nigdy_juz // odwiedzony 24435 razy // [mindbitter.mumik nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (84 sztuk)
20:04 / 04.03.2007
link
komentarz (0)
czy będzie ktoś kto prztnie źdźbło,
co wiatr utulił i złamał czule?
22:16 / 06.01.2007
link
komentarz (0)
1.

Przedział w którym siedział był pusty. Pierwszy pociąg na przedmieścia zawsze był pusty, chyba że on nim jechał, wtulony w siedzenie i w siebie. Nie spał, ale śnił sen kolorów, który składał się i permutował ze świateł miejskich, które przez wszystkie okna padały na podłogę przed nim, na niego i wszędzie. W centrum miasta kolory nerwowo drżały rytmem niezsynchronizowanych neonów, plansz świetlnych i innej wizualnie natrętnej komercji, a białe jasne latarnie całość wyostrzały i sterylizowały. Gdy tylko pociąg ruszył obraz nabierał sekwencyjność mijanych świateł, rozjaśniał się i gasł, a kolory jak przekształcenia płaszczyzn w pokrętnych wymiarach rozchodziły sie, nakładały lub rozpadały na barwy podstawowe tylko po to by za chwilę zsumować do bieli światła najbliższej latarni. Kakofonia kolorów nie trwała jednak długo. Przejeżdżając przez kolejne coraz bardziej odległe sypialnie miejskie, sen się uspokajał ujednolicony wypadkowym kolorem danego osiedla. Jedynie co jakiś czas kolaż odżywał odbiciem jednego z wielkich neonów skierowanych, jakby sugerując że tam dokąd jechali nie ma ubrań, gadżetów i kosmetyków, w przeciwnym kierunku. Nie odwracał się, nie dotyczyły go, a nawet gdyby to wiedział, że będzie wracał. Monochromatyczne żółtozłote światło lamp sodowych wzdłuż arterii przedmiejskich wyprało wnętrze przedziału z wszystkich barw. Buroczarna czarno-białość wokół wyrwała go ze snu tuż przed ostatnim przystankiem kolejki.
Pierwszy przyzwyczajony do ciepła pojazdu głęboki oddech skrzywdził płuca, ocknął się – pociąg odjechał wciąż pusty i było zupełnie ciemno. Po chwili automatyczne oświetlenie stacji zarejestrowało obecność intruza i włączyło wokół małą parcele światła. Poszedł w lewo, na przeciw wszystkim strzałkom wskazującym kasy, taksówki i wyjście, ale jasność posłusznie mu towarzyszyła do momentu kiedy zeskoczył na ziemie. Dopiero teraz, kiedy jego stopy spadając na ziemię zmusiły ją do nerwowego skrzypnięcia zorientował się, że spadł śnieg. Mimo to odnalazł ścieżkę którą od dawna, własnonożnie, uparcie i nieświadomie wydeptał. Nazwijmy go On, bo ta ścieżka była jednym z niewielu śladów jego istnienia; on sam. Ruszył dalej.
22:52 / 25.11.2006
link
komentarz (3)
22:51:30
Musialbym wylozyc ci najgorsze poklady mojej mrocznej psychiki zrobic taka psychiczna kopalnie odkrywkowa az bym sie dokopal do mysli czarnych jak wegiel brunatny co zwazajac na tragiczne zdarzenia byloby troche niesmaczne - nieprawda?
12:44 / 16.04.2006
link
komentarz (0)
- martuszko martuszko powiedz mi coś na uszko!
- nic ci nie powiem bos ty plotkarz, rozpowiesz każdemu kogo spotkasz
- martuszeczko martuszeczko powiedz mi cos na uszeczko
- nic ci nie powiem boś ty plotkarzyczek, rozpowiesz każdemu kogo spotkarzyczek
21:36 / 17.03.2006
link
komentarz (2)
***
Czy projekt ten był etyczny?
W granulkach kolumny sączenia
był konstrukt - twór genetyczy
o wielkiej sile świecenia.

