| sugar - 2002.03.12 10:51 - odpowiedz | | Siedzą dwa osiki w dupie. Duży tata owsik i mały synek owsik.
Mały owsik wygąda przez tyłek. Patrzy w lewo. Patrzy w prawo. Oczy szeroko otwarte. Zachwycony. Wssysa sie znowu do tyłka i pyta się taty owsika: - Tato! Tato! Co to jest to duże piękne, niesamowite zielone coś?
Tata owsik: - Synu, to piękne i zielone, to jest trawa.
Synek owsik: Ohhh tatusiu, tatusiu! Jakie to piekne, przepiękne.
Synek owsik znowu wychyla się na światło dzienne i znowu patrzy się w lewo i w prawo i widzi piekne niebieskie coś. Biegnie do taty owsika i się pyta: - Ohh tato, tato!!! A co to jest, to przepiene niebieskie coś.
Tata owsik: - To jest niebo synu.
Synek owsik: - Och, ah! Tatusiu, ale piekne to niebo, najpiękniejsze.
I znowu mały owsik wychyla się z tyłka i znowu coś zobaczył. Leci do taty dużego owsika i się pyta: - Tato, tato! A to żółte, okrągłe? Co to jest?
Tata owsik: To jest synu słońce.
Synek owsik: - Oh jakie piękne tato, jakie przepiękne.... Tatusiu, to jak to jest? To czemu siedzimy w tej obślizgłej, zasranej, brudnej, śmierdzącej, ciemnej, ciasnej i zassanej dupie?
Duży owsik tata: - Bo to jest nasza ojczyzna synu.
Pojawiła się u mnie myśl, żeby wyjechać. Kiedyś byłam absolutnie przeciwna takim praktykom. Dziś wole dostawać, tyle ile z siebie daję. Nie chce być zmęczona życiem. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że gonię za pieniędzmi, żeby skończyć studia, ale moja praca jest tak absorbująca i tak odległa od tematu mojej nauki, że na dzień dzisiejszy wygląda to tak, że pracy nie lubię, nie pociąga mnie, nie interesuje, przybija mnie i hamuje. A szkoła, tarci jakikolwiek sens, gdyż absolutnie nie mam czasu rozwijać się w tym temacie, gdyż zarabiam na szkołę. Mało tego. Nie wiem, czy wogóle to, że bedę mieć wykształcenie będzie mieć jakiekolwiek znaczenie. Dla mnie duże. Ale czy mi sie przyda? Bo dla magistra charuje jak dzika świnia. A to co uwielbiam i studiuje, poważnie zaniedbuje i zapuszczam, gdyż wybieram 6 godzin snu na dobę, oraz dwa razy w miesiacu rodzinę. A w pracy obiecanego awansu nie ma, Sprątają mi go z nosa córki i synowie zaprzyjażnionych z dyrekcją ziomków. Jest świetnie. Trzeba wyjechać. Polska? Czy nie Polska? |
| | warp - 2002.03.12 14:57 - odpowiedz | | patrz, zaskakujace, ze mysle o tym samym |
| | sugar - 2002.03.12 15:35 - odpowiedz | | najchętniej pojechałabym na Rodos, czy na Kretę. I to na jakieś kompletne zadupie, mogłabym sprzedawać owoce, lub nalewać wino w knajpie. Rano budzić się przy moim lovelasie, a zasypiać na plaży. Byle bez tej cholernej pogoni. A w przypadku Polski, pogoni w miejscu, a nawet do tyłu.
mam swietny pomysł. musimy załorzyć komunę, w południowej części wyspy rodos. kto chętny? raz się żyje. |
| | sqn - 2002.03.12 16:33 - odpowiedz | | Czemu nie Rodos?
Jakby co to ja ??? ALe tak na stałe ...???
