popo // odwiedzony 27984 razy // [era_chaosu_mumik szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (117 sztuk)
23:39 / 02.07.2002
link
komentarz (0)
TILT TV is coming...
01:52 / 18.01.2002
link
komentarz (1)
Czuję się w obowiązku rozmawiać z Iwo na gadu- gadu. To znaczy sprawia mi to również dużą przyjemność.To już taki rytuał. Godzina 20, połączenie. Ja w domu, albo jeszcze w fabryce, dzień się kończy, wieczór zaczyna. Iwo dopiero zaczyna pracę. Nic dziwnego. Kalifornia 9 godzin dalej. Codzienna wymiana myśli i informacji potwierdza schematyczność naszych ruchów. Tutaj i w Kalifornii. A na zachodzie dobrobyt nie jest już sukcesem...
01:16 / 18.01.2002
link
komentarz (1)
Na zeszycie nie ma daty powstania. Na stronie tytułowej jedynie napis w ręcznie wykreślonej ramce. "Punkt odniesienia." To ze słów A, którego zapytałem parę miesięcy po tym gdy się ożenił - co się właściwie zmieniło? Odpowiedział mi: "Widzisz... teraz mam punkt odniesienia...". Teraz A ma dwa punkty odniesienia pozostające w korelacji i wzajemnym uwielbieniu. Oprócz tego ma SZTUKĘ, która jest zależna od współistnienia. Nie istnieje samotnie i niezależnie. Jest zależna od PUNKTU ODNIESIENIA.
16:04 / 12.12.2001
link
komentarz (1)
Pierdoleni studenci zorganizowali groteskowa dwustuosobowa manifestacje w Al. Ujazdowskich i zamiast isc jak cywilizowani ludzie jedna strona ulicy - zablokowali cale aleje. Mieli przy tym niezla zabawe. To straszne. Mlode pokolenie Lepperow! I to za moje pieniadze sie ksztalca... Spoznilem sie, zaplacilem za taksowke 40 zet i jestem wsciekly. Banda darmozjadow.
20:26 / 07.12.2001
link
komentarz (1)
Chyba powinienem wrócić do diety... Wrócić???
20:24 / 07.12.2001
link
komentarz (1)
Nie mogę wyjść z pracy. Po prostu nie mogę. Nie wiem jak to się dzieje ale jak tylko pomyślę o wyjściu to zaraz znajduję coś do zrobienia i zostaję. A juz mam dosyć. Po wczorajszej wizycie w Leżakach nie czuje się najlepiej. Wyszedłem o własnych siłach ale przenoszenie się z knajpy do knajpy do późnych godzin nie służy mojej kondycji. A koncert Pilichowskiego w Muzie byłby OK gdyby nie przyszło tam tyle osób. Tak to jest jak ktoś staje się zachłanny i zaprasza dwa razy więcej osób niż powinien. A ja nie lubię ocieractwa.
23:33 / 05.12.2001
link
komentarz (1)
Jeżeli przeanalizować istotę błedów, to ich przyczyny bywają znacznie bardziej niebezpieczne niż one same...
10:45 / 03.12.2001
link
komentarz (1)
trzeci grudnia jest dniem, kiedy wszystko moze odwrocic sie do gory nogami. Tak. Do gory nogami. Szczegoly wkrotce.
21:59 / 18.09.2001
link
komentarz (1)
Czyzby powrot do starych nawykow? Trzeba o tym pomyslec. Tylko po co , po co...
21:33 / 06.06.2001
link
komentarz (1)
Jestem na diecie. To znaczy staram sie na niej byc.
Dieta trwa od rana do 1 - 3 w nocy, kiedy to sie budze i w lunatycznym transie ide do lodowki wciagnac kotleta lub cwierc kilograma zoltego sera.
Budze sie rano z bolem zoladka i potwornym poczuciem winy. Jestem przez to troche rozdrazniony, bo caly czas mysle o tej cholernej diecie i o mojej niezdolnosci do podejmowania takich wyzwan.
Od tygodnia to wyglada mniej wiecej tak:
9.00 Grzanki z ciemnego pieczywa z plastrami pomidora.
9.30 Herbata.
10.00 Kawa.
12.00 Nastepne dwie grzanki.
16.00 Micha salatki + grillowana piers kurczaka lub ryba.
18.00 Jablko.
20.00 Kieliszek wina.
20.15 Drugi kieliszek wina.
20.45 Jest juz po butelce.
21.00 Wodka z cola.
21.30 Nastepna wodka z cola.
22.00 Piwo.
22.30 Piwo.
23.00 Jestem juz w domu.
23.30 Pierwsza wyprawa do lodowki zakonczona samoskarceniem.
23.31 Butelka wody stoi juz przy lozku.
00.00 Ide spac.
01.00 Druga wyprawa do lodowki uwienczona pelnym sukcesem.
01.05 Spie
02.00 Trzecia wyprawa do lodowki znow uwienczona sukcesem.
02.05 Spie
08.30 Budze sie. Boli mnie brzuch.
Baaardzo nieszczesliwy.

Dzisiaj bylo podobnie. Przed wejsciem do taksowki zjadlem Big Maca.
Juz czuje jak bedzie jutro, a musze sobie kupic nowe ubranko...
00:28 / 04.06.2001
link
komentarz (1)
Zaczelo sie. Jeszcze jest niedziela a juz mi sie wali plan poniedzialku. I to nie dlatego, ze plan byl niedobry.
20:54 / 03.06.2001
link
komentarz (1)
Wczoajsza abstynencja imprezowa pozwala mi funkcjonowac w zupelnie bezbolesny sposob. Nie targaja mna zadne histerie, leze sobie i czytam. Co prawda pojawia sie mysl, ze powinienem robic cos innego - pisac, ale jest w koncu niedziela. Maciek siedzi pod Wilanowem, gdzie Beata ma przymiarke kiecek do jutrzejszej reklamowki i umiera od kaca. O 20 - spotkanie z PG. Juz sie niepokoje wiec zrobilem sobie duza wodke z sokiem cytrynowym poslodzonym slodzikiem. Powoli jawi sie widmo jutrzejszego dnia. W zasadzie powinienem sie rozdwoic!!!
12:56 / 03.06.2001
link
komentarz (1)
Telefon milczy. Moze nie powinienem czekac???
Aska Pawluskiewicz chodzi na silownie!!!
12:55 / 03.06.2001
link
komentarz (1)
Noc minela nadzwyczaj spokojnie. Nadzwyczaj. Zasnalem, kiedy moja glowa byla w polowie drogi do poduszki. W zwiazku z tym poprzedni wpis - niewazny. Przynajmniej jego druga czesc.
Grzanki z ciemnego pieczywa smakuja jak pieczone gowno!!! Zrumieniona biala buleczka Beaty pachnie cudownie. Po cholere kupilem ten opiekacz!
Pomysl na piersiowke co jakis czas powraca. Mialem ja dostac na urodziny ale nikt o tym nie pomyslal, chociaz dawalem wyrazne znaki. Nie wiem czy to mi jednak dobrze zrobi. Alkohol wieczorem - OK, ale wczesniej... nie wiem. Poza tym smierdziec bedzie ode mnie. No i poza wszystkim to puste kalorie!
NOT i MAVIT wciaz nie placa. Ksiegowe sie przede mna ukrywaja. W poniedzialek dzwonie do prezesa robic awanture. Jeszcze pare dni i bede bez kasy.
Pisuk nie moze zaaklimatyzowac sie w Warszawie. Jakos opornie mu to idzie. Nie dzwonil wczoraj. Moze pisze...
03:26 / 03.06.2001
link
komentarz (2)
No i wlasciwie to nic... nienawidze sie onanizowac, ale czy jest dzisiaj inne wyjscie???
01:52 / 21.05.2001
link
komentarz (1)
czy ktos czuje sie na silach poprowadzic program internetowy??? Wiem, ze TV4 to zadna telewizja, ale...
01:45 / 21.05.2001
link
komentarz (1)
Impreza w piatek byla - jakby tu rzec - miodna. Klub przecietny, ale ma miec przynajmniej te czesc milo bedzie posiedziec bez towarzystwa osob "niepowolanych". Milo bylo czas spedzic z Korea. Maciek znowu mu nagadal i naskladal propozycji pracy... Ciekawe ile z tego wyjdzie. Wazne aby Korea sie zbyt nie podniecal. Moja propozycja tez jest przedwczesna choc wydaje sie byc konkretna.
01:31 / 21.05.2001
link
komentarz (1)
Ubbllah. Iwo mial imieniny i oczywiscie zapomnialem. Wyslalem mu zyczenia dzisiaj ale to oczywiscie nie to samo (znajac Iwo,0). Wczesniej czy pozniej sie naslucham. On pamieta wszystko. Nawet tak wycyrklowal, aby zyczenia do mnie wyslane z Kalifornii przyszly dokladnie o 21 czasu warszawskiego. Kocham go za to wszystko, ale czy ludzie nie maja innych problemow jak pamietanie dat?
19:11 / 18.05.2001
link
komentarz (1)
Kropka wraca. To mila wiadomosc. Przez ostatni czas piszczalem, ze mi zabrali cykliczny program, a tu...prosze. Niestety Pawel chce aby program prowadzil Ch... Sprobuje mu to wybic z glowy. Jakkolwiek Ch by byl mily i kompetentny w sprawach zwiazanych z Internetem, to nie nadaje sie on do prowadzenia tego programu. Przy calej swojej cichosci, niesmialosci i takiej, hm... ekranowej szarosci Ch wypadnie mdlo a co zatym idzie program wyjdzie mdly. poza tym Ch jest za stary na prowadzenie tego programu! Nie ryzykowalbym wystawiac go w programie, ktory ma ogladac mase ludzi mlodych. W radio Ch pewnie sprawdza sie idealnie. Ale wizja... to nie to samo. Pawle!!! Bede Cie molestowal. I bede szukal kogos innego. Jak ktos sie czuje na silach - prosze o kontakt.
01:31 / 16.05.2001
link
komentarz (1)
Na pytanie czy Daniel jest synem O. Nie dostaje odpowiedzi. Ale przeciez... przeciez widze i slysze. Daniel... Rozumiemy sie bez slow. Moze nie powinienem byl zadawac tego pytania. Wybaczam Ci twoje spojrzenie i ten wzrok. W koncu w naszych zylach plynie krew o podobnej barwie... Ale czy aby na pewno???
03:11 / 03.06.2001
link
komentarz (1)
No i jestem. Wieczory z reguly sa podobne. Nie udalo mi sie opanowac alku codziennie. Lubie alkohol. Dzisiaj: Wino renskie, potem wodka z cola i piwo reds zdzialaly swoje. nie jest tak zle..., jestem w domu i bede wymyslal niestworzone historie i w koncu wpade w paranoje, kiedy okaze sie, ze nikt mnie nie chce i mnie nie lubi. Od jutra bede stanowczy, dumny, swiadom swojej wartosci, seksualnie wyzwolony i obiecuje, ze zaczne chudnac!!! Na poczatek 1 kg tygodniowo. Pawluskiewicz jedzie do NY i mnie to wkurwia... Przeciez ja mialem byc tam pierwszy... Ciagle nie moge napisac listu do Iwo. Obiecal, ze polize znaczek od drugiej strony. Specjalnie najem sie czosnku.....
02:09 / 15.05.2001
link
komentarz (1)
Zaczal sie sezon na komary. Wlatuja przez okno. Czeka mnie nocne polowanie.
Dzwonil Maciek. Od dzisiaj jest w Wiedniu. Idzie do klubu Flex. Zadzwonie do niego jutro rano.
Chcialbym zobaczyc Gale. Jej Luigi’ego takze. G chce przyjechac. bez niego. Nie dziwie sie ale zaluje.
Pawel milczy. Moze cos nie wychodzi z finansowaniem projektu i wycofuje sie po cichu? Nie bardzo rozumiem. Irytuje mnie bezruch. Michal i Monika robia casting i przygotowuja sie do pierwszych prob.
A w ogole to dzien przeszedl tak troche obok. Nie lubie, kiedy traci rytm a dzialania swoj dynamizm. To dezorganizuje. Nie dostrzegam tez wtedy rzeczy pieknych a moj sprzeciw wobec brzydy slabnie.
Gale i Luigi siedza mi w glowie.
What would u like tonight, Jeremy?