Fluoro-zielonej poświaty
blask bił po oczach każdego,
kto spojrzeć miał dosyć odwagi
na coś tak straszliwego.

Zielone racice się błyszczą.
Zielona łuna - wokół pyska.
Maciora z zieloną karmą,
zielona świnia - balicka.
02:20 / 17.03.2006
link
komentarz (6)
Jestem uosobieniem zasady Le Chateliera-Brauna; definicją przez przykład pierwotnej reguły przekory. Przekory wobec wszystkiego, w szczególności wobec samego siebie.

Robiłem i robię wszystko tak, aby być niezależnym. Wiem, że nie mam nikogo naprawde bliskiego, że nie będę kochany, że nie założe rodziny i nie będę mięć dzieci. Właśnie dla tego, że bardzo tego pragnę.

Chce być traktowany poważnie, dorośle z szacunkiem. Dlatego zakładam maskę błazna i klauna-szydercy. Nikt mnie nie zna tak doskonale oszukuje. To miło dla innych być uśmiechem, ale ktoś powinien mnie rozumieć.

Życie jest proste urodzić, sparować, spłodzić, wychować, umrzeć. Urodziłem się i śmierci nie unikne, ale zawsze chodziłem własnymi ścieżkami. Nie mam pojęcia czym wypełnić "bebechy życia".

Gdybym wiedział czym skończą się "wzory wydłużonego mnożenia" z podstawówki to potrafiłbym pójść z prądem?

Zaskakująco jak niewiele się zmieniłem; jak pieprzony lenzowski prąd indukcyjny od początku do końca świata na przekór.
07:03 / 11.03.2006
link
komentarz (2)
Powiedz

Powiedz chłopcze czemu
pod wiatr wciąż idziesz
- choć wieje?
Powiedz chłopcze pokąd
kroki swe stawiasz
- choć chwiejne?
Powiedz chłopcze której
serce swe oddasz
- choć zimna?
Powiedz chłopcze jaką
drogę wybierzesz
- choć rzutem
monety niepewnym.
22:50 / 27.02.2006
link
komentarz (5)
zniszczony, upokorzony na samym dnie. Zapalcie proszę świeczki bo mnie już nie ma.
00:22 / 27.02.2006
link
komentarz (0)
Ubrana byla w zółty płaszczyk. Żółty jak jasne żółtko, jak słońce w rysunkach przedszkolaków. Żółć idealna, kwintesencjonalna i absolutna. Na głowie miała kaszkiet (przynajmniej tak bym to określił choć w nazewnictwie damskich nakryć głownych czuje się wyjątkowo niepewnie) zielony i znowu zielonie doskonały, zielony jak wschodzące zboże jak rzeżucha. Kozaki były czerwone czerwienią szminkowo-karminową. Była to oczywiście czerwień walentynkowo-mikołajowa. Rajstopy czarne w czerwone trojkaty. Pstrokacie ale ladnie, ah no i odwaznie czyli cudnie:)

M. dmuchnęła mnie na nowe wody i jak znam siebie kolejną mieliznę, ale milo odkryć podszewki tych wszystkich krakowskorynkowych uliczek. Gdybym potrafil nazwac co czuje bylbym poetom, a tak hmmm jestem niedoszlym biotechnologiem, dżizzzz.
00:43 / 22.02.2006
link
komentarz (3)
Wlasnie znalazlem w szpargalach tj. przepastnych papierzyskach regału przestrzennego typu "żaczek" ksiazke o takim napisie na okladce:

