czarnaa // odwiedzony 4950 razy // [giger:vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (15 sztuk)
16:11 / 06.09.2010
link
komentarz (0)

zrobić coś na przekór wszystkim, ale oby tylko później nie powiedzieli "a nie mówiłem?"...
22:29 / 01.09.2010
link
komentarz (1)
dzisiaj coś o tych, którzy nas kochają a my ich olewamy oraz o tych, którzy nas olewają a my ich kochamy.

No właśnie, właśnie...

Czemu tak kurwa jest?

Jestem na etapie mega szaleństw w clubach( co jest prawdopodobnie spowodowane zerwaniem baaaardzo krótkiej smyczy), wychodzenia z nich kiedy na zewnątrz już jasno, przeróżnych wariactw, drinkowania etc, etc... jest to chyba najlepszy okres mojego życia, pragnę z niego czerpać jak najwięcej... ale oczywiście nie ma tak dobrze - brakuje w nim czegoś bardzo istotnego - bliskości, poczucia że jest ktoś, komu na mnie wykurwiście zależy, że zrobi dla mnie wszystko bez najmniejszego zająknięcia, ale...

No więc jest taki KTOŚ. powiedzmy że ma na imię Michał... Jeszcze w życiu nikt się tak nie starał o moje względy - kwiaty na każdym spotkanu, czekoladki, sratki, kolacje, kino - tak od pół roku. Ideał. Spokojny, dobrze zarabia, przystojny (oh, mogłabym do jutra wymieniać jego zalety). Ale (na Boga!) nie czuje nic do niego! Wątpię czy to się zmieni...

Nie mogę znaleźć nikogo właściwego, kto będzie w 100% spełniał moje wymagania, oczekiwania itd. Zawsze brakuje "tego czegoś", tej chemii, motylków, zauroczenia...

Przez ten ostatni rok spotkałam 2 facetów, którzy NAPRAWDĘ mieli "to coś", ten magnes, który mnie do nich ciągnął. Co tych dwóch kolesi łączy?
Otóż to, że nie wykazywali zainteresowania mną, to ja musiałam się starać, żeby mnie zauważyli. Mimo, że z wyglądu nie są 'bogami' to coś do nich mnie tak strasznie ciągnie, że nie umiem tego opisać.

CZemu tak jest ze nie doceniamy tego, co mamy na wyciągnięcie ręki? Od zawsze moją taktyką na zdobywanie kolesi była totalna olewka. Pani niedostępna. W 90% działało. Ale jak mogę olewać kogoś, kto mnie olewa?? Wiadomo że z tego nic nie będzie... Narzucanie się nie jest absolutnie w moim stylu... Smak odrzucenia jest okrutny.

so what am I supposed to do?? does anybody know??
18:55 / 25.12.2009
link
komentarz (3)
nowe miejsca, nowe znajomosci, nowa praca.
nowe życie. szczesliwsze. bo bez ciebie.
01:03 / 15.09.2009
link
komentarz (0)

jest spoko.
coraz lepiej.
moze dlatego ze zrozumiales?
moze dlatego ze na wszystkie sposoby probujesz sie ze mna skontaktowac i prosisz o wybaczenie?

czuje sie z tym o wiele lepiej.

teraz to ja jestem sprite, a Ty pragnienie...:)

nie wiedzialam nawet jak jestem silna.
ale dzieki TOBIE juz wiem.
i wiem jakie wartosci bede cenic ludziach na pewno jeszcze przez dluuuuugi okres czasu (na pierwszym miejscu prawdomownosc).



Pojechalam dzis ogladac (jak to w ogłoszeniu bylo napisane) 2 pokojowe mieszkanie. Na wynajem. Niestety jednym z pokoi okazala sie czesc kuchni o wymiarach 3m x 2m, odzielona (uwaga!) VERTICALEM gdzie wstawiona byla kanapa.
koniec opowiesci:)
23:18 / 04.09.2009
link
komentarz (4)
Niektórzy ludzie przyciągają psycholi. Ja z pewnością jestem taką osobą.

