)
Mała dziewczynka chwyciła w rękę pióro. Papier leżał przed nią od dawna, czekał. Czasami przychodzą chwile kiedy czuję się, że należy powierzyć komuś swój sekret. Nikłe chwile, gdy sen nie przychodzi łatwo. Kiedy gardło ściskają, a zwykłe ręce duszą. Małe momenty, jednak bardzo ważne. Wtedy potrzebny jest tan kawałek papieru i coś do mazania.
Zamknęła mazak w twardym uścisku dłoni. Nie miała zwykłych przyjaciół, więc nie mogła zdradzić im swych tajemnic. Zwykle przelewała jej po prostu na papier. Ciepła dłoń dotknęła już kartki. Atrament miękko rozlewał się w wyznaczonych miejscach. Płynnie naszkicował na marginesie kalię. U góry datę. I miejsce. A więc jednak list. Mała postanowiła.

16:09 / 20.02.2004
link
komentarz (3)
Nie, już nie czytała. Tylko przerzucała sztywne kartki w plastikowej książce. W głowie znowu rodziły się setki pytań. Dawno temu przestała próbować na nie odpowiadać. We wnętrzu jej ciała znowu coś wrzało. Małe, nigdy nie rozwiązywane problemy nagle zaczęły się powiększać. Nagle zaczęły być duże. Sumienie po swojemu wciąż gryzło. Ręce samoistnie wbijały paznokcie w dłonie. A jednak było coś, co zamykało jej oczy, sklejało rzęsy i rozluźniało powieki. Ludzie nazywali to zmęczeniem. Ona nie nazywała stanów fizycznych, podobnie jak uczuć, jeśli nie było to konieczne. Nawet teraz nie miało to znaczenia. Tylko ludzie są na tyle głupi, by nazywać byle drobnostkę.
Skuliła się na fotelu i zasnęła.