vaino
vahing
ty
przełożył
aarne
puu
wydawnictwo
literackie
kraków

Przód i tył jest identyczny. zielone tlo czazrne litery format b6 nawet nazwisko z malej litery. Grubosc broszurki z zajawiki dowiaduje sie ze to dojrzala artystycznie i nowatorska w formie powieść w postaci monologu wewnetrznego (sic!) opisujacego problemy życia i tworzenia; pelna zmian nastrojów i wątków narracyjnych. Autor wg. info ma byc wybitnym pisarzem radzieckim z Estonii w dodatku psychiatra i charakteryzuje go wnikliwa ocena psychologiczna relacji międzyludzkich. Nie wiem co o tym myśleć. Niedorzecznosc formy okladki i sprzecznie konkretne tajemniczo egzaltowana notka biograficzna? Jak zadrapanie na zamalowanej szybie przez ktore nic nie zobaczysz ale ktore da ci pewne przekonanie ze jest cos po drugiej stronie. Mały szkopuł który nie pozwoli uwierzyć, że ta nasza(moja) rzeczywistość jest jedyną bo towarzyszą jej po drodze we wszystkich wymiarach w przód i w tył pojawiające i znikające siostry przyrodnie i podczepne kuzyństwo. Efemerydy nieskończonego ruchu i przenikania rzeczywistości przez siebie jak planet zakreślonych w znakach zodiaku na brudnym od kłamstw stoliku astrolożki.
02:44 / 17.02.2006
link
komentarz (7)
Automaty
(M. Ałaszewski, 1970)

Automaty liczą, liczą, liczą liczą cały czas,
automaty liczą na człowieka.
Automaty liczą, prgramują, odgarniają śnieg,
liczną liczbą liczą obliczenia.

Automaty liczą, mylą się, a powinny nie,
automaty automatyzują.
Automaty szybko niszczą się, niszczą się,
ale znowu się reprodukują.

My nie wiemy nic, my wolimy śnić,
niech automat wszystko robi sam.
Wiemy jednak, że przyjdzie kiedyś dzień
w którym zwykłym automatem staniesz się też.

Wielkie automaty liczą nas, segregują nas
małych ludzi co je obsługują
Wykonują rzędy długich liczb niewiadomych liczb
oznaczają nas symbolem X.

Piosenka Automaty z płyty Mrowisko polskiego zespołu art-rockowego Klan. Tekst przypuszczalnie autorstwa ich wokalisty. Dopóki człowiek daje kryteria automatyzacji i optymalizacji, a automaty jedynie "automatyzują" nie mamy się czego bać. Schody zaczną się, gdy to my staniemy się zmienną, a kolejkowanie kryteriów i później same kryteria zostaną zoptymalizowane przez automaty. Będziemy na tyle uważni, aby skutecznie narzucić im nasza wyjątkowo nieekonomiczną etykę? Aby w każdej procedurze kodu zawrzeć nasze człowieczeństwo.
23:51 / 15.02.2006
link
komentarz (1)
Semestr minął. Życie w rytmie uczelnianym jest bardzo męczące, gdyby to chociaż semestry były, a to są trymestry oszukańcze, podszywane tygodniami. I do tego ta suma miesięcy parszywa dwunastka, podwójnie parzyście trzy razy do kopy. Jakbyśmy jaja kupowali. W tych ramach musimy się mieścić bez żadnej pomocy natury. Biedny Homo studentus bez rytmu circapseudosemestralnego.
02:59 / 01.11.2005
link
komentarz (4)
Czuje na raz wszystkie zapachy, boze, aaaa
01:39 / 13.10.2005
link
komentarz (0)
Tyle razy byla okazja ale wolalem nic nie pisac, teraz nie ma okazji wiec sie wysile.

Dobra nie powod jest
NAMbLA istnieje!

North American Man/Boy Love Association
http://en.wikipedia.org/wiki/NAMBLA

Tak jest milosc mezczyzn do chlopcow
17:14 / 23.09.2005
link
komentarz (0)
kolejna wyjazd i kolejni dziwni znajomi: amerykanin zaopatrzeniowiec wody w bazach wojskowych w kosowie, mama z synem polacy podrozujacy pociagiem do... iranu. No i ta slowenia z jednej strony austriacka alpejska porzadnicka z drugiej madziarska prowincjonalna agrarna z trzeciesj adriatycka wloska kurortowo zabytkowa. No i ta ljubljana chyba najbardziej slowianska. Gdyby nie ten deszcz... Reklamuje sie jako sloneczna strona alp -- gruba przesada.