#nlog OK.



17:53 / 12.05.2001
link
komentarz (1)
Odezwala sie piekna Gale. Krotka historia z Trynidadu. Najpierw Ona, potem jej chlopak... Ze tez Ona sie do mnie po tym wszystkim odzywa...
13:14 / 12.05.2001
link
komentarz (1)
Ranek przejebany. Po tej nocy pelnej takich snow, pobudka byla sredniej jakosci. Od razu wyskoczylem z 1000 zet bo musialem za kopie filmu zaplacic. Teraz szykuje sie jakies amokalne sprzatanie mieszkania. Sobota - dzien generalnych porzadkow. Kolega, ktory opowiadal swojemu przybranemu ojcu o swej nowej kobiecie, po dwoch wypowiedzianych zdaniach uslyszal: "No dobrze... a czy czysto u niej jest???". To byly jedne z ostatnich slow zamienionych pomiedzy nimi. No wiec, tym razem ja bede tanczyl na rurze. Od odkurzacza. Ale zaplanuje sobie wieczor. Dzis u Kwasnego. A moze "Fiolet"?
16:55 / 11.05.2001
link
komentarz (1)
Oj. Te zabawy w srodku tygodnia wcale nie wychodza mi na dobre. Siedzialem w Piekarni od 23 do 2 rano i wydawalem pieniadze z predkoscia 150 /h. Taki byl przynajmniej wynik sadzac po porannej kontroli zawartosci portfela. Przegialem. Po trzeciej kolejce zaczynam wszystkim stawiac. Musze sie nad tym zastanowic. Telefonu nie zgubilem. Rachunek za taksowke - jest. Znalazlem pare wizytowek w kieszeni i teraz staram sie dopasowac nazwiska do twarzy i sytuacji. To dziwne. Wcale nie bylem az tak nastukany, jedynie niezle wstawiony, a tak wiele rzeczy umyka z pamieci. Zaproszenie do klubu Fiolet. 12 maja, dj ian o’brien z Londynu. Mialem dwa – pamietam. Komus pokazywalem – jest juz jedno. I tak nie pojde. W sobote jade w Kabaty do Kwasnego gadac o przyszlosci. Milo bylo zobaczyc pare osob. Warp z Olga, Korea – promienny, Lukasz sliniacy sie do Macka, Eliza, Beata i Magda tanczace na zaimprowizowanej rurze. Gdy wychodzilem, impreza wlasnie nabierala rozmachu. Ciekawe, jak oni wszyscy dzisiaj pracuja. Maciek obudzil mnie o 10.30. Jutro jedzie do Wiednia. Nie bedzie go na moich urodzinach. Ale wiem, ze on cos kombinuje. Wyczuwam to.
15:09 / 10.05.2001
link
komentarz (1)
Warp powinien pomyslec o prawach autorskich do wszystkich wpisow. Moze trzeba podpisac ze wszystkimi uzytkownikami nloga umowy, bo to nie wiadomo kiedy ktos z nas bedzie slawny. Kto nie podpisze ten wypada... Kiedys Warp zatrudni kierownika literackiego i bedzie chcial wydac nlog storys... Zobaczycie... To co Warp, bierzemy sie do roboty?
17:33 / 09.05.2001
link
komentarz (1)
Po wczorajszym wernisazu w MN mam kaca. Foty fajne z tego co pamietam. Odwolalem moje wszystkie dzisiejsze spotkania i lize rany. Nie lubie tak. Troche to nieprofesjonalne. Cos sie psuje w Teatrze Obcym. Zaczynaja sie konflikty? Wolalbym aby tak nie bylo. Drazni mnie w tym wszystkim brak kontaktu z Michalem. Moze powinnismy wszyscy sie poklocic, poobrazac na siebie, potem powiedziec sobie prawde i pogodzic sie doprowadzajac tym do nastepnego etapu konstruktywnej wspolpracy. Czas ucieka. Pawel leci do Izraela. Licze, ze tam cos zalatwi. Niepokoi mnie brak podpisanych umow. Nawet z najlepszym patronatem bez kasy nie ruszymy. Czas ucieka... Czas ucieka... Czas ucieka... Czas ucieka...

Jutro impreza w Piekarni.Urodziny Komara, Czempy; imieniny Magdy i Szczypy. "Obowiazuja stroje burdelowe", konwencja "Very Sexy". Hmmm... Zobaczymy. Znow impreza w srodku tygodnia!!!
13:42 / 08.05.2001
link
komentarz (1)

Ogladalem w nocy materialy z tego pola golfowego. Jakos sie to zmontuje ale brakuje zblizen, portretow, detali. Cholera... Nie bylo latwo...


DZISIAJ...
Nie wiem jak to sie dzieje, ale zawsze brakuje mi 15 minut!!! Nienawidze tego.
22:05 / 07.05.2001
link
komentarz (1)
Iwo nadaje z Kalifornii, ze grubasy na plaze nie chodza, sa tam tylko mlodzi i piekni i jest na co popatrzec. Fajnie. W Miedzyzdrojach grubasow tez na plazy nie widzialem. Ale jeszcze nikt sie tam nie rozbieral. Sorry... Widzialem jakas naspidowana czworke okolo 22. Kapali sie, bo ich zimno po tym speedzie pewnie nie ruszalo. Czy byli piekni - nie wiem. Bylo ciemno. Ale nie bede porownywal Kalifornii do Pomorza.
Co ja tu robie!!!
00:51 / 07.05.2001
link
komentarz (1)
Kamery nie rozwalilem, wrocilem caly, bylo fajnie. Troche czuje ten wyjazd w nogach, bo przez dwa dni popierdalalem z kamera po polu golfowym. Ale przynajmniej nawdychalem sie najodowanego powietrza. Samych Miedzyzdrojow za wiele nie widzialem. Lazilem glownie po promenadzie ale pamietam tylko droge „tam”. Kierunek „z powrotem” przypominalem sobie rano. Powroty jakos mi umykaly. Poza tym woda wciaz slona.- sprawdzilem, molo stoi – ale jakies takie nowe - betonowe i paskudne, piasek piaszczy. Ludzie sie jeszcze nie kapia bo zimno. Nie ma na co popatrzec.


Powrot byl niezly. Zabralem sie ze Szczecina z facetem, ktory ma najmniejszy chyba na swiecie model awionetki. Nie znam sie na samolotach, ale mniejszych to chyba nie ma!!! To takie skrzydla, smiglo z przodu i pleksiglasowa kopulka na gorze.
Trzy osoby wchodza do srodka, ruszyc sie trudno bo z tylu malo miejsca na nogi i troche rzuca. Wytelepalo nas, bo „to” reaguje na kazdy podmuch wiatru. Przez pierwsze pietnascie minut czulem sie troche niepewnie, ale okazalo sie, ze facet za sterem – spoko. Potrafi pilotowac rownie dobrze jak robic pieniadze. Dwie i pol godziny pozniej bylem w Warszawie. Caly lot mam na tasmie.