Po prostu wszędzie. Na ulicy, w autobusie komunikacji miejskiej, na przystanku, na portalu internetowym, w sklepie, podczas malowania bramy przed domem... Nie wiem co na to wpływa. może robię to podświadomie. nie wiem w jaki sposób ich przyciągam.

może to wygląd (chociaż blondynką nie jestem), może dość dziecinne rysy twarzy.

wszyscy z mojego otoczenia również zastanawiają się jak ja to robię...

jeśli posiadam jakiś szósty zmysł to na pewno jest to przyciąganie do siebie psycholi i zboczeńców.

może da się z tego wyciągnąć jakieś korzyści??? :)
23:27 / 03.09.2009
link
komentarz (0)

kiedy zacznę żyć swoim życiem?
kiedy przestanę się przejmować i mieć wszystko w dupie?

najgorsze wakacje w moim życiu i najgorszy czas w moim życiu.

Kiedy próbuję myśleć optymistycznie, że "gorzej być nie może" wtedy dzieje się jeszcze gorzej. Cały czas wszystko się jebie. Kiedy to się skończy?

On chce mnie wykończyć.

Powinnam już dawno być w wariatkowie...
17:56 / 03.09.2009
link
komentarz (0)


"ludzie rozumni wiedzą tylko to, co wiedzieć powinni, a dają wiarę temu, w co uwierzyć im wygodnie."

Hrabia Monte Christo


21:00 / 19.08.2009
link
komentarz (1)
bez Twojego ciała.
co przestrzeń zamyka.
czas wolno płynie.
jak podziemna rzeka

15:11 / 15.08.2009
link
komentarz (1)
Nie interesuje mnie zemsta w stylu "podaj jego numer na gejowskim portalu", a bardziej przemyślana, starannie uknuta intryga, która udusi go we własnej sieci kłamstw, która go pogrąży ZA TO jakim jest człowiekiem.

Nikt nie stoi ponad prawem i nikt nie jest bezkarny a on taki się czuje. Dowodem na to są jego czyny i sposób życia... gdyby to była jednorazowa zdrada albo kłamstwo inaczej bym na to patrzyła... Ale to były 4 lata walenia po rogach i kłamstw na każdym kroku.
Oczywiście, że podejrzewałam 'coś tam' ale wydawalo mi sie, ze to tylko "moja pesymistyczna natura". Każde kłamstwo niemal idealnie tuszował. mówił zupełnie przeciwstawne rzeczy tak, aby zbić mnie z tropu. Poza tym miałam inne problemy i naukę a przede wszystkim nie zdawałam swobie sprawy z tego, że można mieć takie zamiary.

Przez ostatnie dni dowiaduję się wciąż czegoś nowego, jakies zdjecia z imprez na które chodził bez mojej wiedzy, smsy które wysyłał do dziewczyn na które mówił przy mnie "gałgany", "landary", "szmaty" itd..., sąsiedzi mówią że przyprowadzał je do domu...

BOLI.

16:47 / 13.08.2009
link
komentarz (5)
Dziś spuściłam do kibla 4 lata swojego życia... Czy ktoś mi powie dlaczego przez te lata nie zobaczyłam jakim:
-zakłamanym
-żałosnym
-dwulicowym
-bezwartościowym
-pustym
-ozutym z uczuć

jest człowiekiem? Eeee... sorry... nie człowekiem a:
-bydlakiem
-dziwkarzem
-chamem
-seksiarzem


Co byście zrobili gdyby okazało się że ukochana osoba przez prawie 4 lata okłamywała was i prowadziła podwójne życie? Z jednej strony kochający Łukanio, a z drugiej bydle uganiające się za pierwszą lepszą szmatą? Gdyby okazało się że po imprezie brata (kiedy już odwiózł mnie do domu) wrócił i loda robiła mu dziwczynka o ksywie ALGIDA??

"Nigdy Cię nie zdradziłem, nie zdradzam i nie zdradzę. A jeśli będzie inaczej to niech mi k**** uschnie" i niech ci k**** ten mały k***sina zgnije!!! może wreszcie tym pustym łbem ruszysz...