Przy okazji - miałem możliwość poznania polaków za granicą i oni są jacyś dziwni - no zupełnie inne klimaty, egoizm ,chlanie wódy, kręcenie swojaków itd. - SHIT - blee rzygać się chce ... |
| | Mariposa - 2002.03.12 22:59 - odpowiedz | | musze sie niestety z sqn zgodzic. Codziennie patrze na to skanadyjszczone gowno i podchodzi mi moje slowianskie serce do gardla. Siedzi taki przy stole, pierdoli glupoty, jak to w Polsce mu zle bylo, jak to zapieprzal na kawalek chleba, a tutaj?! Co to nie on!! Panisko, hrabia. Zasuwa w fabryce na dwie zmiany, wkreca srubki w dlugopisy albo przykleja podeszwy do butow. Zdania po angielsku nie skleci, ale jak cos powie, to ho! "Ide wziac szaler", "Trzeba zaplacic insiure za troka", "Na bakjardzie posadzimy garden", "Otaksowali mi jedna trzecia inkomu"...I tak dalej. Nawet z gazetach polonijnych pojawiaja sie podobne klejnoty lingwistyczne. Nie mowiac juz o tym, ze wieksza czesc artykulow poswiecona jest Najjasniejszej Dupie Proboszcza. Tylko patrza, co kto kupil, czy sasiad ma jeden kibel wiecej i jakie kafelki. Jak by tu orznac system na pare dolarow. W Polsce im bylo zle, tutaj jeszcze gorzej. Cham ze sloma w butach, zachlana morda, "ale ten czarny profesor z lokalnego uniwersytetu pewnie ukradl skads dyplom, nie bedzie uczyl mojego dziecka". Rodacy. Moja krew. Czasem wstyd sie przyznac...
Ale na komune chetnie sie pisze. Tylko jakos mi to traci Wladca Much...? |
| | mumik - 2002.03.13 02:33 - odpowiedz | | Moja ciocia mieszka w Austrii i założyła porządną rodzinę. Babcia szła kiedyś z ciocią po Wiedniu i z naprzeciwka szli jacyś ludzie gadający po Polsku. Ciocia zabroniła babci się odzywać, dopóki ich nie miną. Bo to tacy ludzie, że na prawdę strach i wstyd.
Byłem z kolegą w Irlandii w ostatnie wakacje. Spotykaliśmy masę fajnych ludzi z całego świata - z Holandii, Szwecji, Izraela, Australii, U.S.A., Czech, Niemiec. Wszyscy z nich byli podróżnikami, poszukiwaczami przygód i zabawy. Spotkaliśmy też Polaków.Żaden z nich nie był turystą, a nawet jeśli przyjechał w celach turystycznych to i tak zaraz potem zmieniał cele i szukał pracy. Z niewieloma z nich dało się porozmawiać o czymś innym niż o pracy i podstawowych sprawach życia.
Nie dziwię się, że za granicą mają wyrobione zdanie o Polakach (reklama w Niemczech: "Jedź do Polski, twój samochód już tam jest). A to niestety dlatego, że jesteśmy biednym narodem a najbiedniejsi najczęściej emigrują. Do niedawna emigrowali głównie ludzie z biednych rodzin, nie wykształceni i często nie obyci. Teraz jednak się to zmienia - nie ma pracy dla absolwentów, praca jest głównie po znajomości i dla doświadczonych pracowników, więc zdolni i wykształceni ludzie emigrują tam, gdzie ich docenią. Oczywiście poprawi to po części wizerunek Polaków za granicą, ale za to Polska bardziej będzie przypominać opisaną przez Mariposę polonię kanadyjską.
A ja chciałbym żyć podróżując, zarabiać zdalnie, na artykułach, na reportażach, albo materiałach filmowych, może na zdjęciach, albo zbierając owoce i wykańczając domy, albo sprzedając moje obrazki. I wracać do domu na zimę, na święta.
W śródziemnomorskiej komunie też chciałbym żyć. Nie ma to jak urocza mała sekta :)
Ale rozsądek dyktuje wyjazd do jakiegoś bogatego kraju, gdzie mówią po angielsku i potrzebują grafików. Anglia, Norwegia, U.S.A., Kanada, Australia. |
| | sqn - 2002.03.13 10:39 - odpowiedz | | Chodziło mi właśnie o skandynawię - a dokładnie to o Szwecję ... :) |
| | eye - 2002.03.13 22:53 - odpowiedz | | ależ nie powiesz chyba że nie spotkałes TU czegoś takiego????? |
| | warp - 2002.03.13 01:01 - odpowiedz | | ja zdecydowanie marze o zachodniej europie, ewentualnie polnocnej.