Wlasnie zadzwonil Maciek. Przylecial godzine temu. Yuhuuuu!!!
08:38 / 03.05.2001
link
komentarz (1)
Jestem kompletnie nieprzytomny. Poszedlem spac o 2.30, wstalem o 5.50. Pociag mam o 8.00 a o 17.22 mam byc w Miedzyzdrojach. Dziewiec godzin i dwadsziescia dwie minuty jazdy. Srednia predkosc 77 km/h.
01:48 / 03.05.2001
link
komentarz (1)
Kupilem bilet. Kasety, przywiozlem statyw, zwykly - manfrotto, ale jak ja bym wygladal z wielkim sachtlerem i takim mikro DV na czubku??? Nienawidze tych malych kamer. Jakby to byl przynajmniej Canon XL1 to przynajmniej nie wygladal bym jak idiota. Mam nadzieje, ze jej nie rozpierdole. Mowia na mnie Kamera Killer i cos w tym jest. Mam juz ich pare na sumieniu. Ale to wina ekstremalnych warunkow. Przynajmniej nie utopilem szesnastki w jeziorze jak pewien Piotr... Mnie na tym polu ktos moze w nia przywalic kijem golfowym.
Staram sie spakowac. Kompletnie sie nie mieszcze. Postanowilem zabrac tylko niezbedne rzeczy, ale przyzwyczajenie robi swoje. Bede musial cos wywalic. Nie dam Mackowi okazji do zlosliwego komentarza! I tak zwinie sie ze smiechu na widok mojej niebieskozlotej, miekkiej, milej, jedwabnej pizamki. Tez kiedys spalem nago. Dopoki nie dostalem niebieskozlotej, miekkiej, milej, jedwabnej pizamki.
15:39 / 02.05.2001
link
komentarz (1)
Nie chce mi się jechać!!!
Chce mi się jechać!!!
Nie chce mi się jechać!!!
Chce mi się jechać!!!
Nie chce mi się jechać!!!
Chce mi się jechać!!!
Nie chce mi się jechać!!!
Chce mi się jechać!!!
Nie chce mi się jechać!!!
Chce mi się jechać!!!
Nie chce mi się jechać!!!
Chce mi się jechać!!!





02:12 / 02.05.2001
link
komentarz (1)
A jednak. Wyjazd we czwartek. Okolo 17 będę w nad morzem. Krótko ale zawsze. Piątkowe przedpołudnie spędzę na polu golfowym . Przestrzeń, natura, piękne widoki. Świeże powietrze, mewy, już nie wiem co tam jeszcze. Przeraża mnie tylko ta kilkugodzinna podróż. Kiedy w Polsce będą normalne pociągi???
15:30 / 01.05.2001
link
komentarz (1)
Jade do Miedzyzdrojow. Mam mieszane uczucia. Sa jednak ludzie, ktorym sie nie odmawia.
13:22 / 01.05.2001
link
komentarz (1)
Erik Satie compositeur de musique, Teodoro Anzellotti joueur d'accordeon. Hipnotyzujace dzwieki dziwnej muzyki. Troche w to wpadlem. W zasadzie ta muzyka nie daje sie sklasyfikowac. Nie wiem pod co ja podciagnac, Nie wiem nawet jaki wplyw ma na mnie. Nie moge tego porownac do niczego innego. Chcialbym komus to puscic.
12:04 / 30.04.2001
link
komentarz (1)
Erik Satie już ze mną. Jest taki dziwny...
12:42 / 29.04.2001
link
komentarz (1)
Od wczorajszeg świtu (czyli od 11 rano,0) Maciek ma wyłączony telefon. Nie do końca mi się to podoba, ale cóż... Ja zrobiłbym to samo. Temat na dziś: Kobas.

Liczę, że Paweł zanim wyjedzie do tej Hajfy rzuci jakieś konkretne hasło. Na przykład: wypływamy!!!
20:07 / 28.04.2001
link
komentarz (1)
Oj, jakiś inny dzisiaj ten dzień. Siedzę w domu i nic nie robię. Przeleciałem przez wzzystkie moje plyty i stwierdziłem, że nie mam czego słuchać. Zadzwonię do Armanda. Przywiózł płytę Erika Satie. Akordeon solo. Piękne, trochę smutne... Ale to może pasować do dzisiejszego wieczoru. Mam poza tym ochotę na kontakt z ludźmi. Chyba świecę tylko odbitym światłem.
17:22 / 28.04.2001
link
komentarz (2)
O czwartej rano obudziłem się i zobaczyłem, że jestem w domu. Obawiałem się tego co zobaczę po otwarciu oczu. Pojawiły się pytania: kiedy, jak i z czym wróciłem do domu. W drodze do kuchni po mineralną znalazłem w przedpokoju dwie całkiem duże paczki, które musiałem przejąć wczoraj wieczorem od pewnego człowieka i które złożyłem na czas mego pijaństwa w tzw. sąsiedztwie miejsca libacji. Rachunek za taksówkę też był. Nie było wiec tak źle. Nie zdarza mi się to często, ale wczoraj poleciałem. Tak prawdę mówiąc, trochę to zaplanowałem. Miałem coś załatwić o 19.30 (właśnie te paczki,0) więc umówiłem się na Brackiej. Wszedłem do Między Nami i tak się zaczęło. Pojawił się Paweł Narożnik. Wyciągał mnie na spotkanie z jakimś producentem, który jest zainteresowany jego „Czarną Wołgą”. Scenariusz jest podobno przewrócony do góry nogami. Mam nadzieję, że mu to pomoże bo poprzednie wersje nie były zbyt... jakby to powiedzieć... zachęcające do realizacji. Andrzej Dzięciołowski. To sprawca mojego wczorajszego upadku. Nie widzieliśmy się ze cztery miesiące i w końcu daliśmy wspólny koncert. Nie lubię pić dużych ilości piwa. Piłem więc zwyczajnie – wódkę. Z Colą. A potem wódkę i wódkę z Colą. Było jakieś whisky i pamiętam również tequilę. I potem przyszedł Xawery. I mówiłem mu, że fajna sztuka i że w ogóle fajnie zagrana tylko aktor grający główną rolę chujowy. (Tak już wtedy mówiłem,0). A potem przyszedł Irek i jego miś - Piotruś. Też coś tam rozmawialiśmy. Z zapisu rozmów w telefonie wnioskuję, że rozmawiałem z Iwo, z Kasią i z Maćkiem. Było naprawdę fajnie. Szkoda jedynie, że tak szybko się strepanowałem. Ale tak już jest. Czasem bywam bardzo zachłanny.
20:08 / 27.04.2001
link
komentarz (1)
Nie przypuszczalem, że skoncze z chinska zupka na talezu. A mialo byc: "Wine and dine with your mate tonight". Co prawda wieczor dopiero sie zaczyna. Chyba jednak skoncze w Miedzy Nami.
21:19 / 26.04.2001
link
komentarz (1)
Nie wiem jak to bedzie z tym jazzgotem. Nie moge namowic Macka, samemu nie chce mi sie jechac. Chetnie zobacze Klare. Nie widzialem jej ze dwa miesiace. Cos musze wykombinowac. maciek uparl sie na Babilon. Nie dziwie sie. Jego redakcja jest patronem medialnym tej zenujacej akcji. Pozniej uparl sie isc do Labiryntu. Juz na sama mysl wlosy staja mi na glowie. Nooo z tego to ja sie na pewno wymiksuje. Chcialbym na 22 dotrzec do Jazzgotu. Bedzie cieplo, milo i przyjaznie.
11:17 / 25.04.2001
link
komentarz (1)
Aśka zaprasza na Festiwal Filmów Krótkometrażowych do Krakowa. Startuje 25 maja. Koniec 29. Można byłoby się wybrać tylko samemu mi się nie chce a tak za bardzo to nie wiem z kim pojechać. Poza tym przez taki tydzień to w chuj kasy pójdzie, stanę się alkoholikiem, zacznę palić blanty i wrócę do Warszawy jako wrak człowieka. Ja już siebie znam i te moje wyjazdy do Krakowa. Ale festiwal zaliczyć warto. Może namówię Pawła.
Przedstawienie w CDQ. O tym jeszcze nie pisałem. Duża akcja. Powoli zaczynam sobie uświadamiać jak poważna jest to sprawa. Wszystkie przygotowania idą pełną parą, ale dzisiaj na spotkaniu z reżyserem i scenografem dotarło do mnie, że trzeba będzie cały klub przerobić na teatr. Najgorsze, że tam nie ma prawie wcale świateł, sterowania tym światłem, nie ma sztankietów do zawieszenia jakichkolwiek lamp. Potrzeba co najmniej 12 jednostek po 2.5 kW. Jak to komuś spadnie na łeb podczas przedstawienia to będą jaja. No i kilometry kabli. Najgorsze to te kamerowe. Wszystko musi lecieć po suficie. Dowiedziałem się, że premiera nowojorska będzie w zwykłym, normalnie wyposażonym teatrze. Przynajmniej tam nie będzie amoku. Postępy pracy będę starał się opisywać w miarę regularnie. Mam brać przykład z Xawerego? Wczorajszy spektakl był fajny. No i niezły pomysł na próbę filmu w teatrze.
02:02 / 25.04.2001
link
komentarz (1)
i jeszcze jeden fragment.




Dworzec. Toaleta

Wnętrze jednej z toalet. Ciała szamoczą się w ciasnej przestrzeni . Max całuje Dziewczynę po szyi, po dekolcie. Zsuwa spódnicę. Masuje jej majtki wypchane przyrodzeniem. Dziewczyna wyjmuje ptaszka . Max ssie.

Dworzec. Toaleta

Drzwi toalety otwierają się. Przy pisuarach dwóch mężczyzn. Zerkają na wychodzącą z toalety parę. Max płaci babci. Wychodzą przed toaletę. Dziewczyna poprawia spódnicę i perukę.

Max:
Co u ciebie ?

Dziewczyna ( poprawiając pończochy ,0):
Ten chuj znowu wyjebał mnie z domu. Mam dosyć debila.

Max :
Możesz mieszkać u mnie, mam puste mieszkanie.