Jedyne czego chce to zemścić się na tobie tak żeby bolało cię milion razy bardziej niż mnie...
Niech całe twoje zło skierowane w moją osobę a także tych wszystkich których ciągle okłamujesz wróci do ciebie z jeszcze wieksza moca.

Zebys cale zycie trafial na takie twojego pokroju i zeby one cie zdradzaly.

Jak mogłeś przez te wszystkie lata patrzec mi w oczy, przytulać mnie i całować??? Mówić mi że mnie kochasz, planować zaręczyny, ślub... Mówić mi że jestem tą jedna na milion??

Jestes moim przeklenstwem, streacilam przez ciebie najpiekniejsze lata zycia. Nigdy nie spotkałam gorszego człowieka niż ty.

WSZYSTKIEGO NAJGORSZEGO.

21:04 / 27.03.2008
link
komentarz (0)

Wczorajszy wieczór:

- u mnie - wino ROMANTICO w kieliszkach od szampana (zalatywało trochę prytką pierwszy łyk dobry a potem ledwo przez gardło przechodziło) - rozpuszczone lody advocat (myślałam, ze na dworze na tyle zimno ze na parapecie sie nie rozpuszcza) - japoński horror o lalkach (tandetny ja tania dziwka)... oj ale i tak fajnie było


Na google earth oglądaliśmy Malediwy i Łukasz się zachwycał. Ja: "I tak tam kiedyś polecimy, prawda Misiu??" ;)

Wczoraj w nocy za oknem śnieg a dziś w powietrzu i tak było czuć zapach wiosny.Nareszcie.
A w ogóle to dostaje ostatnio jakieś dziwne, jednoznaczne i podejrzane propozycje od (hmmm) "kolegów kolegi Łukasza" - mail: "co słychać, może masz ochotę się spotkać?". Nigdy sie do mnie nie odzywał a teraz nagle interesuje go co u mnie?? Przebudził się z zimowego snu i ..coś mu się zachciało? Tak samo mojej przyjaciółki ex, od rozstania się chuj nie odzywał, a jak teraz jego niunia z nim zerwała to zaczął jej wypisywać sentymentalne SMS-y. Ooooooo nie pozwolę na to, żeby do siebie wrócili ;)
18:28 / 26.03.2008
link
komentarz (0)

Day by day i tak jakoś leci... oby do wiosny, bo już nie mogę wytrzymać tego zimna... brrr... Siedzę w Garwo i odpoczywam od Warszawy.
K. z kolei siedzi "na obczyźnie" i przesyła tylko czasem zdjęcia jak łowi ryby czy wędruje przez fiordy i góry... o życzeniach też nie zapomniał, ale jakoś nie mam weny, żebu mu odpisywać. Dziwne to wszystko jest... Tyle.

17:34 / 23.12.2007
link
komentarz (1)

Do K.

Jako 16-latka strasznie się podjarałam tym, że do mnie podbijałeś te 4 lata temu. Skąd mogłam wiedzieć, że miałeś dziewczynę? Małolatki w tym wieku nie są zbyt rozgarnięte... Chociaż i tak domyślałam się ( jak dorwałam Twój telefon kiedy poszedłeś zatankować samochód albo jak np. znalazłam blond włos na siedzeniu Twojego samochodu), że masz kogoś. Wiedziałam nawet kto to jest [Ugh jak ja jej nienawidziłam!].
Pomimo, że to wiedziałam to i tak się z Tobą spotykałam. Tak fajnie mi było z Tobą... No, ale cóż trwało to tylko 3mce.

Z tamtą panną Ci nie wyszło ( wpadła z innym tak w propos - no cóż, życie pisze różne scenariusze...). No i po 4 latach pan K. ( vel "odgrzewany kotlet") wraca. Co z tym fantem zrobić? Tak jak w poprzednim evencie napisałam - role się odwróciły - czyli mam faceta, z którym jestem 2 lata, a pan K. miesza mi w głowie.