holandia, szwecja, cos jak to.
nawet czechy lub slowacja.
w zasadzie to ja mam dosyc kraju, w ktorym radykalne ugrupowania ida w gore, spoleczenstwo jest ogolnie ciemne, i caly hajs jak uda mi sie zarobic (pracujac w sumie duzo) przeznaczam wylacznie na to zeby jakos w miare przezyc do konca miesiaca.
mam dosyc biletow miesiecznych po 66 zeta, mam dosyc hujowych fajek na hujowym polskim tytoniu w hujowej cenie 5.70, mam dosyc "niskich" cen nasku za domeny *.pl, mam dosyc tpsa i dynamicznego rozwoju tejze firmy (mieszkajac juz w 4 roznych miejscach w warszawie - raczej centrum niz obrzeza - jeszcze nie zdarzylo mi sie, zebym mial przynajmniej porzadna centrale telefoniczna pozwalajaca sie laczyc na wiecej niz 36600, nie mowiac juz nic o mozliwosci podlaczenia sdi czy innego adsla), mam dosyc dziur w drogach i spozniajacych sie rozjebanych autobusow, mam doysc zgorzknialych wielbicielek bazarow w srodkach komunikacji miejskiej, mam dosyc psujacych sie wind i krzywych schodow.
jest jeszcze pare rzeczy, ale to juz pozostawiam sobie.
niech mnie ktos stad zabierze. |
| | sugar - 2002.03.13 11:08 - odpowiedz | | hmm. krzywe schody mnie nie przerażają. boję się bardziej porannego emeryts party w mzk.
najbardziej mi przeszkadza fakt, że w pracy spędzam 3/4 doby a reszta musi mi starczać na sen i parę innych spraw. Do końca miesiąca mi starcza, ale oszczędzanie na basenie, siłowni, butelce martini, lub godzinie kortu tenisowego jest w przypadku mojego zapieprzania poprostu niefajne.
wiem, że innym jest gożej. ale chcę mieć coś z życia.
a są na świecie miejsca, gdzie jest to możliwe.
chcę się budzić z uśmiechem na twarzy. i nie chodzi tu o pieniądze, tylko o odnalezienie sensu tego co się robi.
bo w Polsce trudno jest znaleźć coś takiego jak sens.
czemu Rodos? Bp nie chce trafić tam gdzie ludzie będą zabijać się i niszczyć tylko dla pieniędzy. |
| | mumik - 2002.03.13 13:11 - odpowiedz | | A w naszej komunie pieniedzy nie bedzie. A krazki metalu beda sluzyc tylko za ozdoby dla kobiet z komuny :) |
| | mumik - 2002.03.13 13:16 - odpowiedz | | Polacy to jest chyba najbardziej marudzący naród na świecie. To urasta do naszej cechy narodowej. Wszędzie indziej, kiedy się kogoś zapytać, jak mu się wiedzie, odpowiada lokalną formą "fine, thanks", albo przynajmniej "so so". A Polak w odpowiedzi na "jak ci leci" zaczyna tyradę jak to mu jest źle, jak się beznadziejnie czuje, w jakim beznadziejnym kraju mieszka, jaka beznadziejna jest pogoda, łącza internetowe, żona/mąż, dzieci/rodzice.
Nie to, żeby nie było powodów do narzekania, no ale w takiej Korei Płn. np. ludzie traktują to, że do jedzenia mają tylko trawę za swoje oddanie dla ojczyzny, którą kochają.
"Polska to jest bardzo dziwny kraj." - jak mawiał Zulu Gula. |
| | sugar - 2002.03.13 11:09 - odpowiedz | | hmm. krzywe schody mnie nie przerażają. boję się bardziej porannego emeryts party w mzk.
najbardziej mi przeszkadza fakt, że w pracy spędzam 3/4 doby a reszta musi mi starczać na sen i parę innych spraw. Do końca miesiąca mi starcza, ale oszczędzanie na basenie, siłowni, butelce martini, lub godzinie kortu tenisowego jest w przypadku mojego zapieprzania poprostu niefajne.
wiem, że innym jest gożej. ale chcę mieć coś z życia.
a są na świecie miejsca, gdzie jest to możliwe.
