20:52 / 29.03.2004 link komentarz (0) | je suis venu,
calme orp helin riche de mes seuls yeux tranquilles,
vers les hommes des grand villes.
<< przybyłem tutaj z dobytkiem sieroty,
bogaty tylko w me oczy łagodne
ku tym co w miastach mieszkają ogromnych >>
il ne m'ont pas trouve malin...
|
16:11 / 16.03.2004 link komentarz (9) | nóż upadnie na podłogę
i zamkną się oczy na słowa
zgasną proroctwa bez znaczeń
choć wypełnione
pustką
co nie budzi wątpliwości
w gnieździe mych splątanych żeber
i zamieszka
udając gwiazdę spokojną
pośród moich włosów
gdy przyjdziesz zakwitną skowronki
juz nie wśród zieleni
jasnym śpiewem
dokarmiane ciemnym chlebem
albo nie
wiem
|
18:32 / 08.02.2004 link komentarz (7) | " wyjętym zza ucha ołówkim
narysuję ci smak mój i czekanie "
obiecałam,
więc sięgam dłonią po kawałek szarości
ukryty wśród moich niejasnych konturów
i
nie ma, ukradli.
wychodząc zamykasz drzwi tak cicho,
by nie dać mi powodu.
przepraszam, nie umiem.
|
18:31 / 08.02.2004 link komentarz (0) | ( tej, która czeka ,0)
wśród krzyku okien i dziwnej zamieci
idę ku czarnym chmurom nad Wzgórzami Świerków
spokojnym.
nie udało mi się pozbierać dłoni i ust,
nie odnalazłam oczu zgubionych w trawie
wysokiej,minionej .
która z nas pierwsza zaczęła zapominać?
w której pierwszej zaczęła umierać ta druga?
heroikomicznie.
...
a słońce tak samo budzi się ptaków śpiewem,
tak samo bezbarwnie zasypia,
jak nigdy skąpane tylko moim oddechem,
gdy, nie wśród a między naszymi dłońmi wiatr,
nie tańczy a śpiewa.
choć nie chcę ,zasypiam,
gdy włosy nie rosną.
bez ciekawości leżę słuchając jak wypadają
heroikomicznie.
<< już nie ogryzam paznokci >>
<>
|
19:34 / 06.02.2004 link komentarz (5) | ...i niepostrzeżenie wśliznęłam się do waszego domku i będę tu trwać ukryta pod skrzypiącymi schodami,
w moim nowym "nigdzie".
|
19:30 / 06.02.2004 link komentarz (0) | niebo nad moim "nigdzie" znów jest gęste i ciężkie...
brudne chmury wloką się po firmamencie,nie szukając celu...
melancholia pochłania powoli każdy element krajobrazu,długo rozkoszując się jego szarością...
miasto jest puste i ciepłe.
emanuje wonną ciszą i stagnacją...
ten niezwykły spokój eterycznego świata budzi refleksyjną strunę mojej niefizyczności;
która,mrucząc jak stary kocur,otrzepuje się z gwiezdnego pyłu i zaczyna drgać lekko, prawie niewyczuwalnie, domagając się ode mnie myśli zielonych i soczystych...
siedzę na parapecie i jem kisiel jabłkowy.
uśmiecham się do siebie i do ptaków, które już wiele godzin temu przestały tańczyć nad moim światem..
ołowiane niebo otula mnie smakiem nocy, a polne świerszcze kłócą się śpiewnie, o to, który dzisiaj wplecie mi sen we włosy..
|
19:15 / 06.02.2004 link komentarz (0) | starutki lalkarz świat sięgnął pomarszczoną dłonią do papierowego woreczka tytoniu.
wyjął garstkę myśli i uczuć, i włożył do ust.
gdy przeżute liście zupełnie straciły już smak, splunął nimi w leżącą na nigdy nie zamiatanej podłodze, kolejną, nieudaną marionetkę.
klnąc siarczyście kopnął ją w kąt i trzaskając drzwiami wyszedł z warsztatu.
zrezygnowany, jak co dzień, poszedł się napić do obskurnego szynku,po drugiej stronie śmierdzącej uliczki.
- to ja tato! pinokio.
cisza...
- kocham cię tato..
|
19:10 / 06.02.2004 link komentarz (0) | (kolokwialniej,0)
kolejny raz
chciałam wyrzygać duszę
kolejny raz........
tylko kamienie
i krew........
nie podchodź.
zniszczy cię mój ból.
nie odchodź.
ktoś nieuważny otworzy okno
nie zauważy jak spadam z parapetu,
jak umieram,
będę leżeć i gnić na chodniku,
kolejny raz,
niezauważona przez widzialnych,
nikt nawet nie opluje mojej cielesności,
który to już raz?
nie ma cię..
nie było..........
spójrz w moje nieruchome oczy,
tak samo skończysz..
tyle tylko,
że ty już nie zaczniesz.
przechodniu.