Nasza wczorajsza rozmowa:
Ja - Jestem taka, że jeśli coś chcę mieć to cały czas myślę o tym i dążę do tego, żeby to zdobyć. Nie odpuszczę...
On - To dobrze... musisz myśleć, że wszystko możesz osiągnąć.
Ja - No tak, ale niektórych rzeczy nie da się osiągnąć.
Nie można mieć wszystkiego naraz. ( chodziło mi o mojego faceta i o niego)
On - Życie nie byłoby takie fajne, gdyby można by było mieć wszystko.
Ja - Może o to właśnie tu chodzi...

13:23 / 23.12.2007
link
komentarz (0)
Zakazany owoc smakuje najlepiej - to każdy wie. A co jeśli posmakuje się go i okaże się, ze wcale nie był taki smaczny?

Hmmm może inaczej - odgrzewany kotlet nie smakuje już tak samo. Może nie tak samo dobrze, ale też smakuje :)

Chodzi przecież o to, żeby gonić króliczka, a nie go złapać...

Role się odwróciły o 180 stopni... na moją korzyść, drogi K. Kto jest teraz panem sytuacji? Będzie tak jak ja zadecyduję, chociaż wiem, ze jakąkolwiek decyzję podejmę - nie będę w pełni zadowolona. Chociaż muszę przyznać, że z wczorajszego wieczoru JESTEM. Chciałam poczuć chociaż namiastkę tamtych dni. I tak się stało. Miło, że pamiętasz każdą chwilę i każdy spędzony razem dzień - tak jak ja. But it's just too little too late....

Ale przecież w styczniu emigrujesz, więc czy ma jakiekolwiek znaczenie to co się teraz dzieje?


20:44 / 31.01.2007
link
komentarz (0)
Po egzaminie wkurzona wracalam z uczelni autobusem do mieszkania... szlag mnie trafiał, że musiałam wracać do G. obleśnym ogórem z równie obleśnego stadionu..bleh... jeszcze żeby był ktoś kto wracałby o tej samej godzinie, żebym nie musiała jechać sama - nie.Nikt a nikt nie zamierzał... Z czystej desperacji zadzwoniłam do marcina (starszy brat mojego chłopaka) czy może 'przypadkiem nie wraca do G.' :
- Słuchaj Ania... jedziemy z Pauliną, jesteśmy niedaleko Twojego mieszkania, zabierasz się z nami?
"Yeeah, ale farcik" - pomyślałam... Czy rzeczywiście?

Paulinka (yego girl) [jak zwykle ofucona] siedziała z przodu i żlopała browara. ( "Wieesz, jak pijesz browary to nie czujesz, że jesteś głodna - możesz nie jeść cały dzień... Wieesz, nie jeadłam już dwa dni ale i tak zobacz jaka jestem GRUBA!"). Jak zwykle wylansowana na maksa, wyprostowane włoski (dzień jak co dzień), solara, tipsy itd itp, gadka taka jak powyżej w cudzysłowiu z tym że jeszcze "normalnie, poprostu" wplecione w każde zdanie , a na końcu każdego:"no nie?". Coś w stylu: " Wieesz i poszłam tam i NORMALNIE stał tam i POPROSTU tak się na mnie gapił, że wymiękam,no nie?". Nie no ale musze przyznać, że i jak jak sobie wypije to lubie posłuchać co ma do powiedzenia... :) No, ale nie o tym... ekhm. Przez całą drogę słuchałam jej tektów skierowanych do Marcina typu "zamknij się palancie", a gdy wyszedł zatankować zaczęła obrabiać mu tyłek. Swojemu chłopakowi... Fajnie. Marcin wkońcu się wkurzył i odwiózł ją do domu ( mieszka 20 km od G.).

Paulinka zadowolona wysiadła z samochodu i rzuciła olewając Marcina :
- No to cześć Ania, buziaczki.
-No, pa....