Dziewczyna :
Chciałbyś... ( puka Maxa w nos i odchodzi ,0)



NO... NIE WIEM...
01:56 / 25.04.2001
link
komentarz (1)
Fragment scenariusza Kobasa...

Dom Marcina
Wnętrze: Skromnie. Niezbędne meble: tapczan , szafa , stół . Drzwi otwierają się. Wchodzi Marcin i Anka.


(Marcin zdejmuje spodnie i macha fiutem w górę i w dół ,0).
Marcin:
Anka, patrz!

Anka patrzy na Marcina, siada na tapczanie, zapala papierosa.

Marcin:
Zrobisz coś do jedzenia ?

Anka:
Wczoraj robiłam .

Marcin:
No, to zmywasz ... ( otwiera lodówkę ,0).


Anka ściąga pończochy.

To samo wnętrze. Obok tapczanu resztki kolacji. Popielniczka z kiepami. Leżą obok siebie. Marcin śpi. Anka ma otwarte oczy. Marcin budzi się.


Marcin:
Pizda z ciebie...

Anka:
O co ci chodzi ?

Marcin wstaje i zakłada spodnie.

Anka:
O co ci chodzi ?

Marcin:
Sorry , miałem pojebany sen

Anka:
To zajebiście. Zdążyłeś spierdolić mi nastrój.

Marcin siada przy Ance.

Marcin:
Śniło mi, że miałaś dwie cipki. Jedną dla mnie, drugą dla innych.

Anka wstaje ubiera się:
Anka:
Muszę iść. (całuje Marcina ,0)
01:48 / 25.04.2001
link
komentarz (1)







Jakby szukać ideału światła to byłoby to światło bez źródła. Poświata.
01:20 / 26.04.2001
link
komentarz (1)
jutro 21.00, klub jazzgot w budynku focus (taki niezly grzmot na wprost gusu, rog al.niepodleglosci i al. AL,0). Zuk robi za VJa, a koledzy pt. studio dzwiekow niemozliwych graja. moze byc calkiem niezle.
23:23 / 25.04.2001
link
komentarz (1)
Michał dzwoni do mnie pytając się o losy spektaklu. Lubię go. Tak jak i cały zespół. Czuję w jego głosie pewien niepokój. Nie zna Pawła i nie ma z nim kontaktu. Paweł powinien częściej do nich się odzywać. Ja bardziej niepokoję się tym, że Paweł chyba nie wie jak inne od wszystkiego jest to przedsięwzięcie. Jutro mam zamiar uświadomić mu wszystkie trudności. Na razie techniczne. A zwłaszcza koszty z jakimi trzeba się liczyć.

Nie widziałem się z M od poniedziałku wieczorem, kiedy i tak nie mieliśmy okazji być razem i czuję jakiś niedosyt. Zwłaszcza, że wyjeżdża na tydzień. Chyba jednak jakoś to przeżyję. Na szczęście nie zostaję sam. Paru przyjaciół może uratuje mnie od złamania. To niesamowite jak taki tydzień jak przyszły może sparaliżować moje życie.

Jutro jakaś impreza charytatywna w Babilonie. W zasadzie nie chce mi się iść. Straszne miejsce, straszni ludzie, straszna muzyka. Powinienem jednak. Nie przepadam poza tym za E. Dawno nie widziałem kobiety, która tak umiejętnie potrafi maskować brak klasy.


11:22 / 25.04.2001
link
komentarz (1)
Zaczyna sie nowy dzień, i wszystko znów może obrócić sie do góry nogami. Mógłby ten miesiąc już się skończyć.
02:01 / 19.04.2001
link
komentarz (1)
Opisanie postaci Ultramaryny sprawia mi dziwny klopot. Właściwie wszystko o niej wiem, lecz trudno umieścić mi główną bohaterkę w nieistniejących realiach. Widzę ją w pewnych sytuacjach, lecz to nie wystarczy. Aby przybliżyć tę postać wszystkim, którzy domagają sie treatmentu, powinienem w zasadzie stworzyć co najmniej zarys jakiegoś odcinka. Dzisiaj nie dam już chyba rady. Poza tym ten dzień nie był zbyt produktywny. Już z samego rana wskoczył na plecy i chciał udusić. Osłabł pod wieczór, ale straciłem przez niego spotkanie z Koreą. Północ. Wchodzę w objęcia Morfeusza. Jakie dziś będą sny... Nie mam koszmarów, ostatnio jednak nie rozumiem repertuaru. Dobranoc...
13:05 / 18.04.2001
link
komentarz (1)
Nieważne, że nic nie widać. Wyobraźnia działa.
15:02 / 17.04.2001
link
komentarz (1)
Iwo od tygodnia siedzi w Kalifornii i mnie wkurwia. Pisze, że wszystko kwitnie, świeże powietrze napiera z nad oceanu, ludzie chodzą piękni i porozbierani. I nieważne, że osiemdziesiąt procent z nich to tłuki. Przynajmniej ładnie na ulicach wyglądają. Nie ze wszystkimi trzeba gadać. Mniej wtedy rozczarowań. Nieważna Kalifornia. Dojadę do niego na Hawaje. A teraz siedzę na Mazowszu i nieudolnie stukam w klawiaturę. Weny jak nie było tak nie ma a tu trzeba dziewczynę scharakteryzować. Ha!
02:08 / 17.04.2001
link
komentarz (1)
Teraz dopiero powinienem wyjechać. Iwo.. Dołączam do Ciebie!!!
02:02 / 17.04.2001
link
komentarz (1)
Wraca normalność. Następne dni jakieś takie nieposkładane. Masę do zrobienia ale jakoś tak bez sensu. Jeszcze jacyś ludzie siedzą mi przed oknem. Tacy jacyś. Koleś siedzi na ławce, jest pochylony, pomiędzy nogami trzyma butelkę piwa. Łeb mu wisi z nudów. Obok dziewczyna. Jara szluga, patrzy smętnie po oknach. Trzyma torebkę na kolanach. Czarną i błyszczącą. Koleś pluje między stopy, nitka śliny ciągnie mu się z ust. Nie może dać sobie z nią rady. Obetrzeć nie wypada, zapluć sie jeszcze gorzej. W końcu nitka przerywa się. Biały placek piany nie jest już problemem. Dziewczyna przejmuje butelkę z piwem, pije łyka, oddaje. Przerywa milczenie: "Cho już...idziemy, co?". Chłopak wstaje w milczeniu, dziewczyna też sie podnosi. Idą. On z butelką kiwającą się w dwóch palcach prawej dłoni. Ona w butach na koturnach i grubym obcasie - cała czarna z jaskrawozieloną gumką we włosach.
01:47 / 17.04.2001
link
komentarz (1)
Kiedyś podczas jednej z „prywatek” moja koleżanka (ta jedna z tych fajnych lasek,0) zapytała mnie co preferuję w stosunku: długość czy technikę. kiedy minęło zaskoczenie, ja wciąż rozpaczliwie szukałem w głowie tej jedynej sensownej odpowiedzi jakiej w tej sytuacji może udzielić liczący się facet. Nie chcąc zrobić z siebie debila (i tak – powiedzmy - na wszelki wypadek,0), powiedziałem jej do ucha „hmmm...no wiesz...chyba...mmm...technikę...” Spojrzała się na mnie dziwnymi oczami, chwilę potem opuściła wzrok na czubki butów, podniosła z powrotem, spojrzała mi w oczy i usłyszałem zimne, jadowite słowa konesera: „Jezu..., następny z krótkim”. Do dzisiaj nie wiem, czy to był dowcip, bo dialog ten stał się w końcu anegdotą. Powinienem teraz złożyć deklarację, aby rozwiać ewentualne wątpliwości, ale nie... Powiem tylko: PIERDOLĘ TECHNIKĘ!!!
01:09 / 17.04.2001
link
komentarz (1)
Ona jest trochę niecodzienna biorąc pod uwagę realizm, którym się kieruje i dla niej tylko specyficzną logikę w widzeniu świata i w podejściu do życia. Zdarzają jej się jednak wyskoki i szaleństwa, których czasami żałuje, lecz z reguły podchodzi do otaczającego ją świata z dużym dystansem. Nie jest okładkową pięknością, lecz dziewczyną fascynującą. Powinna posiadać dość wysoki iloraz IQ. Mimo swojej inteligencji nie potrafi sobie dać rady z mężczyznami i choć obraca to w żart to czasami czuje się zawiedziona i ZDZIWIONA. Jest w niej wszystko, co jest w każdej innej dziewczynie. Poza jedną rzeczą. Przeciętnością. To wyróżnia Ultra od całej reszty jej potencjalnych naśladowczyń. Do życia nastawiona jest pozytywnie. Optymizm UltraMARYNY jest czasem podlany gorzkimi łzami. Te wszystkie cechy oraz ciepło, którym emanuje, szaleństwa, poczucie humoru, sprawiają, że kobiety chciałyby być takie jak ona a mężczyźni marzą o niej. Przynajmniej przez jakiś czas. Często bowiem boją się jej niezwykłej, wyczuwalnej siły.