chcę się budzić z uśmiechem na twarzy. i nie chodzi tu o pieniądze, tylko o odnalezienie sensu tego co się robi.
bo w Polsce trudno jest znaleźć coś takiego jak sens.
czemu Rodos? Bp nie chce trafić tam gdzie ludzie będą zabijać się i niszczyć tylko dla pieniędzy. |
| | Mariposa - 2002.03.13 19:30 - odpowiedz | | Ale Rodos? Ja najchetniej do Andaluzji, do tych moich krow, tudziez oliwek. Chce miec tam bar albo jakies inne cos. Schowac dyplom i stwierdzic z satysfakcja, ze wlasnie znalazlam cos dla siebie. Jesc obiad o 11 wieczorem, a w pracy pojawiac sie dwanascie godzin pozniej. Hmmmm....Komuna dojaczy krow? |
| | eye - 2002.03.13 23:16 - odpowiedz | | hmmm Polacy, mamy zdolności w szerokim kierunku jakim jest rozpierdalanie, potrafimy jak nikt zjednoczyć się w walce, obalić komunę, tylko potem nie bardzo wiemy co z tym zrobić, oczywiście z wyjątkiem grupy cwaniaków, która zawsze się odnajdzie w takiej sytuacji i w związku z tym mamy kolejne, następujące po sobie rządy nieudacznych politykierów, którzy dla mnie prawie bez wyjątku, jak jeden mąż są złodziejami, kłamczuchami, oszustami czyli w zaokrągleniu skurwysynami. A więc mamy rządy skurwysynów, nieważne czerwonych czy czarnych, ja nie wierzę już nikomu. Właściwie większość tego kraju została już sprzedana, więc może poczekamy jeszcze troszkę aż będzie sprzedane juz wszystko łącznie z rządem który też się całkiem nieźle sprzedaje i być może nawet nie trzeba będzie stąd wyjeżdżać |
| | eye - 2002.03.13 23:21 - odpowiedz | | ale jakbym miał już gdzieś pojechać to czemu nie Rodos? :-) |
| | sugar - 2002.03.14 11:35 - odpowiedz | | ja nie marudze.ciesze sie, ze mam co mam. wiem, ze gdzieś jest moje miejsce na swiecie i wiem, ze nie jest to moje biurko w pracy.
wole doić krowy w andaluzji, ale najbardziej chcialabym nalewać młode wino do kielicha mojego jedynego (którego spotkam tam kiedyś na plaży)... gdzieś na połudiu wyspy Rodos. pracować, a w nocy spiewać i moczyc nogi w morzu egejskim mieszającym się z morzem reńskim. cudo cudeńko. utopia.wierzę w to. |
| | mumik - 2002.03.14 22:42 - odpowiedz | | Twoje nogi przydają się jeszcze do wytłaczania tego wina :) |
| | sugar - 2002.03.15 10:27 - odpowiedz | | mumik z wielką przyjemnością. chciałabym. egh. być grecką dziewką przechadzającą sie popołudniu z koszami oliwek. wrr
albo andaluzyjską pasterką... doiłabym krowy z mariposą. |
| | mumik - 2002.03.14 22:41 - odpowiedz | | eee... Mariposa? Ale ja tak mam, że jem obiad o 11 wieczorem i idę do pracy kiedy chcę. Do tego nie potrzeba specjalnego wysiłku. A w komunie nie ma czegoś takiego jak "pojawianie się" w pracy. Życie z pracą splata się. |
| | leninowa - 2002.03.14 18:29 - odpowiedz | | Kiedyś rozmawiałam z niejakim Panem Heniem, starym solidarnościowcem... rozmawialiśmy sobie o tym i o owym, szczególnie o sprawach społecznych... No i wtedy powiedziałam coś co i teraz powtórzę: Jestem inna. W przeciwieństwie do większości moich rówieśników nie chcę wyjechać z tego kraju. I nie myślę o tym, żeby z niego wyjechać. Owszem - można - zobaczyć, pozwiedzać, ewentualnie doszlifować język. Ale nic ponad to.
