| marzyciel - 2002.09.04 22:41 - odpowiedz | | Co wlasciwie decyduje o tym, ze czlowiek czuje sie szczesliwy? Skoro im blizej szczescia jestesmy, tym bardziej sie ono od nas oddala... jakze prawdziwy paradoks. Czy wystarczy zaakceptowac samego siebie, czy potrzeba czegos jeszcze? Jak najpowazniej pytam, moje doswiadczenie zyciowe nie jest duze (18lat)... a wielu nlogowiczow to osoby, badz co badz, w wieku studenckim i lepiej, wiec moze wiecie wiecej niz ja:) Nie chodzi o zloty srodek w arystotelesowskim stylu... Po prostu sprawia, ze czujecie sie szczesliwi lub czego wam brakuje do osiagniecia szczescia? See ya :) |
| | marzyciel - 2002.09.04 22:43 - odpowiedz | | tzn. w koncowce chodzilo mi co sprawia, ze tak sie czujecie etc :) |
| | chafer - 2002.09.04 23:54 - odpowiedz | | Ja nie jestem szczesliwy. Szczescie to za mocne slowo, by go naduzywac. Jestem po prostu zadowolony z zycia. :)
A zeby byc zadowolonym z zycia nalezy sie radowac z tego, co sie posiada. Nie zwracac uwagi na to, co maja inni. Czyli po prostu nalezy wyzbyc sie stanu, jakim jest zazdrosc. |
| | dora2 - 2002.09.05 08:20 - odpowiedz | | A ja nie jestem zadowolona z zycia, tzn nie do konca zadowolona. Jakbym byla zadowolona, to bym nie szla do przodu, a co za tym idzie nie rozwijalabym sie, a co za tym idzie cofalabym sie. A co za tym idzie ? Hmm. |
| | dora2 - 2002.09.05 08:22 - odpowiedz | | O, moze to jest szczescie. Zdobywanie. |
| | grypz - 2002.09.05 09:25 - odpowiedz | | szczesliwy czuje sie wtedy, gdy po mocnej imprezie budze sie rano, wyskakuje przerazony z lozka, rozpaczliwie rozgladam sie po pokoju.. i z ulga stwierdzam: kurtka jest, dokumenty sa, plecak jest.. o i nawet pare groszy w kieszeni zostalo.. a potem na mojej drodze pojawia sie lustro i czar pryska, bo juz wiem, ze czeka mnie ciezki i meczacy dzien. |
| | trust - 2002.09.05 10:18 - odpowiedz | | W pierwszym odruchu chcialam napisac, ze kiedys wiedzialam, ale juz zapomnialam co to jest ;) Wydaje mi sie, ze szczescie to nie jakis stan, w jakim jestesmy, ale umiejetnosc, ktorej trzeba sie nauczyc. Umiejetnosc cieszenia sie tym co aktualnie mamy, malymi rzeczami, ktore trzeba zauwazac i doceniac, przy jednoczesnym dazeniu do wyznaczanych sobie celow. Umiejetnosc zaakceptowania swoich porazek przez wyciagniecie z nich konstruktywnych wnioskow i walki dalej, zamiast poddania sie. I umiejetnosc zachowania nadziei na lepsze jutro, nawet jesli wydaje sie, ze juz nie powinnismy jej miec. Bleeeee, a mial to byc dzien bez myslenia ;) |
| | szwagier - 2002.09.05 12:21 - odpowiedz | | Zgadzam się z tym co powiedział grypz, zgadzam się z tym co powiedziała trust, w ogóle każdy ma jakąś tam rację. Mi się wydaje, że jeżeli już jest ktoś szczęśliwy to nie zauważy tego gdyż tak bardzo jest na nim skoncentrowany, że cały czas bignie sądząc, że jest daleko przed nim. A nie zauważa rzeczy po drodze. Bo to otoczenie, przyjaciele, partner, świadomość tego, że jest się potrzebnym innej osobie daje wiele zajebistego samopoczucia. Ale ja nie próbowałbym nazwać tego szczęściem. Przez pewien czas myślałem, że mam właśnie coś co jest podobne do szczęścia ale wszystko się spierdoliło...Moja rada jest podobna do tego co ktoś tu napisał, cieszyć się z możliwie z każdej rzeczy. Ja sie cały czas uczę. A jestem raczej dopiero początkujący w drodze do szczęścia która trwa 22 lata...Każdy i tak zrobi po swojemu i będzie miał w dupie to co mówią inni. Czyż nie? |