Wiadomość ze Stanów:
"Trzymaj sie i mysl czasami o mnie..." Lubię, gdy tak do mnie mówią...
16:38 / 05.04.2001
link
komentarz (1)
aaa....wciąż żyję...... i zaraz będzie o czym pisać. jakby co to nie trwałem w letargu. Stałem wysoko i się trochę przyglądałem. A fajnie było widać.
19:05 / 24.02.2001
link
komentarz (1)
Dziś imieniny Maćka, a ja zapomniałem. Szczęście, że wczoraj napomknął o spotkaniu, więc nie wyszło aż tak źle. Nie mam prezentu. Zresztą i tak nie wiedziałbym co kupić. Od czasu, kiedy kupiłem mu lornetkę (w Urzędzie Rady Ministrów, na który wychodzą okna z salonu Maćka, co jakiś czas można obserwować jak jakieś kobiety po godzinach pracy robią facetom laskę,0) wyczerpały mi się pomysły. Moja koleżanka w takich sytuacjach kupiłaby chomika, ale ja nie jestem okrutny dla zwierząt. Kupiłem wiąchę kwiatów tak ogromną, że nie wiem jak z nią będę jechał komunikacją miejską. Chyba trzeba się będzie posłużyć taksówką. Bukiet jest tak kiczowaty, że aż sam się sobie dziwię, że go kupiłem. Na każdej gałązce jest chyba ze dwadzieścia kwiatków. Gałązek jest też około dwudziestu a każda z nich ma je w innym kolorze. Istna fabryka farb i lakierów. Ale za to feeria barw. Teraz kąpiel, ubranko, uśmiech i trzeba zmierzyć się z towarzystwem. Postaram się być dzielny. Jutro zbiorowe wyjście do kina. Trzeba się nainspirować przed sobotnimi zdjęciami. Kto jest chętny tego zapraszam.
01:54 / 13.02.2001
link
komentarz (1)
Nie wiem co myśleć o płycie Milo. Jest w sumie piękna na swój szczególny sposób, ale coś w niej jest nie tak. Obawiam się, że brak tam mistyki. wszyscy sobie polecieli, na koncercie też było fajnie bo się wszyscy zjarali i było sssssuper. Mam poważny niedosyt. Jest jeszcze jedna możliwość. Jeśli w tego typu muzyce nie ma chociażby odrobiny Goa czy czegoś w tym stylu, czuję się zwiedziony. Ale to już mój problem. Bo często szukam czegoś, czego nie ma i już.
00:39 / 13.02.2001
link
komentarz (1)
Nie rozumiem jak można zrobić film dobry, a rok później zrobić coś co się kompletnie kupy nie trzyma, jest głupie, żenujące i marnie "wykonane" (zagrane, wyreżyserowane, sfotografowane, zmontowane, wymyślone, zinstrumentowane i w ogóle do dupy... OK. Wierzę, że może cś nie wyjść. Ale, aż tak?... Nie idźcie na film "Niezniszczalny"!!!
18:09 / 08.02.2001
link
komentarz (1)
Philip Glass. Całe dwanaście płyt do przesłuchania. Już mi dobrze.
17:05 / 08.02.2001
link
komentarz (1)
Ortografia. Ortografia panie... To świadczy o człowieku. Jak sam się nakryję, to jakoś ujdzie na sucho. Jak przy kimś, to zawsze można się wyłgać. Jak pójdzie w eter lub będzie w blogu, to już kicha. Przepadło.
11:14 / 08.02.2001
link
komentarz (1)
Piszę, piszę, co za akcja...
Obraz transmitowany radiolinią. Ciekawa rzecz. Dzisiaj próby z miasta. Lubię być operatorem. Nawet przy takich błahostkach.
23:28 / 07.02.2001
link
komentarz (1)
telefon, który dostałem do przetestowania jest ładny, ale jak na moje możliwości zbyt delikatny. Rozwalę go jak wszystkie inne. Poza tym jest zbyt damski, zbyt mały i zbyt kolorowy. A tak nawiasem mówiąc to miałem dzisiaj całkiem niezłą paranoję, że zgubię cacko za 2000. Ale już koniec tego dziwnego dnia. Nareszcie w domu, ciepło, cicho, sucho. Tak jak lubię. Relaks przed jutrem. Książeczka, herbatka, spać. Artur operator. Bardzo przyjemna postać z wyobraźnią. Chciałbym kiedyś jeszcze popracować.
20:46 / 07.02.2001
link
komentarz (1)
A z Iwo to tez nie wiem do konca co sie dzieje. "Kocham go tak jak nikogo przedtem"??? Nie. To nieprawda. Relacja brat - brat jak najbardziej aktualna. Kocham go? Chyba tak, ale ze slow "jak nikogo przedtem" to sie wycofuje.
20:38 / 07.02.2001
link
komentarz (1)
Haslo ALCOR aktualne.
20:29 / 07.02.2001
link
komentarz (1)
Cos mi sie wydaje, ze firma T Art&Media chce znowu sciemnic z kasa. Mimo, ze w koncu placa honoraria to wyciagniecie szmalu trwa za dlugo. Panowie... Uwaga!!! Bede stanowczy i konsekwentny. Ha!
20:25 / 07.02.2001
link
komentarz (1)
Wywiad z hackerem? Okazalo sie, ze koles mial garnitur i krawat. Elegancik z nazelowanymi wlosami. No moze troche z tym zelem przesadzilem ale ten typ w butach z kwadratowymi noskami. Nie tak sobie wyobrazalem hackera. Gdyby nie byl z pewnego zrodla to bykm nie uwierzyl, ze to taki koles. Zreszta do konca nie wiem jak duzo w tym wszystkim bylo prawdy. Nie przekonal mnie. Od razu na poczatku dal plame bo nie potrafil zdjac hasla z laptopa co by go odpalic. Zadowolonej miny nie mial i wydawalo mi sie nawet ze byl calkiem speszony. mnie tez by bylo glupio gdybym powiedzial, ze to drobnostka a potem na niej sie wylozyl. Ale moze tylko stripowal sie przed kamera. A nawiasem mowiac to troche dziwne, ze poliucjanci polecaja hackera mowiac, ze kiedys byl na prawde dobry. Zwlaszcza to "BYL!!!" bo teraz to niby zgrzecznial i nie hackuje. To co robi jak sie wkurwi??? Uklada domino? Poza tym poznaje coraz dziwniejszych ludzi.
15:17 / 07.02.2001
link
komentarz (1)
Kac mnie troche meczy. Wczorajsze spotkanie z Warpem w Miedzy Nami skonczylo sie libacja w Muzie. Pawel Naroznik nie wygladal na zadowolonego. A dzisiaj zdjecia i trzeba byc skoncentrowanym. Staram sie i nie jest zle. Ale nie jest to zachowanie profesjonalne. Udzielam sobie nagany.
02:55 / 07.02.2001
link
komentarz (1)
Iwo w końcu sie odezwal. Kocham go tak jak nikogo przedtem. Relacja "mlodszy brat -starszy brat" zeby nie bylo niejasnosci...Chyba zwariuję.
01:28 / 06.02.2001
link
komentarz (1)
Przybylo troche ludzi. trzeba zorientowac sie who is who...
01:17 / 06.02.2001
link
komentarz (1)
kropka w tym tygodniu. A nawet dwie. Na prawde zaczyna mi sie podobac. troche usprawnien i zycia trzeba jeszcze wniesc i bedzie dobrze. NOT zalatwiony, budzet naprawiony, zamowienie nanastepny film jest. Trzeba brac sie do roboty. Hardkorowy tydzien. Ale milo. byle do soboty. Moze w studio bedzie juz normalna atmosfera. Pentium super, Morris tez, DS spoko, tylko tak nie jestem przekonany czy oni na prawde tworza zespol. mam nadzieje, ze tak bedzie. A teraz... niech ktos da mi natchnienie. albo przynajmniej powie mi cos wiecej o Alcor. Jak sie zamraza ciala???
01:34 / 29.01.2001
link
komentarz (1)
Nie polecam filmu pt Cast away - poza swiatem. To niesamowite, ze rezyser o jakims tam nazwisku moze zrobic taka rzecz i to calkowicie bedac swiadomym tego co robi. Scenariusz nawet nie idiotyczny. Glupi, pisany na sile i naciagany. Poza tym to juz nawet nie byl product placement. Ten film byl robiony przez fedex. Dwugodzinna reklamowka w nienajlep[szym stylu. Cienkie zdjecia - widac, ze operator sie troche brzydzil, Hanks - glupawy i nieprzekonywujacy jak zwykle nawet w scenach swej obsesyjnej milosci do pilki. Budzet widac,ze niewielki. Jasne. Mozna zrobic fajne kino za niwielkie pieniadze ale tu nie o o chodzilo. Zenada. Ale widzialem za to oko wieloryba. I w ogole trafiam na jakies dziwne produkcje. Albo mnie to juz nic nie zadowoli. Maciek jednak - moj przyjaciel, jest podobnego zdania. A komu jak komu... jemu wierze.
01:07 / 29.01.2001
link
komentarz (1)
Wpisy co tydzien?
Moze tak byc. Naroznik jakis podekscytowany zaproponowal mi wspolprace rezyserska w Czarnej woldze. Nie wiem. Chuba fajnie ale czy ja potrafie grac drugie skrzypce? mam nadzieje, ze tak. Chetnie popracowalo by sie w zespole. Tydzien przerwy. Trzeba wziasc sie za swoje sprawy. Dosyc pracy na innych. Sukces zwleka z prezentacja, jutro moze bedzie cos wiadomo, NOT wkurwiony na scenarzyste bo sie opierdala a na mnie sie skrupia i kasa przez to nie splywa. najlepiej jednak zrobic wszystko samemu. Warp... Do Ciebie. strasznie mi milo, ze razem pracujemy. Oby tylko program sie utrzymal.
01:30 / 20.01.2001
link
komentarz (1)
A Kwaśny to nigdy nie ma czasu wtedy kiedy trzeba. Ha!
01:30 / 20.01.2001
link
komentarz (1)
Nie jest źle. Cykliczny program dodaje energii. W ogóle praca w zespole to fajna rzecz. Zwłaszcza, jeżeli tym zespołem się kieruje. Trochę to wszystko jest jeszcze chaotyczne ale już niedługo wszyscy będą wyćwiczeni. Ale póki co jestem zjebany. Rano jakiś amok z NOTem, ciotka nie może zebrać się do montażu i już mnie to trochę irytuje bo kasa nie spływa, potem godziny w Totamto i jakkolwiek miłe one by nie były to zawsze mijają średnio produktywnie. Zdjęcia nudnego kolesia z WIELKIEGO INSTYTUTU poszły w miarę, chociaż miał taki taimbre głosu, który usypia. Więc prawie zasnąłem i tylko potakiwałem głową udając, że wszystko do mnie dociera. Nie zorientował się. Potem ludzie do których nie wiedziałem jak podejść, ale w końcu poznałem Vain'a, no i montaż do północy z lekko najebanym Ormanem. Ale wyszło fajnie. Nawet klimacik się pojawił w umoncie z Jędrzejem. Szkoda, że materiał ma być krótki i Kola się nie zmieścił. Next time is his turn. Spać. Jutro realizacja. Trzeba będzie się postarać. A w nlogu coraz więcej ludzi.
02:39 / 19.01.2001
link
komentarz (0)
100% naturalnosci. Inaczej sobie nie wyobrazam. Wiesz o co chodzi? J.
17:06 / 13.01.2001
link
komentarz (1)
A w ogole to troche martwie sie o dykcje Warpa. Musi nad tym popracowac.
17:06 / 13.01.2001
link
komentarz (1)
ha no i dzisiaj znow musze wskoczyc w czarny garnitur i muche. Ale moze cos z tego wyniknie. A jak nie to przynajmniej bedzie fajne zarcie, picie i koks.
23:45 / 27.12.2000
link
komentarz (1)
jeszcze nie wiem co myslec o muzyce Krystiana. Musze posluchac jeszcze raz. Jedno jest pewne. Dziwne ale intrygujace. jakiue do tego moga byc obrazy.
02:27 / 30.12.2000
link
komentarz (1)
Wszyscy mnie jakos uwielbiaja. Nie wiem o co chodzi... Moze moje noweperfumy zawieraja feromony... Tylko do kogo je wysylam, do wszystkich? Dziwne. Przestancie sie kleic Lizusy!!!
23:40 / 27.12.2000
link
komentarz (1)
oj jakos ostatnio zaniedbuje pioro czy jak to sie zwie... Kobas chce robic film. Jutro wszystko sie wyjasni. na szczescie minela mu juz chyba jazda na mnie w jednej z rol. Uwielbiam kamere bez wzgledu z ktorej jej strony sie znajduje ale w tym scenariuszu bylo jak na moje mozliwosci troche za duzo nagich scen. Juz mnie to nie kreci. zwlaszcza, ze to ja mialem byc przed kamera. Chociaz rola niezla... szalony naukowiec... Cholera. Noo nie wiem...
23:31 / 23.12.2000
link
komentarz (1)
malo czasu... Ale ida swieta to sobie popisze.
18:06 / 10.12.2000
link
komentarz (1)
Wrocilem. A bylem daleko. Mam znow cos do powiedzenia, ale troche pozniej
19:25 / 30.11.2000
link
komentarz (1)
Analizę Bejarta zostawiam na weekend. Z glodowka brata tez się rozstaje na kilka dni. Musze zebrac mysli. Obawiam sie, ze przesadzam.
23:43 / 29.11.2000
link
komentarz (1)
A w ogóle to wolę nowoczesny balet od klasycznego. Ostatnio, w wyniku szantażu zaprowadzono mnie, po raz któryś tam, na „Jezioro Łabędzie”. Po uwerturze, tabun ptaków wypadł na scenę z taką mocą, że stukając puentami zagłuszył muzykę, a drewniane deski skrzypiały pod naporem kilkuset kilogramów skaczącego drobiu. Potem, primabalerina dysząc jak krowa kończyła swoje pas de deux o mały włos nie wpadła do orkiestronu. Jej partner - młody książę zerkał co chwila na pierwszy rząd gdzie siedział młody tancerz z „Krakowiaków i Górali” i kompletnie nie zwracał uwagi na swą Odettę. Ten z pierwszego rzędu raz po raz pokazywał „księciu” faki, co jeszcze bardziej, dynamizowało akcję. Od czasu, kiedy do teatrów chodzę z polową lornetką, wszystkie sztuki zyskały na wartości i w końcu wiem po co kupuję bilet. Poza tym, scenografia bujała się niebezpiecznie i już myślałem, że będzie katastrofa, gdy okazało się, że to były tylko sceniczne przeciągi. Cierpiałem, ale nie dałem tego po sobie poznać aż do końca tego przedstawienia. W histerię wpadłem dopiero potem, kiedy okazało się, że właśnie zamknęli mój ulubiony bar w którym mialem kredyt. To było na marginesie wczorajszego spektaklu Bejarta. Ale Bejart to co innego. Przeanalizuję go jutro.
23:42 / 29.11.2000
link
komentarz (1)
Balet Bejarta to klasa sama w sobie. Nie dość, że to perfekcja samego ruchu, to jeszcze twarze takie, że zapiera dech. Każdy jest tam wariatem. To widać. Wszyscy mają niezłą mimikę. Zwłaszcza takich dwóch. Jeden z nich chciał być groźny, a drugi tylko skurwysynem. Ten niby groźny wyglądał raczej na płochliwego, ale stworzył piękną kreację mimo, że w jego oczach widać było poważny niepokój, czy jest dostatecznie groźny. Strzelając oczami dawał co jakiś czas znak „patrzcie jaki jestem piękny i groźny”. Cudowne! Ten niby skurwysyn też był niezły. Złośliwie się uśmiechał, czym zyskał moją szczerą sympatię i biegał bardzo szybko. Kobiet prawie nie było. Pojawiły się zaledwie kilka razy i to zasznurowane w ciążowe suknie ślubne, albo coś co może się z tym kojarzyć.
00:44 / 28.11.2000
link
komentarz (1)
Francuski film na arte. Pani ma okolo 40, moze chwile przed, on 19 - 20. Ona chce mu placic, on odmawia. Ciekawe jak sie akcja rozwinie. Ladne zdjecia.
20:00 / 27.11.2000
link
komentarz (1)
Jaki był mój brat? A właściwie jaki jest, bo nie sądzę aby zanadto się zmienił. Oprócz tego, że jest wysoki, co już mówiłem, jest zaborczy. W języku language brzmi to ładniej... Possesive. Zadomowił się u mnie na dobre mimo mojego cichego sprzeciwu i wtargnął w moje życie na dobre. Był moją rodziną i to nakładało na mnie pewne obowiązki. Tak mi przynajmniej sugerował. Wymyśliłem walkę z jego interaktywną depresją. To była dziwna rywalizacja. Próba sił. Obstawiałem czas – co prawda sam przeciw sobie - kiedy pęknie, znajdzie sobie jakąś pracę i napełni żołądek. W sumie miałem nadzieję na zabawę...im dłużej tym lepiej. Nie wierzyłem przecież, że może to trwać dłużej niż miesiąc. Nikt by tyle nie wytrzymał... Przeliczyłem się, i moje życie seksualne zamarło. On czekał i patrzył, kiedy obudzi się we mnie sumienie. Obydwaj byliśmy na progu samobójstwa. Albo bliscy popełnienia zbrodni. Napięcie rosło.
02:42 / 27.11.2000
link
komentarz (1)
No nie udalo sie, nie udalo... ale za tydzien... na pewno. Ale chcialem. To sie liczy. wszystkich moich fanow przepraszam. J.
02:23 / 25.11.2000
link
komentarz (1)
Istnieje taki typ ludzi, trochę szalonych, którzy mają cel taki trochę inny niż wszystkie inne cele jakich można spodziewać się po Homo Sapiens. Coś zmusza ich do działań, które wykraczają poza normy determinacji i zachowań z nią związanych. Brną do celu za wszelką cenę często okaleczając nawet siebie samych. Ten cel albo już istnieje albo go właśnie szukają i gdy znajdą ideę, przestają się liczyć te inne rzeczy, które kiedyś miały jakiekolwiek znaczenie. Przestaje się liczyć wszystko i wszyscy. Wyglądają z reguły trochę inaczej. Mogą być wysocy, albo bardzo mali, groteskowo wygięci z dziwnymi twarzami. Czasem są piękni, lecz biada tym, którzy na ich urodę się pokuszą. Są nieprzeciętni – ale na swój przedziwny sposób. Mój brat jest wysoki. Nieprawdopodobnie wysoki. I ma twarz demona. Przez kilka miesięcy był specyficznym rezydentem w moim wynajętym, tanim jednopokojowym mieszkaniu przy London Road na Elephant & Castle.
00:06 / 24.11.2000
link
komentarz (1)
Z tą głodówką to niezła akcja. Wszystko to fakty i mimo, że rozgrywało się to kilka lat temu dokładne je pamiętam. Nawet gesty, spojrzenia, warknięcia, w szczególności nastroje... Wszystko robiłem z absolutną świadomością. Pełna jasność sytuacji, możliwość wygranej lub przegranej. To tak jak przeciąganie liny lub siłowanie się na rękę. Akcja bez remisu. Ktoś musi wygrać. Okazuje się, że człowiek może naprawdę wytrzymać bez żarcia. I to całkiem długo. Oczywiście – chudnie i jest nieco osłabiony. Jak jednak wiadomo szczupłość nadaje sylwetce szlachetności. Cdn jak zwykle
00:51 / 23.11.2000
link
komentarz (1)
Chyba chce zgromadzic maly zespol i wpasc w piatek albo w sobote do B65. kto sie tam wybiera? Jakies zapisy?
17:50 / 21.11.2000
link
komentarz (1)
Jest historia. To zdarzyło się naprawdę, parę lat temu. I dokładnie wszystko pamiętam. Historia jest o moim kuzynie, który dojechał do mnie do Londynu. Miał on taką tendencję do wykorzystywania wszystkich i wszystkiego co wokół niego się znajdzie. Myślę, że pomimo kilku lat, które minęły i paru doświadczeń coś mu z tego jednak zostało. Tak. To jest o moim kuzynie, którego nawet nazywam bratem (ciotecznym,0) mimo, że nim nie jest. Historia opowiada o kilku dniach (dwóch tygodniach,0) mojego strajku głodowego z tą różnicą, że to nie ja głodowałem. Był nim mój brat. Ja byłem tylko tego sprawcą. Cdn. I love you all.
22:43 / 18.11.2000
link
komentarz (1)
Mathias tańczący na rurze a właściwie na statywie od mikrofonu na scenie klubu Scena to jest coś. Czterysta osób mogło oglądać prawdziwy Sukces. Dobrze, że się nie rozebrał. Biedna Beata.
20:07 / 18.11.2000
link
komentarz (1)
I coś taka ta sobota wymuszona. Montaż jutro. I co z tego wyniknie? Objawy przedawkowania koholu mijają i liczę, że jutro będę przytomny. A Scena 2000 to dziwny klub. Niby miło ale muzyka nie ta i buraki przychodzą. Przynajmniej w kiblach nie śmierdzi.
20:08 / 18.11.2000
link
komentarz (1)
Jutro o 17 trzeba pomachać Iwo. Chyba że ktoś nie taki się przypałęta.
19:41 / 18.11.2000
link
komentarz (1)
Ach, jakoś mi nie za bardzo... Iwo wyjeżdża na co najmniej rok do LA. Na kogo ja sie będę teraz wściekał? I na kim będę się teraz wyżywał? I kto będzie te moje histerie olewał?
15:57 / 13.11.2000
link
komentarz (1)
Nowe fajne miejsce w CSW. Knajpka w baszcie po prawej stronioe od wejścia. Miło. Bardzo miło.
01:13 / 07.11.2000
link
komentarz (1)
Ten dystans to wcale nie taka prosta sprawa. Tak im bardziej zaczynasz go olewać tym bardziej zaprząta on głowę. Momentami zaczyna to być nawet obsesyjne. Xanax jest dobry. Nie odmóżdża a selektywnie wyłącza lęk. Podoba mi się współczesna farmacja. Butelka Rakiji wciąż stoi prawie pełna i zachęca, jednak jej słonawy smak jest nie do przebicia. Cholera... może z colą? Smakuje jak woda morska z koniakiem. Taka ot Bułgaria w kroplach... A liczyłem na anyżek...Butelka ładna „Jambolska Grozdowa Stleżała Rakija” Domejn Bojar!!! Ha! Można byłoby wystawić ją w CSW i częstować ludzi a reakcje rejestrować i emitować na dziedzińcu. Druga kamera w kiblu, trzecia nad dziedzińcem – na kranie - taka ptasia perspektywa. Jutro pracowity dzień. A ja nienawidzę tanich polskich reklamówek. Dobrze, że przynajmniej jeden fajny cykliczny program się kroi.
00:28 / 07.11.2000
link
komentarz (1)
Ja i tak to wszystko biorę zbyt serio. Mimo, że to wszystko jest serio i poważnie. Jednak odrobina dystansu jest konieczna. Nic na siłę... We wszystkim. Chyba, że jest warto.
00:15 / 07.11.2000
link
komentarz (1)
Już niedługo będzie nas cała gromadka... Mam nadzieję. Dołączy Pawluśkiewicz, Gutowski, Szymek – Szymański, Dziedzic, Kobas, Kwaśny... Nie mam siły wymieniać... ciekawe, że grupę tę cechuje jedność wykonywanej profesji. No, może nie tyle profesji co obszaru działania. Każdy coś powie, wystuka... bo tak wydaje mi się, że piszę do nikigo. A tak to ja nie lubię. To co poniżej czytało wielu... Wielu się również dziwiło. To jest tylko fragment.