Po jej wyjściu przesiadłam się do przodu .( co było mega błędem!). Droga zaśnieżona (było to 26.01), ciemno (ok.20stej), letnie opony, Marcin wkurzony Paulą... kilka razy tylko go upomniałam: Zwolnij...
Dojechaliśmy już do G. , skręcaliśmy już w moją ulicę... na prawym pasie jezdni korek (jak to zwykle w G. w piątki), ktoś tam nas przepuścił, jedziemy....BANG! 'Niezabardzo' wiedzialam co sie dzieje, widzialam tylko jakieś oślepiające światło i czułam straszny ból ...coś nas pierdolnelo, a w zasadzie to jebnelo prosto we mnie... Jakaś menda chciała ominąć sobie korek i grzała 50 km/h pasem do skrętu w prawo...
Później tylko Marcin :
- Ania cos cie boli???????? Wszystko ok??????
- Tak... głowa i żebra... - słyszałam jak jakaś babka wzywa karatkę ("po ch... ją wzywa!" - pomyślałam), zaraz przyjechała. W ciągu kilku minut zdążyło zgromadzić się chyba z 50 ludzi, tylko granat podrzucić... Kolesie z erki chcieli otworzyć drzwi z mojej strony ale nie dało się. Byłam w takim szoniu że nawet nic mnie nie bolało, wyszłam drzwiami od kierowcy... Erka zawiozła mnie na sygnale do miejscowego szpitala (tzw. umieralni), koleś pytał ile mam lat a ja naprawdę nie wiedziałam!!! No , ale uprzytomniłam sobie że urodziłam się w 1987 roku i policzyłam , choć zajęło mi to chyba z 5 minut...
W szpitalu pielęgniareczka napisała skierowanie na prześwietlenie. zanim znalazłam odpowiednie drzwi i zanim pielęgniara od RTG raczyła ruszyć swój tyłek i przyjść tam gdzie powinna być to zeszło się chyba z pół godziny...
Po zrobieniu prześwietlenia kazała mi czekać na korytarzu... Dopiero wtedy dotarło do mnie co naprawdę się stało... i cholernie bolała mnie głowa. Po odebraniu wyników nie wiedziałam zabardzo co mam teraz robić, gdzie iść, kto mnie odwiezie do domu... Szłam wolniutko po korytarzu i zobaczyłam dwóch panów w niebieskich mundurach... wiedziałam na kogo czekali...

-Komenda Powiatowa Policji, pani z wypadku?
-Tak.
-To poprosimy pani dane... - powiedział młodziutki policjant.
Powiedziałam już chyba wszystko co było im do szczęścia potrzebne gdy zawołała mnie pielęgniarka:
-Prosze prosze DOKTÓR już jest, proszę szybko...
Wchodząc do izby przyjęć zobaczyłam chudego dziadziusia, któremu musiałam opowiadać co się stało bla bla bla... oglądając zdjęcia stwierdził że mam pękniętą kość w łokciu i nalegał żebym została w szpitalu.
-Eeeeeeeee... nie nie nie...raczej nie...
Rączka w gipsik i pare innych szczegółów o których nie będę pisała...

Wychodząc zauważyłam ze czekają na mnie ci sami panowie... ale byli naprawdę bardzo mili , jeden z nich (ten młody!) pomógł mi sie ubrać ( w kurtkę...:) ) i niósł mi torebkę (ważyła z 10kg...) (trochę śmiesznie z nią wyglądał hehe) . No i zaproponowali że podwiozą mnie do domu... ( Chyba wracałabym na piechotę gdyby nie oni! ). W drodze do radiowozu kłócili się który ma siedzieć z tyłu no ale niestety młodszy musiał ustąpić... Usłyszałam też komunikatu od jakichś innych policjantów że "Marcin K. nie miał dokumentów od samochodu, oc, w dodatku to nie jego samochód i zostanie zholowany na parking"... Świetnie.

Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to że 2 lata temu mój chłopak miał W TYM SAMYM miejscu wypadek...



Wierzcie mi albo nie, ale po takim wydarzeniu docenia się życie i ma się świadomość tego, jak łatwo można je stracić...Mam wielkie szczęście że nic mi sie nie stało bo pies srał zmasakrowany samochód, który po uderzeniu tamtego wozu odbił się od budynku i "normalnie poprostu" slalomem ominął znak drogowy... Tak to wszystko we mnie siedziało, że musiałam się gdzieś wyżalić...pomogło.