03:04 / 08.09.2005
link
komentarz (7)
Przeciez statystka nie moze klamac... 75% dziewczyn ktore znam ma facetów starszych conajmniej o rok, 60% nie miesci sie w normie. Wnioski moga byc tylko dwa: zadaje sie z nie wlasciwymi dziewczynami lub dziewczyny sa glupie* (swoja droga te wnioski sie nie wykluczaja)

* tak wiem mozliwy jest jeszcze jeden wniosek ale ciiiicho tu jest szowinistyczna krypta

Cos jest nie tak wczoraj mialem sen o cwiartowaniu i usuwaniu zwlok rabusiow ktorzy mi do domu smieli sie wlamac. Taki ze mnie bohater. Ze snu dowiedzialem sie spalic jest bardzo trudno a psy nie jedza mielonego.

21:01 / 27.08.2005
link
komentarz (1)
Najladniejsze jest to co bezksztaltne i nieokreslone. Jak to: Jimi Hendrix - Third from the sun
04:35 / 24.08.2005
link
komentarz (11)
Pytanie: Jaka moze byc roznica wieku miedzy partnerami.
Uwagi: Chcemy miec kryteria jednoznaczne obiektywne i dobrze oddajace rzeczywistosc. Wiadomo, ze roznica miedzy 27 i 35 latkami a 17 i 25 latkami to nie to samo.
Odpowiedz: Zwiazek partnerski jest mozliwy gdy: |x-y|<=0.1x+0.1y (*) gdzie x i y to wiek
czyli:
9/11x=y
zakladamy ze wystarczajaca jest dokladnosc w dniach
nasza ilosc dni na tym padole latwo znajdziemy korzystajac z http://www.re-date.com/index.php o wlasnie mam 7788.00:D:D dni co ogranicza minimalny wiek mojej partnerki do 6372.00 dni:). Teraz wystarczy odjac od dzisiejszej daty obliczona liczbe dni (tak tak wiem ze to trudne: http://www.timeanddate.com/date/dateadd.html), aby sie dowiedziec, ze zadna urodzona po poniedzialku 14 marca 1988 roku nie ma u mnie czego szukac :P. Oczywiscie z czasem bedzie sie to zmieniac i za okolo 94.5 lat bede mogl sie związać (mając ok 115.5 lat) z rześka 94.5 latką urodzoną dziś przed chwileczka. Zycie jest piekne.

Ah zapomnialbym gorna granica to na dzien dzisiejszy prawie dokladnie 26latka i bedzie coraz gorzej.(brrrr)



(*) zalozenie ze nie ma roznicy ktora plec jest starsza jest oczywiscie bledne, ten przypadek dotyczy powszechniejszego przypadku gdy starsza jest dziewczyna. Jakies pomysly na ulepszenie? (sam mam kilka ale ide spac :P)
02:48 / 11.08.2005
link
komentarz (0)
pstryk i spie, jesli pstyrkniesz jeszcze raz
(^@#$% ani mi sie waż)
.
.
.
P O B U D K A
idziemy spac
wy tez idzcie


02:50 / 24.07.2005
link
komentarz (3)
No i czar prysl.
You loose again

i nie moge sie uwolnic od wrazenia ze bylo to oczywiste

----

tuz przed obiadem siedzimy przy stole.
Ja: chcesz ogorka?
Martusia: nie
Ja: to spadaj
Martusia: tak sie nie mowi (patrzy na mnie znaczaco)

3.5lat i juz mnie poucza eh...
i kto ja nauczyl znaczaco patrzec?