Większość stosunków seksualnych wśród ludzi ma na celu nie zwykłe płodzenie potomstwa, lecz tworzenie tak zwanej więzi uczuciowej i cementowanie związku, jaki kiedyś się między jakąś parą narodził i być może wciąż trwa. Gdyby stosunki seksualne miały na celu jedynie prokreację, a my odbywalibyśmy je nie częściej niż raz na – powiedzmy - dziesięć miesięcy, w zasadzie nie byłoby problemu. Nuda seksualna nie miałaby racji bytu. Jednak ludzie mają niespotykaną zdolność do zakochiwania się w sobie, a to prowadzi do tworzenia długich, trwałych i szczęśliwych związków. Przynajmniej w teorii. Jednak wszystko jest w idealnym porządku do czasu, gdy jesteśmy młodzi, wciąż nie do końca poznani, a erotyka to jeden z fundamentów naszego życia. W głowie mamy same świństwa a na kobietę patrzy się jak na świeży kąsek i zastanawia jak by go jeszcze inaczej spróbować. To dotyczy również kobiety, która w swoim mężczyźnie znajduje rozpalonego i nienasyconego faceta, gotowego poświęcić każdą minutę na adorowanie jej i w efekcie – zdobycie. Uprawianie seksu jest jedną z największych przygód w życiu i to istniejącą od początków ludzkości. Jednak, jak każda przygoda, która niezmiennie trwa długo – staje się codziennością. Czas, który cementuje i umacnia związki, może stać się dla nich zabójczy. Wszystko się komplikuje, gdy wkraczamy w codzienne życie. Wchodzimy bowiem w pewien rytm, a my w większości skorzy do lenistwa i samozadowolenia poddajemy mu się bez jakiejkolwiek próby oporu. Jest to proces długotrwały, trwa z reguły wiele lat, więc nic dziwnego, że zauważamy pewne zmiany w naszych zachowaniach dopiero wtedy, gdy sytuacja prawie wymyka nam się spod kontroli. Zaczyna wiać nudą a ta nieuchronnie prowadzi do niechęci. Nic dziwnego. Już po kilku latach „robienia tego” samego z tą samą osobą wchodzimy w bardzo niebezpieczny okres współżycia. Pojawia się zabójcza rutyna. Mamy swoją kobietę, która nas kocha, ona ma mężczyznę, który o nią dba, dzieci już podrośnięte i jest dobrze. Lecz niebezpieczeństwo czyha. Wynika to również z fizjologii człowieka. Jeżeli sprawność seksualną będziemy liczyć ilością orgazmów to mężczyzna osiąga swój szczyt znacznie szybciej niż kobieta, bo w wieku 19 – 20 lat i trwa on do około 30 roku życia. Chociaż wszyscy wiemy, że kobiety dojrzewają szybciej to proces ten jest jednak o wiele bardziej rozciągnięty w czasie. Przeciętna kobieta dorównuje ilością orgazmów szesnastoletniemu chłopcu dopiero w wieku lat dwudziestu ośmiu, czyli wtedy, gdy mężczyzna zaczyna powoli zastanawiać się nad sensem istnienia. Wtedy właśnie nasze życie seksualne przestaje być tak intensywne i ekscytujące. Trudno jednak szukać winnych. Zresztą i tak nic by to nie dało. Wszystko zależy od tego, kto zorientuje się pierwszy. Gdy zdajemy już sobie sprawę, że coś jest nie tak i zaczynamy rozpaczliwie szukać drogi wyjścia z seksualnego impasu nie należy reagować gwałtownie. Nagła, niespodziewana zmiana zachowań seksualnych może niezdrowo zdziwić partnera, spłoszyć go a już na pewno zaniepokoić. Wyobraźmy sobie taką sytuację. On ogląda telewizję, Ona - w nowo i w tajemnicy zakupionych koronkach - wkrada się do pokoju (dzieci już śpią,0) i po kolei zdejmując ażurowe przyodzienie łasi się do swego partnera lekko go podduszając. W efekcie On rozpaczliwie szuka w Jej oczach pierwszych oznak szaleństwa a podniecenie i tak nie nadchodzi. Sytuacja odwrotna. Ona - już w łóżku, On - wkracza nagi i od razu przystępuje do pozycji XYZ. Tu pojawia się Jej podejrzenie: „gdzie on się tego nauczył?”. I awantura gotowa. A tłumaczenie wszystkiego to już kompletne fiasko. Oczywiście, wszystko może się udać, ale ryzyko wpadki jest poważne. Co nagle to po diable.
Napiszę więcej. Tekst już istnieje, ale chyba trzeba go będzie trochę zmodyfikować.
21:02 / 06.11.2000
link
komentarz (1)
Mumik został uwikłany w bełkot słów. W nocy często umyka pointa, gubią się słowa a koniecznść szybkiego wysłania myśli w Świat zamienia tę myśl w absurd. To straszne... Gdy się szyk poplącze albo stukanie nie nadąża za myślami, wychodzą słowne katastrofy.
01:16 / 06.11.2000
link
komentarz (1)
Tak już jest, że się pisze i się nie pisze... Przyszedł czas na nie... Z czego to wynika? Ze stanu ducha, z zajęcia, z zakochania (a tego stanu należy uczyć się tylko od Mumika bo opisuje go tak że aż dech zapiera,0). Też z zapomnienia, ... z zapomnienia..., z zapomnienia.
Pojawiają się schody wiodące na górę. Uciekinier wspina się po nich. Wychodzi na niewielki plac oświetlony dużą ilością latarni. Po drugiej stronie placu nowoczesne, jasno oświetlone szklane drzwi. Uciekinier przebiega plac, wpada w drzwi. Za nimi długie, potrójne schody ruchome. Poruszają się z chrzęstem. Suną w dół. Uciekinier rzuca się szczupakiem na gładki blat pomiędzy poręczami schodów. Głową w dół, na brzuchu, sunie jak po zjeżdżalni. Przewraca się na plecy i patrzy na szczyt schodów. Pojawiają się Faceci w Czerni, podnoszą broń. Uciekinier dotarł do końca schodów, zeskakuje ze „zjeżdżalni”, rzuca się korytarzem w bok.
Jest na pustej, przestrzennej, jasno oświetlonej stacji metra. Wypolerowana posadzka odbija światło. Nad głową szklano - chromowe antresole. Biegnie pustym peronem. Za nim Faceci w Czerni. Z tunelu dobiega hałas jadącego pociągu. Wagony wtaczają się na stację. Ogromny huk, zgrzyt stali, kakofonia. Pociąg nie zwalnia. Uciekinier skacze tuż przed pociągiem na tory, w ostatniej chwili unika zmiażdżenia. Pociąg odcina go od Facetów w Czerni. Nie na długo.
Uciekinier wbiega w tunel kolejki. Jest obskurnie. Zmiana kubatury pomieszczenia powoduje, że dźwięki nabierają nowej jakości. W ciemności, jak struny lśnią dwie kreski szyn. Postaci postrzegane są jak czarne kontury. Ciemność na krótkie chwile rozświetlają ognie u luf pistoletów. Faceci w Czerni strzelają na oślep.
Tunel nagle się kończy. Uciekinier wybiega na otwartą przestrzeń. Znajduje się na ogromnym pustym placu, którego krańce giną w mroku. Zmiana faktury dźwięku. Na środku placu, jak na cyrkowej arenie, krąg bardzo ostrego, elektrycznego światła. Asfalt jest mokry od mżawki. Uciekinier, ciężko dysząc, staje w kręgu światła. Niepewnie rozgląda się w poszukiwaniu kierunku ucieczki. W ciemnościach nic nie widać.
Na skraju światła, w polu widzenia uciekiniera, pojawiają się Faceci w Czerni. Nie znać po nich zmęczenia. Pierwszy, długowłosy, podnosi broń, strzela. Uciekinier postrzega to jak błysk mocnego światła; krótkie wyładowanie elektryczne. Obraz na moment jest prześwietlony.
Robi się spokojniej w ruchach i w dźwiękach. Brak rozgorączkowania. Trafiony zachowuje się jak sparaliżowany. Kamera patrzy przez chwilę na nadchodzących bez pośpiechu Facetów w Czerni. Później, jakby trafiony sztywno padał na plecy; kamera sunie w górę.
Kamera przy odgłosie padającego ciała, zatrzymuje się, skierowana w niebo. W kadrze, w górze uliczna latarnia. Zimne, nieprzyjemne światło prosto w oczy. Nieruchomy obraz. Po chwili, w kadrze pojawiają się twarze mężczyzn, pochylające się nad leżącym uciekinierem. Twarze wciąż pozbawione wyrazu. Kamienne, bezemocjonalne maski przesłaniają latarnię. Światło tworzy wokół ich głów upiorne aureole.
Simon... respect.
02:44 / 24.10.2000
link
komentarz (1)
Chwilowo zaprzestałem wygłaszać teorie. Bo to zawsze było tak, no może nie zawsze, lecz często... Prawie zawsze, albo inaczej mówiąc czasem, udawało mi się przeforsować moją opinię o ogólnie znanym człowieku. No nieważne... Jak wypowiadałem te opinie lub głosiłem te teorie głośno to ludzie słuchali i potakiwali lecz potem odchodząc dwa kroki patrzyli się dziwnie za siebie. Nie wszyscy na szczęście. Część śmiała się od razu. Niektórzy robili się czerwoni. Na szczęście jestem słusznej postury i ludzie mają mnie za silnego. Gdyby wiedzieli jakie mam łaskotki to myślę, że musiałbym mocno weryfikować moje teorie zanim się jeszcze w coś uformowały. I naprawdę nienawidzę, jak ktoś widząc mnie, witając się ze mną, miażdży mi rękę.
Simon! Kamil jest na prawdę niezły. Odmrocznij go jednak i dodaj mu prawdziwego życia.
01:53 / 24.10.2000
link
komentarz (1)
Wieczór. Plenery. Wnętrza.
Cała sekwencja jest subiektywną projekcją. Kamera pracuje z perspektywy kogoś, kto jest uczestnikiem sceny. On sam nie jest widoczny.
Totalna scena akcji. Potraktowana poważnie, bez parodii.
Sekwencja nie jest podparta żadnym tłem muzycznym. W ścieżce dźwiękowej są tylko efekty naturalne, odgłosy integralnie związane z akcją. To one tworzą swoistą muzykę. Selektywny dźwięk: tupot biegnącego, ciężki oddech, łomotanie pulsu pod czaszką. Dźwięki agresywnie atakujące, niemal wyolbrzymione, na granicy realności.