| | marzyciel - 2002.09.05 14:29 - odpowiedz | | Masz racje, zycie to nie gra komputerowa, ktora mozna przejsc z solucja w reku, najlepszym rozwiazaniem jest po prostu samemu wyznaczac sobie droge i nia podazac. Nie ma czegos takiego jak przepis na szczescie, to cos, co kazdy z nas musi sam odnalezc, zarowno w sobie jak i w otoczeniu. Dora miala troche racji... osiagniecie szczescia poniekad sprawia, ze zaprzestaje sie dalszego rozwoju, ale to zalezy od tego jak sie to szczescie pojmuje. Jesli cos, co osiagnie sie po jakims czasie, pewnej ilosci wlozonego wysilku etc. jak odlegla kraina, do ktorej sie zmierza, to chyba tak... Ostatnio jednak zaczelo mi sie wydawac, ze szczescie to po prostu umiejetnosc dostrzegania pozotywnych rzeczy zarowno w przeszlym jak i terazniejszym okresie naszego zycia. Umiejetnosc cieszenia sie drobiazgami, bo w koncu wiele podchodzi pod te kategorie. Nie trzeba wyzbywac sie pragnien, by byc szczesliwym. Nie mozna powiedziec \'kiedys bede szczesliwy\', bo szczescie to nie emerytura na ktora sie pracuje... trzeba dazyc do tego, by byc szczesliwym przez cale zycie. Nie chce mi sie juz pisac... bo i tak nie wyczerpie tego zagadnienia, poza tym jestem padniety po szkole :) see ya:)
|
| | natasza - 2002.09.05 21:18 - odpowiedz | |
Hm... ja jestem w wieku studenckim, jednak to ze szczęściem niema nic wspólnego, ponieważ można je czuć równie dobrze będąc młodym jak i starym. Dziś wydaje mi się że jestem najszczęśliwsza osoba pod słońcem jednak wydaje mi sie że w tym wszystkim chodzi o chwile. To one zabarwiają nasze odczuć dając nam owo cudowne przeswiadczenie o tym pełnym zadowoleniu. By być szczęśliwym wystarczy tak niewiele. Jeśli człowiek się otworzy i zacznie dostrzegać piękno to już połowa sukcesu. Żyjemy w bardzo szybko rozwijającym się świecie. Europejczyków cechuje brak czasu. Wyobraźmy sobie że są kultury w których czas wogóle nie odgrywa znaczenie, nie liczy się. Ale do czego dąże, mianowicie. Często ludzie sa tak zajęci biegem za uciekającym światem, że odrzucahją szczęście ponieważ po prostu nie mają na nie czasu. Myślą o przyszłośći planują ją, jednak gdy ona nadchodzi znowu wyznaczają sobie kolejne cele nie upajajac się w ogóle tymi osiagniętymi. Więc jak mogą być szczęsliwi? Marzycielu mam do Ciebie pytanie, bardzo proste, Po co pytasz skoro tak dobrze wiesz?
Bo szczęście to własnie (ostatnio dość rzadki) dar dostrzegania piękna wokoło, zachwycania się drobiazgami i czerpania z tego przyjemności.
Ja jestem szczęśliwa bo odnalazłam MOJE szczęście, które kocham nad życie. Poszukajcie i wy swojego. Napewno nie za długo będziecie musieli się rozglądać dookoła, jeśli tylko otworzycie się wewnątrz.
|
| | marzyciel - 2002.09.05 22:28 - odpowiedz | | Widzisz... ja wcale do konca nie wiem co to szczescie. To przeciez cos plynnego... dlatego pytam, jak widza je inni, tak z ciekawosci :) Kiedys mi sie cos takiego napisalo, ze: Szczescie jest jak woda - kazdy wie mniej wiecej, co to takiego, ale nikt nigdy nie nadal mu ostatecznej formy. Dlatego m. in. lubie o to pytac :)) Satisfied? |
| | anastazjaaaaaa - 2002.09.06 10:08 - odpowiedz | | Nie mozna nadać mu ostatecznej formy bo dla każdego jest czymś innym. Jedni są szczęśliwi bo mają wiele pieniędzy, inni z powodu kochającej rodziny jeszcze inni z powodu nowych butów:)
I właśnie to jest fajne, ile ludzi tyle powodów do szczęścia. Jednak to co napisałeś to tez nie do końca prawda. Bo każdy nadaje mu ostateczną formę jednak jest to forma osobista i właściwa tylko dla tego człowieka. Ja jestem SZCZĘŚLIWA, nie boje się do tego przyznać i współczuje ludzią którzy nie są, bo z tego co pamiętam nie jest to nic miłego. Moje szczęście moze wydawać się najbanalniejsze na świecie. Kocham i jestem kochana i nic więcej niema znaczenia, tylko to, że żyje jedynie dla mojej drógiej połowy i codzień dziękuje Stwórcy że pozwolił się nam odnaleść. |
| | marzyciel - 2002.09.07 00:22 - odpowiedz | | najwznioslejsze uczucia sa jednoczesnie najbanalniejsze... to tlumaczy trudnosc w ich wyrazaniu i zrozumieniu... |
| | sugar - 2002.09.11 12:06 - odpowiedz | | prohairesis. jeśli ktos zrozumie twoje prohairesis. to właśnie wtedy człowiek będzie szczęśliwy. |
|
|