Nie jestem jakąś pierdoloną nacjonalistką. Skąd. Wiele rzeczy, powiedziałabym bardzo wiele rzeczy mi się w tym kraju i w mentalności Polaków nie podoba. Ale nigdy nie myślałam, że rozwiązaniem jest wyjazd i zostawienie tego wszystkiego za sobą. Wolę próbować cokolwiek zmienić. Ja wiem, że to niewiele da. Że to kropla w morzu. Może ktos zarzuci mi, że jestem w tym temacie idealistką. Ale to mnie nie zraża. Tak długo jak tylko będę mogła, będę uprawiać tą pracę u podstaw. I dałabym wiele, żeby się znalazło więcej ludzi, którzy myśla podobnie. Dopiero wtedy będzie można być naprawdę dumnym z tego, że jest się Polakiem. A w sumie, gdziekolwiek na świecie by się nie było, nie pozbędziemy sie swojej polskości, choćby dlatego, że będziemy do końca życia narodowości polskiej.
Podam jeden myk z mojej pracy u podstaw. Wiele sie mówi o rozpanoszeniu urządników w tym kraju. Ale ich panoszenie jest tez uwarunkowane tym, że ludzie/klienci/petenci na to przyzwalają. Dlatego zawsze jeśli ktoś wychodzi z mojego miejsca pracy i mówi na końcu: "Przepraszam i do widzenia", to zawsze dobitnie powtarzam: "Niech Pan/Pani nie przeprasza. Ja jestem dla Pana, a nie Pan dla mnie." Ehhh... A w sumie ktoś mógłby powiedzieć, że jestem idiotką, bo gram do własnej bramki, ale ja się z tym tekstem dobrze czuję. |
| | jemesis_poter - 2002.03.14 22:02 - odpowiedz | | Dobrze. To jeszcze ja sie tylko wtrace. Marze (!!) o zyciu i prokreowaniu w _Polsce_czasow_minionych_przez_nas_nie_zapamietanych_. Czyli jakos srednio w wieku pietnastym ery naszej. Oczywiscie niekoneicznie z brzemieniem chlopki na plecach. A jesli nie.. To nasze slodkie, kochane, przesliczne Bieszczady. I drewniany dom. Pies. Kura. Kawalek krowy i innych _widzi_mi_sie_. Jezeli nie, to Norwegia. Zawsze kojarzyla mi sie z Sillmarilionskim opisem Srodziemia. Dodatkowo zreszta, jest bardziej niz piekna. Cudowne przestrzenie do lotow. Gory. Morze. Zapach Wikingow. Raj... Tylko, ze nie kazdemu do Raju po drodze i zapewne zostane..Tu. 'Tutaj jestem, gdzie bylem. Gdzie sie urodzilem." Wlasnie. Polska jest piekna, choc biedna i leniwa. Polityke mam w najglebszym zakamarku pepka.. niech robia co chca. Robili zawsze, i zawsze, w kazdym kraju - pieprzyli wszystko po calosci. Nooo... Chyba, ze Rodos. I radosnie majtajace wymionami krowki :P |
| | eye - 2002.03.15 00:01 - odpowiedz | | do Bieszczad przyłączam się całym sobą :-)))))uwielbiam :-) |
| | mumik - 2002.03.14 22:47 - odpowiedz | | Leninowa! A ja uważam siebie za patriotę a i tak chciałbym wyjechać i pracować za granicą. I wcale mi się to nie kłóci. Bo żeby popchnąć Polskę, nie wystarczy według mnie siedzieć tu na kupie i toczyć głaz jak Syzyf. Polska tak sama z siebie świata nie dogoni. Trzeba pojechać do tego świata i sprowadzić go tutaj.
I na pewno bym wrócił. Chciałbym, żeby moje dzieci były Polakami. |
| | sugar - 2002.03.15 10:58 - odpowiedz | | Mumik masz absolutną rację. Nigdy nie zmieniłabym narodowośći, a moje dzieci będą wychowane tak jak ja zostałam wychowana. nie wstydzę się tego, skąd jestem. A jeśli stąd wyjadę, to po to żeby wrócić.
|
| | Mariposa - 2002.03.17 04:57 - odpowiedz | | Ja tez bym kiedys chciala wrocic do Polski. Zawsze jej bronie, zawsze wszystkim mowie, glosno i dumnie, aaa...no tak, owszem, u NAS kobiety gola nogi, a na kolacje nie wpieprzamy wszyscy kielbasy. Nie przyplynelam na lodce i nie podcieram tylka liscmi. Tylko w Polsce czuje sie u siebie, wiem, ze nikt nie wypomni mi, komu to ja zabieram prace ani nie wytknie akcentu.