Widok z wnętrza samochodu. Auto jedzie z dużą prędkością przez ciemne, wyludnione ulice miasta. Nagłe zakręty, wiraże, zwroty. Słychać strzały. Po masce samochodu iskrzą odbijane pociski. Wóz wpada w poślizg. Piskliwy jęk hamulców, kołysanie. Pojazd uderza w słup, staje. Głowa prowadzącego uderza w kierownicę. Obraz staje się nieco zamazany. W kadrze pojawia się dziwnie wyglądający pojazd. Wyskakują z niego dwaj faceci.
Mężczyźni około 35 lat o wyglądzie profesjonalnych zabójców; twarze wyprane z emocji, kamienne maski, ponure spojrzenia. Nie mają brwi, rzęs, zarostu. Ubrani są w ciemne, nieidentyfikowalne, paramilitarne uniformy. PIERWSZY, wyższy, ma długie włosy. DRUGI, niższy, jest łysy. Obaj mają broń. Celują w kierunku kamery. Obraz ponownie nabiera ostrości. Kierowca rzuca się do ucieczki. Wbiega na schody prowadzące pod ziemię.
Znajduje się w przejściu podziemnym. Po obu stronach korytarza szklane witryny sklepów. Szyby odbijają światło niepokojącymi refleksami. Tunel ma kształt okręgu. Bezustannie zakręca. Jego koniec jest niewidoczny. Podczas biegu wyłania się wciąż następny odcinek korytarza. Tworzy to złudzenie jakby tunel nie miał końca.
Słyszymy ciężki oddech uciekającego. W tle pospieszny tupot goniących. Padają strzały. Kule rykoszetują z gwizdem, odbijają się echem i niknął w głębi korytarza. Ich odgłos, na moment zagłusza dźwięk kroków.
Pojawiają się schody wiodące na górę. Uciekinier wspina się po nich. Wychodzi na niewielki plac oświetlony dużą ilością latarni. Po drugiej stronie placu nowoczesne, jasno oświetlone szklane drzwi. Uciekinier przebiega plac, wpada w drzwi. Za nimi długie, potrójne schody ruchome. Poruszają się z chrzęstem. Suną w dół. Uciekinier rzuca się szczupakiem na gładki blat pomiędzy poręczami schodów. Głową w dół, na brzuchu, sunie jak po zjeżdżalni. Przewraca się na plecy i patrzy na szczyt schodów.