<< kradną ci portfel >>
|
19:08 / 06.02.2004 link komentarz (0) | pierwszy raz umarłam, kiedy przejechał mnie samochód w zimny grudniowy wieczór.
teraz na pewno już o tym nie pamiętasz, padał śnieg, a ja trochę za szybko chciałam znaleźć się po drugiej stronie ulicy..
wyskoczyłam prosto pod koła, czarna, niemal niewidoczna w bladym świetle latarń.
niosłeś mnie na rękach, a ja uczyłam się twojej twarzy na pamięć, było za późno na cokolwiek, ale zrozumiałam, że to nie przypadek..
drugi raz zjadłam trutkę na szczury z twojej piwnicy.
znalazłeś mnie lodowato przerażoną śmiercią.
krzyczałeś na dozorcę, że to właśnie jego wina, przez wiele miesięcy byłeś postrachem dzielnicy.
trzeci i czwarty raz spalili mnie przy śmietniku, dla czystej zabawy i ciekawości.
wtedy umarłam dwa razy pod rząd, nie pamiętam bólu, tylko ręce dzieciaków z naprzeciwka i kolor ognia..
piąty raz chyba z głodu, przez sen i pod kaloryferami w szkole, w której karmili mnie zimną wodą..
po raz szósty urodziłam się martwa i pośród żywego rodzeństwa wyglądałam jak mały, nikomu niepotrzebny kłębuszek zakrwawionej wełny..
a potem był już tylko smak surowej ziemi, pod którą schowali mnie przed oczami ptaków.
koty żyją aż siedem razy, więc czekam na ten ostatni
i chyba potrafię sobie pomóc.
wystarczy drobna chwila nieuwagi przy spacerze gdzieś bardzo, bardzo wysoko..
kto powiedział, że muszę spaść na cztery łapy ?
|
19:07 / 06.02.2004 link komentarz (0) | ciągle próbuję spełnić swe marzenie o samotności
___ doskonałej autoagresji na polu psychiki istoty stadnej.
wiem, że mi się nie uda.
właśnie teraz "jestem"
właśnie teraz czuję.
zamykam oczy i wiem,
że gdy ponownie je otworzę, będę już tylko obok.
<< kto poprowadzi mnie za rękę przeż pierwszą rozmowę ? >>
chcę coś znaczyć.
|
19:06 / 06.02.2004 link komentarz (0) | gdy umarła
upadły trzy czarne słońca
i gdzieś rozmyły się
wszystkie jej księżyce.
nie bolało.
tyle tylko,
że nie było już drzew
i nigdy już nie usłyszała skrzypiec.
tylko tyle..
kolejny raz potknęłam się o horyzont.
|
19:05 / 06.02.2004 link komentarz (0) | nie wybiła żadna godzina,
gdy sen stał się wykładnikiem lęku,
nawrotem czasu,
który powinien być mi zabroniony
|
19:04 / 06.02.2004 link komentarz (0) | nie patrz w ziemię,
- prosiłam
pokocha cię i zabierze.
<< a ty bałeś się spojrzeć na mnie >>
spójrz na drzewa,
jak dziwnie plączą się ich nagie gałęzie.
<< kiedyś je kochałam, teraz chyba się boję >>
jej miłość była silniejsza od mojej..
<< a drzewa splatają już stryczki dla kolejnych >>
i chodzę sama po ziemi,
która się mnie wyrzekła..
|
19:04 / 06.02.2004 link komentarz (0) | wszędziej czy nigdziej ?
na stopniach abstrakcji ?
czy pięciolinii mechaniki świata ?
na skrzydłach cudzych słów ?
czy pod parasolem rojeń własnych ?
na dachach wierzeń ?
czy pod podłogą Wielkich Oczywistości ?
z tobą ?
czy obok ciebie ?
z kubkiem gorącej herbaty ?
czy pustą filiżanką po kawie ?
kieliszkiem...
nigdziej..
dzień dobry,
śpij dobrze.
mam swoje okno.
|
18:59 / 06.02.2004 link komentarz (0) | w nabrzmiałym zapachem ziemi łonie doliny,
przesyconym duszącą płodnością zieleni
złowróżebną ciszą umierają ptaki.
jak przed laty...
gdzieś, między jaskrawymi wrzaskami kwiatów
a błogą płodnością owoców,
plączą się korzenie omszałych filozofów,
co by się troskali, gdyby chcieli,
ale nie chcą.
jak przed laty...
i ja, co już tylko wspomnieniem-
żałośnie znikomym, bo jedynie własnym,
nie uklękam, bo uczę się być niebem dla słońca
w ostatnim spacerze po ogrodzie własnych krzywych płodów.
jak dla księżyca, przed laty...
i wy, usiłujący schwytać dystans,
który uznośnia nieznośność natrętności świata,
wy, którzy płoszycie gwiazdy naiwną siatką na motyle
wśród kropel łez i potu,
krwi własnej smaku nie poznawszy.
jak ja, przed laty...
trwać będziecie w raju wolności
wyboru własnych ograniczeń,
mnogości
kluczy i braku drzwi.
jak nigdy nikt.
|
18:58 / 06.02.2004 link komentarz (0) | za oknem właśnie skończyła się zima.
bordowe niebo spływa zimnymi stróżkami na lśniące ulice i mrucząc leniwie nawołuje burzę.
w pokoju harmonijnie pulsują ciche dźwięki przetykane nieśmiałym zapachem herbaty;
a ja leżę na podłodze i beznamiętnie zamykam się w szeleście własnego oddechu...
nie mrugam oczami, nie uśmiecham się, nie płaczę, nie piję alkoholu, nie myślę o szczęściu, nie oglądam się za siebie -
staję się tym, czym chciałam być.
|
18:57 / 06.02.2004 link komentarz (0) | mój świat ma wymiary 3 x 3 x 2.45m.
jest tu jedno okno i jedne drzwi,
ale tylko teoretycznie -
przez okno nie widać nic
a drzwi nigdy nikt nie używał.
jestem też ja, równie teoretycznie -
przenikana wijącymi się tapetami, pełnyi oczu i uszu;
zatopiona w orgiastycznym skowycie zdziczałego dywanu;
z głową pełną pustego klaskania i przedśmiechem zamiast ust.
to tyle, do samotności nie trzeba dorabiać ideologii
|