Ale z tymi krowami, Sugar...coraz czesciej mysle o tym na serio. Patrze jak moi starzy ciulaja grosz do grosza, szargaja nerwy, kloca sie o kase i wiesz co, dosyc mam. Zastanawiam sie, z jakiej racji mialabym tak zyc. Nie chce samochodu, wole rowerem. Telewizor chetnie bym opylila za pudlo ksiazek. Chce odwrocic sie kiedys i byc dumna z tego, ze kims bylam, a nie z tego, ze cos mialam. Tylko jest taki problem...troche boje sie krow. Ale na knajpe chetnie sie pisze! |
| | chynaa - 2002.03.17 05:27 - odpowiedz | | "Chce odwrocic sie kiedys i byc dumna z tego, ze kims bylam, a nie z tego, ze cos mialam".
Pięknie powiedziane. |
| | sugar - 2002.03.18 14:12 - odpowiedz | | mariposa bejbe. załatw studia w andaluzji.
ja już mam załatwione w szkole. mogę studiować eksternistycznie. wykładowcy mają mi przesyłać materiały, egzaminy też przez net( co się da), będę pierwszą studentką autorskiego uniwersytetu wirtualnego w mojej szkole.
a w wolnych chwilach będe doić krowy. ale też się boję.
cholernie... ale damy radę.
|
| | mumik - 2002.03.18 15:37 - odpowiedz | | Czego się boisz Sugar? Krowy nie gryzą :) Może czasem troszkę, ale da się przeżyć :) |
| | Mariposa - 2002.03.18 20:45 - odpowiedz | | Mam studia w Alicante. Tez dobrze nie tak daleko od Andaluzji, jade za rok. Ja wiem co zrobimy: Ty wydoisz, a ja ubije maselko. Moze byc? Albo najpierw taka krowe unieszkodliwimy, przywiazemy, czy cos. Jakos to bedzie :) |
| | sugar - 2002.03.21 15:23 - odpowiedz | | i tą krowę mianujemy świętym symbolem nloga. |
| | mumik - 2002.03.21 16:08 - odpowiedz | | I za przykładem hindusów, będziemy czcić krowią kupę. |
| | vlight - 2002.03.19 16:23 - odpowiedz | | To raczej trudno wyjasnic. Ale to moj kraj. Nie wiem, moze to miejsce, w ktorym mieszkam. Moze. A moze tego, ze jakos to tak jest... to moja ojczyzna... prosze, nie bierzcie mnie za kogos, od ktorego na prawo to juz tylko sciana.
Mialem kiedys tripa na to, zeby wyjechac, bo tu gowno, gnoj i nic sie nie da zrobic. A potem... dotarlo do mnie, ze to prawda, ale ze tylko tutaj jest tak, jak jest. Polska. Ojczyzna. O jakim kraju jeszcze mozna to powiedziec? Gdzie indziej jest tyle tego... cholera, wzruszylem sie...
Poza tym istnieje jeszcze cos takiego jak (ooo co za niemodne dzis slowo) patriotyzm. Czuje, ze jestem cos winny tym ludziom, ktorzy gineli za ten kraj. Jestem im winien normalne zycie. To, ze moje dziecko mowi do mnie 'tata', a nie 'daddy', to ze na ulicy slychac (co prawda mocno juz splugawiony) polski jezyk, to ze...
Polska. Od tego sie nie ucieknie. |
| | eye - 2002.03.19 22:11 - odpowiedz | | wiesz, jakos nie wydaje mi się, żeby Twoja wypowiedź wywołała tutaj negatywne emocje :-) |
| | 2lazy2die - 2002.03.22 00:56 - odpowiedz | | I co ja moge powiedziec? Ja, mieszkajacy w Los Cabbatos de la Muerte? Ja, ktory ponad mieszkanie w LCdlM uwielbiam Haifa? Ja, ktory na murach stolecznego miasta Wszawa codziennie widze napisy Jude raus? Ja, ktory w Haifie niechetnie mowie, ze moje miasto to Warsha? |
|
|