Simon...To jest niezłe ale trochę pretensjonalne.
02:12 / 23.10.2000
link
komentarz (1)
Sometimes I wonder who is who...
02:05 / 23.10.2000
link
komentarz (1)
02:04 / 23.10.2000
link
komentarz (1)
???
23:20 / 22.10.2000
link
komentarz (1)
O zabawce.
To jest tak. Stoisz sobie i nie chcesz za bardzo powiedzieć wprost co o tym wszystkim myślisz. Nie tyle, żeby mieć pretensje... nie to nie o to chodzi. Tylko tyle co o tym myślisz i już. Niektórzy nazywają to mruczeniem pod nosem. Kiedy po chwili ktoś zaptya cię „co mówiłeś?”, możesz wtedy odpowiedzieć „nic, nic” wierząc, że jednak coś tam dotarło. To sprawdza się idealnie w środowiskach zamkniętych gdy nie chcesz komuś wprost powiedzieć „ty dupku”. To jedna strona medalu. Zawsze byłem przeciwny pisaniu do szuflady lub robieniu czegokolwiek tylko własny użytek. Nieśmiało stawiałem nawet tezę, że „sztuka jest coś warta dopiero wtedy gdy trafia do kogoś innego” Albo mocniej... „Gdy można ją kupić”, albo lepiej... „Sprzedać”!!! No i co ja robię? Oczywiście. Licząc na to, że ktoś to czyta nie rozstaję się z moją bluźnierczą tezą. Zastanawiam się jednak jak spowodować aby ożywić tę akcję. Przynajmniej wiem komu zadawać pytania. Szczęśliwym!!!.
18:19 / 22.10.2000
link
komentarz (1)
Warp, dzięki za nową zabawkę...
18:57 / 21.10.2000
link
komentarz (1)
Tak więc publiczna premiera filmiku odbędzie się dzisiaj. Widziało go kilkoro z moich znajomych i powiedzdieli, że jest niezły. Cieszę się bo większość z nich potrafi przysrać sobie nawzajem przy byle okazji (i z reguły robią to bez żadnych skrupułów,0). Nie oprzysrali - powiedzieli, że fajne...Stali się szczerzy??? Może Bóg do nich przemówił??? Tak mi się wydaje, że jestem jednym z nich - cholera - z tą różnicą jednak, że ja przyznaję się do moich stanów lękowych i uzależnienia od żółtego sera. Żałuję teraz, że montażysta i twórca "efektów specjalnych" nie został wymieniony w tyłówce. Ale to dopiero początek. Może wkrótce razem coś zmontujemy. Trzeba coś wymyśleć.
03:05 / 21.10.2000
link
komentarz (1)
Poznałem za to kilku nowych, ciekawych ludzi. Nieźle się to może skończyć. namieszali mi nieco w głowie. Czas na nowe myśliki
03:00 / 21.10.2000
link
komentarz (1)
Pewni ludzie dali dupy i jeszcze nie przeprosili. Ciekawe czy tak jest zawsze? Ktoś nawala i kurwa nic.
02:56 / 21.10.2000
link
komentarz (1)
jak będzie...
02:55 / 21.10.2000
link
komentarz (1)
Jutro premiera
02:53 / 21.10.2000
link
komentarz (1)
Nie jestem wq pełni przytomny